Pewnego razu zaginąl mój mały ,łaciaty piesek. Wabił się kajtek. Szukałem go wszędzie, lecz nigdzie go nie było. Następnego dnia zobaczyłem ślady jakiegoś człowieka na śniegu, które zaczynały się od budy kajtka. Poszedłem jego tropem. Ślady prowadziły przez bardzo gęsty las . Gdy dotarłem na skraj lasu. Zobaczyłem wielką łąkę na której znajdował się wielki ogrodzony plac. Dobiegały stamtąd dziwne skowyty psów. Postanowiłem że przyjrzę się temu bliżej. Gdy podszedłem do ogrodzenia zobaczyłem mnóstwo psów w tym mojego kajtka , który siedział w klatce . Rozejrzałem się czy nikogo nie ma i przeskoczyłem przez płot . Uwolniłem wszystkie psy i razem z kajtkiem wróciłem do domu . Od tego czasu kajtek zamiast zimnej budy ma ciepłe posłanie w domu.
Pamiętam ten czas, jakby stało się to dziś. Pogoda była ponura, ciemne chmury wisiały nad ziemią. Postanowiłam zaryzykować możliwość zmoknięcia i wybrałam się rowerem do lasu. Podczas jazdy wdychałam świerze powietrze i cieszyłam się naturą. Jednak po pewnym czasie na mojej drodze zauważyłam nieduży, czarny punkt. Postanowiłam się zatrzymać i resztę drogi do tajemniczej postaci pokonać pieszo. Już po paru krokach wiedziałam co mnie czeka. Na śnieżce leżał mały piesek, który wyglądał na zaziębniętego i głodnego. Wzięłam go delikatnie, wsadziłam pod kutkę i czym prędzej pojechałam do domu. Rodzicom na początku niezbyt podobał się fakt, że zabrałam ze sobą zabłąkanego zwierzaka. Przecież nie mogłam go tak zostawić! Po paru minutach próśb zgodzili się na tymczasowe pozostawienie go w domu. Miłały dni, tygodnie, miesiące. Wszyscy zapomnieli o warunkach rodziców i Max jest do tej pory z nami. Nie wyobrażam sobie domu bez jego obecności. Wprowadza dużo szczęścia i zabawia nas swoim zachowanie. Jest bardzo wierny, nie opuszcza mnie na krok. Poświęcam mu bardzo dużo czasu, ponieważ na to zasługuje. Jego poprzedni właściciele pewnie nie byli mili. Mój pupil nie zasługiwał na takie potraktowanie. Teraz już jest dobrze i bardzo się z tego cieszę.
Pewnego razu zaginąl mój mały ,łaciaty piesek. Wabił się kajtek. Szukałem go wszędzie, lecz nigdzie go nie było. Następnego dnia zobaczyłem ślady jakiegoś człowieka na śniegu, które zaczynały się od budy kajtka. Poszedłem jego tropem. Ślady prowadziły przez bardzo gęsty las . Gdy dotarłem na skraj lasu. Zobaczyłem wielką łąkę na której znajdował się wielki ogrodzony plac. Dobiegały stamtąd dziwne skowyty psów. Postanowiłem że przyjrzę się temu bliżej. Gdy podszedłem do ogrodzenia zobaczyłem mnóstwo psów w tym mojego kajtka , który siedział w klatce . Rozejrzałem się czy nikogo nie ma i przeskoczyłem przez płot . Uwolniłem wszystkie psy i razem z kajtkiem wróciłem do domu . Od tego czasu kajtek zamiast zimnej budy ma ciepłe posłanie w domu.
Pamiętam ten czas, jakby stało się to dziś. Pogoda była ponura, ciemne chmury wisiały nad ziemią. Postanowiłam zaryzykować możliwość zmoknięcia i wybrałam się rowerem do lasu. Podczas jazdy wdychałam świerze powietrze i cieszyłam się naturą. Jednak po pewnym czasie na mojej drodze zauważyłam nieduży, czarny punkt. Postanowiłam się zatrzymać i resztę drogi do tajemniczej postaci pokonać pieszo. Już po paru krokach wiedziałam co mnie czeka. Na śnieżce leżał mały piesek, który wyglądał na zaziębniętego i głodnego. Wzięłam go delikatnie, wsadziłam pod kutkę i czym prędzej pojechałam do domu. Rodzicom na początku niezbyt podobał się fakt, że zabrałam ze sobą zabłąkanego zwierzaka. Przecież nie mogłam go tak zostawić! Po paru minutach próśb zgodzili się na tymczasowe pozostawienie go w domu. Miłały dni, tygodnie, miesiące. Wszyscy zapomnieli o warunkach rodziców i Max jest do tej pory z nami. Nie wyobrażam sobie domu bez jego obecności. Wprowadza dużo szczęścia i zabawia nas swoim zachowanie. Jest bardzo wierny, nie opuszcza mnie na krok. Poświęcam mu bardzo dużo czasu, ponieważ na to zasługuje. Jego poprzedni właściciele pewnie nie byli mili. Mój pupil nie zasługiwał na takie potraktowanie. Teraz już jest dobrze i bardzo się z tego cieszę.
Pozdrawiam :)