Napisz w zeszycie o swojej długiej podróży. moze byc zmyslona lub prawdziwa
Jak chcecie to mozecie przetlumaczyc polski i angielski ale nie musicie z gory dzięki
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Było po 2 nad ranem. Szła jak zwykle tą samą droga prowadzącą z „Przejścia” na przystanek kawałek dalej. Problem polegał na tym,że tym razem chodnik był jakiś nierówny, niebo trochę przekrzywione, a jakieś starsze małżeństwo dziwnie się na nią patrzyło gdy szła obok dalej wyśpiewując piosenkę, która leciała w „Przejściu” jako ostatnia, usłyszana przez Zosię. Facet który ją "śpiewał" był zresztą w niedużo lepszym stanie od Zosi... Chociaż,on pamiętał przynajmniej więcej niż trzy słowa refrenu...
- Przeżyyyyyyyyj toooooo sam... No i co się tak gapią.. – mruknęła Zosia pod nosem gdy małżeństwo spojrzało na nią z dezaprobatą. – Nie widzieli nigdy prawdziwej studentki czy co...
Szła dalej cudownie rozluźniona, nie przejmując się niczym i za swój cel obierając przystanek. Kiedy w końcu doszła, okazało się, że na autobus będzie musiała poczekać 20 minut, za to za chwilę miał przyjechać nocny z trasą przechodzącą przez Olszynkę. Co więcej, zatrzymywał się na przystanku RKS Orzeł, a dokładnie naprzeciwko tego przystanku mieszkał jej brat z Sylwią i Majką. Postanowiła więc, że przenocuje u nich i rano wróci do domu. Napisała więc smsa Ance, żeby się nie martwiła, zajęła miejsce w autobusie i... prawie natychmiast zasnęła...
Autobus jechał miarowym tempem, Zosia czuła jego wibracje jak przez mgłę. Gdy ocknęła się kilka minut później, dalej była w stanie dość poważnego upojenia alkoholowego.To właśnie to przyczyniło się do faktu, iż wcale jej nie zdziwiło to, że ktoś bierze ją na ręce, a potem wynosi z autobusu i stawia na chwiejących się nogach. Nie zdziwiło jej nawet to, że gdy otworzyła oczy okazało się, że tym kimś jest Łukasz Kamiński...
- Ooo, cześć... –uśmiechnęła się głupio. – wrócił mój oprawca... Jeśli masz zamiar znów mnie molestować o kopertę, to niestety jej nie mam przy sobie. – nagle rozejrzała się dokoła. Znajdowali się przy moście gdańskim, niedaleko dworca. Zosia spojrzała na wielki rurociąg, który ciągnął się równolegle do mostu.
- Wiesz, ja strasznie lubię tą długą rurę... Tam różni zakochani faceci wypisują swoje deklaracje miłosne, dla swoich pań... – znów się zaśmiała pijackim śmiechem.Łukasz patrzył na nią chwilę milcząc i wcale nie było mu do śmiechu. – Że niby wiesz, takie to niebezpieczne i pełne poświęcenia, skoro wspinają się tam i mogą spaść do Wisły... Wiesz, chciałabym, żeby mój przyszły facet też tak zrobił, ale żeby napisał to na samym środku, tam gdzie jest najniebezpieczniej i takimi wielkimi literami, żeby zasłonić inne napisy... Wtedy udowodniłby, że jest w stanie zrobić dla mnie wszystko...
- To bardzo nierozsądne z twojej strony, że włóczysz się po nocy – złapał ją za rękę i pociągnął w stronę dworca, tak jakby jej w ogóle nie słyszał. – Poza tym wybierałaś się do Grochowa, a gdy wsiadłaś do akurat tego autobusu oni już wiedzieli gdzie wysiądziesz.
- O czym ty mówisz? – Zosi zaczęło trochę się rozjaśniać w głowie, przede wszystkim z powodu mrozu i skąpego stroju który miała na sobie. – Jacy oni?
- Ci, którzy są adresatami koperty.
Umysł Zosi zaczął powoli wskakiwać na wyższe obroty... Czyto co on mówił mogło być prawdą? Już chciała się go o coś spytać, gdy znów ją pociągnął za rękę zmuszając żeby zaczęła szybciej iść.
- Chodź, im szybciej znajdziesz się w domu tym lepiej.
Pod dworcem stały taksówki. Łukasz bez słowa wepchnął Zosie do jednej z nich i powiedział kierowcy dokąd ma się udać. Później zamyślony patrzył w okno, natomiast Zosia patrzyła na niego, starając się pozbyć reszek pijaństwa i skupić swój wzrok na jednym punkcie, co okazało się dość trudne.Nie mogli rozmawiać przy taksówkarzu a w głowie Zosi roiło się coraz więcej ponurych myśli. Czyżby stało się tak jak przewidywała Majka? Przez kilka głupich kartek papieru, ona także znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie... Wbijała wzrok w Łukasza, jakby chciała przebić się przez te blond włosy do tego co się działo w jego głowie. Nic to jednak nie dało.
W końcu taksówka się zatrzymała pod jej blokiem, a on zapłacił. Zosia wydała wszystkie pieniądze na alkohol, więc nie miała nawet jak zaoferować dorzucenia się do zapłaty, ale Łukasz nawet nie zdawał się na to liczyć.
- Chcesz wejść po tą kopertę? – spytała, myśląc, że Anka umrze z podniecenia jak zobaczy Łukasza w ich mieszkaniu.
- Nie, poczekam tutaj – stwierdził rozglądając się. Zosia przytaknęła, choć zdziwiło ją to, że nagle jego zachowanie tak się zmieniło. Przestał być brutalny i... jakby jej zaufał? Nie miał przecież gwarancji, że nie zadzwoni na policje, a koperty nigdy mu nie da. Jednak ona wolała oddać mu te jego parę świstków papieru (choć co prawda bardzo ważnych świstków) i mieć to z głowy. O tej porze i w tym stanie, nie miała nawet ochoty pytać go o szczegóły, które ją wcześniej tak ciekawiły. Po prostu weszła do mieszkania po cichu, starając się nie budzić śpiącej już Ani, wzięła kopertę ze swojego biurka i bez słowa zeszła na dół.Kiedy jednak stanęła przed klatką, okazało się, że Łukasz zniknął... Zosia starała się wypatrzeć go w nocy, ale na daremno...