Opowiadanie jest o tym jak Pan Samochodzik po powrocie z Francji dowiaduje się o monetach, które kilku muzeom w Polsce proponuje anonimowa osoba. Pan Tomasz tuż po powrocie z Francji jeszcze nie zdążył przystąpić do swych zwykłych codziennych prac, a już wezwał go do siebie dyrektor Marczak. Pan Samochodzik poszedł do gabinetu swego zwierzchnika. Pan Tomasz od razu poruszył temat zagadek Fromborka, ponieważ dużo pisano o tym we francuskiej prasie. Dyrektor Marczak zdziwił się, a Pan Tomasz wytłumaczył, że wszystko co jest związane z miastem, gdzie Kopernik dokonał swych odkryć, interesuje świat. Zaproponował dyrektorowi, iż może się od razu udać do Fromborka. Dyrektor Marczak oznajmił, że nie wyśle go do Fromborka, ponieważ jest tam od pewnego czasu mgr. Pietruszka i już udało mu się odnaleźć jeden ze schowków pułkownika Koeniga. Magister Pietruszka był współpracownikiem Pana Samochodzika, lecz obaj nie darzyli się sympatią. Wówczas Pan Tomasz powiedział, że w związku z tym nie będzie przeszkadzać w poszukiwaniach koledze. Po chwili dyrektor Marczak przeszedł do tematu monet. Pan Samochodzik dowiedział się , że polskim muzeom zaproponowano jedne z najcenniejszych okazów historycznych polskich monet. Muzeum w Lublinie nabyło denar Mieszka I, a inne muzeum nabyło srebrny denar "Gniezdum Civitas". Nabyto je po niewygórowanych cenach od prywatnego kolekcjonera. Muzeum w Łodzi zaś, zaproponowano słynny bekteat Jakry. Osoba, która to sprzedawała, była nieznana, ponieważ transakcje odbywały się w następujący sposób: dzwoniono do muzeów i proponowano monety, a jeżeli ktoś chciał się dowiedzieć czegoś o pochodzeniu monet, nie otrzymywał konkretnej odpowiedzi. Umawiano się z anonimową osobą i dokonywano transakcji kupna w wyznaczonych miejscach. Okazało się później, że osoby sprzedające były podstawione. Dyrektor Marczak powiedział Panu Samochodzikowi, aby uał się do kawiarni "Honoratka" o godzinie dwudziestej, ponieważ o tej godzinie kustosz z muzeum w Łodzi umówił się z nieznaną osobą. Po chwili zadzwonił telefon od anonimowej osoby, która oferowała sprzedaż monety o nazwie - "Dukat Łokietka". Sprawę monet powierzył Panu Samochodzikowi. Nadano jej kryptonim "Dukat Łokietka" . Całą historię akcji "Dukat Łokietka" możesz przeczytać w kolejnej książce Zbigniewa Nienackiego pt. "Pan Samochodzik i Zagadki Fromborka".
Opowiadanie jest o tym jak Pan Samochodzik po powrocie z Francji dowiaduje się o monetach, które kilku muzeom w Polsce proponuje anonimowa osoba.
Pan Tomasz tuż po powrocie z Francji jeszcze nie zdążył przystąpić do swych zwykłych codziennych prac, a już wezwał go do siebie dyrektor Marczak. Pan Samochodzik poszedł do gabinetu swego zwierzchnika. Pan Tomasz od razu poruszył temat zagadek Fromborka, ponieważ dużo pisano o tym we francuskiej prasie. Dyrektor Marczak zdziwił się, a Pan Tomasz wytłumaczył, że wszystko co jest związane z miastem, gdzie Kopernik dokonał swych odkryć, interesuje świat. Zaproponował dyrektorowi, iż może się od razu udać do Fromborka. Dyrektor Marczak oznajmił, że nie wyśle go do Fromborka, ponieważ jest tam od pewnego czasu mgr. Pietruszka i już udało mu się odnaleźć jeden ze schowków pułkownika Koeniga. Magister Pietruszka był współpracownikiem Pana Samochodzika, lecz obaj nie darzyli się sympatią. Wówczas Pan Tomasz powiedział, że w związku z tym nie będzie przeszkadzać w poszukiwaniach koledze. Po chwili dyrektor Marczak przeszedł do tematu monet. Pan Samochodzik dowiedział się , że polskim muzeom zaproponowano jedne z najcenniejszych okazów historycznych polskich monet. Muzeum w Lublinie nabyło denar Mieszka I, a inne muzeum nabyło srebrny denar "Gniezdum Civitas". Nabyto je po niewygórowanych cenach od prywatnego kolekcjonera. Muzeum w Łodzi zaś, zaproponowano słynny bekteat Jakry. Osoba, która to sprzedawała, była nieznana, ponieważ transakcje odbywały się w następujący sposób: dzwoniono do muzeów i proponowano monety, a jeżeli ktoś chciał się dowiedzieć czegoś o pochodzeniu monet, nie otrzymywał konkretnej odpowiedzi. Umawiano się z anonimową osobą i dokonywano transakcji kupna w wyznaczonych miejscach. Okazało się później, że osoby sprzedające były podstawione. Dyrektor Marczak powiedział Panu Samochodzikowi, aby uał się do kawiarni "Honoratka" o godzinie dwudziestej, ponieważ o tej godzinie kustosz z muzeum w Łodzi umówił się z nieznaną osobą. Po chwili zadzwonił telefon od anonimowej osoby, która oferowała sprzedaż monety o nazwie - "Dukat Łokietka". Sprawę monet powierzył Panu Samochodzikowi. Nadano jej kryptonim "Dukat Łokietka" .
Całą historię akcji "Dukat Łokietka" możesz przeczytać w kolejnej książce Zbigniewa Nienackiego pt. "Pan Samochodzik i Zagadki Fromborka".