Napisz sprawozdanie ze szkolnego raju. Około kartki A4
patrysiiaa
3 września w Gimnazjum 17 im (wpiszesz sobie cos) odbyło się spotkanie,organizowane przez nauczycieli,dla wszystkich uczniów szkoły. Gdy wszyscy się już zebrali Pani Dyrektor zarządziła abyśmy weszli do budynku. Ku zdziwieniu moim i reszty kolegów nie było to to samo miejsce gdzie chodziliśmy niespełna 2 miesiące temu. Wyglądało jak urwane z zupełnie innego świata. Czuliśmy się jak w raju. Każdy znalazłby coś dla siebie. Odnowiona sala gimnastyczna, muzyczna , teatralna. Każdy mógł zacząć rozwijać swoje pasje. Później zdaliśmy sobie sprawę,że po szkole chodzą uczniowie. Nie wiedząc o co chodzi zaczęliśmy zwiedzać,aby dowiedzieć się czegoś więcej. W oczy rzucało się to,że każdy był dla siebie miły. Pomagali sobie w lekcjach. Nie było bójek, które u nas zdarzały się coraz częściej. Nikt nie szedł na papierosa. Nikt nawet nie spojrzał na siebie w niemiły sposób. Na lekcjach panowała miła atmosfera. nauczyciele nie krzyczeli na uczniów, bo ku zdziwieniu panowała cisza w sali. Kilka minut później dyrektorka zwołała wszystkich spowrotem i zaprowadziła na boisko . Właśnie rozgrywał się mecz piłki nożnej. Trybuny zapełnione, nikt się nie kłócił, nikt z kibiców nie wbiegał na murawę w celu zepsucia meczu. Ostatnim punktem wycieczki było zobaczenie nowo postawionej fontanny. Dookoła porozstawiane były stoliki, gdzie można zjeść obiad lub śniadanie czy poprostu posiedzieć i porozmawiać.Myślę,że to co zabaczyliśmy utkwi w naszej pamięci na długo, bo zobaczyliśmy,że szkoła może być zupełnie inna. Bez picia,palenia,kłótni i bójek. Może być jak szkolny raj.
1 votes Thanks 1
hubert201418 października 2006r zupełnie przypadkiem odwiedziłam szkolny raj. Wybrałam się na wycieczkę do szkoły i nie bez powodu nazwałam tę placówke rajem. O godzinie siódmej spakowałam do plecaka niezbędne wyposażenie szkolnego odkrywcy i wyruszyłam. Po drodze spotkałam kilku znajomych, minęłam kilka sklepów i spieszących się do pracy ludzi. Nic nadzwyczajnego. Dopiero kiedy dotarłam na teren szkoły moje oczy ujrzały coś niezwykłego! Najpierw gromada zadowolonych z siebie, rozkrzyczanych dzieci wtragnęłą DO Szatni przepychając się na wszelkie możliwe sposoby a następnie, zostawiwszy w podziemiach swoje kurtki, zmęczeni zmaganiami w szatni rozbójnicy udali się na pierwszą lekcję. Wszystko wskazywałoby na to, że lekcje to znienawidzony element szkoły. Ależ skąd! Dzwonek zadzwonił i wszyscy zrazu weszli do klasy. Lekcja matematyki okazała się idealną okazją do wypróbowania samolotów z kartek zeszytu nowej generacji. Nauczycielka rozpoczęła swój wykład lecz chwilę później zmuszona była go przerwać. Dopóki chłopcy nie skończyli zabawy a dziewczynki wymieniać relacji z sobotnich imprez właściwie nie było sensu prowadzenia lekcji. Kiedy uczniowie ucichli w końcu zabrzmiał szkolny zbawca – dzwonek. W ciągu jednej sekundy wszyscy wybiegli z Sali zostawiając po sobie ogromny chaos. Przerwa pokazała mi, że szkoła może być dla uczniów najszczęśliwszym miejscem na ziemi. Najpierw grupa szkolnych rozbójników rozpoczęła kontynuację przepychanek a następnie wszyscy pobiegli zająć miejsca w kolejce do szolnego sklepiku. W tym czasie dziewczęta pomknęły do toalety aby zdążyć jeszcze usiąść na wygodnym parapecie i dokończyć plotkowanie. Byli też tacy, którzy zajęli miejsca pod ścianą i konsumowali swoje drugie śniadanie lub pilnie spiwyswali pracę dmową. Nauczycielki patrolowały korytarze czekając aż któryś z uczniów poważnie złamie szkolny regulamin. Jedna z nich idąc dumnie jak paw i wyszukując coraz to gorszych złoczyńców, nie zauważyła podstępnie wysuniętej nogi któ®egoś z uczniów i z hukiem upadła na podłogę. Myślę, że wszyscy tylko na to czekali. Niestety zanim przybiegła pani pedagog a upadła kobieta podniosła się na nogi wszyscy grzecznie stali pod klasą. Tylko kilka osób zastanawiało się jak zrzucić doniczkę z dorodną paprotką żeby nikt nie zorientował się, że to oni są sprawcam tej tragedii. Później zadzwonił dzwonek i ponownie nastal chaos. W tej minucie paprotka została zrzucona, jakiś plecak przefrunął na drugi koniec korytarza, mniejsze dziewczynki chowały się do łazienki a nauczycielki czym prędzej uciekały do pokoju nauczycielskiego. Kolejna lekcja właściwie niczym nie różniła się od poprzedniej. Po niej znów nastałą przerwa. Tym razem stado wygłodniałych wilków rzuciło się na szkolną stołówkę i ciężar przerwy spadł na personel kuchni. Upłynęły jeszcze dwie lekcje i wszyscy uczniowie opuścili mury szkoły. Najpierw z żalem zeszli do podziemnych szatni a następnie ze łzą w oku przeszli przez szkolną bramę i udali się do swoich domów. I ja wróciłam z mojej wycieczki ze szkolnego raju. Teraz już wiem, jak ten weoły budynek wygląda od kuchni. Zastanawiam się tlyko czy trafnie nazwałąm go rajem. Być może dokładniejszym określeniem byłąby planeta malp?
Później zdaliśmy sobie sprawę,że po szkole chodzą uczniowie. Nie wiedząc o co chodzi zaczęliśmy zwiedzać,aby dowiedzieć się czegoś więcej. W oczy rzucało się to,że każdy był dla siebie miły. Pomagali sobie w lekcjach. Nie było bójek, które u nas zdarzały się coraz częściej. Nikt nie szedł na papierosa. Nikt nawet nie spojrzał na siebie w niemiły sposób. Na lekcjach panowała miła atmosfera. nauczyciele nie krzyczeli na uczniów, bo ku zdziwieniu panowała cisza w sali.
Kilka minut później dyrektorka zwołała wszystkich spowrotem i zaprowadziła na boisko . Właśnie rozgrywał się mecz piłki nożnej. Trybuny zapełnione, nikt się nie kłócił, nikt z kibiców nie wbiegał na murawę w celu zepsucia meczu.
Ostatnim punktem wycieczki było zobaczenie nowo postawionej fontanny.
Dookoła porozstawiane były stoliki, gdzie można zjeść obiad lub śniadanie czy poprostu posiedzieć i porozmawiać.Myślę,że to co zabaczyliśmy utkwi w naszej pamięci na długo, bo zobaczyliśmy,że szkoła może być zupełnie inna. Bez picia,palenia,kłótni i bójek. Może być jak szkolny raj.
O godzinie siódmej spakowałam do plecaka niezbędne wyposażenie szkolnego odkrywcy i wyruszyłam. Po drodze spotkałam kilku znajomych, minęłam kilka sklepów i spieszących się do pracy ludzi. Nic nadzwyczajnego. Dopiero kiedy dotarłam na teren szkoły moje oczy ujrzały coś niezwykłego! Najpierw gromada zadowolonych z siebie, rozkrzyczanych dzieci wtragnęłą DO Szatni przepychając się na wszelkie możliwe sposoby a następnie, zostawiwszy w podziemiach swoje kurtki, zmęczeni zmaganiami w szatni rozbójnicy udali się na pierwszą lekcję. Wszystko wskazywałoby na to, że lekcje to znienawidzony element szkoły. Ależ skąd! Dzwonek zadzwonił i wszyscy zrazu weszli do klasy. Lekcja matematyki okazała się idealną okazją do wypróbowania samolotów z kartek zeszytu nowej generacji. Nauczycielka rozpoczęła swój wykład lecz chwilę później zmuszona była go przerwać. Dopóki chłopcy nie skończyli zabawy a dziewczynki wymieniać relacji z sobotnich imprez właściwie nie było sensu prowadzenia lekcji. Kiedy uczniowie ucichli w końcu zabrzmiał szkolny zbawca – dzwonek. W ciągu jednej sekundy wszyscy wybiegli z Sali zostawiając po sobie ogromny chaos.
Przerwa pokazała mi, że szkoła może być dla uczniów najszczęśliwszym miejscem na ziemi. Najpierw grupa szkolnych rozbójników rozpoczęła kontynuację przepychanek a następnie wszyscy pobiegli zająć miejsca w kolejce do szolnego sklepiku. W tym czasie dziewczęta pomknęły do toalety aby zdążyć jeszcze usiąść na wygodnym parapecie i dokończyć plotkowanie. Byli też tacy, którzy zajęli miejsca pod ścianą i konsumowali swoje drugie śniadanie lub pilnie spiwyswali pracę dmową. Nauczycielki patrolowały korytarze czekając aż któryś z uczniów poważnie złamie szkolny regulamin. Jedna z nich idąc dumnie jak paw i wyszukując coraz to gorszych złoczyńców, nie zauważyła podstępnie wysuniętej nogi któ®egoś z uczniów i z hukiem upadła na podłogę. Myślę, że wszyscy tylko na to czekali. Niestety zanim przybiegła pani pedagog a upadła kobieta podniosła się na nogi wszyscy grzecznie stali pod klasą. Tylko kilka osób zastanawiało się jak zrzucić doniczkę z dorodną paprotką żeby nikt nie zorientował się, że to oni są sprawcam tej tragedii. Później zadzwonił dzwonek i ponownie nastal chaos. W tej minucie paprotka została zrzucona, jakiś plecak przefrunął na drugi koniec korytarza, mniejsze dziewczynki chowały się do łazienki a nauczycielki czym prędzej uciekały do pokoju nauczycielskiego.
Kolejna lekcja właściwie niczym nie różniła się od poprzedniej. Po niej znów nastałą przerwa. Tym razem stado wygłodniałych wilków rzuciło się na szkolną stołówkę i ciężar przerwy spadł na personel kuchni. Upłynęły jeszcze dwie lekcje i wszyscy uczniowie opuścili mury szkoły. Najpierw z żalem zeszli do podziemnych szatni a następnie ze łzą w oku przeszli przez szkolną bramę i udali się do swoich domów.
I ja wróciłam z mojej wycieczki ze szkolnego raju. Teraz już wiem, jak ten weoły budynek wygląda od kuchni. Zastanawiam się tlyko czy trafnie nazwałąm go rajem. Być może dokładniejszym określeniem byłąby planeta malp?