Napisz STRESZCZENIE z jakiejkolwiek lektury, którą ostatnio czytałeś jakakolwiek... (proszę napiszcie mi to na wtorek, ale nie ściągajcie tego z netu bo pani to znajdzie musi to być bezbłędnie bo inaczej nie będę miała 5 na koniec z polaka proszę napiszcie to ja to potem jeszcze poprawie...)
Wiktoria6
Streszczenie lektury pt. ''Dym'' W ubogim mieszkaniu naprzeciw miejskiej fabryki mieszkała niemłoda już wdowa ze swym synem, Marcysiem. Nie pracowała zawodowo, zajmowała się prowadzeniem domu. Każdego ranka przygotowywała posiłek dla syna, który o świcie wychodził do pracy. Marcyś był kotłowym w pobliskiej fabryce. Jego zadanie polegało na utrzymywaniu ognia w fabrycznym piecu. Po wyjściu Marcysia do pracy matka zaczynała krzątać się po domu. Robiła porządki, gotowała obiad. Zanim syn wrócił z fabryki, w której spędzał całe dnie, trochę szyła, naprawiała zniszczoną odzież, gdyż nie mogli sobie kupić nowej, ponieważ byli ubodzy. W wolnej chwili siadywała koło okna i wpatrywała się w fabryczny komin, z którego wydobywał się dym. Gdy smuga była silniejsza, zanczyło to, że Marcyś dokładał do pieca. W ten sposób porozumiewali się ze sobą. Gdy Marcyś wracał, matka już na schodach rozpoznawała jego kroki. W domu zaraz robiło się weselej. Syn był bardzo głodny po całym dniu wyczerpującej pracy,więc z ochotą siadał do oniadu. Posiłek stanowiła zazwyczaj zupa. Marcyś z apetytem zjadał swoją porcję, czasem matka oddawała mu też swoje danie. Następnie chłopak bawił się z kosem - ulubionym ptaszkiem. Stanowiło to jedyną jego przyjemność w ciągu dnia. Pewnej nocy Marcyś obudził się przerażony i spocony. Śniło mu się, że uderzył w niego piorun. Nie mógł zasnąć do rana ze zdenerwowania, choć matka uspokajała go, jak tylko mogła. Zapewniała, że to był tylko zły sen, który już minął. Tego dnia chłopiec, jak zwykle rano, poszedł do pracy, a matka, jak co dzień pożegnała go dając mu śniadanie. Po pewnym czasie rozległ się straszliwy huk. Okazało się, że w fabryce był wybuch. Matka jeszcze przez jakiś czas dokładnie nie wiedziała, co się stało. Później doniesiono do jej, że wybuchł piec, a obsługujący go kotłowy zginął. Od tej pory życie samotnej kobiety radykalnie się zmieniło. Nie miała już dla kogo szykować posiłków ani na kogo czekać. Wciąż ze smutkiem wpatrywała się w okno, obserwując, jak dawniej, dym unoszący się z fabrycznego komina. Przypominał jej zmarłego syna. Czasem nawet wydało się jej, że widzi jego postać, i wtedy wyciągała do niego ręce.
W ubogim mieszkaniu naprzeciw miejskiej fabryki mieszkała niemłoda już wdowa ze swym synem, Marcysiem. Nie pracowała zawodowo, zajmowała się prowadzeniem domu. Każdego ranka przygotowywała posiłek dla syna, który o świcie wychodził do pracy. Marcyś był kotłowym w pobliskiej fabryce. Jego zadanie polegało na utrzymywaniu ognia w fabrycznym piecu.
Po wyjściu Marcysia do pracy matka zaczynała krzątać się po domu. Robiła porządki, gotowała obiad. Zanim syn wrócił z fabryki, w której spędzał całe dnie, trochę szyła, naprawiała zniszczoną odzież, gdyż nie mogli sobie kupić nowej, ponieważ byli ubodzy. W wolnej chwili siadywała koło okna i wpatrywała się w fabryczny komin, z którego wydobywał się dym. Gdy smuga była silniejsza, zanczyło to, że Marcyś dokładał do pieca. W ten sposób porozumiewali się ze sobą.
Gdy Marcyś wracał, matka już na schodach rozpoznawała jego kroki. W domu zaraz robiło się weselej. Syn był bardzo głodny po całym dniu wyczerpującej pracy,więc z ochotą siadał do oniadu. Posiłek stanowiła zazwyczaj zupa. Marcyś z apetytem zjadał swoją porcję, czasem matka oddawała mu też swoje danie. Następnie chłopak bawił się z kosem - ulubionym ptaszkiem. Stanowiło to jedyną jego przyjemność w ciągu dnia.
Pewnej nocy Marcyś obudził się przerażony i spocony. Śniło mu się, że uderzył w niego piorun. Nie mógł zasnąć do rana ze zdenerwowania, choć matka uspokajała go, jak tylko mogła. Zapewniała, że to był tylko zły sen, który już minął.
Tego dnia chłopiec, jak zwykle rano, poszedł do pracy, a matka, jak co dzień pożegnała go dając mu śniadanie. Po pewnym czasie rozległ się straszliwy huk. Okazało się, że w fabryce był wybuch. Matka jeszcze przez jakiś czas dokładnie nie wiedziała, co się stało. Później doniesiono do jej, że wybuchł piec, a obsługujący go kotłowy zginął.
Od tej pory życie samotnej kobiety radykalnie się zmieniło. Nie miała już dla kogo szykować posiłków ani na kogo czekać. Wciąż ze smutkiem wpatrywała się w okno, obserwując, jak dawniej, dym unoszący się z fabrycznego komina. Przypominał jej zmarłego syna. Czasem nawet wydało się jej, że widzi jego postać, i wtedy wyciągała do niego ręce.