Król Władysław Jagiełło był częstym gościem opactwa łysogórskiego. Jak wynika z relacji Jana Długosza, ilekroć król odwiedzał sanktuarium świętokrzyskie, zatrzymywał się w Słupi. Dalszą drogę, już jako pielgrzym, pokonywał pieszo. Stąd trakt ten nazwano Drogą Królewską. Przy drodze tej, u stóp Łysicy stoi tajemniczy kamienny posąg zwany Pielgrzymem Świętokrzyskim. Figura przedstawia klęczącego mężczyznę z rękami złożonymi do modlitwy, odzianego w długi, spadający do stóp płaszcz. Posąg ów owiany jest licznymi legendami. Jedno z podań powiada, że król Władysław Jagiełło, jadąc z Litwy do Krakowa, zatrzymał się na Świętym Krzyżu, gdzie ojcowie pokazywali mu różne pamiątki z przeszłości oraz relikwie. Król chciał ich dotknąć i wyciągnął rękę, za co został ukarany – ręka stała się bezwładna. Dopiero po odbyciu pokuty i dłuższej modlitwie król wyzdrowiał. Z wdzięczności za odzyskane zdrowie kazał wykuć w kamieniu siebie jako pokutnika a figurę ustawić przy Drodze Królewskiej. Według innej legendy kamienny Pielgrzym Świętokrzyski to pełen pychy pielgrzymujący ongiś na Święty Krzyż rycerz, który skamieniał po tym, gdy oświadczył, że bijące na szczycie klasztorne dzwony biją na jego cześć. (Inna wersja legendy nazywa posąg Emerykiem, wiążąc go z osobą św. Emeryka, który gościł w klasztorze.) Od tego czasu ma przesuwać się co rok o ziarenko piasku. Odkupi swą winę, kiedy dojdzie do bram klasztoru i pokłoni się relikwiom. Wówczas nastąpi koniec świata. Aby temu zapobiec, posąg odwrócono tak, aby twarzą skierowany był ku przełęczy, a nie szczytowi Łysej Góry. Niejasnym jednak pozostaje, czy zabieg ten zmienił kierunek jego poruszania się. Dasz naj?; ))
troche nie rozumiem ale o to chodzi ?
chyba że otakie coś chodzi
ta legenda opowiada o sławnym, walecznym rycerzu, którego zarozumiałość i pycha zostały ukarane. Rycerz ów żył przed wiekami i wsławił się niezwykłą odwagą i męstwem w wielu wojnach. Gdy już porzucił wojaczkę postanowił pielgrzymować po świecie. Pielgrzymkę swoją zamierzał zakończyć w świętokrzyskim klasztorze. Kiedy przybył do Nowej Słupi, chwalił się jej mieszkańcom, że jest najbardziej pobożnym człowiekiem na ziemi, a w godzinę śmierci jego dusza powędruje prosto do raju. Drogę od rynku osady do klasztoru postanowił przebyć na kolanach. Powoli wspinał się po kamiennej ścieżce na stok Łysej Góry. Opodal szli mieszkańcy Nowej Słupi i podziwiali niezwykłą wytrwałość wędrowca.
Dotarli razem do skraju puszczy, a wtedy usłyszeli bicie dzwonów w odległym o dwa kilometry klasztorze. Przystanęli zdziwieni, gdyż nie była to pora nabożeństwa. Pielgrzym rzekł z pychą, że dzwony same biją na jego powitanie, oddając mu cześć. Gdy tylko powiedział te słowa, zmienił się w kamienny posąg, ku przerażeniu obserwatorów.
Od tej pory kamienny posąg pielgrzyma pokutuje za grzech zarozumiałości. Co rok porusza się o ziarnko piasku w stronę klasztoru. Gdy tam dotrze, nastąpi koniec jego pokuty, ale też i koniec świata.
Król Władysław Jagiełło był częstym gościem opactwa łysogórskiego. Jak wynika z relacji Jana Długosza, ilekroć król odwiedzał sanktuarium świętokrzyskie, zatrzymywał się w Słupi. Dalszą drogę, już jako pielgrzym, pokonywał pieszo. Stąd trakt ten nazwano Drogą Królewską. Przy drodze tej, u stóp Łysicy stoi tajemniczy kamienny posąg zwany Pielgrzymem Świętokrzyskim. Figura przedstawia klęczącego mężczyznę z rękami złożonymi do modlitwy, odzianego w długi, spadający do stóp płaszcz. Posąg ów owiany jest licznymi legendami. Jedno z podań powiada, że król Władysław Jagiełło, jadąc z Litwy do Krakowa, zatrzymał się na Świętym Krzyżu, gdzie ojcowie pokazywali mu różne pamiątki z przeszłości oraz relikwie. Król chciał ich dotknąć i wyciągnął rękę, za co został ukarany – ręka stała się bezwładna. Dopiero po odbyciu pokuty i dłuższej modlitwie król wyzdrowiał. Z wdzięczności za odzyskane zdrowie kazał wykuć w kamieniu siebie jako pokutnika a figurę ustawić przy Drodze Królewskiej. Według innej legendy kamienny Pielgrzym Świętokrzyski to pełen pychy pielgrzymujący ongiś na Święty Krzyż rycerz, który skamieniał po tym, gdy oświadczył, że bijące na szczycie klasztorne dzwony biją na jego cześć. (Inna wersja legendy nazywa posąg Emerykiem, wiążąc go z osobą św. Emeryka, który gościł w klasztorze.) Od tego czasu ma przesuwać się co rok o ziarenko piasku. Odkupi swą winę, kiedy dojdzie do bram klasztoru i pokłoni się relikwiom. Wówczas nastąpi koniec świata. Aby temu zapobiec, posąg odwrócono tak, aby twarzą skierowany był ku przełęczy, a nie szczytowi Łysej Góry. Niejasnym jednak pozostaje, czy zabieg ten zmienił kierunek jego poruszania się. Dasz naj?; ))
troche nie rozumiem ale o to chodzi ?
chyba że otakie coś chodzi
ta legenda opowiada o sławnym, walecznym rycerzu, którego zarozumiałość i pycha zostały ukarane. Rycerz ów żył przed wiekami i wsławił się niezwykłą odwagą i męstwem w wielu wojnach. Gdy już porzucił wojaczkę postanowił pielgrzymować po świecie. Pielgrzymkę swoją zamierzał zakończyć w świętokrzyskim klasztorze. Kiedy przybył do Nowej Słupi, chwalił się jej mieszkańcom, że jest najbardziej pobożnym człowiekiem na ziemi, a w godzinę śmierci jego dusza powędruje prosto do raju. Drogę od rynku osady do klasztoru postanowił przebyć na kolanach. Powoli wspinał się po kamiennej ścieżce na stok Łysej Góry. Opodal szli mieszkańcy Nowej Słupi i podziwiali niezwykłą wytrwałość wędrowca.
Dotarli razem do skraju puszczy, a wtedy usłyszeli bicie dzwonów w odległym o dwa kilometry klasztorze. Przystanęli zdziwieni, gdyż nie była to pora nabożeństwa. Pielgrzym rzekł z pychą, że dzwony same biją na jego powitanie, oddając mu cześć. Gdy tylko powiedział te słowa, zmienił się w kamienny posąg, ku przerażeniu obserwatorów.
Od tej pory kamienny posąg pielgrzyma pokutuje za grzech zarozumiałości. Co rok porusza się o ziarnko piasku w stronę klasztoru. Gdy tam dotrze, nastąpi koniec jego pokuty, ale też i koniec świata.
Mam nadzieje ze pomogłam