Napiszcie mi DOBRĄ Recenzję Filmu "Dzieci Ireny Sendlerowej" błagam nie ściągajcie z internetu bo będę zgłaszał spam. Nasza nauczycielka umie korzystać z internetu!!!
arasik900
Autentyczna historia życia Ireny Sendlerowej zachwyca, urzeka i budzi podziw, sam film, choć ambitny, wydaje się jednak w pełni nie odzwierciedlać czasów getta i rzeczywistych wydarzeń, jakie wówczas miały miejsce i jakie sprawiły, że postać Ireny Sendlerowej jest dziś znana i szanowana na całym świecie.
Irena Sendlerowa, to kobieta, którą śmiało można określić mianem heroicznej bohaterki, która nie miała oporów, aby przeciwstawić się Niemcom i ratować spod ich morderczych rąk żydowskie dzieci. To właśnie ona chroniła i wywoziła z getta dzieci, których śmierć miała być przesądzona, ale dzięki jej charakterowi, uporowi i pasji – nie była. Uratowała ponad 2 tysiące maluchów, które miały zginąć w warszawskim getcie w czasie II-wojny światowej.
O niej miała być historia, która wzrusza, fascynuje, budzi podziw i szacunek do tych, którzy narażali własne życie dla ratowania cudzego. I taki jest film Johna Kenta Harrisona, chociaż niektórzy po wyjściu z kina czują niedosyt i rozczarowanie. Czy jednak trzeba lać po ekranie tony krwi, pokazywać agresję, brutalność i hektolitry ludzkiego potu wymieszanego z rzezią krwi, żeby zrobić na nas wrażenie? Wydaje się, że tak, bo pobudzające nas historie filmowe takie w głównej mierze są. Ale nie ta, mimo, że „Dzieci Ireny Sendlerowej” to czasy wojny, getta i prześladowania żydowskich dzieci, to film Harrisona nie zamierza pokazać nam jatki, która tak naprawdę niczego nie wnosi i nie przekazuje. Widzimy Irenę Sendler, która nie ma żadnych wątpliwości ratując dzieci z rąk okupanta, widzimy wojnę cichą i wyniszczająca, niewrażliwą ale i nie budzącą lawiny ludzkich wnętrzności rzucanych po ekranie. Widzimy przejmujący strach dzieci przed siłą, która ma je zgładzić i determinację kobiety, która nie podda się nazistowskim zapędom na życie niewinnych. Widzimy ból i odwagę, emocje, które przeplatają się ze sobą i które każą nam na chwilę zwolnić, zamyślić się, zastanowić. .. uff. oglądałem ! zarąbiste. polecam
Irena Sendlerowa, to kobieta, którą śmiało można określić mianem heroicznej bohaterki, która nie miała oporów, aby przeciwstawić się Niemcom i ratować spod ich morderczych rąk żydowskie dzieci. To właśnie ona chroniła i wywoziła z getta dzieci, których śmierć miała być przesądzona, ale dzięki jej charakterowi, uporowi i pasji – nie była. Uratowała ponad 2 tysiące maluchów, które miały zginąć w warszawskim getcie w czasie II-wojny światowej.
O niej miała być historia, która wzrusza, fascynuje, budzi podziw i szacunek do tych, którzy narażali własne życie dla ratowania cudzego. I taki jest film Johna Kenta Harrisona, chociaż niektórzy po wyjściu z kina czują niedosyt i rozczarowanie. Czy jednak trzeba lać po ekranie tony krwi, pokazywać agresję, brutalność i hektolitry ludzkiego potu wymieszanego z rzezią krwi, żeby zrobić na nas wrażenie? Wydaje się, że tak, bo pobudzające nas historie filmowe takie w głównej mierze są. Ale nie ta, mimo, że „Dzieci Ireny Sendlerowej” to czasy wojny, getta i prześladowania żydowskich dzieci, to film Harrisona nie zamierza pokazać nam jatki, która tak naprawdę niczego nie wnosi i nie przekazuje. Widzimy Irenę Sendler, która nie ma żadnych wątpliwości ratując dzieci z rąk okupanta, widzimy wojnę cichą i wyniszczająca, niewrażliwą ale i nie budzącą lawiny ludzkich wnętrzności rzucanych po ekranie. Widzimy przejmujący strach dzieci przed siłą, która ma je zgładzić i determinację kobiety, która nie podda się nazistowskim zapędom na życie niewinnych. Widzimy ból i odwagę, emocje, które przeplatają się ze sobą i które każą nam na chwilę zwolnić, zamyślić się, zastanowić. ..
uff. oglądałem ! zarąbiste. polecam