Robinson Cruzoe był synem angielskiego kupca. Wychował się w Yorku. Marzył by zostać żeglarzem. Często chadzał do portu, gdzie przesiadywał godzinami i obserwował wpływające do portu statki. Rodzice Robinsona znali jego zainteresowania, jednak nie pochwalali ich. Nie chcieli by syn został żeglarzem, gdyż jego starsi bracia zginęli na morzu.
Pewnego dnia Robinson, za namową kolegi ze szkolnych lat - Jakuba, postanowił uciec z domu i zrealizować swoje marzenia. Opuścił zatem dom rodziców, nie pozostawiając im żadnej wiadomości o swoim postanowieniu.
Przeżył na morzu wiele przygód, zetknął się z wieloma trudnościami i niebezpieczeństwami. Przez jakiś czas przebywał nawet w niewoli. Pewnego razu statek, którym płynął rozbił się, a Robinson uratował się jako jedyny z całej załogi. Zdołał jednak dotrzeć na wyspę. Okazało się, że został sam. Nie było nadziei na to, że kiedykolwiek powróci do świata cywilizacji. Beznadziejność sytuacji potęgował brak jakichkolwiek narzędzi i przyrządów ułatwiających życie na bezludnej wyspie. Robinson był zrozpaczony. Samotność wzmacniało uczucie strachu. Ciekawe jest więc, co sprawiło, że nie poddał się rozpaczy.
Kiedy rozbitek doszedł już do siebie, podziękował Bogu za ocalenie. Zaraz potem postanowił przeszukać to, co mu zostało. Znalazł kilka ziaren jęczmienia, które rozsypały się w jego kieszeni, a także fajkę i pudełko z tytoniem oraz niezwykle cenną rzecz - nóż. Gdy zapadła noc, Robinson zaczął szukać miejsca, w którym mógłby bezpiecznie przenocować. Postanowił, że wdrapie się na drzewo i dla bezpieczeństwa przywiąże się do gałęzi pasem. Tak też zrobił. Po chwili usnął. Rankiem obudził się i od razu poczuł, że jest bardzo głodny. Poszedł więc szukać żywności. Na szczęście okazało się, że na wyspie jest wiele roślin jadalnych. Z czasem nauczył się korzystać z darów natury, które ofiarowała mu wyspa. Gromadził i umiejętnie przechowywał zapasy żywności. Ogromną radość sprawiło mu obserwowanie, jak zasiany i pielęgnowany przez niego jęczmień rośnie i wydaje plon. Robinson skonstruował żarna, które mieliły zebrane ziarno na mąkę. Swój spryt i pomysłowość wykorzystał by sporządzić sobie wiele innych, pożytecznych narzędzi. Jednym z nich był kalendarz, dzięki któremu Robinson nie stracił rachuby czasu, innym - łuk - który okazał się pomocny w polowaniach.
Na wyspie znajdowało się wzgórze, z którego widać było morze, otaczające wyspę. Robinson nadał mu nazwę: "Wzgórze Nadziei". Wspinał się na nie codziennie i wypatrywał statku, który mógłby zabrać go z bezludnej wyspy. Jego mieszkanie stanowiła jaskinia, którą ogrodził wysokimi palami. Nazwał ją "York", by czuć się jak w domu. Robinson miał psa, z którym chodził na polowania, a także papugę i koziołka, którego nazwał Barnaba. Miał więc mleko i ser. Na wraku statku znalazł strzelbę i proch. Wykonał koryta, którymi płynęła woda, nawadniająca pole uprawne. Dni spędzone na wyspie wypełnione były nieustanną pracą.
Pewnego dnia zobaczył na piasku ślady ludzkich stóp. Poszedł w ich kierunku. Zobaczył ogień i ludzi, którzy chcieli zjeść niewolników. Robinson oddał strzał ze strzelby, co sprawiło, że spłoszeni ludożercy uciekli w popłochu. Pozostawili chłopca przywiązanego do pala. Robinson uwolnił go i zabrał ze sobą do "Yorku". Nazwał ocalonego chłopca Piętaszkiem. Uczył go języka angielskiego, opowiadał mu o Bogu, pokazał jak wykonywać prace polowe i pożyteczne narzędzia. W towarzystwie Piętaszka spędzał kolejne dni na wyspie.
Robinson nadal codziennie odwiedzał "Wzgórze Nadziei". Jednego popołudnia dostrzegł z niego statek. Rozpalił ognisko, by zwrócić uwagę żeglarzy. Po wielu perypetiach w końcu udało się Robinsonowi dotrzeć do Anglii do rodzinnego Yorku. Jednakże pobyt na bezludnej wyspie na zawsze pozostał w jego pamięci. Spędził na niej część swojego życia. Tęsknił za nią, chociaż tak trudno było mu przystosować się do prymitywnych warunków życia. Podołał im jednak, gdyż potrafił rozwinąć w sobie umiejętności, które pozwoliły mu przetrwać. Ciężka praca nad polepszeniem warunków życia, przyjaźń ze zwierzętami, obecność Piętaszka oraz nieustająca nadzieja na powrót do świata cywilizacji sprawiły, że Robinson nie poddał się rozpaczy i zdołał powrócić do domu.
Robinson Cruzoe był synem angielskiego kupca. Wychował się w Yorku. Marzył by zostać żeglarzem. Często chadzał do portu, gdzie przesiadywał godzinami i obserwował wpływające do portu statki. Rodzice Robinsona znali jego zainteresowania, jednak nie pochwalali ich. Nie chcieli by syn został żeglarzem, gdyż jego starsi bracia zginęli na morzu.
Pewnego dnia Robinson, za namową kolegi ze szkolnych lat - Jakuba, postanowił uciec z domu i zrealizować swoje marzenia. Opuścił zatem dom rodziców, nie pozostawiając im żadnej wiadomości o swoim postanowieniu.
Przeżył na morzu wiele przygód, zetknął się z wieloma trudnościami i niebezpieczeństwami. Przez jakiś czas przebywał nawet w niewoli. Pewnego razu statek, którym płynął rozbił się, a Robinson uratował się jako jedyny z całej załogi. Zdołał jednak dotrzeć na wyspę. Okazało się, że został sam. Nie było nadziei na to, że kiedykolwiek powróci do świata cywilizacji. Beznadziejność sytuacji potęgował brak jakichkolwiek narzędzi i przyrządów ułatwiających życie na bezludnej wyspie. Robinson był zrozpaczony. Samotność wzmacniało uczucie strachu. Ciekawe jest więc, co sprawiło, że nie poddał się rozpaczy.
Kiedy rozbitek doszedł już do siebie, podziękował Bogu za ocalenie. Zaraz potem postanowił przeszukać to, co mu zostało. Znalazł kilka ziaren jęczmienia, które rozsypały się w jego kieszeni, a także fajkę i pudełko z tytoniem oraz niezwykle cenną rzecz - nóż. Gdy zapadła noc, Robinson zaczął szukać miejsca, w którym mógłby bezpiecznie przenocować. Postanowił, że wdrapie się na drzewo i dla bezpieczeństwa przywiąże się do gałęzi pasem. Tak też zrobił. Po chwili usnął. Rankiem obudził się i od razu poczuł, że jest bardzo głodny. Poszedł więc szukać żywności. Na szczęście okazało się, że na wyspie jest wiele roślin jadalnych. Z czasem nauczył się korzystać z darów natury, które ofiarowała mu wyspa. Gromadził i umiejętnie przechowywał zapasy żywności. Ogromną radość sprawiło mu obserwowanie, jak zasiany i pielęgnowany przez niego jęczmień rośnie i wydaje plon. Robinson skonstruował żarna, które mieliły zebrane ziarno na mąkę. Swój spryt i pomysłowość wykorzystał by sporządzić sobie wiele innych, pożytecznych narzędzi. Jednym z nich był kalendarz, dzięki któremu Robinson nie stracił rachuby czasu, innym - łuk - który okazał się pomocny w polowaniach.
Na wyspie znajdowało się wzgórze, z którego widać było morze, otaczające wyspę. Robinson nadał mu nazwę: "Wzgórze Nadziei". Wspinał się na nie codziennie i wypatrywał statku, który mógłby zabrać go z bezludnej wyspy. Jego mieszkanie stanowiła jaskinia, którą ogrodził wysokimi palami. Nazwał ją "York", by czuć się jak w domu. Robinson miał psa, z którym chodził na polowania, a także papugę i koziołka, którego nazwał Barnaba. Miał więc mleko i ser. Na wraku statku znalazł strzelbę i proch. Wykonał koryta, którymi płynęła woda, nawadniająca pole uprawne. Dni spędzone na wyspie wypełnione były nieustanną pracą.
Pewnego dnia zobaczył na piasku ślady ludzkich stóp. Poszedł w ich kierunku. Zobaczył ogień i ludzi, którzy chcieli zjeść niewolników. Robinson oddał strzał ze strzelby, co sprawiło, że spłoszeni ludożercy uciekli w popłochu. Pozostawili chłopca przywiązanego do pala. Robinson uwolnił go i zabrał ze sobą do "Yorku". Nazwał ocalonego chłopca Piętaszkiem. Uczył go języka angielskiego, opowiadał mu o Bogu, pokazał jak wykonywać prace polowe i pożyteczne narzędzia. W towarzystwie Piętaszka spędzał kolejne dni na wyspie.
Robinson nadal codziennie odwiedzał "Wzgórze Nadziei". Jednego popołudnia dostrzegł z niego statek. Rozpalił ognisko, by zwrócić uwagę żeglarzy. Po wielu perypetiach w końcu udało się Robinsonowi dotrzeć do Anglii do rodzinnego Yorku. Jednakże pobyt na bezludnej wyspie na zawsze pozostał w jego pamięci. Spędził na niej część swojego życia. Tęsknił za nią, chociaż tak trudno było mu przystosować się do prymitywnych warunków życia. Podołał im jednak, gdyż potrafił rozwinąć w sobie umiejętności, które pozwoliły mu przetrwać. Ciężka praca nad polepszeniem warunków życia, przyjaźń ze zwierzętami, obecność Piętaszka oraz nieustająca nadzieja na powrót do świata cywilizacji sprawiły, że Robinson nie poddał się rozpaczy i zdołał powrócić do domu.