Napisz - w dowolnej formie - prace na wybrany temat * Tego miejsca nigdy nie pozwolę zniszczyć * Ten zakątek pozostanie na zawsze w mej pamięci * Przystaję , gdy zaśpiewa ptak ...
Ciachoo
Bardzo dobrze pamiętam ten dzień. Był to jeden wakacyjnych dni 2004 roku. Miałam zaledwie 9 lat. Na kilka dni przyjechała do mnie moja najlepsza przyjaciółka Anitka. Świetnie się razem bawiłyśmy. Już poprzedniego roku postanowiłyśmy, że wybierzemy się do tajemniczych ruin zamku na końcu miasta, o których tak wiele słyszałyśmy. Obiecałyśmy sobie, że podczas wakacyjnego pobytu Anity u mnie wybierzemy się tam. I tak też się stało. Pewnego dnia korzystając z faktu iż jest ładna pogoda postanowiłyśmy spełnić to o czym tak marzyłyśmy. Aby uzyskać zgodę rodziców powiedziałam im, że idziemy na chwilę do koleżanki. Późnym popołudniem ruszyłyśmy w drogę. Trochę bałam się, że pobłądzimy, ale obie starałyśmy się przezwyciężyć strach. Po półgodzinnej wędrówce byłyśmy już na miejscu. Zgodnie z tym co nam opowiadano był to stary zamek po części już zarośnięty mchem i trawą. Z niektórych stron były powalone mury. Anita chciała go dokładnie obejrzeć. Zgodziłam się. Po chwili zaczęłyśmy okrążać zamek dookoła nie wiedząc o niebezpieczeństwie, które może nas spotkać. Wreszcie weszłyśmy do środka. Dostrzegłam, że stare ruiny mają kilka pomieszczeń. Aby zaspokoić swoją ciekawość chciałam zobaczyć co jest w każdej z nich. Przyjaciółka szła przodem bo zawsze była bardziej odważna ode mnie. Wchodząc do ostatniego z zakątków zamku zauważyłyśmy leżący ludzki szkielet. Włosy stanęły mi dęba. Zaczęłyśmy uciekać. Podczas ucieczki w jednym jeszcze w tym zakątku zamku potknęłam się o wystający z ziemi drut i skręciłam nogę. Zaczęłam płakać. Anitka chciała mi jakoś pomóc, jednak bała się zostawiać mnie samej. Długo krzyczała i wołała aby ktoś przyszedł i mnie uratował. Bez skutku. Wtedy nie posiadałyśmy jeszcze telefonu komórkowego, by powiadomić rodziców o zaistniałej sytuacji. W końcu zdecydowałyśmy, że koleżanka pobiegnie po pomoc. Dzień chylił się ku zachodowi. Robiło się ciemno. Najbardziej bałam się patrzeć na szkielet leżący nieopodal mnie. Strach mroził mi krew w żyłach. Każda minuta wydawała się być godziną. Miałam szereg różnych myśli. Co chwilę zadawałam sobie pytanie: Gdzie oni są!? Zapadła noc. Chciałam chociaż wydostać się z tego strasznego zamku, lecz nawet nie mogłam wstać. Ból był coraz silniejszy. Po chwili do moich uszu dobiegał jakiś szum, wiedziałam, że to moi rodzice. Głośno krzyczałam o pomoc, ale okazało się, że to jakieś zwierze przelatywało przez pobliskie krzaki. Serce stanęło mi w gardle. Bałam się coraz bardziej. Wtedy pomyślałam co teraz czuje moja mama? Co ja najlepszego zrobiłam? Teraz już nie mogłam nic by to naprawić. Pozostało mi tylko czekać. Byłam głodna, spragniona i chciało mi się spać. Zrobiło mi się zimno. Byłam bezsilna. Nie dawałam rady już nawet płakać. Nagle usłyszałam kroki zbliżających się ludzi. Byli to moi rodzice. Wreszcie! W końcu ktoś mi pomoże! - pomyślałam. Kamień spadł mi z serca Czułam się uratowana. Najpierw zobaczyłem biegnącą mamę, która będąc już przy mnie mocno mnie przytuliła. Tata wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Od razu pojechaliśmy do szpitala, gdzie założono mi gips, w którym musiałam w nim chodzić przez dwa tygodnie. Anita często mnie odwiedzała, a to, co spotkało nas w zamku pozostało tylko między nami. Obie najadłyśmy się strachu. Obiecałyśmy sobie, że już nigdy więcej nie zrobimy niczego w tajemnicy przed rodzicami. Nikomu nie opowiedziałyśmy tej strasznej historii, która nam się przydarzyła. Było to niesamowite przeżycie, a ten zakątek w zamku na zawsze pozostanie w mej pamięci.
Pewnego dnia korzystając z faktu iż jest ładna pogoda postanowiłyśmy spełnić to o czym tak marzyłyśmy. Aby uzyskać zgodę rodziców powiedziałam im, że idziemy na chwilę do koleżanki. Późnym popołudniem ruszyłyśmy w drogę. Trochę bałam się, że pobłądzimy, ale obie starałyśmy się przezwyciężyć strach. Po półgodzinnej wędrówce byłyśmy już na miejscu. Zgodnie z tym co nam opowiadano był to stary zamek po części już zarośnięty mchem i trawą. Z niektórych stron były powalone mury. Anita chciała go dokładnie obejrzeć. Zgodziłam się. Po chwili zaczęłyśmy okrążać zamek dookoła nie wiedząc o niebezpieczeństwie, które może nas spotkać. Wreszcie weszłyśmy do środka. Dostrzegłam, że stare ruiny mają kilka pomieszczeń. Aby zaspokoić swoją ciekawość chciałam zobaczyć co jest w każdej z nich. Przyjaciółka szła przodem bo zawsze była bardziej odważna ode mnie. Wchodząc do ostatniego z zakątków zamku zauważyłyśmy leżący ludzki szkielet. Włosy stanęły mi dęba. Zaczęłyśmy uciekać. Podczas ucieczki w jednym jeszcze w tym zakątku zamku potknęłam się o wystający z ziemi drut i skręciłam nogę. Zaczęłam płakać. Anitka chciała mi jakoś pomóc, jednak bała się zostawiać mnie samej. Długo krzyczała i wołała aby ktoś przyszedł i mnie uratował. Bez skutku. Wtedy nie posiadałyśmy jeszcze telefonu komórkowego, by powiadomić rodziców o zaistniałej sytuacji. W końcu zdecydowałyśmy, że koleżanka pobiegnie po pomoc. Dzień chylił się ku zachodowi. Robiło się ciemno. Najbardziej bałam się patrzeć na szkielet leżący nieopodal mnie. Strach mroził mi krew w żyłach. Każda minuta wydawała się być godziną. Miałam szereg różnych myśli. Co chwilę zadawałam sobie pytanie: Gdzie oni są!? Zapadła noc. Chciałam chociaż wydostać się z tego strasznego zamku, lecz nawet nie mogłam wstać. Ból był coraz silniejszy. Po chwili do moich uszu dobiegał jakiś szum, wiedziałam, że to moi rodzice. Głośno krzyczałam o pomoc, ale okazało się, że to jakieś zwierze przelatywało przez pobliskie krzaki. Serce stanęło mi w gardle. Bałam się coraz bardziej. Wtedy pomyślałam co teraz czuje moja mama? Co ja najlepszego zrobiłam? Teraz już nie mogłam nic by to naprawić. Pozostało mi tylko czekać. Byłam głodna, spragniona i chciało mi się spać. Zrobiło mi się zimno. Byłam bezsilna. Nie dawałam rady już nawet płakać. Nagle usłyszałam kroki zbliżających się ludzi. Byli to moi rodzice. Wreszcie! W końcu ktoś mi pomoże! - pomyślałam. Kamień spadł mi z serca Czułam się uratowana. Najpierw zobaczyłem biegnącą mamę, która będąc już przy mnie mocno mnie przytuliła. Tata wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Od razu pojechaliśmy do szpitala, gdzie założono mi gips, w którym musiałam w nim chodzić przez dwa tygodnie.
Anita często mnie odwiedzała, a to, co spotkało nas w zamku pozostało tylko między nami. Obie najadłyśmy się strachu. Obiecałyśmy sobie, że już nigdy więcej nie zrobimy niczego w tajemnicy przed rodzicami. Nikomu nie opowiedziałyśmy tej strasznej historii, która nam się przydarzyła. Było to niesamowite przeżycie, a ten zakątek w zamku na zawsze pozostanie w mej pamięci.