Napisz wywiad (10 pytań) skierowany do Jurka Owsiaka . PLISSSSSSSSSS ! POMOCY !Daję naj .
haselka2year
1. Dlaczego pomaga pan Dzieciom? 2. Czy oprócz pomocy dzieciom prowadzi pan inne akcje? 3.Lubi pan swoją pracę? 4. Czy ludzie zawsze są chojni ? 5. Czy odbiera pan krytykę na temat swojej pracy? 6. Czy uratowani ludzie dziękują panu za ofiarność? 7. Trudno jest być prezesem WOŚP ? 8. Czy zawsze będzie pan pomagał ? 9. Jakie są pana największe marzenia? 10. A jakieś plany na przyszlosć? dziękuje za wywiad
16 votes Thanks 34
Asioreks
*Jak powstał pomysł na Orkiestrę Świątecznej Pomocy? - Pomysł na Orkiestrę podsunęli mi lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka, którzy w telewizji opowiadali o swojej pracy i szukali pieniędzy na jeszcze lepszą działalność. Wtedy to postanowiłem o tym opowiedzieć w Radiu w swojej audycji i otrzymałem pierwsze pieniądze anonimowego nadawcy. I tak to wszystko wyszło. *Czy obecna formuła imprezy cię nie nudzi? - Finały mnie nie nudzą, ciągle się wszyscy świetnie bawimy a efekty mówią same za siebie. *Czy masz już następne pomysły na wielkie imprezy? - Takim pomysłem na inną imprezę jest organizowany od pięciu lat Przystanek Woodstock. W tym roku przybyło na niego 250.000 ludzi. *Skąd pomysł na zorganizwanie przystanku? Nie bał się Pan, że to może nie wypalić? -Pomysł był po 94 roku, kiedy pojechałem na 2 Woodstock. W Ameryce dowiedziałem się, że padł Jarocin. Wtedy od razu pojawił się pomysł zorganizowania Woodstocku. Nie baliśmy się! *Co porabiasz poza graniem w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy? - Oprócz Fundacji muszę jeszcze bardzo dużo czasu poświęcać swojej pracy zawodowej a więc robieniu programów telewizyjnych oraz programów radiowych Cała moja rodzina zaangażowana jest w pracę w Fundacji a więc jesteśmy często wszyscy razem. *Czy, jak zwykle, stracisz głos? Stracę, ale warto. To są ogromne emocje, chociaż ostatnimi laty forma coraz lepsza i na finałach i na Przystanku Woodstock głos mi się trzyma do samego końca. Mam nadzieję, że razem ze wszystkimi na Finale odśpiewam „Łobi Jabi” mam nadzieję, że położymy do snu cała rozkręconą Polskę, szczęśliwą i zadowoloną z siebie. *Kiedy zaczynasz myśleć o celu kolejnego finału WOŚP? -Takie pomysły powstają zazwyczaj w drugiej połowie roku poprzedzającego finał. Najpierw zbieramy różne wiadomości, potem zaczynamy o nich mocno dyskutować stopniowo zawężając pomysły. To nie jest planowanie na kilka lat do przodu, tylko żywa dyskusja. Bierzemy pod uwagę każdą propozycję, czy to mailową, czy listowną. Niezależnie od tego czy pochodzi od lekarzy czy osoby prywatnej, która chce się podzielić z nami swoją sugestią. Tak się wyłania prawdziwy obraz potrzeb w stosunku do finału. *Jak przygotowujesz się do prowadzenia finałów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? -Nie mam żadnej dwutygodniowej zaprawy, ani specjalnych treningów. Przychodzi dzień finału i nie ma przebacz! Staram się cały czas utrzymywać dobrą formę fizyczną, biegam. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy jest jak takie potężne starcie na ringu. Trzeba być w dobrej formie od szóstej rano do pierwszej w nocy. Czyli w niedzielę po raz osiemnasty stanę w ringu do prawdziwej walki. I tę walkę muszę wygrać *A na drugi dzień po finale, gdy już opadną emocje i zgasną światła, dopada was zwykła codzienność? -Nie ma odpoczynku. Niektórzy myślą, że koniec finału dla nas czas na to, aby pomyśleć o urlopie. Nic bardziej mylnego. Już następnego dnia odbywa się pierwsza podsumowująca konferencja prasowa. Do końca lutego musimy się rozliczyć ze zbiórki, a uwierz, pracy przy tym jest bardzo dużo. *Co bardziej Cię kręci - robienie Orkiestry czy Przystanku? -Jedno z drugim się zazębia. Jedno napędza drugie. Dzięki ostatniemu Przystankowi jestem - po raz pierwszy - zupełnie spokojny o finał. Że nawet, jeśli zbierzemy trzy razy mniej pieniędzy niż przed rokiem, to i tak ludzie będą wiedzieli, że to jest dobra sprawa. Przystanek przeżywam z większym biciem serca. To jest stałe balansowanie na granicy ryzyka. Wiem, że jeżeli tam coś się stanie, to winnych będzie nie tych kilkudziesięciu łobuzów, którzy wywołaliby jakąś zadymę, tylko Jurek Owsiak. Kiedy gra Orkiestra, aktorów jest wielu. Rusza cała machina, sztaby, telewizja. To jest trochę tak, jakbym siedział w Centrum Kontroli Lotów i kierował sondą lądującą na Księżycu. A na Przystanku to jest, jakbym sam leciał na Marsa. Przeżyłem dotknięcie Marsa stopą - to naprawdę niezwykłe uczucie - ale sam lot kosztuje zbyt dużo nerwów. Wiadomo, że Orkiestra będzie grała co roku. A po każdym Przystanku mówimy sobie, że następnego już nie robimy.
2. Czy oprócz pomocy dzieciom prowadzi pan inne akcje?
3.Lubi pan swoją pracę?
4. Czy ludzie zawsze są chojni ?
5. Czy odbiera pan krytykę na temat swojej pracy?
6. Czy uratowani ludzie dziękują panu za ofiarność?
7. Trudno jest być prezesem WOŚP ?
8. Czy zawsze będzie pan pomagał ?
9. Jakie są pana największe marzenia?
10. A jakieś plany na przyszlosć?
dziękuje za wywiad
- Pomysł na Orkiestrę podsunęli mi lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka, którzy w telewizji opowiadali o swojej pracy i szukali pieniędzy na jeszcze lepszą działalność. Wtedy to postanowiłem o tym opowiedzieć w Radiu w swojej audycji i otrzymałem pierwsze pieniądze anonimowego nadawcy. I tak to wszystko wyszło.
*Czy obecna formuła imprezy cię nie nudzi?
- Finały mnie nie nudzą, ciągle się wszyscy świetnie bawimy a efekty mówią same za siebie.
*Czy masz już następne pomysły na wielkie imprezy?
- Takim pomysłem na inną imprezę jest organizowany od pięciu lat Przystanek Woodstock. W tym roku przybyło na niego 250.000 ludzi.
*Skąd pomysł na zorganizwanie przystanku? Nie bał się Pan, że to może nie wypalić?
-Pomysł był po 94 roku, kiedy pojechałem na 2 Woodstock. W Ameryce dowiedziałem się, że padł Jarocin. Wtedy od razu pojawił się pomysł zorganizowania Woodstocku. Nie baliśmy się!
*Co porabiasz poza graniem w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy?
- Oprócz Fundacji muszę jeszcze bardzo dużo czasu poświęcać swojej pracy zawodowej a więc robieniu programów telewizyjnych oraz programów radiowych Cała moja rodzina zaangażowana jest w pracę w Fundacji a więc jesteśmy często wszyscy razem.
*Czy, jak zwykle, stracisz głos?
Stracę, ale warto. To są ogromne emocje, chociaż ostatnimi laty forma coraz lepsza i na finałach i na Przystanku Woodstock głos mi się trzyma do samego końca. Mam nadzieję, że razem ze wszystkimi na Finale odśpiewam „Łobi Jabi” mam nadzieję, że położymy do snu cała rozkręconą Polskę, szczęśliwą i zadowoloną z siebie.
*Kiedy zaczynasz myśleć o celu kolejnego finału WOŚP?
-Takie pomysły powstają zazwyczaj w drugiej połowie roku poprzedzającego finał. Najpierw zbieramy różne wiadomości, potem zaczynamy o nich mocno dyskutować stopniowo zawężając pomysły. To nie jest planowanie na kilka lat do przodu, tylko żywa dyskusja. Bierzemy pod uwagę każdą propozycję, czy to mailową, czy listowną. Niezależnie od tego czy pochodzi od lekarzy czy osoby prywatnej, która chce się
podzielić z nami swoją sugestią. Tak się wyłania prawdziwy obraz potrzeb w stosunku do finału.
*Jak przygotowujesz się do prowadzenia finałów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy?
-Nie mam żadnej dwutygodniowej zaprawy, ani specjalnych treningów. Przychodzi dzień finału i nie ma przebacz! Staram się cały czas utrzymywać dobrą formę fizyczną, biegam. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy jest jak takie potężne starcie na ringu. Trzeba być w dobrej formie od szóstej rano do pierwszej w nocy. Czyli w niedzielę po raz osiemnasty stanę w ringu do prawdziwej walki. I tę walkę muszę wygrać
*A na drugi dzień po finale, gdy już opadną emocje i zgasną światła, dopada was zwykła codzienność?
-Nie ma odpoczynku. Niektórzy myślą, że koniec finału dla nas czas na to, aby pomyśleć o urlopie. Nic bardziej mylnego. Już następnego dnia odbywa się pierwsza podsumowująca konferencja prasowa. Do końca lutego musimy się rozliczyć ze zbiórki, a uwierz, pracy przy tym jest bardzo dużo.
*Co bardziej Cię kręci - robienie Orkiestry czy Przystanku?
-Jedno z drugim się zazębia. Jedno napędza drugie. Dzięki ostatniemu Przystankowi jestem - po raz pierwszy - zupełnie spokojny o finał. Że nawet, jeśli zbierzemy trzy razy mniej pieniędzy niż przed rokiem, to i tak ludzie będą wiedzieli, że to jest dobra sprawa.
Przystanek przeżywam z większym biciem serca. To jest stałe balansowanie na granicy ryzyka. Wiem, że jeżeli tam coś się stanie, to winnych będzie nie tych kilkudziesięciu łobuzów, którzy wywołaliby jakąś zadymę, tylko Jurek Owsiak.
Kiedy gra Orkiestra, aktorów jest wielu. Rusza cała machina, sztaby, telewizja. To jest trochę tak, jakbym siedział w Centrum Kontroli Lotów i kierował sondą lądującą na Księżycu. A na Przystanku to jest, jakbym sam leciał na Marsa. Przeżyłem dotknięcie Marsa stopą - to naprawdę niezwykłe uczucie - ale sam lot kosztuje zbyt dużo nerwów.
Wiadomo, że Orkiestra będzie grała co roku. A po każdym Przystanku mówimy sobie, że następnego już nie robimy.
MYŚLE ZE BEDZIE TO NAJ PRACA MYSLĘ ŻE POMOGŁAM