kikikikikikikiki
W naszym przewodniku podaja ze liczy sobie 130mln lat. A przewodnik mamy z 2007 wiec 2 lata nalezy jeszcze dodac. Jestesmy w ciezkim szoku, ze te wszystkei drzewa, owady i wiewiorki sa w tak dobrym stanie, normalnie cud. Granice dzungli wyznacza rzeka, po przekroczeniu ktorej otwieraja sie przed toba (nie)zliczone trasy trekingowe. Mozna przebierac w ofertach: od 3godzinnej przechadzki, az po 7 dniowy treking w kierunku najwyzszego szczytu dzungli - w jedna strone! Nam zdarzylo sie skorzystac z kilku atrakcji. Najpierw wybralismy sie na canopy walk, czyli lazenie miedzy drzewami, ponad drzewami, po kladce(45m na ziemia) zawieszonej na linach. Tylko to wszystko bez jakiejs adrenaliny, takie nieazjatyckie. Liny stalowe, po boku siatki, deski ulozone w poprzek i wzdluz- kazda z wlasnym zabezpieczeniem linowym, serio nawet Ewa nie piszczala. Postanowilismy wiec przekroczyc kolejna bariere strachu i schowac sie przed tygrysem w chatce w srodku dzungli. Pomysl rzeczywiscie swietny: ok 6h w jedna strone, dochodzisz do celu, odpoczywasz i czatujesz. Niby najwieksza szansa na zobaczenie jakiejkolwiek zwierzyny jest po zachodzie slonca. Na jednym z ponizszych zdjec widac efekty! nic to, sam nocleg wsrod oglosow dzungli byl wystarczajaca nagroda nadludzkiego wysilku. 12h marszu, 8l wody (i tak brakowalo), 4 porcje ryzu i niezliczona liczba pijawek wgryzajacych sie nawet przez skarpetki. Na szczescie mielismy ze soba kupiony jeszcze w Polsce specyfik antypijawkowy - sol kuchenna- dziala blyskawicznie bezbolesnie i zmusza pijawke do oddania tego co wessala:) Naprawde ten 3 dniowy pobyt w dzungli z cala pewnoscie mozemy zaliczyc do jednych z najmilej i najintensywniej spedzonych dni na tym wyjezdzie. Dzungla i okolica nie jest tak skomercjalizowana, a przy tym oznakowana i bezpieczna dla indywidualnego turysty. Atmosfera w wiosce (bazie wypadowej) niczym u nas w gorach w schronisku, plywajace restauracje z dobrym jedzeniem i rozsadnymi cenami. Wszystko czego czlowiekowi potrzeba do zycia. A w drodze powrotnej mielismy przyjemnosc podziwiac dzungle z perspektywy pasazera lodzi motorowej.
Granice dzungli wyznacza rzeka, po przekroczeniu ktorej otwieraja sie przed toba (nie)zliczone trasy trekingowe. Mozna przebierac w ofertach: od 3godzinnej przechadzki, az po 7 dniowy treking w kierunku najwyzszego szczytu dzungli - w jedna strone!
Nam zdarzylo sie skorzystac z kilku atrakcji. Najpierw wybralismy sie na canopy walk, czyli lazenie miedzy drzewami, ponad drzewami, po kladce(45m na ziemia) zawieszonej na linach. Tylko to wszystko bez jakiejs adrenaliny, takie nieazjatyckie. Liny stalowe, po boku siatki, deski ulozone w poprzek i wzdluz- kazda z wlasnym zabezpieczeniem linowym, serio nawet Ewa nie piszczala.
Postanowilismy wiec przekroczyc kolejna bariere strachu i schowac sie przed tygrysem w chatce w srodku dzungli. Pomysl rzeczywiscie swietny: ok 6h w jedna strone, dochodzisz do celu, odpoczywasz i czatujesz. Niby najwieksza szansa na zobaczenie jakiejkolwiek zwierzyny jest po zachodzie slonca. Na jednym z ponizszych zdjec widac efekty! nic to, sam nocleg wsrod oglosow dzungli byl wystarczajaca nagroda nadludzkiego wysilku. 12h marszu, 8l wody (i tak brakowalo), 4 porcje ryzu i niezliczona liczba pijawek wgryzajacych sie nawet przez skarpetki. Na szczescie mielismy ze soba kupiony jeszcze w Polsce specyfik antypijawkowy - sol kuchenna- dziala blyskawicznie bezbolesnie i zmusza pijawke do oddania tego co wessala:)
Naprawde ten 3 dniowy pobyt w dzungli z cala pewnoscie mozemy zaliczyc do jednych z najmilej i najintensywniej spedzonych dni na tym wyjezdzie. Dzungla i okolica nie jest tak skomercjalizowana, a przy tym oznakowana i bezpieczna dla indywidualnego turysty. Atmosfera w wiosce (bazie wypadowej) niczym u nas w gorach w schronisku, plywajace restauracje z dobrym jedzeniem i rozsadnymi cenami. Wszystko czego czlowiekowi potrzeba do zycia.
A w drodze powrotnej mielismy przyjemnosc podziwiac dzungle z perspektywy pasazera lodzi motorowej.