klaudiasotysekxMieszkam na wsi i uwielbiam to miejsce, poniewaz jest tu świeże powietrze, cisza, spokój, a przede wszystkim las, do którego lubię chodzić na grzybobranie. Właśnie dzisiaj wstałam z samego rana, aby wybrać się na grzybki. Ostatecznie, kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje. Szybko się umyłam, założyłam dres, zabrałam ze soba koszyk i ruszyłam do lasu. Nie jadłam śniadania, poniewaz planowalam, że wkrótce wrócę do domu, ale grzybów było tak dużo, że zaczęły mi się one wysypywać z koszyka. Ale, pomyślałam sobie, ze od przybytku głowa nie boli. Jednak po jakimś czasie postanowilam już wracać, do domu, gdyż byłam tak głodna, że najchętniej zjadłabym konia z kopytami. Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że nie wiem gdzie jestem. Rozgladalam się na wszystkie strony i próbowałam odgadnąć, w którą stronę powinam ruszyć, by wyjść z lasu. Modlilam się, aby odnależć waściwą drogę. No tak, pomyślałam sobie, jak trwoga to do Boga. W końcu ruszyłam przed siebie. Przedzierałam się przez krzaki, które raniły mi ręce. Pogoda raptownie zaczęła się pogarszać i zamiast słońca było już widać tylko szare i czarne chmury. Las już nie byl tak bezpieczny jak mi sie przed chwilką zdawało. Nagle zrobiło się ciemno i zaczęło lać jak z cebra. Teraz już zupełnie nie wiedzialam jak mam się poruszać. Praktycznie nic nie widzialam. Teraz czulam się jak zaszczute zwierzę, które nie potrafi odnależć drogi do domu. Przerażenie i strach odebralo mi niemal mowę. Stalam jak sparaliżowana. Bylam bezsilna i bezradna wobec tej sytuacji. Łzy cisnęły mi się do oczu. Wreszcie zaczęłam głośno wzywać pomocy, ale nikt mnie nie słyszał. Drzewa i konary wygladały teraz jak macki złego ducha. Biegłam przed siebie na oślep, przewracałam się, podnosiłam i biegłam dalej. Byłam zrozpaczona. Obawialam się tego co się jeszcze może wydarzyć. Czułam lęk i przerażenie. Wiem, że strach ma wielkie oczy, ale byłam zupelnie bezradna, sama w tym lesie i potrzebowałam natychmiastwej pomocy. Znowu krzyczałam tak głośno jak tylko potrafiłam, ale wokół mnie byla cisza jak makiem zasiał. Płakalam i wołalam o pomoc. Ogarnęła mnie panika. Znowu zaczęłam biec, ale byłam już wyczerpana i nagle uderzyłam glową w wielkie drzewo. Upadłam i straciłam przytomność. Kiedy ocknęłam się, to zobaczylam twarz mojego, wujka, który powedzial, że mam wielkiego guza na czole, ale do wesela się zagoi. Wspomniał, iż wspólnie z sąsiadem znależli mnie pod wielkim dębem. Bylam wdzięczna wujkowi i sąsiadowi za odnalezienie mnie.
Właśnie dzisiaj wstałam z samego rana, aby wybrać się na grzybki. Ostatecznie, kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje. Szybko się umyłam, założyłam dres, zabrałam ze soba koszyk i ruszyłam do lasu. Nie jadłam śniadania, poniewaz planowalam, że wkrótce wrócę do domu, ale grzybów było tak dużo, że zaczęły mi się one wysypywać z koszyka. Ale, pomyślałam sobie, ze od przybytku głowa nie boli. Jednak po jakimś czasie postanowilam już wracać, do domu, gdyż byłam tak głodna, że najchętniej zjadłabym konia z kopytami. Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że nie wiem gdzie jestem. Rozgladalam się na wszystkie strony i próbowałam odgadnąć, w którą stronę powinam ruszyć, by wyjść z lasu. Modlilam się, aby odnależć waściwą drogę. No tak, pomyślałam sobie, jak trwoga to do Boga. W końcu ruszyłam przed siebie. Przedzierałam się przez krzaki, które raniły mi ręce. Pogoda raptownie zaczęła się pogarszać i zamiast słońca było już widać tylko szare i czarne chmury. Las już nie byl tak bezpieczny jak mi sie przed chwilką zdawało. Nagle zrobiło się ciemno i zaczęło lać jak z cebra. Teraz już zupełnie nie wiedzialam jak mam się poruszać. Praktycznie nic nie widzialam. Teraz czulam się jak zaszczute zwierzę, które nie potrafi odnależć drogi do domu. Przerażenie i strach odebralo mi niemal mowę. Stalam jak sparaliżowana. Bylam bezsilna i bezradna wobec tej sytuacji. Łzy cisnęły mi się do oczu. Wreszcie zaczęłam głośno wzywać pomocy, ale nikt mnie nie słyszał. Drzewa i konary wygladały teraz jak macki złego ducha. Biegłam przed siebie na oślep, przewracałam się, podnosiłam i biegłam dalej. Byłam zrozpaczona. Obawialam się tego co się jeszcze może wydarzyć. Czułam lęk i przerażenie. Wiem, że strach ma wielkie oczy, ale byłam zupelnie bezradna, sama w tym lesie i potrzebowałam natychmiastwej pomocy. Znowu krzyczałam tak głośno jak tylko potrafiłam, ale wokół mnie byla cisza jak makiem zasiał. Płakalam i wołalam o pomoc. Ogarnęła mnie panika. Znowu zaczęłam biec, ale byłam już wyczerpana i nagle uderzyłam glową w wielkie drzewo. Upadłam i straciłam przytomność. Kiedy ocknęłam się, to zobaczylam twarz mojego, wujka, który powedzial, że mam wielkiego guza na czole, ale do wesela się zagoi. Wspomniał, iż wspólnie z sąsiadem znależli mnie pod wielkim dębem. Bylam wdzięczna wujkowi i sąsiadowi za odnalezienie mnie.