Wydarzeniem, które uznałam za cud, było nagłe ozdrowienie mojej babci.
Helena, mama mojego taty, chorowała na raka. Do tego doszło zapalenie płuc. Była już osobą starszą, więc wiadomo - nie miała wielu sił na walkę z chorobą. Pamiętam, że wiele razy powtarzała mi, że wstawia się za mną i resztą rodziny u Boga, czyli modli się za nas. Postanowiłam iść w jej ślady. Właściwie nie chodzę do kościoła, jednakże tej soboty poszłam. Wybrałam ten dzień, ponieważ okazało się, że babcia w każdej chwili mogła umrzeć. Weszłam więc do - moim zdaniem - zimnego, nieprzystępnego budynku kościoła. Była cisza, nie odprawiano żadnej mszy. Usiadłam w ostatniej ławce. Nie wiedziałam, jak trzeba się modlić. Zamknęłam oczy, uklęknęłam, złożyłam ręce i szeptem zaczęłam błagać Boga, by pozwolił mojej babci zostać przy nas, wyzdrowieć. Przeżyć. Modliłam się długo i gorliwie. Spędziłam tam pięć godzin na klęczkach, pogrążona w modlitwie. Nawet podczas kilku mszy świętych nie wstałam ani nie usiadłam. Ludzie z początku patrzyli na mnie ze zgorszeniem, jednak w końcu się przyzwyczajali. Z transu wyrwał mnie młody ksiądz. Położył mi dłoń na ramieniu i spytał cicho, dlaczego tyle czasu tu jestem. Odpowiedziałam, że modlę się za zdrowie umierającej babci. Powiedział, że Bóg napewno mnie wysłuchał, w końcu tyle czasu tu spędziłam. Doradził mi, bym wracała do babci. Postąpiłam zgodnie z jego radą. Pierwszym tramwajem pojechałam do niej. Kiedy dzwoniłam domofonem, nikt nie odpowiadał. Wcisnęłam elektroniczny 'klucz', po czym weszłam z niepokojem do mieszkania babci. Od progu nikogo nie zastałam, usłyszałam jedynie podniesione głosy dochodzące z jej pokoju. Kiedy weszłam do niego, okazało się, że babcia po prostu wyzdrowiała! No, nie do końca, ale ostre zapalenie płuc przeszło w łagodne przeziębienie. Jej życie nie było już zagrożone. Z płaczem padłam jej w ramiona.
Uważam, że był to prawdziwy cud.
może być?
nie znam twojej płci, więc jeśli jesteś chłopakiem, to po prostu zmień "padłam" i inne takie słowa na rodzaj żeński (;
Wydarzeniem, które uznałam za cud, było nagłe ozdrowienie mojej babci.
Helena, mama mojego taty, chorowała na raka. Do tego doszło zapalenie płuc. Była już osobą starszą, więc wiadomo - nie miała wielu sił na walkę z chorobą. Pamiętam, że wiele razy powtarzała mi, że wstawia się za mną i resztą rodziny u Boga, czyli modli się za nas. Postanowiłam iść w jej ślady. Właściwie nie chodzę do kościoła, jednakże tej soboty poszłam. Wybrałam ten dzień, ponieważ okazało się, że babcia w każdej chwili mogła umrzeć. Weszłam więc do - moim zdaniem - zimnego, nieprzystępnego budynku kościoła. Była cisza, nie odprawiano żadnej mszy. Usiadłam w ostatniej ławce. Nie wiedziałam, jak trzeba się modlić. Zamknęłam oczy, uklęknęłam, złożyłam ręce i szeptem zaczęłam błagać Boga, by pozwolił mojej babci zostać przy nas, wyzdrowieć. Przeżyć. Modliłam się długo i gorliwie. Spędziłam tam pięć godzin na klęczkach, pogrążona w modlitwie. Nawet podczas kilku mszy świętych nie wstałam ani nie usiadłam. Ludzie z początku patrzyli na mnie ze zgorszeniem, jednak w końcu się przyzwyczajali. Z transu wyrwał mnie młody ksiądz. Położył mi dłoń na ramieniu i spytał cicho, dlaczego tyle czasu tu jestem. Odpowiedziałam, że modlę się za zdrowie umierającej babci. Powiedział, że Bóg napewno mnie wysłuchał, w końcu tyle czasu tu spędziłam. Doradził mi, bym wracała do babci. Postąpiłam zgodnie z jego radą. Pierwszym tramwajem pojechałam do niej. Kiedy dzwoniłam domofonem, nikt nie odpowiadał. Wcisnęłam elektroniczny 'klucz', po czym weszłam z niepokojem do mieszkania babci. Od progu nikogo nie zastałam, usłyszałam jedynie podniesione głosy dochodzące z jej pokoju. Kiedy weszłam do niego, okazało się, że babcia po prostu wyzdrowiała! No, nie do końca, ale ostre zapalenie płuc przeszło w łagodne przeziębienie. Jej życie nie było już zagrożone. Z płaczem padłam jej w ramiona.
Uważam, że był to prawdziwy cud.
może być?
nie znam twojej płci, więc jeśli jesteś chłopakiem, to po prostu zmień "padłam" i inne takie słowa na rodzaj żeński (;
błędów ortograficznych nie ma.