Skoro czytasz ten list, to mej duszy nie ma już na szarym świecie.
Czcigodny ojcze. Ma miłość do Julii z rodu nam tak wrogiego była większa i ważniejsza niż me życie bez niej.
To właśnie z tej racji spoglądasz na me zwłoki.
Miłość do Julii kwitła we mnie każdego dnia. Spacerując o zmierzchu i budząc się o świcie wiedziałem, że to właśnie dla niej była każda sekunda mego życia.
Wszystkie me myśli zbiegały się na jej osobie. Chciałem być tylko przy niej i cieszyć się naszą miłością, bo i jej serce biło do mnie tak mocno...
Nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Me dni były puste, a ja sam bardzo nieszczęśliwy.
Ojcze zrozum me słowa płynące prosto z serca wypełnionego wielką i bezpamiętną miłością.
Pogódź się z losem i wiec, że bardzo cię kochałem.
Bardzo mi przykro z powodu mojej śmierci ale tak wyszło. Teraz ci postaram się to jakoś wyjaśnić.
Gdy tej nocy czwartkowej powiedziałem ci że ide z kolegami na prywatną balangę do Merkucja okłamałem cię. Tak naprawdę to poszedłem ma bal do kapuletów... tak, tak wiem... jak by mnie zobaczyli to by mnie zabili ale mnie nie zobaczyli a ja poznałem prześliczną córke Kapuletów: Julię. zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wyjżenia. Gdy wyszliśmy z balu
(ja z kolegami) to poszedłem pod jej balkon i podsłuchiwałem ją. Kiedy to zauważyła uwóiliśmy się na ślub. Na następny dzień umówiłem nas na ślub w kaplicy ojca Laurentego. Wkródce pobraliśmy się. Gdy wracałem spodkałem Merkucja przekomażającego się z Tybaltem. Zaczeli walczyć a ja chciałem ich rozdzielić i Merkucjo zostałe śmiertelnie ranny a wtedy ja zabiłem Tybalta. Wygnali mnie z miasta a Julia miała wyjść za Parysa. było jeszcze troche zamieszania ale w każdym bądź razie doszło do tej "żezi" przez to że posłaniec ojcca laurentego nie dotarł do Juli. Gdy ona zapadła w śpiączke ja myślałem że umarła. Poszedłem do jej mogiły z trucizną i wypiłem ją ponieważ niechciałem żyć w ciągłej żałobie, smutku, rozpaczy i samotności.
Ojcze...
Skoro czytasz ten list, to mej duszy nie ma już na szarym świecie.
Czcigodny ojcze. Ma miłość do Julii z rodu nam tak wrogiego była większa i ważniejsza niż me życie bez niej.
To właśnie z tej racji spoglądasz na me zwłoki.
Miłość do Julii kwitła we mnie każdego dnia. Spacerując o zmierzchu i budząc się o świcie wiedziałem, że to właśnie dla niej była każda sekunda mego życia.
Wszystkie me myśli zbiegały się na jej osobie. Chciałem być tylko przy niej i cieszyć się naszą miłością, bo i jej serce biło do mnie tak mocno...
Nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Me dni były puste, a ja sam bardzo nieszczęśliwy.
Ojcze zrozum me słowa płynące prosto z serca wypełnionego wielką i bezpamiętną miłością.
Pogódź się z losem i wiec, że bardzo cię kochałem.
Na zawsze
Romeo
Drogi ojcze !
Bardzo mi przykro z powodu mojej śmierci ale tak wyszło. Teraz ci postaram się to jakoś wyjaśnić.
Gdy tej nocy czwartkowej powiedziałem ci że ide z kolegami na prywatną balangę do Merkucja okłamałem cię. Tak naprawdę to poszedłem ma bal do kapuletów... tak, tak wiem... jak by mnie zobaczyli to by mnie zabili ale mnie nie zobaczyli a ja poznałem prześliczną córke Kapuletów: Julię. zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wyjżenia. Gdy wyszliśmy z balu
(ja z kolegami) to poszedłem pod jej balkon i podsłuchiwałem ją. Kiedy to zauważyła uwóiliśmy się na ślub. Na następny dzień umówiłem nas na ślub w kaplicy ojca Laurentego. Wkródce pobraliśmy się. Gdy wracałem spodkałem Merkucja przekomażającego się z Tybaltem. Zaczeli walczyć a ja chciałem ich rozdzielić i Merkucjo zostałe śmiertelnie ranny a wtedy ja zabiłem Tybalta. Wygnali mnie z miasta a Julia miała wyjść za Parysa. było jeszcze troche zamieszania ale w każdym bądź razie doszło do tej "żezi" przez to że posłaniec ojcca laurentego nie dotarł do Juli. Gdy ona zapadła w śpiączke ja myślałem że umarła. Poszedłem do jej mogiły z trucizną i wypiłem ją ponieważ niechciałem żyć w ciągłej żałobie, smutku, rozpaczy i samotności.