Kto króluje na Śląsku od wieków, nie na ziemi, ale pod jej powierzchnią, gdzie górnicy w kopalniach drążą skały i wydobywają wielki skarb tej ziemi – węgiel kamienny? Każdy górnik Ci to powie. To Skarbnik! Kim jest Skarbnik? To opiekun podziemnych skarbów Polski, choć większość mówi, że można go spotkać tylko na Śląsku, to podobno widziany był też w okolicach Sandomierza. Kto wie, czy Skarbnik nie dogląda także skarbów ukrytych w innych regionach Polski? Skarbnikiem może się, bowiem okazać nawet niepozorna myszka, czy inne stworzenie zamieszkujące podziemny świat. Jak mówią starzy górnicy – Skarbnik może przybrać różną postać, nigdy nie wiadomo czy stanie przed zapracowanym górnikiem jako starzec z siwą brodą, czy tylko da o sobie znać światełkiem migającym po skalnych ścianach, a światełko to do złudzenia będzie przypominać lampkę na górniczym hełmie pomagającą pracować w ciemności…
Niektórzy boją się Skarbnika, jego pojawienie się ma oznaczać zbliżającą się tragedię, nie wszyscy jednak wierzą w takie opowieści. Skarbnik z pewnością miewa zmienne nastroje, czasem potrafi płatać różne figle, jakby bawiąc się z pracującymi pod ziemią ludźmi, bywa, że zgłodniały zażąda od górnika połowy śniadania albo i zapłaty za to, że może swoją pracę w jego podziemnym królestwie wykonywać – chyba jedno można o nim powiedzieć – Skarbnik nie znosi sprzeciwu, lepiej, dla swojego dobra, wypełnić jego prośbę, kto wie, może się okazać, że zadowolony Skarbnik hojnie obdarzy swego darczyńcę… Może to będzie gruda złota albo innego drogocennego kruszcu, może dużo pieniędzy, a może nawet życie, które bez jego pomocy mogłoby się niechybnie w ciemnych, kopalnianych korytarzach zakończyć.
Ludzie na Śląsku do dziś opowiadają sobie historię jednego górnika, który nie miał szczęścia, był człowiekiem spokojnym, zbyt pokornym, słabym – inni widząc, że nie umie się nikomu sprzeciwić, wykorzystywali go, górnik ten trafiał zawsze do najgorszych miejsc w kopalni, gdzie trudno było wydobyć choć trochę węgla, cierpiał przez to i on, i jego rodzina, górnik wyjeżdżając z kopalni nigdy nie mógł pochwalić się dobrym urobkiem, węgla było mało, a i ten, który w pocie czoła przez wiele godzin wydobywał nie był dobrej jakości – nikt więc nie chciał mu dać za taki węgiel dobrej zapłaty. Rodzina górnika cierpiała więc głód, a on codziennie rano w coraz gorszym nastroju, smutny i zniechęcony zjeżdżał do kopalni, wiedząc, że jego całodzienny trud i tak nie przyniesie jego rodzinie dobrobytu i szczęścia.
Dzień za dniem mijał taki sam, górnik coraz bardziej smutny tracił energię potrzebną do tej ciężkiej pracy, a najbardziej doskwierał mu brak nadziei. Nie wierzył już w lepsze jutro, z największym smutkiem myślał o swoich dzieciach, którym nie umiał zapewnić szczęścia. Nachodziły go coraz czarniejsze myśli, być może nawet taka, aby już nigdy nie wyjechać z kopalni… Okazało się jednak, że ktoś już od dłuższego czasu przygląda się jego ciężkiej pracy, nikt tak dobrze jak Skarbnik nie wiedział jak bardzo trud górnika jest daremny. W miejscu, które dostał, na samym końcu chodnika, gdzie strop był tak niski, że nie pozwalał się nawet wyprostować było bardzo mało węgla, gdy pewnego dnia umęczony ciężką pracą górnik gorzko zapłakał nad swym losem Skarbnik postanowił mu pomóc.
Zrozumiał, że górnik jest już u kresu wytrzymałości i może zrobić sobie coś złego, nie było na co czekać, choć Skarbnik nie lubił zbyt często pokazywać się ludziom – dla biednego górnika zrobił wyjątek. Stanął przed nim i zapytał czemu tak płacze, skąd jego smutna mina i przygnębiony wyraz oczu?
Górnik nie przestraszył się Skarbnika, choć jak wielu innych górników myślał, że jego pojawienie się nie może wróżyć niczego dobrego, był już tak obojętny na wszystko, że niczego się nie bał. Spojrzał na twarz Skarbnika, który tym razem przybrał postać siwowłosego starca z długą brodą, nie wyglądał groźnie, przyjaźnie uśmiechnął się do górnika, gdy ten opowiedział mu o powodach swojego zmartwienia. Skarbnik ze spokojem wysłuchał skargi biednego człowieka, po czym kazał mu się odwrócić i fedrować w ścianie, górnik bardzo się zdziwił, czynił to przecież wiele razy i w ścianie nie znalazł wiele kruszcu węglowego, spojrzał w kierunku Skarbnika zdziwiony, ale ze zdumieniem stwierdził, że starca już nie ma. Nie wiedział, czy rzeczywiście z nim rozmawiał, czy tylko wyobraził sobie to niezwykłe spotkanie.
Zgodnie z zaleceniami Skarbnika odwrócił się jednak i wbił kilof w ścianę, jakież było jego zdziwienie, gdy znalazł tam czysty kruszec najprzedniejszego gatunku – z zapałem wziął się do pracy, tym razem to on z dumą mógł zaprezentować kolegom swój dzienny urobek. Można sobie wyobrazić ich miny… nie mogli się pochwalić ani tak dużą ilością wydobytego węgla, a ten który mieli był o wiele gorszego gatunku, niektórzy przecierali oczy ze zdumienia, a niejeden zrozumiał, że tak mogło się stać tylko z pomocą Skarbnika. Górnik otrzymał sowite wynagrodzenie, pierwszy raz od wielu lat z uśmiechem na ustach mógł wrócić do domu, po drodze jednak spotkał starca, który kogoś mu przypominał… Zrozumiał, że to sam jego wielki dobrodziej – Skarbnik, od razu zaproponował mu większą część pieniędzy, chciał się w ten sposób odwdzięczyć za pomoc, którą od niego otrzymał. Skarbnik docenił hojność górnika, zobaczył, że pieniądze, które zdobył nie uczyniły go chciwcem, kazał mu więc zatrzymać wszystkie i odtąd czuwał nad jego losem.
Kasztelanem na zamku był kiedyś rycerz Klüx . Słynął z odwagi i mądrości , ale także z córki, której uroda jaśniała niczym zorza polarna, a serce otwierała dla każdego, kogo dotknęła bieda.
Były to jednak szare czasy wojen husyckich. Nad zamkiem zawisła realna groźba ataku ze strony wroga. Wtedy piękna Barbara, bo tak było na imię pięknej kasztelance, postanowiła opuścić niebezpieczne miejsce i udać się tam, gdzie nic jej nie będzie groziło, do drugiego zamku, gdzie starostą grodowym był jej narzeczony Egbert von Kassel.
Klüxówna wyruszyła więc w podróż której towarzyszyło kilku najbliższych służących. Po drodze musieli się schronić we wśi , bo wojska husyckie z nienacka zaatakowały. Zamek nie był odpowiednio przygotowany do obrony. Brakowało żywności, zwłaszcza, że okoliczna ludność schroniła się za murami miejskimi w obawie o własne życie. Wysyłano liczne sygnały do zamku z prośbą o przyjście z pomocą.
Wkrótce też doczekano się jej. Na odsiecz przybył oddział wojska dowodzony przez rycerza Gotsche Schoffa i kasztelana Klüxa. Wróg ustąpił wycofując sie na teren pobliskiego kraju.
Zanim walka dobiegła końca komendant gryfowskiej strażnicy wyprowadził Barbarę tajemnym przejściem bezpiecznie doprowadził do zamku..
Tu też dotarła do niej wiadomość o śmierci ojca, który poległ podczas działań wojennych.
Kiedy minął okres żałoby Barbara poślubiła swego ukochanego i żyli długo i szczęśliwie.
śląska legenda o skarbniku!
Kto króluje na Śląsku od wieków, nie na ziemi, ale pod jej powierzchnią, gdzie górnicy w kopalniach drążą skały i wydobywają wielki skarb tej ziemi – węgiel kamienny? Każdy górnik Ci to powie. To Skarbnik! Kim jest Skarbnik? To opiekun podziemnych skarbów Polski, choć większość mówi, że można go spotkać tylko na Śląsku, to podobno widziany był też w okolicach Sandomierza. Kto wie, czy Skarbnik nie dogląda także skarbów ukrytych w innych regionach Polski? Skarbnikiem może się, bowiem okazać nawet niepozorna myszka, czy inne stworzenie zamieszkujące podziemny świat. Jak mówią starzy górnicy – Skarbnik może przybrać różną postać, nigdy nie wiadomo czy stanie przed zapracowanym górnikiem jako starzec z siwą brodą, czy tylko da o sobie znać światełkiem migającym po skalnych ścianach, a światełko to do złudzenia będzie przypominać lampkę na górniczym hełmie pomagającą pracować w ciemności…
Niektórzy boją się Skarbnika, jego pojawienie się ma oznaczać zbliżającą się tragedię, nie wszyscy jednak wierzą w takie opowieści. Skarbnik z pewnością miewa zmienne nastroje, czasem potrafi płatać różne figle, jakby bawiąc się z pracującymi pod ziemią ludźmi, bywa, że zgłodniały zażąda od górnika połowy śniadania albo i zapłaty za to, że może swoją pracę w jego podziemnym królestwie wykonywać – chyba jedno można o nim powiedzieć – Skarbnik nie znosi sprzeciwu, lepiej, dla swojego dobra, wypełnić jego prośbę, kto wie, może się okazać, że zadowolony Skarbnik hojnie obdarzy swego darczyńcę… Może to będzie gruda złota albo innego drogocennego kruszcu, może dużo pieniędzy, a może nawet życie, które bez jego pomocy mogłoby się niechybnie w ciemnych, kopalnianych korytarzach zakończyć.
Ludzie na Śląsku do dziś opowiadają sobie historię jednego górnika, który nie miał szczęścia, był człowiekiem spokojnym, zbyt pokornym, słabym – inni widząc, że nie umie się nikomu sprzeciwić, wykorzystywali go, górnik ten trafiał zawsze do najgorszych miejsc w kopalni, gdzie trudno było wydobyć choć trochę węgla, cierpiał przez to i on, i jego rodzina, górnik wyjeżdżając z kopalni nigdy nie mógł pochwalić się dobrym urobkiem, węgla było mało, a i ten, który w pocie czoła przez wiele godzin wydobywał nie był dobrej jakości – nikt więc nie chciał mu dać za taki węgiel dobrej zapłaty. Rodzina górnika cierpiała więc głód, a on codziennie rano w coraz gorszym nastroju, smutny i zniechęcony zjeżdżał do kopalni, wiedząc, że jego całodzienny trud i tak nie przyniesie jego rodzinie dobrobytu i szczęścia.
Dzień za dniem mijał taki sam, górnik coraz bardziej smutny tracił energię potrzebną do tej ciężkiej pracy, a najbardziej doskwierał mu brak nadziei. Nie wierzył już w lepsze jutro, z największym smutkiem myślał o swoich dzieciach, którym nie umiał zapewnić szczęścia. Nachodziły go coraz czarniejsze myśli, być może nawet taka, aby już nigdy nie wyjechać z kopalni… Okazało się jednak, że ktoś już od dłuższego czasu przygląda się jego ciężkiej pracy, nikt tak dobrze jak Skarbnik nie wiedział jak bardzo trud górnika jest daremny. W miejscu, które dostał, na samym końcu chodnika, gdzie strop był tak niski, że nie pozwalał się nawet wyprostować było bardzo mało węgla, gdy pewnego dnia umęczony ciężką pracą górnik gorzko zapłakał nad swym losem Skarbnik postanowił mu pomóc.
Zrozumiał, że górnik jest już u kresu wytrzymałości i może zrobić sobie coś złego, nie było na co czekać, choć Skarbnik nie lubił zbyt często pokazywać się ludziom – dla biednego górnika zrobił wyjątek. Stanął przed nim i zapytał czemu tak płacze, skąd jego smutna mina i przygnębiony wyraz oczu?
Górnik nie przestraszył się Skarbnika, choć jak wielu innych górników myślał, że jego pojawienie się nie może wróżyć niczego dobrego, był już tak obojętny na wszystko, że niczego się nie bał. Spojrzał na twarz Skarbnika, który tym razem przybrał postać siwowłosego starca z długą brodą, nie wyglądał groźnie, przyjaźnie uśmiechnął się do górnika, gdy ten opowiedział mu o powodach swojego zmartwienia. Skarbnik ze spokojem wysłuchał skargi biednego człowieka, po czym kazał mu się odwrócić i fedrować w ścianie, górnik bardzo się zdziwił, czynił to przecież wiele razy i w ścianie nie znalazł wiele kruszcu węglowego, spojrzał w kierunku Skarbnika zdziwiony, ale ze zdumieniem stwierdził, że starca już nie ma. Nie wiedział, czy rzeczywiście z nim rozmawiał, czy tylko wyobraził sobie to niezwykłe spotkanie.
Zgodnie z zaleceniami Skarbnika odwrócił się jednak i wbił kilof w ścianę, jakież było jego zdziwienie, gdy znalazł tam czysty kruszec najprzedniejszego gatunku – z zapałem wziął się do pracy, tym razem to on z dumą mógł zaprezentować kolegom swój dzienny urobek. Można sobie wyobrazić ich miny… nie mogli się pochwalić ani tak dużą ilością wydobytego węgla, a ten który mieli był o wiele gorszego gatunku, niektórzy przecierali oczy ze zdumienia, a niejeden zrozumiał, że tak mogło się stać tylko z pomocą Skarbnika. Górnik otrzymał sowite wynagrodzenie, pierwszy raz od wielu lat z uśmiechem na ustach mógł wrócić do domu, po drodze jednak spotkał starca, który kogoś mu przypominał… Zrozumiał, że to sam jego wielki dobrodziej – Skarbnik, od razu zaproponował mu większą część pieniędzy, chciał się w ten sposób odwdzięczyć za pomoc, którą od niego otrzymał. Skarbnik docenił hojność górnika, zobaczył, że pieniądze, które zdobył nie uczyniły go chciwcem, kazał mu więc zatrzymać wszystkie i odtąd czuwał nad jego losem.
`nie wiem czy dobrze . moja ciocia mi ją mówiła
Legenda o barbarze .
A to było tak...
Kasztelanem na zamku był kiedyś rycerz Klüx . Słynął z odwagi i mądrości , ale także z córki, której uroda jaśniała niczym zorza polarna, a serce otwierała dla każdego, kogo dotknęła bieda.
Były to jednak szare czasy wojen husyckich. Nad zamkiem zawisła realna groźba ataku ze strony wroga. Wtedy piękna Barbara, bo tak było na imię pięknej kasztelance, postanowiła opuścić niebezpieczne miejsce i udać się tam, gdzie nic jej nie będzie groziło, do drugiego zamku, gdzie starostą grodowym był jej narzeczony Egbert von Kassel.
Klüxówna wyruszyła więc w podróż której towarzyszyło kilku najbliższych służących. Po drodze musieli się schronić we wśi , bo wojska husyckie z nienacka zaatakowały. Zamek nie był odpowiednio przygotowany do obrony. Brakowało żywności, zwłaszcza, że okoliczna ludność schroniła się za murami miejskimi w obawie o własne życie. Wysyłano liczne sygnały do zamku z prośbą o przyjście z pomocą.
Wkrótce też doczekano się jej. Na odsiecz przybył oddział wojska dowodzony przez rycerza Gotsche Schoffa i kasztelana Klüxa. Wróg ustąpił wycofując sie na teren pobliskiego kraju.
Zanim walka dobiegła końca komendant gryfowskiej strażnicy wyprowadził Barbarę tajemnym przejściem bezpiecznie doprowadził do zamku..
Tu też dotarła do niej wiadomość o śmierci ojca, który poległ podczas działań wojennych.
Kiedy minął okres żałoby Barbara poślubiła swego ukochanego i żyli długo i szczęśliwie.