Oficjalnym i prawdziwym mieszkaniem Marszałka Piłsudskiego nie był oczywiście budynek nr 7 w kompleksie gmachów Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych, lecz Belweder. Tam spędzał czas wolny od pracy, z rodziną i z nielicznymi przyjaciółmi. Później, gdy począł opadać z sił, gdy każdy wysiłek przychodził Mu z trudnością, ale gdy jednocześnie nie chciał wypuszczać steru władzy z rąk, więcej przebywał w mieszkaniu w Giszu, które uważał za swoje biuro.
[...] Dwór belwederski nigdy nie był tak skromny, jak za czasów zajmowania go przez Marszałka Piłsudskiego. Jego dawni mieszkańcy: Wielki Książę Konstanty, namiestnik Jan Fiodorowicz Paskiewicz, czy też ostatni jego lokatorzy: Jerzy Antonowicz Skałłon, Jakub Grigorjewicz Ziliński i kniaź Paweł Nikołajewicz Jengałyczew, ludzie wschodu, nie rozumieli posiadania władzy bez jej zewnętrznego wyrazu, przejawiającego się w przepychu i wystawności. Za ich czasów Belweder roił się od służby, pełen był kosztownych sprzętów, o ściany jego obijały się echa dźwięcznych orkiestr. Wielkie bale i przyjęcia były stałymi akcesoriami codziennego dnia belwederskiego. Inaczej działo się za czasów Wielkiego Marszałka. Pałac nabrał powagi i dostojeństwa. Jego wielkie komnaty zapełniały się gośćmi i gwarem zaledwie kilka razy do roku: na skromnych „herbatkach" środowych, lub uroczystościach oficjalnych, związanych z datami 1 stycznia, 19 marca i 11 listopada. Przez resztę roku panował w Belwederze spokój i cisza. Nawet my, adiutanci, zachowywaliśmy się w nim powściągliwie i cicho. Jakoś przestał pasować do hałaśliwości współczesnej.
były tam przywiezione trumna Marii i Lecha Kaczynski , a także jest to siedziba Prezydencka
Oficjalnym i prawdziwym mieszkaniem Marszałka Piłsudskiego nie był oczywiście budynek nr 7 w kompleksie gmachów Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych, lecz Belweder. Tam spędzał czas wolny od pracy, z rodziną i z nielicznymi przyjaciółmi. Później, gdy począł opadać z sił, gdy każdy wysiłek przychodził Mu z trudnością, ale gdy jednocześnie nie chciał wypuszczać steru władzy z rąk, więcej przebywał w mieszkaniu w Giszu, które uważał za swoje biuro.
[...] Dwór belwederski nigdy nie był tak skromny, jak za czasów zajmowania go przez Marszałka Piłsudskiego. Jego dawni mieszkańcy: Wielki Książę Konstanty, namiestnik Jan Fiodorowicz Paskiewicz, czy też ostatni jego lokatorzy: Jerzy Antonowicz Skałłon, Jakub Grigorjewicz Ziliński i kniaź Paweł Nikołajewicz Jengałyczew, ludzie wschodu, nie rozumieli posiadania władzy bez jej zewnętrznego wyrazu, przejawiającego się w przepychu i wystawności. Za ich czasów Belweder roił się od służby, pełen był kosztownych sprzętów, o ściany jego obijały się echa dźwięcznych orkiestr. Wielkie bale i przyjęcia były stałymi akcesoriami codziennego dnia belwederskiego.
Inaczej działo się za czasów Wielkiego Marszałka. Pałac nabrał powagi i dostojeństwa. Jego wielkie komnaty zapełniały się gośćmi i gwarem zaledwie kilka razy do roku: na skromnych „herbatkach" środowych, lub uroczystościach oficjalnych, związanych z datami 1 stycznia, 19 marca i 11 listopada. Przez resztę roku panował w Belwederze spokój i cisza. Nawet my, adiutanci, zachowywaliśmy się w nim powściągliwie i cicho. Jakoś przestał pasować do hałaśliwości współczesnej.