Napisz wybrana basn { np. kopciuszek .. } Google.pl mi nie dziala nw czemu . Pomocy ! xD
Dam naj
fajnaa2222
Dawno temu żyła sobie bardzo szczęsliwa rodzina. Ojciec z matką bardzo kochali swoją jedyną małą córeczke.Ich dom był pełen radości i zabawy.Dopóki matka Kopciuszka nie zachorowała i potygodniu nieumarła.Ich dom pogrążył się w smutku i żalu.Kopciuszek zamkną się w sobie ,prawie niewychodziła z domu.Aż do dnia w którym ojciec przyprowadził do domu wdowe z dwiema córkami.Ożenił się z nią .Pogrążył się w smutku, rozpaczy i zmarł.Kopciuszek został sam z wdową i jej córami.One trzy traktowały ją jak służącą.Kopciuszek sprzątał po wszystkich,a one jej rozkazywały.Któregoś dnia doszła do nich wieść o balu Księcia w którym zostanie wybrana jego wybranka.Wszystkie panie zostały zaproszone.Wdowa odrazu powiedziała ,że pójdzie z dwiema córkami ,a Kopciuszek uszyje im suknie.Ona zaś też chciała iść lecz macoch się niezgodziła.Gdy wszyscy poszli Kopciuszek zobaczył wróżke.Ona powiedziała ,że wyczruje karoce i suknie w której dziewczyna pójdzie na bal.Tak sie stało z małych myszek wyczarowała konie,a z dyni karoce.Ale ostrzegła dziewczyne ,że czar pryśnie o północy.I wszystko bendzie tak jak było wcześniej.Kopciuszek poszła na bal ,ale wiedziała ,że książe niezwróci na nią uwagi.Zaś on poprosił ją do tańca i zakochałi się w sobie.Dziewczyna słysząc zegar wybijający godzine 12 uciekła gubiąc na schodach pantofelek.Książe postanowił ją odszkać.I kazał swojemu podwładnemu aby szukał kobiety na którą pasuje ten bucik.Gdy przyszedł do domu wdowy jej córki odrazu przymierzyły go i dla jednej był za mały,a dla drugiej za duży.Ale podwłądny księcia ujżał Kopciuszka i powiedział, aby przymierzyła pantofelek .Ona go założyła i pasował.Po chwili wyciągneła drugi pantofelek i wszystko było jasne ,że to jest ona.Macocha i jej córki były zdziwione i złe.Książe poślubił Kopciuszka i żyli długo i szczęsliwie.
Pewnemu bogatemu człowiekowi zachorowała żona umiłowana; czując zbliżającą się śmierć, przywołała do siebie córkę jedynaczkę i rzekła do niej: - Dziecko ukochane, pamiętaj, bądź zawsze dobra, cokolwiek się stanie. To rzekłszy zamknęła oczy i umarła... Dziewczynka chodziła codziennie na grób matki i płakała. Kiedy nadeszła zima, śnieg okrył mogiłę białą chustą, a kiedy z wiosną spłynął, ojciec sieroty poślubił inną kobietę. Druga żona przywiozła z sobą dwie córki o pięknych i gładkich twarzyczkach, lecz za to o sercach czarnych i zazdrosnych. Dla biednej sieroty rozpoczęły się teraz smutne czasy. - A dlaczego ta głupia gęś ma siedzieć razem z nami w pokoju? - mówiły siostry. - Kto chce jeść chleb, ten musi na niego zarobić! Precz, dziewko kuchenna, do roboty! Odebrały sierocie wszystkie jej piękne suknie, odziały ją natomiast w jakieś stare, szare łachmany i dały jej drewniane trzewiki. - Popatrzcie, jak się ta dumna księżniczka wystroiła! zawołały i zaprowadziły ją ze śmiechem do kuchni. Biedactwo musiało teraz od rana do nocy ciężko pracować, wstawać o świcie, nosić wiadrami wodę, prać, rozpalać ogień na kominie i gotować jedzenie dla ludzi i bydła... Przy tym jeszcze siostry dokuczały jej ciągle, robiły jejprzykrości, jakie tylko wymyślić zdołały, wyśmiewały się z niej, wsypywały do popiołu groch i soczewicę i biedna dziewczyna wybierając je musiała nieraz siedzieć do późnej nocy. Wieczorem, zmęczona po pracy, nie miała nawet swego łóżka, kładła się obok komina zagrzebując się dla ciepła w popiele... I była dlatego zawsze brudna i zasmolona; przezwano ją więc Kopciuszkiem. Wybierał się razu jednego ojciec jej na jarmark i zapytał pasierbic, co im przywieźć. - Piękne suknie - odrzekła jedna. - Perły i drogie kamienie - dodała druga. - A ty czego chcesz, Kopciuszku? - zwrócił się ojciec do córki. - Ułam mi, ojczulku, pierwszą gałązkę, która cię trąci w kapelusz, kiedy będziesz powracać - odrzekł Kopciuszek. Kupił ojciec na jarmarku dla pasierbic piękne suknie, perły i drogie kamienie, a kiedy w powrotnej drodze wjechał między zielone krzaki, trąciła go gałązka leszczyny i zrzuciła kapelusz na ziemię. Zerwał ją więc i zabrał z sobą. Powróciwszy do domu, dał pasierbicom to, czego sobie życzyły, a Kopciuszkowi gałązkę leszczyny. Podziękowała mu sierotka,poszła na grób matki, zasadziła na nim gałązkę i płakała tak bardzo, że łzy popłynęły na ziemię i podlały gałązkę, która wkrótce wyrosła na piękne drzewo... Chodziła sierota na mogiłę matki trzy razy dziennie, płakała tam i żaliła się na smutną swą dolę, a za każdym razem biały ptaszek siadał na gałązce drzewa i gdy dziewczynka wyraziła jakieś życzenie, dawał jej to, czego chciała... Zdarzyło się, że król zapowiedział wielką zabawę, która miała trwać trzy dni. Rozesłano zaproszenia do wszystkich młodych i ładnych panien w całym kraju, aby syn królewski mógł sobie wśród nich wybrać żonę. Przyszło także zaproszenie i do obydwóch sióstr, z czego one uradowały się wielce i przywoławszy Kopciuszka, rzekły do niego: - Czesz nas zaraz jak najpiękniej, oczyść nam trzewiki, by błyszczały jak zwierciadło, i pozapinaj sprzączki. Idziemy na zabawę do pałacu królewskiego i musimy pięknie wyglądać... Usłuchała sierota tego rozkazu, ale zapłakała przy tym, bo sama również chętnie poszłaby na bal. Poprosiła więc macochę,aby jej pójść pozwoliła. - Co? Ty, Kopciuszku?! - zawołała macocha. - Przecież jesteś zasmolona, brudna i chcesz iść na bal!... Nie masz ani sukni, ani trzewików, a chcesz tańcować?... Ale ponieważ dziewczyna prosiła bardzo, rzekła macocha w końcu: - Dobrze. Oto wsypałam ci tu miskę soczewicy do popiołu; jeżeli wybierzesz ją w dwie godziny co do ziarnka, będziesz mogła pójść... Dziewczynka wyszła tylnymi drzwiami do ogrodu i zawołała:
- Białe gołąbeczki, szare turkaweczki i wszystkie ptaszki podniebne! Prędko przybywajcie, ziarnka przebierajcie; dobre do kociołka, a złe do gardziołka!...
Wnet wpadły przez okno do kuchni dwa białe gołąbki, za nimi turkawki, aż w końcu nadleciały wszystkie podniebne ptaszki i obsiadły popiół. Gołąbki pokiwały główkami i dalejże dziobać: stuk, stuk, stuk, a w ich ślady zaraz poszły wszystkie inne ptaszki: puk, puk, puk. W niespełna godzinę wybrały dobre ziarnka do miski i odleciały... Uradowana dziewczynka pobiegła do macochy, pewna, że pójdzie na bal. Ale ta odpowiedziała: - Nie, Kopciuszku, nie masz sukni i nie umiesz tańcować, na zabawie wyśmieją cię tylko. Gdy Kopciuszek zaczął płakać, rzekła macocha: - Jeżeli mi w przeciągu godziny wybierzesz z popiołu jeszcze dwie miski soczewicy, to pójdziesz z nami. A myślała sobie: "Nigdy w życiu tego zrobić nie zdoła..." Wsypała macocha dwie miski soczewicy do popiołu, a Kopciuszek wybiegł do ogrodu bocznymi drzwiami i zawołał:
- Białe gołąbeczki: szare turkaweczki ż wszystkie ptaszki podniebne! Prędko przybywajcie, ziarnka przebierajcie; dobre do kociołka, a złe do gardziołka!...
I znów, jak poprzednim razem, wpadły wnet oknem do kuchni dwa gołąbki białe, za nimi turkawki, a w końcu wszystkie ptaszki podniebne i obsiadły popiół. Pokiwały gołąbki główkami i dalejże dziobać: stuk, stuk, stuk, a w ślad za nimi wszystkie inne ptaszki: puk, puk, puk. Wybierały ziarnka do kociołka. Nawet pół godziny nie minęło, gdy ptaszki skończyły robotę i - odleciały... Kopciuszek, uradowany i pewien, że teraz już pójdzie na bal, zaniósł miski z wybraną soczewicą do macochy, ale ta rzekła: - Nic ci wszystko nie pomoże, nie pójdziesz na zabawę, bo nie masz sukni i nie umiesz tańczyć; wstyd tylko byś nam przyniosła... Odwróciła się od niej pogardliwie i odjechała na bal z dumnymi córkami swymi. Kiedy dom już opustoszał, pobiegł Kopciuszek na grób matki pod leszczynę i zawołał:
- Drzewko, drzewko, wstrząśnij się, złotem, srebrem obsyp mnie!...
Wnet nadleciał ptak i rzucił jej pod nogi suknię złotą i srebrną i trzewiczki wyszywane jedwabiem i srebrem. Kopciuszek umył się szybko, ubrał i podążył na zabawę... Ani macocha, ani siostry nie poznały jej wcale, tylko myślały, że to jakaś obca królewna tak ślicznie wyglądała w złocistej sukni. Nie myślały zupełnie o Kopciuszku, sądząc, że siedzi sobie w kurzu i brudzie iwybiera soczewicę z popiołu... Królewicz wybiegł aż na schody na spotkanie sieroty, wziął ją za rękę i tańczył z nią. Nie chciał już z nikim tańczyć, nie puszczał jej ręki i kiedy ktokolwiek zbliżał się, ażeby zaprosić ją do tańca, mówił: - To moja tancerka! Tańczył tak Kopciuszek aż do wieczora, a gdy nadszedł czas powrotu, królewicz, który chciał się koniecznie dowiedzieć, kto jest ta piękna dziewczyna, rzekł do niej:. - Pójdę z tobą i odprowadzę cię. Ale wymknęła mu się i ukryła w gołębniku. Czekał tedykrólewicz koło jej domu, a gdy ojciec Kopciuszka przyszedł, powiedział mu, że nieznajoma dziewczyna schowała się w gołębniku. Pomyślał sobie stary : "Czyżby to był Kopciuszek?..." Ale gdy otworzono gołębnik, nikogo w nim nie było... Wrócili wszyscy potem do domu, a tam leży Kopciuszek w popiele, w swojej brudnej, podartej sukience. a mała, ciemna, kopcąca się lampa pali się na kominie. Bo dziewczynka wyskoczyła prędziutko z gołębnika bocznym otworem i pobiegła pod swoją leszczynę; tam zdjęła piękną suknię i położyła na grobie matki, skąd ptak ją zaraz zabrał; w swojej codziennej, szarej sukienczynie usiadła znowu w kuchni, w popiele. Następnego dnia, kiedy zabawa rozpoczęła się na nowo i rodzice odjechali z obydwiema córkami, Kopciuszek pobiegł do leszczynyi zawołał:
- Drzewko, drzewko, wstrząśnij się, złotem, srebrem obsyp mnie!...
A wtedy ptak zrzucił jej suknię jeszcze piękniejszą niż poprzednia... A gdy sierota ukazała się w tej sukni na sali, zadziwił się każdy jej urodzie. Oczekiwał już na nią królewicz, ujął ją za rękę i tylko z nią tańczył. A gdy kto zbliżył się do niej, zapraszając do tańca, królewicz mówił: - To moja tancerka! A gdy nadszedł wieczór i Kopciuszek chciał wracać do domu, królewicz poszedł za nią, ;żeby się przekonać, do którego domu wejdzie. Udało się jej jednak wymknąć mu i wbiec do ogrodu za domem. Rosła tam wielka grusza, pokryta owocem najśliczniejszym, a dziewczyna wdrapała się na nią tak zwinnie jak wiewióreczka i skryła się pomiędzy gałęźmi. Nie wiedział królewicz, gdzie mu onaznikła, zaczekał więc na powrót jej ojca i rzekł: - Nieznajoma dziewczyna uciekła mi i, zdaje się, wdrapała się na tę gruszę. Pomyślał ojciec sobie: "Czyżby to był Kopciuszek?..." Przyniósł drabinę i wszedł na drzewo, ale nikogo na nim nie było. Poszli dokuchni, a tam Kopciuszek leży, jak zwykle, w popiele; bo zeskoczyła z drugiej strony drzewa, oddała ptakowi na leszczynie piękne szaty i przyodziała się w szarą sukienkę swoją... Na trzeci dzień, gdy siostry odjechały z rodzicami, Kopciuszek pobiegł znowuna grób matki i zawołał:
- Drzewko, drzewko, wstrząśnij się, złotem, srebrem obsyp mnie!...
Zrzucił jej ptak suknię tak wspaniałą i błyszczącą, jakiej jeszcze nigdy nie miała, a trzewiczki były ze szczerego złota... Gdy tak strojna ukazała się na balu, wszyscy tak się dziwowali, że nie umieli nawet się odezwać... Królewicz tańczył z nią tylko i każdemu, kto ją chciał do tańca zaprosić, mówił: - To moja tancerka! I znów wieczorem, kiedy miała wracać do domu, chciał jej towarzyszyć królewicz, Lecz ona uciekła tak prędko, że nie mógł za nią podążyć... Tym razem królewicz uciekł się do podstępu i kazał całe schody wysmarować smołą; kiedy dziewczyna uciekała, przykleił się do stopni trzewiczek z jej lewej nogi. Porwał go królewicz, a był to trzewiczek mały, zgrabny, a przy tym cały ze złota. Następnego dnia z samego rana poszedł królewicz do ojca Kopciuszka i rzekł: - Ta tylko zostanie moją żoną, na której nogę wejdzie ten trzewiczek. Ucieszyły się obie siostry, gdyż miały bardzo ładne nogi. Starsza poszła zaraz z trzewiczkiem do komory, ażeby go przymierzyć; matka była przy tym. Ale trzewiczek był za mały i choć wciskała go z całej siły, na nogę nie wchodził... Matka podała jej nóż i rzekła: - Obetnij palec. I tak, gdy zostaniesz królową, nie będziesz chodziła piechotą... Córka odcięła palec, z trudem wcisnęła trzewiczek i z zaciśniętymi z bólu zębami wyszła do królewicza. Ten przekonany, że to ona jest poszukiwaną dziewczyną, zabrał ją na konia, jako narzeczoną, i odjechał... Droga do zamku królewskiego prowadziła koło grobu matki Kopciuszka, a tam na leszczynie siedziały dwa gołąbki i wołały:
- Zawracaj koniczka!... Krew płynie z trzewiczka!... Trzewiczek za mały, a prawdziwa narzeczona, w domu zostawiona!...
Królewicz spojrzał na nogę dziewczyny i zobaczył, że krew płynie... Natychmiast zawrócił konia, odwiózł fałszywą narzeczoną do domu i powiedział, że to nie ta, żeby druga przymierzyła trzewiczek. Poszła druga do komory przymierzać trzewiczek, wcisnęła palce szczęśliwie, ale cóż, kiedy znów pięta nie wchodzi. Matka podała córce nóż i mówi: - Utnij kawałek pięty. I tak przecież masz być królową. to piechotą chodzić nie będziesz... Dziewczyna obcięła kawałek pięty i z trudem wcisnęła nogę do trzewika; zacisnęła z bólu zęby i wyszła do królewicza... Ten powitał jąjako narzeczoną, wsadził na koń i pojechali. Gdy przejeżdżali obok leszczyny, dwa gołąbki na krzaku wołać zaczęły:
- Zawracaj koniczka!... Krew płynie z trzewiczka! Trzewiczek za mały, a prawdziwa narzeczona w domu zostawiona! ...
Spojrzał królewicz na nogę, a tu krew płynie z trzewiczka, znacząc czerwoną plamę na białej pończoszce... Zawrócił więc konia i odwiózł fałszywą narzeczoną do domu. - I to nie ta - powiada. - Czy nie macie już więcej córek? - Nie - rzecze ojciec - pozostał tylko jeszcze mały, zabiedzony Kopciuszek, córka mojej żony nieboszczki. Lecz ta dziewczyna w żaden sposób nie może być waszą narzeczoną! Królewicz chciał, aby po nią posłano. Ale macocha rzekła na to: - Ach, nie!... Ona jest taka brudna, że nie może się za nic pokazać. Królewicz jednak nalegał, aż wreszcie musiano zawołać Kopciuszka. Umyła więc sobie do czysta twarz i ręce, weszła do izby, ukłoniła się nisko królewiczowi, który jej podał zło ty trzewiczek. Usiadła na stołku, zrzuciła ciężki, drewniany chodak i wsunęła bez trudu nogę w trzewiczek, który leżał jak ulany... A kiedy się podniosła, królewicz spojrzał na nią i poznał w niej zaraz śliczną dziewczynę, z którą tańczył na balu, i zawołał: - To jest prawdziwa narzeczona! Macocha i obie siostry przeraziły się i aż pobladły ze złości. A królewicz wziął Kopciuszka na konia i pojechał. A gdy przejeżdżali koło leszczyny, zawołały dwa białe gołąbki:
- Prowadź prosto konika!... Krew nie płynie z trzewika!... Trzewik nie jest za mały!... Królewicz wiezie prawdziwą narzeczoną...
I zaraz potem sfrunęły i usiadły Kopciuszkowi na ramionach, jeden z lewej, drugi z prawej strony... i pozostały tam przez całe wesele.?
Kopciuszek
Dawno, dawno temu, we wiosce na dalekim wschodzie, mieszkała bogata wdowa, która wychowywała dwie córki i pasierbicę. Córki te, chociaż nie były piękne, myślały, że podobają się wszystkim i dlatego zachowywały się krzykliwie oraz dumnie. Natomiast pasierbica, chociaż była dziewczyną niezwykłej urody, była bardzo skromna i wstydliwa. To ona wykonywała wszelkie prace w domu i w gospodarstwie, więc w przeciwieństwie do swoich przyrodnich sióstr i macochy, nie miała czasu, by się stroić. Ciągle chodziła w łachmanach, brudna i usmolona. Dlatego nazywano ją ,,Kopciuszkiem”. Jeśli wdowie lub jej córkom coś się nie udawało, bądź miały zły humor, pastwiły się nad biednym Kopciuszkiem. Zlecały jej najcięższe prace, popychały i wyśmiewały nieszczęsną dziewczynę. A że wiedziały o tym, że jest tak na prawdę najpiękniejsza z nich (chociaż nie przyznawały się do tego nigdy), zazdrościły jej i to sprawiało, że były jeszcze bardziej złośliwe. Kopciuszek, mimo doznawanej krzywdy, miał złote serce i nigdy nie odmawiał pomocy potrzebującym. W tajemnicy przed macochą, która była pazerna i zła, wynosiła resztki jedzenia żebrakom, nawet jeśli przez to sama miałaby być głodna. Dokarmiała też dzikie zwierzęta - ukochała sobie szczególnie ptaszki, które często, specjalnie dla niej, ćwierkały najpiękniejsze ze swoich piosenek. Pewnego dnia w całym królestwie, do którego należało gospodarstwo wdowy, ogłoszono, że król poszukuje żony dla swojego jedynego syna. W tym celu zaprasza się wszystkie cudne panny na bal, podczas którego książę wybierze sobie narzeczoną. Córki wdowy od razu zaczęły prosić matkę o suknie i klejnoty, które ta natychmiast im kupowała, bo też miała nadzieję wydać którąś z nich za prawdziwego księcia. Kopciuszek także marzył o tym, by pójść na bal, jednak nawet nie śmiał prosić o stroje. Patrzał więc smutno na swoje przyrodnie siostry, które teraz spędzały czas wyłącznie przed lustrem. Gdy nadszedł dzień balu, Kopciuszek, wiedząc, że siostry są już ubrane, spostrzegł stertę pozostawionych przez nie sukienek i biżuterii. Poprosił więc macochę: - Mamo, zabierzcie i mnie na bal. Zostało tutaj tak wiele sukni, których nie potrzebujecie. Mogłabym wziąć którąś z nich?Na te słowa macocha tylko się roześmiała, klepnęła Kopciuszka mocno w plecy i krzyknęła: - Takie brudasy nie chodzą na bal! A zresztą, możesz iść, jak wybierzesz ten mak z popiołu! - po czym wrzuciła całą miskę maku do wiaderka z popiołem. Cóż miał robić biedny Kopciuszek, zaczął wybierać ziarenka maku, ale praca ta była bardzo ciężka więc po niedługim czasie dziewczyna usiadła pod oknem i zaczęła płakać. Nagle na parapecie pojawiły się gołąbki, które kochały Kopciuszka za to, że je karmił chlebem nawet, gdy sam nie miał co jeść i zagruchały: - Nie płacz, pomożemy ci! Kopciuszek nie mógł uwierzyć własnym oczom, bo już po chwili cały mak był wybrany i wrzucony z powrotem do miski. Uradowana dziewczyna pobiegła do macochy i zawołała: - Mamusiu, mak już wybrany! Czy teraz mogę ubierać się na bal? Macocha, słysząc to, zdenerwowała się, popchnęła biednego Kopciuszka i krzyknęła, wsypując mak znowu do popiołu: - Siedź za piecem i rób, co ci kazałam, a na bal i tak nie pójdziesz, bo byś nam tylko wstydu przyniosła! Wtedy zabrała wystrojone córki i pojechała do zamku na bal. Kopciuszek, cały zapłakany usiadł i nawet gołąbki, które tak, jak poprzednim razem, szybciutko wybrały cały mak z popiołu, nie sprawiły jej radości. Ptaszki, widząc, że ich przyjaciółka jest taka smutna, zagruchały: - Nie martw się, Kopciuszku, pojedziesz na bal, nasza w tym głowa! Po chwili Kopciuszek ujrzał za oknem dziwny blask. Przed domem stała przepiękna kareta zaprzężona w śnieżnobiałe konie. W kuchni zaś pojawiła się tajemnicza postać, która wręczyła Kopciuszkowi najpiękniejszy strój, jaki można sobie wyobrazić- suknię utkaną z księżycowej mgiełki, płaszcz wyszywany gwiazdami i szczerozłote pantofelki. Była to dobra wróżka, która przybyła na zawołanie gołąbków, wzruszonych losem swojej przyjaciółki. Wróżka, darując Kopciuszkowi te niezwykłe podarunki, przykazała: - Pamiętaj, że czary działają tylko do północy! Do tego czasu musisz być w domu... - Oczywiście, będę pamiętała! - zawołał Kopciuszek i ku swej radości zauważył, że już jest czysty, ubrany w magiczną kreację. Pobiegł zatem do czekającej przed domem karety. Gdy tylko przepiękna dziewczyna pojawiła się na balu, książę ujrzał ją i przestał zupełnie interesować się innymi dziewczętami. Chciał tańczyć tylko z Kopciuszkiem! Pozostałe zebrane na sali panny, a zwłaszcza macocha i jej córki, które oczywiście nie poznały w przepięknej pani usmolonego Kopciuszka, czuły ogromną zazdrość. Książę natomiast, zakochany od pierwszego wejrzenia, wypytywał Kopciuszka o jego imię, pochodzenie i rodzinę, dziewczę jednak tylko się uśmiechało, nie zdradzając ani słowa. Czas jednak szybko mijał i gdy Kopciuszek spostrzegł na ogromnym zegarze, że północ się zbliża, bez słowa wyrwała się z objęć księcia i co sił w zgrabnych nóżkach, pognała do karety! Po drodze, na schodach, w pośpiechu zgubiła jednak swój szczerozłoty pantofelek. Na szczęście zdążyła wbiec do domu zanim czary przestały działać.
Nazajutrz książę, który odnalazł na schodach pantofelek Kopciuszka i wysłał gońca, by w całym królestwie poszukał tej, na której nóżce będzie on pasował, ogłaszając przy tym, że poślubi właścicielkę tego maleńkiego bucika. Goniec trafił na końcu także do gospodarstwa wdowy i zapytał o mieszkające tu panny na wydaniu. Macocha pokazała mu swoje córki, jednak obie miały stopy zdecydowanie za duże, by zmieścił się na nie delikatny pantofelek. Goniec zauważył jednak za piecem Kopciuszka i zapytał: - A co to za dziewczę? Macocha odparła: - To tylko moja pasierbica, brzydka i niemądra, pomaga mi w kuchni i w gospodarstwie, bo tylko do tego się nadaje. Goniec jednak rzekł: - Rozkaz księcia był taki, by każda panienka w królestwie przymierzyła pantofelek. Po tych słowach, wsunął bucik na nóżkę Kopciuszka, a ten pasował jak ulał. Widząc, jak goniec pomaga Kopciuszkowi wstać, a potem prowadzi go do karety, by zawieźć na ślub z księciem, macocha i jej córki zzieleniały z zazdrości i zrobiły się jeszcze brzydsze i złośliwsze, niż były wcześniej. A młodzi małżonkowie wiedli najszczęśliwsze życie, jakie można sobie wyobrazić już do końca swoich dni.
Napisałam 2 nie wiem które lepsze wybierz ktore bardziej ci sie podoba
Źródło: http://pl.shvoong.com/books/472836-kopciuszek/#ixzz1nOIqGJ93
Kopciuszek
Pewnemu bogatemu człowiekowi zachorowała żona umiłowana; czując zbliżającą się śmierć, przywołała do siebie córkę jedynaczkę i rzekła do niej:
- Dziecko ukochane, pamiętaj, bądź zawsze dobra, cokolwiek się stanie.
To rzekłszy zamknęła oczy i umarła...
Dziewczynka chodziła codziennie na grób matki i płakała. Kiedy nadeszła zima, śnieg okrył mogiłę białą chustą, a kiedy z wiosną spłynął, ojciec sieroty poślubił inną kobietę.
Druga żona przywiozła z sobą dwie córki o pięknych i gładkich twarzyczkach, lecz za to o sercach czarnych i zazdrosnych. Dla biednej sieroty rozpoczęły się teraz smutne czasy.
- A dlaczego ta głupia gęś ma siedzieć razem z nami w pokoju? - mówiły siostry. - Kto chce jeść chleb, ten musi na niego zarobić! Precz, dziewko kuchenna, do roboty!
Odebrały sierocie wszystkie jej piękne suknie, odziały ją natomiast w jakieś stare, szare łachmany i dały jej drewniane trzewiki.
- Popatrzcie, jak się ta dumna księżniczka wystroiła! zawołały i zaprowadziły ją ze śmiechem do kuchni. Biedactwo musiało teraz od rana do nocy ciężko pracować, wstawać o świcie, nosić wiadrami wodę, prać, rozpalać ogień na kominie i gotować jedzenie dla ludzi i bydła... Przy tym jeszcze siostry dokuczały jej ciągle, robiły jejprzykrości, jakie tylko wymyślić zdołały, wyśmiewały się z niej, wsypywały do popiołu groch i soczewicę i biedna dziewczyna wybierając je musiała nieraz siedzieć do późnej nocy. Wieczorem, zmęczona po pracy, nie miała nawet swego łóżka, kładła się obok komina zagrzebując się dla ciepła w popiele... I była dlatego zawsze brudna i zasmolona; przezwano ją więc Kopciuszkiem.
Wybierał się razu jednego ojciec jej na jarmark i zapytał pasierbic, co im przywieźć.
- Piękne suknie - odrzekła jedna.
- Perły i drogie kamienie - dodała druga.
- A ty czego chcesz, Kopciuszku? - zwrócił się ojciec do córki.
- Ułam mi, ojczulku, pierwszą gałązkę, która cię trąci w kapelusz, kiedy będziesz powracać - odrzekł Kopciuszek.
Kupił ojciec na jarmarku dla pasierbic piękne suknie, perły i drogie kamienie, a kiedy w powrotnej drodze wjechał między zielone krzaki, trąciła go gałązka leszczyny i zrzuciła kapelusz na ziemię.
Zerwał ją więc i zabrał z sobą.
Powróciwszy do domu, dał pasierbicom to, czego sobie życzyły, a Kopciuszkowi gałązkę leszczyny.
Podziękowała mu sierotka,poszła na grób matki, zasadziła na nim gałązkę i płakała tak bardzo, że łzy popłynęły na ziemię i podlały gałązkę, która wkrótce wyrosła na piękne drzewo...
Chodziła sierota na mogiłę matki trzy razy dziennie, płakała tam i żaliła się na smutną swą dolę, a za każdym razem biały ptaszek siadał na gałązce drzewa i gdy dziewczynka wyraziła jakieś życzenie, dawał jej to, czego chciała...
Zdarzyło się, że król zapowiedział wielką zabawę, która miała trwać trzy dni. Rozesłano zaproszenia do wszystkich młodych i ładnych panien w całym kraju, aby syn królewski mógł sobie wśród nich wybrać żonę.
Przyszło także zaproszenie i do obydwóch sióstr, z czego one uradowały się wielce i przywoławszy Kopciuszka, rzekły do niego:
- Czesz nas zaraz jak najpiękniej, oczyść nam trzewiki, by błyszczały jak zwierciadło, i pozapinaj sprzączki. Idziemy na zabawę do pałacu królewskiego i musimy pięknie wyglądać...
Usłuchała sierota tego rozkazu, ale zapłakała przy tym, bo sama również chętnie poszłaby na bal. Poprosiła więc macochę,aby jej pójść pozwoliła.
- Co? Ty, Kopciuszku?! - zawołała macocha. - Przecież jesteś zasmolona, brudna i chcesz iść na bal!... Nie masz ani sukni, ani trzewików, a chcesz tańcować?...
Ale ponieważ dziewczyna prosiła bardzo, rzekła macocha w końcu:
- Dobrze. Oto wsypałam ci tu miskę soczewicy do popiołu; jeżeli wybierzesz ją w dwie godziny co do ziarnka, będziesz mogła pójść...
Dziewczynka wyszła tylnymi drzwiami do ogrodu i zawołała:
- Białe gołąbeczki, szare turkaweczki i wszystkie ptaszki podniebne!
Prędko przybywajcie, ziarnka przebierajcie; dobre do kociołka,
a złe do gardziołka!...
Wnet wpadły przez okno do kuchni dwa białe gołąbki, za nimi turkawki, aż w końcu nadleciały wszystkie podniebne ptaszki i obsiadły popiół. Gołąbki pokiwały główkami i dalejże dziobać: stuk, stuk, stuk, a w ich ślady zaraz poszły wszystkie inne ptaszki: puk, puk, puk. W niespełna godzinę wybrały dobre ziarnka do miski i odleciały...
Uradowana dziewczynka pobiegła do macochy, pewna, że pójdzie na bal. Ale ta odpowiedziała:
- Nie, Kopciuszku, nie masz sukni i nie umiesz tańcować, na zabawie wyśmieją cię tylko.
Gdy Kopciuszek zaczął płakać, rzekła macocha:
- Jeżeli mi w przeciągu godziny wybierzesz z popiołu jeszcze dwie miski soczewicy, to pójdziesz z nami.
A myślała sobie:
"Nigdy w życiu tego zrobić nie zdoła..."
Wsypała macocha dwie miski soczewicy do popiołu, a Kopciuszek wybiegł do ogrodu bocznymi drzwiami i zawołał:
- Białe gołąbeczki: szare turkaweczki ż wszystkie ptaszki podniebne!
Prędko przybywajcie, ziarnka przebierajcie; dobre do kociołka,
a złe do gardziołka!...
I znów, jak poprzednim razem, wpadły wnet oknem do kuchni dwa gołąbki białe, za nimi turkawki, a w końcu wszystkie ptaszki podniebne i obsiadły popiół. Pokiwały gołąbki główkami i dalejże dziobać: stuk, stuk, stuk, a w ślad za nimi wszystkie inne ptaszki: puk, puk, puk. Wybierały ziarnka do kociołka. Nawet pół godziny nie minęło, gdy ptaszki skończyły robotę i - odleciały...
Kopciuszek, uradowany i pewien, że teraz już pójdzie na bal, zaniósł miski z wybraną soczewicą do macochy, ale ta rzekła:
- Nic ci wszystko nie pomoże, nie pójdziesz na zabawę, bo nie masz sukni i nie umiesz tańczyć; wstyd tylko byś nam przyniosła...
Odwróciła się od niej pogardliwie i odjechała na bal z dumnymi córkami swymi.
Kiedy dom już opustoszał, pobiegł Kopciuszek na grób matki pod leszczynę i zawołał:
- Drzewko, drzewko, wstrząśnij się, złotem, srebrem obsyp mnie!...
Wnet nadleciał ptak i rzucił jej pod nogi suknię złotą i srebrną i trzewiczki wyszywane jedwabiem i srebrem.
Kopciuszek umył się szybko, ubrał i podążył na zabawę... Ani macocha, ani siostry nie poznały jej wcale, tylko myślały, że to jakaś obca królewna tak ślicznie wyglądała w złocistej sukni.
Nie myślały zupełnie o Kopciuszku, sądząc, że siedzi sobie w kurzu i brudzie iwybiera soczewicę z popiołu...
Królewicz wybiegł aż na schody na spotkanie sieroty, wziął ją za rękę i tańczył z nią. Nie chciał już z nikim tańczyć, nie puszczał jej ręki i kiedy ktokolwiek zbliżał się, ażeby zaprosić ją do tańca, mówił:
- To moja tancerka!
Tańczył tak Kopciuszek aż do wieczora, a gdy nadszedł czas powrotu, królewicz, który chciał się koniecznie dowiedzieć, kto jest ta piękna dziewczyna, rzekł do niej:.
- Pójdę z tobą i odprowadzę cię.
Ale wymknęła mu się i ukryła w gołębniku.
Czekał tedykrólewicz koło jej domu, a gdy ojciec Kopciuszka przyszedł, powiedział mu, że nieznajoma dziewczyna schowała się w gołębniku.
Pomyślał sobie stary : "Czyżby to był Kopciuszek?..." Ale gdy otworzono gołębnik, nikogo w nim nie było... Wrócili wszyscy potem do domu, a tam leży Kopciuszek w popiele, w swojej brudnej, podartej sukience. a mała, ciemna, kopcąca się lampa pali się na kominie.
Bo dziewczynka wyskoczyła prędziutko z gołębnika bocznym otworem i pobiegła pod swoją leszczynę; tam zdjęła piękną suknię i położyła na grobie matki, skąd ptak ją zaraz zabrał; w swojej codziennej, szarej sukienczynie usiadła znowu w kuchni, w popiele.
Następnego dnia, kiedy zabawa rozpoczęła się na nowo i rodzice odjechali z obydwiema córkami, Kopciuszek pobiegł do leszczynyi zawołał:
- Drzewko, drzewko, wstrząśnij się, złotem, srebrem obsyp mnie!...
A wtedy ptak zrzucił jej suknię jeszcze piękniejszą niż poprzednia...
A gdy sierota ukazała się w tej sukni na sali, zadziwił się każdy jej urodzie. Oczekiwał już na nią królewicz, ujął ją za rękę i tylko z nią tańczył. A gdy kto zbliżył się do niej, zapraszając do tańca, królewicz mówił:
- To moja tancerka!
A gdy nadszedł wieczór i Kopciuszek chciał wracać do domu, królewicz poszedł za nią, ;żeby się przekonać, do którego domu wejdzie. Udało się jej jednak wymknąć mu i wbiec do ogrodu za domem. Rosła tam wielka grusza, pokryta owocem najśliczniejszym, a dziewczyna wdrapała się na nią tak zwinnie jak wiewióreczka i skryła się pomiędzy gałęźmi.
Nie wiedział królewicz, gdzie mu onaznikła, zaczekał więc na powrót jej ojca i rzekł:
- Nieznajoma dziewczyna uciekła mi i, zdaje się, wdrapała się na tę gruszę.
Pomyślał ojciec sobie: "Czyżby to był Kopciuszek?..."
Przyniósł drabinę i wszedł na drzewo, ale nikogo na nim nie było.
Poszli dokuchni, a tam Kopciuszek leży, jak zwykle, w popiele; bo zeskoczyła z drugiej strony drzewa, oddała ptakowi na leszczynie piękne szaty i przyodziała się w szarą sukienkę swoją...
Na trzeci dzień, gdy siostry odjechały z rodzicami, Kopciuszek pobiegł znowuna grób matki i zawołał:
- Drzewko, drzewko, wstrząśnij się, złotem, srebrem obsyp mnie!...
Zrzucił jej ptak suknię tak wspaniałą i błyszczącą, jakiej jeszcze nigdy nie miała, a trzewiczki były ze szczerego złota...
Gdy tak strojna ukazała się na balu, wszyscy tak się dziwowali, że nie umieli nawet się odezwać...
Królewicz tańczył z nią tylko i każdemu, kto ją chciał do tańca zaprosić, mówił:
- To moja tancerka!
I znów wieczorem, kiedy miała wracać do domu, chciał jej towarzyszyć królewicz, Lecz ona uciekła tak prędko, że nie mógł za nią podążyć...
Tym razem królewicz uciekł się do podstępu i kazał całe schody wysmarować smołą; kiedy dziewczyna uciekała, przykleił się do stopni trzewiczek z jej lewej nogi.
Porwał go królewicz, a był to trzewiczek mały, zgrabny, a przy tym cały ze złota.
Następnego dnia z samego rana poszedł królewicz do ojca Kopciuszka i rzekł:
- Ta tylko zostanie moją żoną, na której nogę wejdzie ten trzewiczek.
Ucieszyły się obie siostry, gdyż miały bardzo ładne nogi. Starsza poszła zaraz z trzewiczkiem do komory, ażeby go przymierzyć; matka była przy tym. Ale trzewiczek był za mały i choć wciskała go z całej siły, na nogę nie wchodził...
Matka podała jej nóż i rzekła:
- Obetnij palec. I tak, gdy zostaniesz królową, nie będziesz chodziła piechotą...
Córka odcięła palec, z trudem wcisnęła trzewiczek i z zaciśniętymi z bólu zębami wyszła do królewicza.
Ten przekonany, że to ona jest poszukiwaną dziewczyną, zabrał ją na konia, jako narzeczoną, i odjechał...
Droga do zamku królewskiego prowadziła koło grobu matki Kopciuszka, a tam na leszczynie siedziały dwa gołąbki i wołały:
- Zawracaj koniczka!... Krew płynie z trzewiczka!... Trzewiczek za mały,
a prawdziwa narzeczona, w domu zostawiona!...
Królewicz spojrzał na nogę dziewczyny i zobaczył, że krew płynie... Natychmiast zawrócił konia, odwiózł fałszywą narzeczoną do domu i powiedział, że to nie ta, żeby druga przymierzyła trzewiczek.
Poszła druga do komory przymierzać trzewiczek, wcisnęła palce szczęśliwie, ale cóż, kiedy znów pięta nie wchodzi. Matka podała córce nóż i mówi:
- Utnij kawałek pięty. I tak przecież masz być królową. to piechotą chodzić nie będziesz...
Dziewczyna obcięła kawałek pięty i z trudem wcisnęła nogę do trzewika; zacisnęła z bólu zęby i wyszła do królewicza...
Ten powitał jąjako narzeczoną, wsadził na koń i pojechali.
Gdy przejeżdżali obok leszczyny, dwa gołąbki na krzaku wołać zaczęły:
- Zawracaj koniczka!... Krew płynie z trzewiczka! Trzewiczek za mały,
a prawdziwa narzeczona w domu zostawiona! ...
Spojrzał królewicz na nogę, a tu krew płynie z trzewiczka, znacząc czerwoną plamę na białej pończoszce...
Zawrócił więc konia i odwiózł fałszywą narzeczoną do domu.
- I to nie ta - powiada. - Czy nie macie już więcej córek?
- Nie - rzecze ojciec - pozostał tylko jeszcze mały, zabiedzony Kopciuszek, córka mojej żony nieboszczki. Lecz ta dziewczyna w żaden sposób nie może być waszą narzeczoną!
Królewicz chciał, aby po nią posłano. Ale macocha rzekła na to:
- Ach, nie!... Ona jest taka brudna, że nie może się za nic pokazać.
Królewicz jednak nalegał, aż wreszcie musiano zawołać Kopciuszka. Umyła więc sobie do czysta twarz i ręce, weszła do izby, ukłoniła się nisko królewiczowi, który jej podał zło ty trzewiczek. Usiadła na stołku, zrzuciła ciężki, drewniany chodak i wsunęła bez trudu nogę w trzewiczek, który leżał jak ulany... A kiedy się podniosła, królewicz spojrzał na nią i poznał w niej zaraz śliczną dziewczynę, z którą tańczył na balu, i zawołał:
- To jest prawdziwa narzeczona!
Macocha i obie siostry przeraziły się i aż pobladły ze złości.
A królewicz wziął Kopciuszka na konia i pojechał.
A gdy przejeżdżali koło leszczyny, zawołały dwa białe gołąbki:
- Prowadź prosto konika!... Krew nie płynie z trzewika!...
Trzewik nie jest za mały!...
Królewicz wiezie prawdziwą narzeczoną...
I zaraz potem sfrunęły i usiadły Kopciuszkowi na ramionach, jeden z lewej, drugi z prawej strony... i pozostały tam przez całe wesele.?
Kopciuszek
Dawno, dawno temu, we wiosce na dalekim wschodzie, mieszkała bogata wdowa, która wychowywała dwie córki i pasierbicę. Córki te, chociaż nie były piękne, myślały, że podobają się wszystkim i dlatego zachowywały się krzykliwie oraz dumnie. Natomiast pasierbica, chociaż była dziewczyną niezwykłej urody, była bardzo skromna i wstydliwa. To ona wykonywała wszelkie prace w domu i w gospodarstwie, więc w przeciwieństwie do swoich przyrodnich sióstr i macochy, nie miała czasu, by się stroić. Ciągle chodziła w łachmanach, brudna i usmolona. Dlatego nazywano ją ,,Kopciuszkiem”. Jeśli wdowie lub jej córkom coś się nie udawało, bądź miały zły humor, pastwiły się nad biednym Kopciuszkiem. Zlecały jej najcięższe prace, popychały i wyśmiewały nieszczęsną dziewczynę. A że wiedziały o tym, że jest tak na prawdę najpiękniejsza z nich (chociaż nie przyznawały się do tego nigdy), zazdrościły jej i to sprawiało, że były jeszcze bardziej złośliwe.
Kopciuszek, mimo doznawanej krzywdy, miał złote serce i nigdy nie odmawiał pomocy potrzebującym. W tajemnicy przed macochą, która była pazerna i zła, wynosiła resztki jedzenia żebrakom, nawet jeśli przez to sama miałaby być głodna. Dokarmiała też dzikie zwierzęta - ukochała sobie szczególnie ptaszki, które często, specjalnie dla niej, ćwierkały najpiękniejsze ze swoich piosenek.
Pewnego dnia w całym królestwie, do którego należało gospodarstwo wdowy, ogłoszono, że król poszukuje żony dla swojego jedynego syna. W tym celu zaprasza się wszystkie cudne panny na bal, podczas którego książę wybierze sobie narzeczoną. Córki wdowy od razu zaczęły prosić matkę o suknie i klejnoty, które ta natychmiast im kupowała, bo też miała nadzieję wydać którąś z nich za prawdziwego księcia. Kopciuszek także marzył o tym, by pójść na bal, jednak nawet nie śmiał prosić o stroje. Patrzał więc smutno na swoje przyrodnie siostry, które teraz spędzały czas wyłącznie przed lustrem. Gdy nadszedł dzień balu, Kopciuszek, wiedząc, że siostry są już ubrane, spostrzegł stertę pozostawionych przez nie sukienek i biżuterii. Poprosił więc macochę:
- Mamo, zabierzcie i mnie na bal. Zostało tutaj tak wiele sukni, których nie potrzebujecie. Mogłabym wziąć którąś z nich?Na te słowa macocha tylko się roześmiała, klepnęła Kopciuszka mocno w plecy i krzyknęła:
- Takie brudasy nie chodzą na bal! A zresztą, możesz iść, jak wybierzesz ten mak z popiołu! - po czym wrzuciła całą miskę maku do wiaderka z popiołem.
Cóż miał robić biedny Kopciuszek, zaczął wybierać ziarenka maku, ale praca ta była bardzo ciężka więc po niedługim czasie dziewczyna usiadła pod oknem i zaczęła płakać. Nagle na parapecie pojawiły się gołąbki, które kochały Kopciuszka za to, że je karmił chlebem nawet, gdy sam nie miał co jeść i zagruchały:
- Nie płacz, pomożemy ci!
Kopciuszek nie mógł uwierzyć własnym oczom, bo już po chwili cały mak był wybrany i wrzucony z powrotem do miski. Uradowana dziewczyna pobiegła do macochy i zawołała:
- Mamusiu, mak już wybrany! Czy teraz mogę ubierać się na bal?
Macocha, słysząc to, zdenerwowała się, popchnęła biednego Kopciuszka i krzyknęła, wsypując mak znowu do popiołu:
- Siedź za piecem i rób, co ci kazałam, a na bal i tak nie pójdziesz, bo byś nam tylko wstydu przyniosła!
Wtedy zabrała wystrojone córki i pojechała do zamku na bal. Kopciuszek, cały zapłakany usiadł i nawet gołąbki, które tak, jak poprzednim razem, szybciutko wybrały cały mak z popiołu, nie sprawiły jej radości. Ptaszki, widząc, że ich przyjaciółka jest taka smutna, zagruchały:
- Nie martw się, Kopciuszku, pojedziesz na bal, nasza w tym głowa!
Po chwili Kopciuszek ujrzał za oknem dziwny blask. Przed domem stała przepiękna kareta zaprzężona w śnieżnobiałe konie. W kuchni zaś pojawiła się tajemnicza postać, która wręczyła Kopciuszkowi najpiękniejszy strój, jaki można sobie wyobrazić- suknię utkaną z księżycowej mgiełki, płaszcz wyszywany gwiazdami i szczerozłote pantofelki. Była to dobra wróżka, która przybyła na zawołanie gołąbków, wzruszonych losem swojej przyjaciółki. Wróżka, darując Kopciuszkowi te niezwykłe podarunki, przykazała:
- Pamiętaj, że czary działają tylko do północy! Do tego czasu musisz być w domu...
- Oczywiście, będę pamiętała! - zawołał Kopciuszek i ku swej radości zauważył, że już jest czysty, ubrany w magiczną kreację.
Pobiegł zatem do czekającej przed domem karety. Gdy tylko przepiękna dziewczyna pojawiła się na balu, książę ujrzał ją i przestał zupełnie interesować się innymi dziewczętami. Chciał tańczyć tylko z Kopciuszkiem! Pozostałe zebrane na sali panny, a zwłaszcza macocha i jej córki, które oczywiście nie poznały w przepięknej pani usmolonego Kopciuszka, czuły ogromną zazdrość. Książę natomiast, zakochany od pierwszego wejrzenia, wypytywał Kopciuszka o jego imię, pochodzenie i rodzinę, dziewczę jednak tylko się uśmiechało, nie zdradzając ani słowa. Czas jednak szybko mijał i gdy Kopciuszek spostrzegł na ogromnym zegarze, że północ się zbliża, bez słowa wyrwała się z objęć księcia i co sił w zgrabnych nóżkach, pognała do karety! Po drodze, na schodach, w pośpiechu zgubiła jednak swój szczerozłoty pantofelek. Na szczęście zdążyła wbiec do domu zanim czary przestały działać.
Nazajutrz książę, który odnalazł na schodach pantofelek Kopciuszka i wysłał gońca, by w całym królestwie poszukał tej, na której nóżce będzie on pasował, ogłaszając przy tym, że poślubi właścicielkę tego maleńkiego bucika. Goniec trafił na końcu także do gospodarstwa wdowy i zapytał o mieszkające tu panny na wydaniu. Macocha pokazała mu swoje córki, jednak obie miały stopy zdecydowanie za duże, by zmieścił się na nie delikatny pantofelek. Goniec zauważył jednak za piecem Kopciuszka i zapytał:
- A co to za dziewczę?
Macocha odparła:
- To tylko moja pasierbica, brzydka i niemądra, pomaga mi w kuchni i w gospodarstwie, bo tylko do tego się nadaje.
Goniec jednak rzekł:
- Rozkaz księcia był taki, by każda panienka w królestwie przymierzyła pantofelek.
Po tych słowach, wsunął bucik na nóżkę Kopciuszka, a ten pasował jak ulał. Widząc, jak goniec pomaga Kopciuszkowi wstać, a potem prowadzi go do karety, by zawieźć na ślub z księciem, macocha i jej córki zzieleniały z zazdrości i zrobiły się jeszcze brzydsze i złośliwsze, niż były wcześniej. A młodzi małżonkowie wiedli najszczęśliwsze życie, jakie można sobie wyobrazić już do końca swoich dni.
Napisałam 2 nie wiem które lepsze wybierz ktore bardziej ci sie podoba
Licze na naj;0