Pewien konstruktor wynalazca chciał zbudować istoty piękne i mądre, po prostu krystaliczne. Na odległej planecie wyciosał z lodu wiele miast... całe państwo Kryonidów. Kryonidzi zamieszkiwali ciemną planetę, łapali więc w lodowe słoje zorze polarną i tak oświetlali swoje domostwa. Lubili też piękne przedmioty, tworzyli z zamarzniętych gazów, różnokolorowe kamienie i biżuterię. Blask i światłość jakie biły z planety docierały do wszystkich zakątków kosmosu. Planeta stała się obiektem zazdrości i nie raz planowano ją podbić. Jako pierwszy odważył się elektrycerz mosiężny, jednak kiedy dotarł na planetę był tak rozgrzany, że lód pod jego stopami zaraz się roztopił i elektrycerz utonął w lodowatej wodzie. Elektrycerz żelazny nie chciał popełnić podobnego błędu i kiedy wylądował na planecie usiadł na szczycie góry lodowej i chciał poczekać aż się ostudzi. Czekał i czekał aż w końcu jego smar zamarz i elektrycerz nie mógł wstać. Śnieg go zasypał i teraz na szczycie lodowca wystaje tylko czubek jego głowy. Elektrycerza kwarcowego nie zniechęcił los poprzedników. Miał on taką zaletę, że mógł panować nad swoją temperaturą. Kiedy zaczynał myśleć rozgrzewał się, kiedy przestawał temperatura spadała. Elektrycerz przybył na miejsce, ciągle powtarzał sobie, żeby nie myślał. Dotarł do murów stolicy. Zastanowił się chwilkę nad jakimś zadaniem matematycznym i rozgrzaną głową wytopił dziurę w murze. Tam stanął naprzeciw najsilniejszego rycerza Kryonidów, Boreala. Elektrycerz rozgrzał się i stopił go, chciał zabrać klejnoty rycerza, ale i one rozpuściły mu się w rękach. Pokonał tak wielu rycerzy. W końcu spotkał się z mędrcem Baryonem. Mędrzec unikał zbliżania się do elektrycerza, uciekał przed nim, w końcu zaczął mu pokazywać dziwne znaki: najpierw dwa palce, później jeden, na końcu okrąg z dłoni. Elektrycerz nagle zapadł się pod lód. Okazało się, że nieświadomie zaczął zastanawiać się co mogą oznaczać te znaki, rozgrzał się i rozpuścił lód pod stopami. Niektórzy Kryonidzi zaczęli atakować mędrca, że przecież elektrycerz mógł wcale nie zastanawiać się nad gestami Baryona tylko roztopić ich miasto. Mędrzec śmiał się o powiedział, że był pewny takiej właśnie reakcji elektrycerza, bo on był po prostu głupi. Gdyby miał choć troszkę rozumu, nie ryzykowałby swojego życia, dla kamieni i miast a lodu, które dla niego nie mają wartości i zaraz topią się w jego rękach.
Uranowe uszy
Naukowiec kosmogonik rozpalał planety, by rozjaśniały kosmos. Kiedy jego uczeń doprowadził do eksplozji, naukowiec łapał uchodzące promienie i tworzył z nich planety. Ostatnia planeta Aktynuria była zrobiona z najcięższych metali, aktynowców. Znajdowało sięna niej państwo Palatynidów. Władał tam Architron, okrutny, podejrzliwy i chciwy robot o sześciuset rękach. Szpiegował on swoich poddanych ściągał z nich ogromne podatki. Pewnego razu nakazał zrobić dla obywateli obowiązkowe, świecące uranowe odzienia. Najmocniej napromieniowane były nauszniki. Miało to zapobiec gromadzeniu się i spiskowaniu przeciw królowi, uran bowiem w zbyt wielkim nagromadzeniu powodował reakcję łańcuchową i w efekcie wybuch. Palatynidzi odosobnili się, każdy cierpiał w osamotnieniu. Młody wynalazca Pyron skonstruował telegraf i porozumiewał się z innymi za pomocą specjalnego szyfru, używając terminów szewskich. Jednak przebiegły król podsłuchał go i zamknął w wierzy. Na planete przybył kosmogonik. Odnalazł Pyrona. Wynalazca miał zaśrubowane usta, ale kajdanami wydzwonił całą historię. Kosmogonik zrobił dla wszystkich poddanych nauszniki z kadmu. Kadm neutralizował uran, ale żeby przekonać o tym mieszkańców zrobił mały pokaz: usypał mała kupkę z uranowych monet, w pewnym momencie ona wybuchła. Zaczął usypywać drugą, tym razem uranowe monety przekładał kadmowymi płytkami. Stos rósł i rósł i nic się nie działo. Przekonani Palatynidzi zaczęli się gromadzić bez żadnych obaw. Ustalono, że następną daninę zapłacą królowi uranowymi monetami. Nieświadomy niczego Architor cieszył się, że poddani tak szybko zapłacili należność. Radował się widząc ciąglę roznący stos świecących monet w swoim skarbcu. Nagle wszystko wybuchło. Teraz w kosmosie krążą świecące ręcę Architora. Niektórzy nazywali go katem i z tąd właśnie wzięło się powiedzenie: "Kat mu świeci." Palatynidzi w końcu mogli żyć spokojnie i cieszyć się każdym dniem rwspólnie z innymi obywatelami. Nowym królem zaś, został mądry wynalazca Pyron.
Jak Erg Samowzbudnik bladawa pokonał
„Jak Erg Samowzbudnik bladawca pokonał” – taki tytuł ma opowiadanie Stanisława Lema. Autor umieścił ten utwór w cyklu „Bajki robotów”. Akcja opowiadania rozgrywa się na odległej planecie. Bohaterem głównym jest król Boludar. Władca był kolekcjonerem przeróżnych osobliwości, szczególnie zaś pasjonowały go niezwykłe zegary i wypchane stwory z najdalszych stron Wszechświata. Najrzadszym okazem w kolekcji była blada istota dwunożna zwana Homosem Antroposem. Król pokazywał tę maszkarę gościom. Raz ujrzał ją elektrowied Hazon będący „skarbnicą wszelkiej mądrości galaktycznej”. Hazon obiecał, że dostarczy królowi żywego Homosa, jeśli w zamian otrzyma tyle brylantów wielkości pięści, ile on będzie ważyć. Boludar się zgodził, więc Hazon wyruszył między gwiazdy. Wystraszeni dworzanie poprosili dwóch wielowiedów, Salamida i Thaladona, aby odwiódł władcę od pomysłu złapania Homosa i zamknięcia go w żelaznej klatce. Mędrcy powiedzieli władcy, że Homos Antropos jest wyjątkowo niebezpieczny, bo jest niesamowicie jadowity, niebywale chciwy, a ponadto niszczy wszystko. Homosy są miękkie, mają w sobie dużo płynu, są zatem bardziej niebezpieczne, niż „wszystkie razem wiry i rafy Pierścienia Astrycznego”. Król udał, że zrezygnował z zamiaru schwytania Homosa, naprawdę jednak nie porzucił swego planu. Wielowied Hazon złapał Homosa..Wkrótce wszyscy poddani mogli zobaczyć żywego bladawca, który coś jadł. W państwie Boludara nikt nie musiał jeść, więc poddani ze zgrozą patrzyli na Homosa. Córka króla – Elektrina – również zapragnęła ujrzeć bladawca. Zaciekawiły ją jego zęby, gdyż w jej państwie nikt nie musiał ich mieć. Obiecała, że jeśli otrzyma jeden ząb, to na chwilkę przekaże bladawcowi złoty kluczyk służący jej do nakręcania się. Homos zgodził się, jednak gdy otrzymał złoty kluczyk, zaraz uciekł w głąb klatki. Królewna bała się powiedzieć o utracie kluczyka. Nie nakręciwszy się wieczorem, zasnęła bez pamięci. Homos Antropos powiedział władcy, że powie, gdzie jest kluczyk Elektriny, jeśli będzie mógł powrócić na swoją planetę. Boludar spełnił żądanie bladawca, który jednak złamał obietnicę i odleciał na swoją planetę. W ten sposób zemścił się za to, że został zamknięty w klatce. Król Boludar zmądrzał, ale po szkodzie. Nie udało się dorobić kluczyka. Władca więc ogłosił, że ten, kto odzyska złoty kluczyk, dostanie Elektrinę za żonę oraz będzie rządził państwem. Do pałacu przybyło wielu elektrycerzy oraz awanturników, jak Strzeżysław Megawat, dwaj Automacieje, Protezy, Arbitron Kosmozofowicz, Palibaba, trzej wojownicy Diody, Triody i Hetody, ponadto Metrycy Perforat.
Przybył także Erg Samowzbudnik. Wszyscy byli nieustraszeni i dysponowali niezwykłymi właściwościami. Na przykład, Strzeżysław Megawat miał takie sprężenie zwrotne zawrotne, iż nikt mu w pojedynku nie potrafił sprostać. Elektrycerze i awanturnicy ruszali w kosmos, szukać planety zamieszkałej przez bladawce. Dotarli do niezwykłych planet, stoczyli mnóstwo walk, lecz żadnemu nie udało się ani znaleźć Homosów Antroposów, ani powrócić do kraju Boludara. Jako ostatni wyruszył Erg Samowzbudnik. „Nie było go rok i sześć niedziel”. Gdy powrócił, opowiadał o niezwykłych planetach, które przemierzył i na których doświadczył niezliczonych przygód. Po stoczeniu bitwy z Homosami Antroposami udało mu się znaleźć bladawca, odciąć mu łeb. Gdy wypatroszył bladawca, zobaczył kamień z napisem informującym o miejscu, gdzie został ukryty złoty kluczyk Elektriny. Erg Samowzbudnik musiał jeszcze rozpruć sześćdziesiąt siedem słońc, aż wreszcie znalazł kluczyk królewny. Gdy Erga zaprowadzono do śpiącej królewny, zaraz ją nakręcił. Elektrina się przebudziła, a Erg Samowzbudnik poślubił ją, został władcą i panował długo i szczęśliwie. Nikomu wszak nigdy nie powiedział, że z nigdzie nie wyruszał i że nie pokonał bladawca. Po prostu, umiał odkręcać wszelkie zamki i dzięki temu nakręcił królewnę. Okłamał króla, lecz to oszustwo nie wyszło na jaw. Opowiadanie Stanisława Lema ma cechy baśni oraz utworów science-fiction (fantastycznonaukowych). Autor nawiązał do baśni, w której królewicz pocałunkiem budzi śpiącą królewnę. Jednak bohaterami uczynił roboty, które mogą przemierzać kosmos i które funkcjonują dzięki elektryczności. W świecie robotów, maszyn cyfrowych liczy się przede wszystkim nie brawura, męstwo, ale spryt, pomysłowość. Erg Samowzbudnik nie dokonał żadnego heroicznego czynu, nie ruszał się z domu, a jednak został królem. W świecie maszyn trzeba się wykazać rozumem, sprytem.
Skarby króla Biskalara
Biskalar, król Cyprozji słynął we Wszechświecie z tego iż posiadał skarbiec pełen bogactw o jakich nikomu się nawet nie śniło. Pycha go rozpierała okrutna z tego powodu. Wieści o tym pyszałku dotarły do wielkiego konstruktora Kreacjusza. Udał się więc Kreacjusz na dwór króla Cyprozji by mu pokazać klejnot jakiego nie ma na pewno w swoim skarbcu i udowodnić, że tak naprawdę nie ma się czym pysznić. Biskalar po ujrzeniu owego klejnotu poczuł się wyśmiany i zapłonął wielkim gniewem. Postanowił więc zamknąć konstruktora w więzieniu. Musiał wpierw mieć ku temu powód, więc zlecił Kreacjuszowi trzy bardzo trudne, wręcz niewykonalne zadania. Konstruktor wykonał wszystkie, po czym pozbawił chełpliwego i okrutnego króla tronu. Następnym krokiem jaki uczynił było otwarcie skarbca dla wszystkich poddanych. Zanim ruszył w powrotną drogę nakazał im by wybrali sobie nowego, lepszego króla...
Dwa potwory
Dwa potwory – opowieść o bezkresie nienawiści, która zaklęta jest tam, gdzie nikt się jej nie spodziewa. Historia utrzymana w klimacie legendy traktuje o szczęśliwej krainie srebrzystych, której nagle znalazł się potwór potężny i niezniszczalny. Strach padł na królestwo, doradcy dworscy próbowali zażegnać niebezpieczeństwo. Stworzyli więc trzech elektrorycerzy: Miedzianego, Rtęciogłowa i takiego, którego nikt nie widział, gdyż budowano go potajemnie. Dwóch pierwszych stwór pokonał, trzeci zaś zwyciężył, jednak na miejsce dawnego potwora wylągł się nowy jeszcze straszniejszy. W tej sytuacji roztłukł Król berło, w którym prawda tajemna i rada była zamknięta, wtedy to odkryły się dawne dzieje srebrzystych i przyczyna ich nieszczęścia, a ognista szpila wypisała na niebie wyrok złowrogi, iż przed nienawiścią nigdzie schronić się nie da, jedynie w niebyt. Mimo tego zło nadal będzie krążyć w kosmosie, uważajcie.
Biała śmierć
Opowieść o nieposłuszeństwie i zarazie nienawiści. Aragena była planetą zbudowaną przez Metameryka do wewnątrz. Drżał on wielce o bezpieczeństwo jej mieszkańców Enterytów, gdyż pochodzili oni od Aurygenów unicestwionych ongiś przez złe moce. Jednak lata pokoju uśmierzyły ich czujność. Nie przestrzegając zakazu Metameryka wyszli na zewnątrz swego globu, tam znaleźli rozbity statek kosmiczny, jednak nie potrafili się do niego dostać. Gdy się zastanawiali czy słusznie czynią, przypadkiem padło słowo klucz, otwierające statek, a była nim ZEMSTA. W środku nie znaleźli niczego prócz resztek ubiorów i czerwonej farby. Tymczasem Metameryk, dowiedział się o wszystkim i natychmiast kazał zniszczyć znalezisko. Jednak było już zbyt późno, na pozór nic się nie zmieniło, lecz ziarna nienawiści kiełkowały i mnożyły się na planecie, tak, iż młode pokolenie na nich wzrosło, a w ich sercach zapisana była śmierć. Wkrótce życie na Aragenie przestało istnieć.
Jak Mikromił i Gigacyan ucieczkę mgławic wszczęli
Dwaj wielcy konstruktorzy rozprawiali o możliwościach twórczych, skrytych w ich umysłach oraz o barierach, jakie myśl im stawia. Doszli do wniosku, że największa moc twórcza kryje się w materii. Postanowili zmierzyć się, zbadać niejako stopień geniuszu, każdy stworzył maszynę, jeden ogromną, drugi mikroskopijną. By nie zadawać sobie zbytniego trudu i nie ograniczać możliwości intelektualnych maszyn, uradzili, iż pojedynek odbywać się będzie miedzy nimi w ten sposób, że jedna drugą będzie pytała. Jednak mikro maszyna była tak mała i szybka, że giga wynalazek nie mógł zlokalizować pytającej. Obracał się więc ociężale powodując przy tym rotację powietrza, która porywała maleńką maszynę drwiąca z jego ospałych ruchów. Chcąc nadążyć wielki robot jął poruszać się coraz szybciej i w taki ruch obrotowy się wprawił, że aż rozpękł się na części, zaś mały robot zniknął w wywołanym wirze. Zdarzenie to poróżniło konstruktorów, każdy szuka swego, dowodzi racji, ot, do czego prowadzą proste prawa fizyki.
Bajka o maszynie cyfrowej, co ze smokiem walczyła
Bajka o maszynie cyfrowej, co ze smokiem walczyła Żył raz król, wielki cybernetyk, który w sztuce wojennej się miłował, jednak nie miał żadnych wrogów. Kazał więc budować maszyny, z którymi toczył boje, a raczej jego poddani, co nie czyniło ich zbyt szczęśliwymi. Pewnego razu na księżycu pojawił się prawdziwy wróg – smok, który naprawdę zagrażał królestwu, wszystkie kampanie były bezskuteczne, potwór jedynie rósł w siłę. Przerażony król widząc, że nic nie wskóra zwrócił się o pomoc do starej maszyny parowej, jednak zanim mu pomogła, musiał ją przeprosić, za dawną zniewagę i przyznać, że nie miał racji. Uległ władca jej prośbom, zgodził się nawet tytułować maszynę: Wasza Ferromagnetyczność. Ta zaś wyzwała smoka na pojedynek intelektualny, zadała mu kolejno trzy zadania matematyczne: miał potwór podzielić się przez siebie, wyciągnąć pierwiastek, aż w końcu odjąć się od siebie. Tak pokonała potwora, król zaś od razu powrócił do dawnych nawyków lekceważenia maszyny, rozłościła się więc i postanowiła przejąć władzę nad królestwem, i zamienić się w elektrosmoka, przestraszony król zaczął tłuc jej lampy, tak że źle się zaprogramowała i zmieniła się w elektrosmołę. Władca wyciągnął wnioski z przygody i odtąd zajmował się tylko cybernetyką cywilną.
Pewien konstruktor wynalazca chciał zbudować istoty piękne i mądre, po prostu krystaliczne. Na odległej planecie wyciosał z lodu wiele miast... całe państwo Kryonidów. Kryonidzi zamieszkiwali ciemną planetę, łapali więc w lodowe słoje zorze polarną i tak oświetlali swoje domostwa. Lubili też piękne przedmioty, tworzyli z zamarzniętych gazów, różnokolorowe kamienie i biżuterię. Blask i światłość jakie biły z planety docierały do wszystkich zakątków kosmosu. Planeta stała się obiektem zazdrości i nie raz planowano ją podbić. Jako pierwszy odważył się elektrycerz mosiężny, jednak kiedy dotarł na planetę był tak rozgrzany, że lód pod jego stopami zaraz się roztopił i elektrycerz utonął w lodowatej wodzie. Elektrycerz żelazny nie chciał popełnić podobnego błędu i kiedy wylądował na planecie usiadł na szczycie góry lodowej i chciał poczekać aż się ostudzi. Czekał i czekał aż w końcu jego smar zamarz i elektrycerz nie mógł wstać. Śnieg go zasypał i teraz na szczycie lodowca wystaje tylko czubek jego głowy. Elektrycerza kwarcowego nie zniechęcił los poprzedników. Miał on taką zaletę, że mógł panować nad swoją temperaturą. Kiedy zaczynał myśleć rozgrzewał się, kiedy przestawał temperatura spadała. Elektrycerz przybył na miejsce, ciągle powtarzał sobie, żeby nie myślał. Dotarł do murów stolicy. Zastanowił się chwilkę nad jakimś zadaniem matematycznym i rozgrzaną głową wytopił dziurę w murze.
Tam stanął naprzeciw najsilniejszego rycerza Kryonidów, Boreala. Elektrycerz rozgrzał się i stopił go, chciał zabrać klejnoty rycerza, ale i one rozpuściły mu się w rękach. Pokonał tak wielu rycerzy. W końcu spotkał się z mędrcem Baryonem. Mędrzec unikał zbliżania się do elektrycerza, uciekał przed nim, w końcu zaczął mu pokazywać dziwne znaki: najpierw dwa palce, później jeden, na końcu okrąg z dłoni. Elektrycerz nagle zapadł się pod lód. Okazało się, że nieświadomie zaczął zastanawiać się co mogą oznaczać te znaki, rozgrzał się i rozpuścił lód pod stopami. Niektórzy Kryonidzi zaczęli atakować mędrca, że przecież elektrycerz mógł wcale nie zastanawiać się nad gestami Baryona tylko roztopić ich miasto. Mędrzec śmiał się o powiedział, że był pewny takiej właśnie reakcji elektrycerza, bo on był po prostu głupi. Gdyby miał choć troszkę rozumu, nie ryzykowałby swojego życia, dla kamieni i miast a lodu, które dla niego nie mają wartości i zaraz topią się w jego rękach.
Uranowe uszy
Naukowiec kosmogonik rozpalał planety, by rozjaśniały kosmos. Kiedy jego uczeń doprowadził do eksplozji, naukowiec łapał uchodzące promienie i tworzył z nich planety. Ostatnia planeta Aktynuria była zrobiona z najcięższych metali, aktynowców. Znajdowało sięna niej państwo Palatynidów. Władał tam Architron, okrutny, podejrzliwy i chciwy robot o sześciuset rękach. Szpiegował on swoich poddanych ściągał z nich ogromne podatki. Pewnego razu nakazał zrobić dla obywateli obowiązkowe, świecące uranowe odzienia. Najmocniej napromieniowane były nauszniki. Miało to zapobiec gromadzeniu się i spiskowaniu przeciw królowi, uran bowiem w zbyt wielkim nagromadzeniu powodował reakcję łańcuchową i w efekcie wybuch. Palatynidzi odosobnili się, każdy cierpiał w osamotnieniu. Młody wynalazca Pyron skonstruował telegraf i porozumiewał się z innymi za pomocą specjalnego szyfru, używając terminów szewskich. Jednak przebiegły król podsłuchał go i zamknął w wierzy. Na planete przybył kosmogonik. Odnalazł Pyrona. Wynalazca miał zaśrubowane usta, ale kajdanami wydzwonił całą historię. Kosmogonik zrobił dla wszystkich poddanych nauszniki z kadmu.
Kadm neutralizował uran, ale żeby przekonać o tym mieszkańców zrobił mały pokaz: usypał mała kupkę z uranowych monet, w pewnym momencie ona wybuchła. Zaczął usypywać drugą, tym razem uranowe monety przekładał kadmowymi płytkami. Stos rósł i rósł i nic się nie działo. Przekonani Palatynidzi zaczęli się gromadzić bez żadnych obaw. Ustalono, że następną daninę zapłacą królowi uranowymi monetami. Nieświadomy niczego Architor cieszył się, że poddani tak szybko zapłacili należność. Radował się widząc ciąglę roznący stos świecących monet w swoim skarbcu. Nagle wszystko wybuchło. Teraz w kosmosie krążą świecące ręcę Architora. Niektórzy nazywali go katem i z tąd właśnie wzięło się powiedzenie: "Kat mu świeci." Palatynidzi w końcu mogli żyć spokojnie i cieszyć się każdym dniem rwspólnie z innymi obywatelami. Nowym królem zaś, został mądry wynalazca Pyron.
Jak Erg Samowzbudnik bladawa pokonał
„Jak Erg Samowzbudnik bladawca pokonał” – taki tytuł ma opowiadanie Stanisława Lema. Autor umieścił ten utwór w cyklu „Bajki robotów”. Akcja opowiadania rozgrywa się na odległej planecie. Bohaterem głównym jest król Boludar. Władca był kolekcjonerem przeróżnych osobliwości, szczególnie zaś pasjonowały go niezwykłe zegary i wypchane stwory z najdalszych stron Wszechświata. Najrzadszym okazem w kolekcji była blada istota dwunożna zwana Homosem Antroposem. Król pokazywał tę maszkarę gościom. Raz ujrzał ją elektrowied Hazon będący „skarbnicą wszelkiej mądrości galaktycznej”. Hazon obiecał, że dostarczy królowi żywego Homosa, jeśli w zamian otrzyma tyle brylantów wielkości pięści, ile on będzie ważyć. Boludar się zgodził, więc Hazon wyruszył między gwiazdy. Wystraszeni dworzanie poprosili dwóch wielowiedów, Salamida i Thaladona, aby odwiódł władcę od pomysłu złapania Homosa i zamknięcia go w żelaznej klatce. Mędrcy powiedzieli władcy, że Homos Antropos jest wyjątkowo niebezpieczny, bo jest niesamowicie jadowity, niebywale chciwy, a ponadto niszczy wszystko. Homosy są miękkie, mają w sobie dużo płynu, są zatem bardziej niebezpieczne, niż „wszystkie razem wiry i rafy Pierścienia Astrycznego”. Król udał, że zrezygnował z zamiaru schwytania Homosa, naprawdę jednak nie porzucił swego planu. Wielowied Hazon złapał Homosa..Wkrótce wszyscy poddani mogli zobaczyć żywego bladawca, który coś jadł. W państwie Boludara nikt nie musiał jeść, więc poddani ze zgrozą patrzyli na Homosa. Córka króla – Elektrina – również zapragnęła ujrzeć bladawca. Zaciekawiły ją jego zęby, gdyż w jej państwie nikt nie musiał ich mieć. Obiecała, że jeśli otrzyma jeden ząb, to na chwilkę przekaże bladawcowi złoty kluczyk służący jej do nakręcania się. Homos zgodził się, jednak gdy otrzymał złoty kluczyk, zaraz uciekł w głąb klatki. Królewna bała się powiedzieć o utracie kluczyka. Nie nakręciwszy się wieczorem, zasnęła bez pamięci. Homos Antropos powiedział władcy, że powie, gdzie jest kluczyk Elektriny, jeśli będzie mógł powrócić na swoją planetę. Boludar spełnił żądanie bladawca, który jednak złamał obietnicę i odleciał na swoją planetę. W ten sposób zemścił się za to, że został zamknięty w klatce. Król Boludar zmądrzał, ale po szkodzie. Nie udało się dorobić kluczyka. Władca więc ogłosił, że ten, kto odzyska złoty kluczyk, dostanie Elektrinę za żonę oraz będzie rządził państwem. Do pałacu przybyło wielu elektrycerzy oraz awanturników, jak Strzeżysław Megawat, dwaj Automacieje, Protezy, Arbitron Kosmozofowicz, Palibaba, trzej wojownicy Diody, Triody i Hetody, ponadto Metrycy Perforat.
Przybył także Erg Samowzbudnik. Wszyscy byli nieustraszeni i dysponowali niezwykłymi właściwościami. Na przykład, Strzeżysław Megawat miał takie sprężenie zwrotne zawrotne, iż nikt mu w pojedynku nie potrafił sprostać. Elektrycerze i awanturnicy ruszali w kosmos, szukać planety zamieszkałej przez bladawce. Dotarli do niezwykłych planet, stoczyli mnóstwo walk, lecz żadnemu nie udało się ani znaleźć Homosów Antroposów, ani powrócić do kraju Boludara. Jako ostatni wyruszył Erg Samowzbudnik. „Nie było go rok i sześć niedziel”. Gdy powrócił, opowiadał o niezwykłych planetach, które przemierzył i na których doświadczył niezliczonych przygód. Po stoczeniu bitwy z Homosami Antroposami udało mu się znaleźć bladawca, odciąć mu łeb. Gdy wypatroszył bladawca, zobaczył kamień z napisem informującym o miejscu, gdzie został ukryty złoty kluczyk Elektriny. Erg Samowzbudnik musiał jeszcze rozpruć sześćdziesiąt siedem słońc, aż wreszcie znalazł kluczyk królewny. Gdy Erga zaprowadzono do śpiącej królewny, zaraz ją nakręcił. Elektrina się przebudziła, a Erg Samowzbudnik poślubił ją, został władcą i panował długo i szczęśliwie. Nikomu wszak nigdy nie powiedział, że z nigdzie nie wyruszał i że nie pokonał bladawca. Po prostu, umiał odkręcać wszelkie zamki i dzięki temu nakręcił królewnę. Okłamał króla, lecz to oszustwo nie wyszło na jaw. Opowiadanie Stanisława Lema ma cechy baśni oraz utworów science-fiction (fantastycznonaukowych). Autor nawiązał do baśni, w której królewicz pocałunkiem budzi śpiącą królewnę. Jednak bohaterami uczynił roboty, które mogą przemierzać kosmos i które funkcjonują dzięki elektryczności. W świecie robotów, maszyn cyfrowych liczy się przede wszystkim nie brawura, męstwo, ale spryt, pomysłowość. Erg Samowzbudnik nie dokonał żadnego heroicznego czynu, nie ruszał się z domu, a jednak został królem. W świecie maszyn trzeba się wykazać rozumem, sprytem.
Skarby króla Biskalara
Biskalar, król Cyprozji słynął we Wszechświecie z tego iż posiadał skarbiec pełen bogactw o jakich nikomu się nawet nie śniło. Pycha go rozpierała okrutna z tego powodu. Wieści o tym pyszałku dotarły do wielkiego konstruktora Kreacjusza. Udał się więc Kreacjusz na dwór króla Cyprozji by mu pokazać klejnot jakiego nie ma na pewno w swoim skarbcu i udowodnić, że tak naprawdę nie ma się czym pysznić.
Biskalar po ujrzeniu owego klejnotu poczuł się wyśmiany i zapłonął wielkim gniewem. Postanowił więc zamknąć konstruktora w więzieniu. Musiał wpierw mieć ku temu powód, więc zlecił Kreacjuszowi trzy bardzo trudne, wręcz niewykonalne zadania. Konstruktor wykonał wszystkie, po czym pozbawił chełpliwego i okrutnego króla tronu. Następnym krokiem jaki uczynił było otwarcie skarbca dla wszystkich poddanych. Zanim ruszył w powrotną drogę nakazał im by wybrali sobie nowego, lepszego króla...
Dwa potwory
Dwa potwory – opowieść o bezkresie nienawiści, która zaklęta jest tam, gdzie nikt się jej nie spodziewa. Historia utrzymana w klimacie legendy traktuje o szczęśliwej krainie srebrzystych, której nagle znalazł się potwór potężny i niezniszczalny. Strach padł na królestwo, doradcy dworscy próbowali zażegnać niebezpieczeństwo. Stworzyli więc trzech elektrorycerzy: Miedzianego, Rtęciogłowa i takiego, którego nikt nie widział, gdyż budowano go potajemnie. Dwóch pierwszych stwór pokonał, trzeci zaś zwyciężył, jednak na miejsce dawnego potwora wylągł się nowy jeszcze straszniejszy. W tej sytuacji roztłukł Król berło, w którym prawda tajemna i rada była zamknięta, wtedy to odkryły się dawne dzieje srebrzystych i przyczyna ich nieszczęścia, a ognista szpila wypisała na niebie wyrok złowrogi, iż przed nienawiścią nigdzie schronić się nie da, jedynie w niebyt. Mimo tego zło nadal będzie krążyć w kosmosie, uważajcie.
Biała śmierć
Opowieść o nieposłuszeństwie i zarazie nienawiści. Aragena była planetą zbudowaną przez Metameryka do wewnątrz. Drżał on wielce o bezpieczeństwo jej mieszkańców Enterytów, gdyż pochodzili oni od Aurygenów unicestwionych ongiś przez złe moce. Jednak lata pokoju uśmierzyły ich czujność. Nie przestrzegając zakazu Metameryka wyszli na zewnątrz swego globu, tam znaleźli rozbity statek kosmiczny, jednak nie potrafili się do niego dostać. Gdy się zastanawiali czy słusznie czynią, przypadkiem padło słowo klucz, otwierające statek, a była nim ZEMSTA. W środku nie znaleźli niczego prócz resztek ubiorów i czerwonej farby. Tymczasem Metameryk, dowiedział się o wszystkim i natychmiast kazał zniszczyć znalezisko. Jednak było już zbyt późno, na pozór nic się nie zmieniło, lecz ziarna nienawiści kiełkowały i mnożyły się na planecie, tak, iż młode pokolenie na nich wzrosło, a w ich sercach zapisana była śmierć. Wkrótce życie na Aragenie przestało istnieć.
Jak Mikromił i Gigacyan ucieczkę mgławic wszczęli
Dwaj wielcy konstruktorzy rozprawiali o możliwościach twórczych, skrytych w ich umysłach oraz o barierach, jakie myśl im stawia. Doszli do wniosku, że największa moc twórcza kryje się w materii. Postanowili zmierzyć się, zbadać niejako stopień geniuszu, każdy stworzył maszynę, jeden ogromną, drugi mikroskopijną. By nie zadawać sobie zbytniego trudu i nie ograniczać możliwości intelektualnych maszyn, uradzili, iż pojedynek odbywać się będzie miedzy nimi w ten sposób, że jedna drugą będzie pytała. Jednak mikro maszyna była tak mała i szybka, że giga wynalazek nie mógł zlokalizować pytającej. Obracał się więc ociężale powodując przy tym rotację powietrza, która porywała maleńką maszynę drwiąca z jego ospałych ruchów. Chcąc nadążyć wielki robot jął poruszać się coraz szybciej i w taki ruch obrotowy się wprawił, że aż rozpękł się na części, zaś mały robot zniknął w wywołanym wirze. Zdarzenie to poróżniło konstruktorów, każdy szuka swego, dowodzi racji, ot, do czego prowadzą proste prawa fizyki.
Bajka o maszynie cyfrowej, co ze smokiem walczyła
Bajka o maszynie cyfrowej, co ze smokiem walczyła Żył raz król, wielki cybernetyk, który w sztuce wojennej się miłował, jednak nie miał żadnych wrogów. Kazał więc budować maszyny, z którymi toczył boje, a raczej jego poddani, co nie czyniło ich zbyt szczęśliwymi. Pewnego razu na księżycu pojawił się prawdziwy wróg – smok, który naprawdę zagrażał królestwu, wszystkie kampanie były bezskuteczne, potwór jedynie rósł w siłę. Przerażony król widząc, że nic nie wskóra zwrócił się o pomoc do starej maszyny parowej, jednak zanim mu pomogła, musiał ją przeprosić, za dawną zniewagę i przyznać, że nie miał racji. Uległ władca jej prośbom, zgodził się nawet tytułować maszynę: Wasza Ferromagnetyczność. Ta zaś wyzwała smoka na pojedynek intelektualny, zadała mu kolejno trzy zadania matematyczne: miał potwór podzielić się przez siebie, wyciągnąć pierwiastek, aż w końcu odjąć się od siebie. Tak pokonała potwora, król zaś od razu powrócił do dawnych nawyków lekceważenia maszyny, rozłościła się więc i postanowiła przejąć władzę nad królestwem, i zamienić się w elektrosmoka, przestraszony król zaczął tłuc jej lampy, tak że źle się zaprogramowała i zmieniła się w elektrosmołę. Władca wyciągnął wnioski z przygody i odtąd zajmował się tylko cybernetyką cywilną.