Napisz wywiad z Robinsonem Crusoe, który po 12 latach opbytu wraca z wyspy. Ma byc ze wstępem ale nie takim, że jedno zdanie więcej. Przeczytajcie uważnie polecenie. Z góry dzięki:):)
Kaśś101
- Wróciłeś Robinsonie Crusoe po az 12 latach samotego pobytu na bezludnej wyspie. Wiemy, że czekało tam Cię wiele trudności i byłeś tam zdany tylko sam na siebie. Co czujesz teraz, wróciwszy do Angli, tam gdzie wychowałeś się od najmłodszych lat? - Cóż, to bardzo trudne powrócic do dawnych obyczajówi tradycji. Zawsze jest sie tez narażonym na pośmiewisko inych ludzi, jestem przekonany, że wielu z mieszkańców Wielkiej Brytanii wcale nie pochwala tego co zrobiłem. - Co masz na myśli? - Na przykład to, ze ucielkłem z domu i tyle razy postanawiałem się poprawić i wrócić do domu, lecz nigdy nie dotrzymałem słowa. A, gdy spotkała mnie kara za moje "wybryki" nagle przypomniałem sobie o Bogu i zacząłem modlić się. Tu dopiero skończyło się "rzucanie słów na wiatr". - Jak to było samamu przez tyle lat radzić sobie z tyloma trudnościami i przeciwnościami losu? - Tak na prawde nie było to takie trudne jakby się mogło wydawac. Miałem bardzo wiele szczęścia i do dziś dziękuje za nie Bogu. Nie mam pojęcia ja poradziłbym sobie, gdybym nie znaklażł mojego "kamiennego domu" i krzemienia. Wtedy prawdopodobnie umarłbym z zimna. Najwięcej jednak zawdzięczam, nie chcąc sie chwalić, samemu sobie, kiedy byłem mały, mojej ciekawości do wszystkiego wokół. Dlatego tak wiele umiałem, np. garncarstwo, ciesiółka i murarstwo. - Skąd wziąłeś tyle odwagi, by stanąć sam na przeciw tylu karaibom, aby uratować jedna ich ofiarę? - Odwagi przede wszystkim dodało mi to, że mogłem poznać jakiegos innego człowieka, do kogoś innego prócz siebie otworzyc usta. Pokonanie karaibów nie było łatwe, ale też nie niemozliwe. Oni nie są zbyt uzywilizowani. Bardzej przerazili sięhuku strzelby niż śmierci któregoś z nich. Wtedy zyskałem na czasie i dokończyłem dzielo. - Co było dalej? - Późiej rozpocząłem nauke Pietaszka, gdy moglismy sie porozumieć, postanowiliśmy zbudowac łódź. W końcu ludzi na wyspie robiło sie coraz więcej, mieliśmy dużo dobrych łodzi, mogłem wrócić do kraju. - Czy bardzo się z tego cieszyłes? - Początkowo tak, ale gdy przyszlo co do czego, nie chcialem opuszczac wyspy, tyle tu zrobiłem, a beze mnie wszystko obumrze i znowu stanie się opustoszałe, jakby nikt tu nigdy nie zagościł. Ale wpadłem na pomysł, by inni ludzie mogli tu przyjeżdżac, np. na wczasy. Wtedy wyspa stała sie prawdziwa atrakcja turystyczną. - Dziękuję bardzo za rozmowę. - Nie ma za co. Było bardzo miło.
- Cóż, to bardzo trudne powrócic do dawnych obyczajówi tradycji. Zawsze jest sie tez narażonym na pośmiewisko inych ludzi, jestem przekonany, że wielu z mieszkańców Wielkiej Brytanii wcale nie pochwala tego co zrobiłem.
- Co masz na myśli?
- Na przykład to, ze ucielkłem z domu i tyle razy postanawiałem się poprawić i wrócić do domu, lecz nigdy nie dotrzymałem słowa. A, gdy spotkała mnie kara za moje "wybryki" nagle przypomniałem sobie o Bogu i zacząłem modlić się. Tu dopiero skończyło się "rzucanie słów na wiatr".
- Jak to było samamu przez tyle lat radzić sobie z tyloma trudnościami i przeciwnościami losu?
- Tak na prawde nie było to takie trudne jakby się mogło wydawac. Miałem bardzo wiele szczęścia i do dziś dziękuje za nie Bogu. Nie mam pojęcia ja poradziłbym sobie, gdybym nie znaklażł mojego "kamiennego domu" i krzemienia. Wtedy prawdopodobnie umarłbym z zimna. Najwięcej jednak zawdzięczam, nie chcąc sie chwalić, samemu sobie, kiedy byłem mały, mojej ciekawości do wszystkiego wokół. Dlatego tak wiele umiałem, np. garncarstwo, ciesiółka i murarstwo.
- Skąd wziąłeś tyle odwagi, by stanąć sam na przeciw tylu karaibom, aby uratować jedna ich ofiarę?
- Odwagi przede wszystkim dodało mi to, że mogłem poznać jakiegos innego człowieka, do kogoś innego prócz siebie otworzyc usta. Pokonanie karaibów nie było łatwe, ale też nie niemozliwe. Oni nie są zbyt uzywilizowani. Bardzej przerazili sięhuku strzelby niż śmierci któregoś z nich. Wtedy zyskałem na czasie i dokończyłem dzielo.
- Co było dalej?
- Późiej rozpocząłem nauke Pietaszka, gdy moglismy sie porozumieć, postanowiliśmy zbudowac łódź. W końcu ludzi na wyspie robiło sie coraz więcej, mieliśmy dużo dobrych łodzi, mogłem wrócić do kraju.
- Czy bardzo się z tego cieszyłes?
- Początkowo tak, ale gdy przyszlo co do czego, nie chcialem opuszczac wyspy, tyle tu zrobiłem, a beze mnie wszystko obumrze i znowu stanie się opustoszałe, jakby nikt tu nigdy nie zagościł. Ale wpadłem na pomysł, by inni ludzie mogli tu przyjeżdżac, np. na wczasy. Wtedy wyspa stała sie prawdziwa atrakcja turystyczną.
- Dziękuję bardzo za rozmowę.
- Nie ma za co. Było bardzo miło.
Chce naj ;)) Pisałam to pół godziny. ;]