Wszystko zaczęło się 1 września 1939 r. o godzinie 4:45, kiedy pancernik „Schleswig-Holstein” otworzył ogień w kierunku Westerplatte. Przez kolejne siedem dni obrońcy odparli trzynaście szturmów i kilkanaście wypadów, zabijając i raniąc niemal 1000 Niemców. W końcu jednak musieli skapitulować. Tyle legenda. A jak wygląda prawda?
Ta różni się dosyć mocno od wpajanego nam przez lata mitu oblężenia Westerplatte. Należy zacząć od tego, że już sama godzina rozpoczęcia ostrzału polskiej placówki przez stary pancernik jest błędna. Faktycznie, zgodnie z planem miał się on rozpocząć o 4:45, jednak z uwagi na problemy z odpowiednim ustawieniem okrętu, pierwsze salwy wystrzelono trzy minuty później. Dlatego też początek walk trzeba ustalić na 4:48. Ktoś zapewne powie, że to detal, no i będzie miał rację. Zatem przejdźmy do tego co rzeczywiście ważne.
Walczyli z trzema tysiącami Niemców i odparli 13 szturmów
W powszechnym przekonaniu niemieckie siły biorące bezpośredni udział w szturmach były nieporównanie większe niż – licząca nieco ponad 210 żołnierzy – załoga Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Mówi się często nawet o trzech tysiącach Niemców. A jak to wyglądało naprawdę? Istotnie, atakujący mieli przewagę, ale nie aż tak miażdżącą. Zgodnie z tym co pisze Jarosław Tuliszka w książce „Westerplatte 1962-1939” ich liczba nie przekroczyła 1000 (nie licząc oczywiście załogi pancernika). Jeszcze bardziej szczegółowe dane możemy znaleźć w pracy „Boje Polskie 1939-1945. Przewodnik encyklopedyczny”. Autor hasła poświęconego interesującej nas batalii podkreśla, że według najnowszych badań w bezpośrednich atakach na Westerplatte wzięło udział około 570 żołnierzy i policjantów.
Tyle dzisiaj zostało z koszar w których mieszkała załoga Wojskowej Składnicy Transportowej.
Skoro już wiemy z jakimi siłami przyszło walczyć obrońcom, to teraz należy pochylić się nad kolejnym mitem. A mianowicie wielokrotnie powtarzaną informacją o trzynastu odpartych szturmach. Ba, w Internecie można się nawet spotkać z tekstami, gdzie jest mowa o z czternastu niemieckich szturmach i dziewiętnastu nocnych wypadach! Rzecz jasna wszystko to należy włożyć między bajki. W rzeczywistości – jak podkreśla Jarosław Tuliszka – Niemcy przeprowadzili tylko dwa szturmy generalne oraz jeden atak będący głębokim rozpoznaniem walką. Oba szturmy miały miejsce pierwszego dnia zmagań i – jak doskonale wiemy – zostały krwawo odparte. Atakujący stracili blisko 40 zabitych i wielu rannych, z których kilkunastu później zmarło w szpitalach. Ta kosztowna lekcja dała niemieckiemu dowództwu do myślenia.
Kolejny szturm generalny kilkukrotnie przekładano, skupiając się na innych obszarach działań. W końcu sam Hitler zezwolił, aby szturm odbył się 8 września. Dzień wcześniej postanowiono przeprowadzić natomiast wspomniany już atak będący głębokim rozpoznaniem walką. W jego trakcie zostało rannych kilku Niemców, jednak nikt nie zginął. Z uwagi na kapitulację obrońców nigdy nie doszło do trzeciego – tym razem już dobrze przygotowanego – szturmu, który zapewne zakończyłby się masakrą polskiej załogi.
Byli ustawicznie ostrzeliwani z lądu i morza oraz bombardowani z powietrza
Następnym mitem jest informacja jakoby Westerplatte przez cały czas oblężenia było niemal non stop pod silnym ostrzałem prowadzonym z lądu i morza, dodatkowo wspieranym cyklicznymi nalotami bombowymi. Analiza niemieckich źródeł pozwoliła Jarosławowi Tuliszce dokładnie odtworzyć skalę wrogiego naporu. Okazuje się, że przez cały okres walk „Schleswig-Holstein” jedynie pierwszego i ostatniego dnia walk prowadził ostrzał składnicy ze swych dział.
Wszystko zaczęło się 1 września 1939 r. o godzinie 4:45, kiedy pancernik „Schleswig-Holstein” otworzył ogień w kierunku Westerplatte. Przez kolejne siedem dni obrońcy odparli trzynaście szturmów i kilkanaście wypadów, zabijając i raniąc niemal 1000 Niemców. W końcu jednak musieli skapitulować. Tyle legenda. A jak wygląda prawda?
Ta różni się dosyć mocno od wpajanego nam przez lata mitu oblężenia Westerplatte. Należy zacząć od tego, że już sama godzina rozpoczęcia ostrzału polskiej placówki przez stary pancernik jest błędna. Faktycznie, zgodnie z planem miał się on rozpocząć o 4:45, jednak z uwagi na problemy z odpowiednim ustawieniem okrętu, pierwsze salwy wystrzelono trzy minuty później. Dlatego też początek walk trzeba ustalić na 4:48. Ktoś zapewne powie, że to detal, no i będzie miał rację. Zatem przejdźmy do tego co rzeczywiście ważne.
Walczyli z trzema tysiącami Niemców i odparli 13 szturmówW powszechnym przekonaniu niemieckie siły biorące bezpośredni udział w szturmach były nieporównanie większe niż – licząca nieco ponad 210 żołnierzy – załoga Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Mówi się często nawet o trzech tysiącach Niemców. A jak to wyglądało naprawdę? Istotnie, atakujący mieli przewagę, ale nie aż tak miażdżącą. Zgodnie z tym co pisze Jarosław Tuliszka w książce „Westerplatte 1962-1939” ich liczba nie przekroczyła 1000 (nie licząc oczywiście załogi pancernika). Jeszcze bardziej szczegółowe dane możemy znaleźć w pracy „Boje Polskie 1939-1945. Przewodnik encyklopedyczny”. Autor hasła poświęconego interesującej nas batalii podkreśla, że według najnowszych badań w bezpośrednich atakach na Westerplatte wzięło udział około 570 żołnierzy i policjantów.
Tyle dzisiaj zostało z koszar w których mieszkała załoga Wojskowej Składnicy Transportowej.
Skoro już wiemy z jakimi siłami przyszło walczyć obrońcom, to teraz należy pochylić się nad kolejnym mitem. A mianowicie wielokrotnie powtarzaną informacją o trzynastu odpartych szturmach. Ba, w Internecie można się nawet spotkać z tekstami, gdzie jest mowa o z czternastu niemieckich szturmach i dziewiętnastu nocnych wypadach! Rzecz jasna wszystko to należy włożyć między bajki. W rzeczywistości – jak podkreśla Jarosław Tuliszka – Niemcy przeprowadzili tylko dwa szturmy generalne oraz jeden atak będący głębokim rozpoznaniem walką. Oba szturmy miały miejsce pierwszego dnia zmagań i – jak doskonale wiemy – zostały krwawo odparte. Atakujący stracili blisko 40 zabitych i wielu rannych, z których kilkunastu później zmarło w szpitalach. Ta kosztowna lekcja dała niemieckiemu dowództwu do myślenia.
Kolejny szturm generalny kilkukrotnie przekładano, skupiając się na innych obszarach działań. W końcu sam Hitler zezwolił, aby szturm odbył się 8 września. Dzień wcześniej postanowiono przeprowadzić natomiast wspomniany już atak będący głębokim rozpoznaniem walką. W jego trakcie zostało rannych kilku Niemców, jednak nikt nie zginął. Z uwagi na kapitulację obrońców nigdy nie doszło do trzeciego – tym razem już dobrze przygotowanego – szturmu, który zapewne zakończyłby się masakrą polskiej załogi.
Byli ustawicznie ostrzeliwani z lądu i morza oraz bombardowani z powietrzaNastępnym mitem jest informacja jakoby Westerplatte przez cały czas oblężenia było niemal non stop pod silnym ostrzałem prowadzonym z lądu i morza, dodatkowo wspieranym cyklicznymi nalotami bombowymi. Analiza niemieckich źródeł pozwoliła Jarosławowi Tuliszce dokładnie odtworzyć skalę wrogiego naporu. Okazuje się, że przez cały okres walk „Schleswig-Holstein” jedynie pierwszego i ostatniego dnia walk prowadził ostrzał składnicy ze swych dział.