I wezwał dyrektor swych uczniów do gabinetu swego. Aby słowo swoje jako prawo tej szkoły przypomnieć. Bo słowo dyrektora jest prawe, a imię jego pieczęcią. i zebrali się tedy w gabinecie wszystkich klas przedstawiciele. I stanęli przed obliczem srogim swego władcy i trwożyły się, i pytali nawzajem jaka to nauka popłynie wprost z ust dyrektora do ich uszu, i jakie to prawo ma być im zwiastowane. Kiedy stali niepewność siejąc między sobą zjawił się jeden z nauczycieli i rzekł: Nie trwóżcie się, bowiem nie darmo tu przychodzicie, i nie po naganę a po naukę. I nadeszła chwila objawienia, a dyrektor ich wstąpił do swego królestwa w towarzystwie swych kolegów i koleżanek. Pierwsza odziana w barwę ognia niosła w dłoniach dziennik ocen, a za nią ujrzeli biel, objawiającą pielęgniarkę pomagającą w chwilach zgrozy, i oto czerń wyłoniła się zza rogu niosąc na tacy przystawki. I ostatnim z przybyszy był najbliższy kompan dyrektora, zastępca jego o trupio bladej twarzy. I zaczęli słuchać w liczbie siedemdziesięciu dwóch, a oni mówili te słowa: Błogosławieni ubogo ubrani, albowiem oni mundurki nowe dostaną. Błogosławieni którzy się smucą, albowiem oni oceny poprawiać będą. Błogosławieni cisi na lekcjach, albowiem oni w przedstawieniach występować będą. Błogosławieni uważni i nie ściągający, albowiem oni nagrodzeni będą. Błogosławieni miłosierni, albowiem dzięki nim miłość inni doznają. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni papiery czyste mieć będą. Błogosławieni którzy godzą innych, albowiem oni zapowiadają wypadkom. Błogosławieni którzy cierpią prześladowanie, albowiem wyznaczać swych oprawców będą. Błogosławieni jesteście gdy w życie szkolne wprowadzać te prawa będziecie. I strzeżcie wszystkich przed zapomnieniem i nieprzestrzeganiem, a będziecie zaprawdę błogosławieni. I poszli zatem do domów swych, a każdy niósł to co usłyszał by przekazać jutro innym.
I wezwał dyrektor swych uczniów do gabinetu swego. Aby słowo swoje jako prawo tej szkoły przypomnieć. Bo słowo dyrektora jest prawe, a imię jego pieczęcią. i zebrali się tedy w gabinecie wszystkich klas przedstawiciele. I stanęli przed obliczem srogim swego władcy i trwożyły się, i pytali nawzajem jaka to nauka popłynie wprost z ust dyrektora do ich uszu, i jakie to prawo ma być im zwiastowane. Kiedy stali niepewność siejąc między sobą zjawił się jeden z nauczycieli i rzekł: Nie trwóżcie się, bowiem nie darmo tu przychodzicie, i nie po naganę a po naukę. I nadeszła chwila objawienia, a dyrektor ich wstąpił do swego królestwa w towarzystwie swych kolegów i koleżanek. Pierwsza odziana w barwę ognia niosła w dłoniach dziennik ocen, a za nią ujrzeli biel, objawiającą pielęgniarkę pomagającą w chwilach zgrozy, i oto czerń wyłoniła się zza rogu niosąc na tacy przystawki. I ostatnim z przybyszy był najbliższy kompan dyrektora, zastępca jego o trupio bladej twarzy. I zaczęli słuchać w liczbie siedemdziesięciu dwóch, a oni mówili te słowa:
Błogosławieni ubogo ubrani, albowiem oni mundurki nowe dostaną.
Błogosławieni którzy się smucą, albowiem oni oceny poprawiać będą.
Błogosławieni cisi na lekcjach, albowiem oni w przedstawieniach występować będą.
Błogosławieni uważni i nie ściągający, albowiem oni nagrodzeni będą.
Błogosławieni miłosierni, albowiem dzięki nim miłość inni doznają.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni papiery czyste mieć będą.
Błogosławieni którzy godzą innych, albowiem oni zapowiadają wypadkom.
Błogosławieni którzy cierpią prześladowanie, albowiem wyznaczać swych oprawców będą.
Błogosławieni jesteście gdy w życie szkolne wprowadzać te prawa będziecie. I strzeżcie wszystkich przed zapomnieniem i nieprzestrzeganiem, a będziecie zaprawdę błogosławieni.
I poszli zatem do domów swych, a każdy niósł to co usłyszał by przekazać jutro innym.