Snuj się, snuj, bajeczko! A było tak: niedaleczko, Właśnie tutaj, nad rzeczką, Mieszkała wdowa z córeczką.
Córeczka, chociaż mała, Swej matce pomagała: Zamiatała podłogę, Pełła grządki ubogie, Chrust zbierała też czasem, Bo mieszkały pod lasem, Niosła proso dla kurek...
A zwała się, po prostu, Czerwony Kapturek. Widziano ją bowiem nierzadko, Jak krząta się przed chatką, W ogródku i na podwórku - W czerwonym kapturku.
Tak się zwała, jak się zwała, Często w niebo spoglądała, W modre niebo, kędy ptaki Szybowały pośród chmurek. Teraz wiecie, kto to taki, Czerwony Kapturek.
Czerwony Kapturek: "Nie Mruczek, nie Burek, Nie jeż, nie ptak - Czerwony Kapturek To ja zwę się tak. Mam warkoczyk, Modre oczy, Buzię mam jak mak. Nie Mruczek, nie Burek Nie jeż, nie ptak - Czerwony Kapturek To ja zwę się tak. W tej chatce, przy mamie Mój cały świat, Nie psocę, nie kłamię, A mam siedem lat. Nie znam troski, Śpiewam piosnki, Kocham każdy kwiat. Pobiegnę na wzgórek, A las mi gra, Czerwony Kapturek To ja, właśnie ja!"
W lesie, stąd chyba z milę, A może nawet nie tyle, Mieszkała babcia Czerwonego Kapturka. Zbierała lecznicze zioła Rosnące dookoła, Miała oswojonego dzięcioła, I jeża, i wiewiórkę, A bardzo się kochały z Czerwonym Kapturkiem.
Pewnego ranka matka rzekła do Czerwonego Kapturka:
"Był gajowy u mnie z wieczora, Przyniósł wieści, że babcia jest chora. Trzeba szybko jej zanieść lekarstwa. Ja nie mogę zostawić gospodarstwa, Muszę kota napioć, Muszę kozę wydoić, I przegotować mleko, I nakwasić ogórków... To przecież niedaleko, Skocz do babci, Czerwony Kapturku.
W tym koszyczku jest masło i serek, I leków różnych szereg: Tabletki aspiryny I suszone maliny, Proszki od bólu głowy I olej rycynowy, Kwas borny do płukania I maść do nacierania. Nie trać, córeczko, czasu, Leć do babci, do lasu. Idź prosto, jak ta ścieżka, Nie zbaczaj tylko z drogi, Bo tam w borze wilk mieszka, Wilk okrutny i srogi! Słuchaj mojej przestrogi."
Biegnie Czerwony Kapturek, Jak przykazała matka, Nie zbiera ptasich piórek, Nie zrywa nawet kwiatka. Tu strumień, tam pagórek, A w środku ścieżka gładka. Biegnie Czerwony Kapturek, Tak jak prowadzi dróżka. Na drzewie jemiołuszka Śpiewa głosikiem cienkim Swoje leśne piosenki. Gil, siedząc na jednej z osik, Też pragnął zaśpiewać cosik I dźwięczny wytężył głosik.
Gil: "Piu-piu! Fiu-fiu! Tu gil! Tu-tu, tu-tu, Tryl-tryl! Czerwony Kaptur-tur-tur, Uważaj, tu bór, tu bór, Tu bór, tu las, tu lis. Lis by cię chętnie zgryzł, I lis, i każdy zwierz. Śpiesz się, dziewczynko, śpiesz! Piu-piu! Fiu-fiu! Tryl-tryl! Tu-tu, tu-tu, Tu gil!"
Wtem, kiedy śpiew gila zmilkł, Zatrzeszczał w pobliżu krzak, Wilczych jagód zatrzeszczał krzak, I zza krzaka wychylił się wilk, I odezwał się basem tak:
"Witam cię, mój prześliczny Czerwony Kapturku, Nie bój się moich ząbków i moich pazurków. Oczernili mnie ludzie przed tobą, A ja jestem niewinną osobą, Ja wywodzę się z takich wilków, Co nie krzywdzą nawet motylków. Ja mięsa po prostu nie trawię, Poprzestaję na jagodach i trawie. A co ludzie mówią - to plotki. Chcesz, dziewczynko, to się z tobą pobawię? Może w kotki, a może w łaskotki Czy w kosi-kosi-łapci?
Czerwony Kapturek: "Panie wilku, ja idę do babci, Babcia chora i czeka od rana..."
Wilk: "A gdzie mieszka babunia kochana?"
Czerwony Kapturek: "Za polaną, przy siódmym pagórku..."
Wilk: "No to śpiesz się, Czerwony Kapturku."
Czerwony Kapturek: "Babcia czeka od godzin już kilku. Muszę lecieć, pa-pa, panie wilku!"
Biegnie Czerwony Kapturek, Biegnie prosto przed siebie, Nie ogląda jaszczurek Ani chmurek na niebie, Nóżkami szybko drepce Do babci, co w izdebce Na przyjście wnuczki czeka.
Wilk spoglądał z daleka, Postał jeszcze z minutę I popędził na przełaj, skrótem. Popędził przez ostępy, Złowrogi i podstępny, Mknął szybko borem-lasem, Tak podśpiewując basem:
Wilk: "W las dam nurka I Kapturka Sprytnie zmylę. W mą pułapkę Złapię babkę Już za chwilę. Gdy w brzuchu burczy, Dostaję kurczy I jem wszystko, że aż furczy, Taki ze mnie wilk!
Moim wrogom Dzisiaj srogą Dam nauczkę, Bo mam chrapkę I na babkę, I na wnuczkę. Gdy w brzuchu burczy, Dostaję kurczy I jem wszystko, że aż furczy, Taki ze mnie wilk!
Zaszumiały drzewa żałośnie, Zatrzęsły się dębowe żołedzie, Zaterkotał derkacz na sośnie:
"Co to będzie, ojej, co to będzie? Co to będzie, Czerwony Kapturku?!"
A wilk stanął przy siódmym pagórku, Podwinął pod siebie ogon, Rozejrzał się, czy nie ma nikogo, I do babci w okienko zapukał, Po czym schował się szybko za murek.
Babcia: "Kto to puka? I czego tu szuka?"
Wilk: "To ja, babciu, Czerwony Kapturek. Borem-lasem przybiegłam tu sama, Z lekarstwami przysyła mnie mama."
Babcia: "Jakiś dziwny masz głos..."
Wilk: "Bo mam chrypkę..."
Babcia: "Jakiś dziwny masz głos..." "Nie zdążyłam cię dojrzeć przez szybkę, Chodź do okna..."
Wilk: "Niestety nie mogę, Bo po drodze zraniłam się w nogę, Ledwo stoję... Ach, wpuść, babciu miła!"
No, i babcia drzwi otworzyła.
Możecie sobie, moi drodzy, wyobrazić, co się wtedy stało! By opisać to - słów jest za mało, Przerażenie zaciska wprost gardło. Powiem krótko: wilczysko się wdarło I ryknęło:
"Mam chrapkę Na babkę! Gdy w brzuchu burczy, Dostaję kurczy I jem wszystko, że aż furczy!"
To rzekłszy wilk połknął staruszkę, Tak jak wróbel połyka muszkę.
Ale kiszki wciąż grały mu marsza, Bowiem babcia, osoba starsza, Była koścista i chuda, Więc mu obiad nie bardzo się udał.
Wilk: "Brzuch mam pusty po takiej potrawie. Przyjdzie wnuczka, to sobie poprawię. Ale zanim ten ptaszek tu sfrunie, Przeobrazić się muszę w babunię. Włożę czepek staruszki na głowę, Gdzie piżama? Jest! Proszę... Gotowe! Teraz - hops! - pod pierzynę do łóżka... O, lusterko! No tak... jeszcze chwilka! Wykapana babunia-staruszka, Niepodobna zupełnie do wilka. Schowam łapę, bo widać pazurek. Idzie!... Idzie Czerwony Kapturek!"
Czerwony Kapturek: "Pobiegnę na wzgórek, A las mi gra, Czerwony Kapturek To ja, właśnie ja...
O, już chatka babuni! Co też dzieje się u niej?
Ucieszy się, gdy zobaczy Czerwonego Kapturka! A to co? Na dachu wiewiórka... Rzuca we mnie orzechy... Może właśnie z uciechy? Nie. Złości się jak jędza. Po prostu mnie odpędza.
Wiewiórko, cóż to znaczy? Witałaś mnie dawniej inaczej. Powiem babci, dostaniesz burę..."
Wilk: "Kto tam?"
Czerwony Kapturek: "Ja, Czerwony Kapturek. Borem-lasem przybiegłam tu sama, Z lekarstwami przysyła mnie mama."
Wilk: "Wejdź, kochanie..."
Czerwony Kapturek: "Już idę, już lecę... Babciu, może zapalić świecę?"
Wilk: "Nie, ja wolę, kiedy jest ciemno. Chodź, Kapturku, przywitaj się ze mną."
Czerwony Kapturek: "Babciu, taki dziwny masz głos. Dlaczego mówisz przez nos?"
Wilk: "Jesteś głupia... Ugryzła mnie osa... A zresztą... nie wtrącaj się do mego nosa."
Czerwony Kapturek: "Babciu, dlaczego jesteś taka zła?"
Wilk: "Boś za długo do mnie szła, Zresztą... nie pytaj już więcej..."
Czerwony Kapturek: "Babciu, a gdzie twoje ręce?"
Wilk: "Pod pierzyną, bo mi marzną na zimnie, Przestań pytać i usiądź tu przy mnie."
Czerwony Kapturek: "Babciu... ja trochę się boję, Bo te zęby są jakieś nie twoje..."
Wilk: "Dobre są każde zęby, Które prowadzą do gęby, A że jeść tymi zębami wygodnie, Zaraz ci udowodanię!"
To rzekłszy wilk połknął dziewuszkę, Tak jak wróbel połyka muszkę. Oblizał się, jęzorem mlasnął, Wlazł pod pierzynę i zasnął, Nie troszcząc się więcej o nic. Ale to, moi drodzy, nie koniec. O, nie! Bo właśnie z dąbrowy Szedł w tamte strony gajowy. Posłuchał, co gil wyśpiewał, Posłuchał, co szumią drzewa, Potem jeszcze przybiegła wiewiórka... I tak się dowiedział o losie Czerwonego Kapturka.
Gajowy: "Przez lasy, przez dąbrowy Wędruje gajowy, Na trąbce w lesie Gra i gra, A echo niesie Tra-ra-ra!
Ma broń nabitą w dłoni, Ta broń go obroni, Niestraszny mu jest niedźwiedź zły, Niestraszne mu są wilcze kły!
Przez lasy, przez dąbrowy Wędruje gajowy, Na trąbce w lesie Gra i gra, A echo niesie Tra-ra-ra!"
Galowy idzie, wydłuża krok, Bo już dokoła zapada mrok, I głos puchacza leci przez knieję.
W oddali chatka babci widnieje. Idzie gajowy, patrzy przez szybkę... O, tu potrzebne działanie szybkie!
Wchodzi do środka, zapałką świeci! I cóż zobaczył? Zgadnijcie, dzieci!
Wilk pod pierzyną spokojnie chrapie, Trzyma czerwoną czapkę w łapie, A brzuch ma taki pękaty, Że zajmuje nieomal pół chaty.
Galowy mu do gardła przystawił dwururkę.
Gajowy: "Hej, wilku bury! Łapy do góry! Coś zrobił z babcią i Czerwonym Kapturkiem? Oddawaj je, bo ci szyję Kulami przeszyję!"
Wilk: "Ojej! Po co tyle hałasu? Zapomniałem wrócić do lasu, Zaspałem, bo myślałem, że to niedziela. Błagam, niech pan nie strzela, Litości, panie gajowy!"
Gajowy: "O lirości nie ma mowy! Będziesz miał, wilku, nauczkę! Oddawaj tu babcię i wnuczkę! Liczę do trzech, a potem..."
Wilk: "Już je oddaję z powrotem, Tylko niech pan tę lufę odsunie... Muszę się wytężyć maluczko... Eech... Eech... Uuch... Masz pan babunię... Uuch... Eech... Uuch... Razem z wnuczką!"
I wyobraźcie sobie, Że z paszczy wyskoczyły mu obie, Nienaruszone, a przy tym W stanie całkiem przyzwoitym. Babcia nawet uzdrowiona. Czerwonego Kapturka chwyciła w ramiona I tak się całowały, ściskały, cieszyły, Że odzyskały zaraz i humor, i siły. Potem się gajowemu rzuciły na szyję.
Babcia i Czerwony Kapturek: "Niech nam pan gajowy żyje Sto lat albo i więcej!"
Babcia: "Cóż my możemy dać panu w podzięce? Chyba ten kapturek z czerwonej włóczki Na pamiątkę od mojej wnuczki."
Czerwony Kapturek: "Świetnie! Niech go pan przymierzy! Nawet całkiem dobrze leży, Trochę jest może zbyt kusy..."
Babcia: "Dodaj więc do kapturka jeszcze dwa całusy."
Gajowy był w siódmym niebie. Okręcił babcię dookoła siebie, Uściskał się z Czerwonym Kapturkiem, A wilka związał bardzo mocnym sznurkiem I zawiózł od razu prosto do Warszawy.
Oto jest koniec bajki. I koniec zabawy. A wiecie, co z wilkiem się dzieje?
Wilk pożegnać musiał knieję I zamieszkał w warszawskim zoo, Gdzie mu niezbyt wesoło, Toteż jest na wszystkich zły I przez kraty szczerzy kły. Nie podchodźcie do klatki za blisko, Bo to bardzo niedobre wilczysko.
A teraz już, dzieci, koniec. Nie pytajcie mnie więcej o nic, Bo gdybym coś więcej wiedział, Tobym wam sam opowiedział
Czerwony Kapturek
Snuj się, snuj, bajeczko!
A było tak: niedaleczko,
Właśnie tutaj, nad rzeczką,
Mieszkała wdowa z córeczką.
Córeczka, chociaż mała,
Swej matce pomagała:
Zamiatała podłogę,
Pełła grządki ubogie,
Chrust zbierała też czasem,
Bo mieszkały pod lasem,
Niosła proso dla kurek...
A zwała się, po prostu, Czerwony Kapturek.
Widziano ją bowiem nierzadko,
Jak krząta się przed chatką,
W ogródku i na podwórku -
W czerwonym kapturku.
Tak się zwała, jak się zwała,
Często w niebo spoglądała,
W modre niebo, kędy ptaki
Szybowały pośród chmurek.
Teraz wiecie, kto to taki,
Czerwony Kapturek.
Czerwony Kapturek:
"Nie Mruczek, nie Burek,
Nie jeż, nie ptak -
Czerwony Kapturek
To ja zwę się tak.
Mam warkoczyk,
Modre oczy,
Buzię mam jak mak.
Nie Mruczek, nie Burek
Nie jeż, nie ptak -
Czerwony Kapturek
To ja zwę się tak.
W tej chatce, przy mamie
Mój cały świat,
Nie psocę, nie kłamię,
A mam siedem lat.
Nie znam troski,
Śpiewam piosnki,
Kocham każdy kwiat.
Pobiegnę na wzgórek,
A las mi gra,
Czerwony Kapturek
To ja, właśnie ja!"
W lesie, stąd chyba z milę,
A może nawet nie tyle,
Mieszkała babcia Czerwonego Kapturka.
Zbierała lecznicze zioła
Rosnące dookoła,
Miała oswojonego dzięcioła,
I jeża, i wiewiórkę,
A bardzo się kochały z Czerwonym Kapturkiem.
Pewnego ranka matka rzekła do Czerwonego Kapturka:
"Był gajowy u mnie z wieczora,
Przyniósł wieści, że babcia jest chora.
Trzeba szybko jej zanieść lekarstwa.
Ja nie mogę zostawić gospodarstwa,
Muszę kota napioć,
Muszę kozę wydoić,
I przegotować mleko,
I nakwasić ogórków...
To przecież niedaleko,
Skocz do babci, Czerwony Kapturku.
W tym koszyczku jest masło i serek,
I leków różnych szereg:
Tabletki aspiryny
I suszone maliny,
Proszki od bólu głowy
I olej rycynowy,
Kwas borny do płukania
I maść do nacierania.
Nie trać, córeczko, czasu,
Leć do babci, do lasu.
Idź prosto, jak ta ścieżka,
Nie zbaczaj tylko z drogi,
Bo tam w borze wilk mieszka,
Wilk okrutny i srogi!
Słuchaj mojej przestrogi."
Biegnie Czerwony Kapturek,
Jak przykazała matka,
Nie zbiera ptasich piórek,
Nie zrywa nawet kwiatka.
Tu strumień, tam pagórek,
A w środku ścieżka gładka.
Biegnie Czerwony Kapturek,
Tak jak prowadzi dróżka.
Na drzewie jemiołuszka
Śpiewa głosikiem cienkim
Swoje leśne piosenki.
Gil, siedząc na jednej z osik,
Też pragnął zaśpiewać cosik
I dźwięczny wytężył głosik.
Gil:
"Piu-piu! Fiu-fiu!
Tu gil!
Tu-tu, tu-tu,
Tryl-tryl!
Czerwony Kaptur-tur-tur,
Uważaj, tu bór, tu bór,
Tu bór, tu las, tu lis.
Lis by cię chętnie zgryzł,
I lis, i każdy zwierz.
Śpiesz się, dziewczynko, śpiesz!
Piu-piu! Fiu-fiu!
Tryl-tryl!
Tu-tu, tu-tu,
Tu gil!"
Wtem, kiedy śpiew gila zmilkł,
Zatrzeszczał w pobliżu krzak,
Wilczych jagód zatrzeszczał krzak,
I zza krzaka wychylił się wilk,
I odezwał się basem tak:
"Witam cię, mój prześliczny Czerwony Kapturku,
Nie bój się moich ząbków i moich pazurków.
Oczernili mnie ludzie przed tobą,
A ja jestem niewinną osobą,
Ja wywodzę się z takich wilków,
Co nie krzywdzą nawet motylków.
Ja mięsa po prostu nie trawię,
Poprzestaję na jagodach i trawie.
A co ludzie mówią - to plotki.
Chcesz, dziewczynko, to się z tobą pobawię?
Może w kotki, a może w łaskotki
Czy w kosi-kosi-łapci?
Czerwony Kapturek:
"Panie wilku, ja idę do babci,
Babcia chora i czeka od rana..."
Wilk:
"A gdzie mieszka babunia kochana?"
Czerwony Kapturek:
"Za polaną, przy siódmym pagórku..."
Wilk:
"No to śpiesz się, Czerwony Kapturku."
Czerwony Kapturek:
"Babcia czeka od godzin już kilku.
Muszę lecieć, pa-pa, panie wilku!"
Biegnie Czerwony Kapturek,
Biegnie prosto przed siebie,
Nie ogląda jaszczurek
Ani chmurek na niebie,
Nóżkami szybko drepce
Do babci, co w izdebce
Na przyjście wnuczki czeka.
Wilk spoglądał z daleka,
Postał jeszcze z minutę
I popędził na przełaj, skrótem.
Popędził przez ostępy,
Złowrogi i podstępny,
Mknął szybko borem-lasem,
Tak podśpiewując basem:
Wilk:
"W las dam nurka
I Kapturka
Sprytnie zmylę.
W mą pułapkę
Złapię babkę
Już za chwilę.
Gdy w brzuchu burczy,
Dostaję kurczy
I jem wszystko, że aż furczy,
Taki ze mnie wilk!
Moim wrogom
Dzisiaj srogą
Dam nauczkę,
Bo mam chrapkę
I na babkę,
I na wnuczkę.
Gdy w brzuchu burczy,
Dostaję kurczy
I jem wszystko, że aż furczy,
Taki ze mnie wilk!
Zaszumiały drzewa żałośnie,
Zatrzęsły się dębowe żołedzie,
Zaterkotał derkacz na sośnie:
"Co to będzie, ojej, co to będzie?
Co to będzie, Czerwony Kapturku?!"
A wilk stanął przy siódmym pagórku,
Podwinął pod siebie ogon,
Rozejrzał się, czy nie ma nikogo,
I do babci w okienko zapukał,
Po czym schował się szybko za murek.
Babcia:
"Kto to puka? I czego tu szuka?"
Wilk:
"To ja, babciu, Czerwony Kapturek.
Borem-lasem przybiegłam tu sama,
Z lekarstwami przysyła mnie mama."
Babcia:
"Jakiś dziwny masz głos..."
Wilk:
"Bo mam chrypkę..."
Babcia:
"Jakiś dziwny masz głos..."
"Nie zdążyłam cię dojrzeć przez szybkę,
Chodź do okna..."
Wilk:
"Niestety nie mogę,
Bo po drodze zraniłam się w nogę,
Ledwo stoję... Ach, wpuść, babciu miła!"
No, i babcia drzwi otworzyła.
Możecie sobie, moi drodzy, wyobrazić, co się wtedy stało!
By opisać to - słów jest za mało,
Przerażenie zaciska wprost gardło.
Powiem krótko: wilczysko się wdarło
I ryknęło:
"Mam chrapkę
Na babkę!
Gdy w brzuchu burczy,
Dostaję kurczy
I jem wszystko, że aż furczy!"
To rzekłszy wilk połknął staruszkę,
Tak jak wróbel połyka muszkę.
Ale kiszki wciąż grały mu marsza,
Bowiem babcia, osoba starsza,
Była koścista i chuda,
Więc mu obiad nie bardzo się udał.
Wilk:
"Brzuch mam pusty po takiej potrawie.
Przyjdzie wnuczka, to sobie poprawię.
Ale zanim ten ptaszek tu sfrunie,
Przeobrazić się muszę w babunię.
Włożę czepek staruszki na głowę,
Gdzie piżama? Jest! Proszę... Gotowe!
Teraz - hops! - pod pierzynę do łóżka...
O, lusterko! No tak... jeszcze chwilka!
Wykapana babunia-staruszka,
Niepodobna zupełnie do wilka.
Schowam łapę, bo widać pazurek.
Idzie!... Idzie Czerwony Kapturek!"
Czerwony Kapturek:
"Pobiegnę na wzgórek,
A las mi gra,
Czerwony Kapturek
To ja, właśnie ja...
O, już chatka babuni!
Co też dzieje się u niej?
Ucieszy się, gdy zobaczy Czerwonego Kapturka!
A to co? Na dachu wiewiórka...
Rzuca we mnie orzechy...
Może właśnie z uciechy?
Nie. Złości się jak jędza.
Po prostu mnie odpędza.
Wiewiórko, cóż to znaczy?
Witałaś mnie dawniej inaczej.
Powiem babci, dostaniesz burę..."
Wilk:
"Kto tam?"
Czerwony Kapturek:
"Ja, Czerwony Kapturek.
Borem-lasem przybiegłam tu sama,
Z lekarstwami przysyła mnie mama."
Wilk:
"Wejdź, kochanie..."
Czerwony Kapturek:
"Już idę, już lecę...
Babciu, może zapalić świecę?"
Wilk:
"Nie, ja wolę, kiedy jest ciemno.
Chodź, Kapturku, przywitaj się ze mną."
Czerwony Kapturek:
"Babciu, taki dziwny masz głos.
Dlaczego mówisz przez nos?"
Wilk:
"Jesteś głupia... Ugryzła mnie osa...
A zresztą... nie wtrącaj się do mego nosa."
Czerwony Kapturek:
"Babciu, dlaczego jesteś taka zła?"
Wilk:
"Boś za długo do mnie szła,
Zresztą... nie pytaj już więcej..."
Czerwony Kapturek:
"Babciu, a gdzie twoje ręce?"
Wilk:
"Pod pierzyną, bo mi marzną na zimnie,
Przestań pytać i usiądź tu przy mnie."
Czerwony Kapturek:
"Babciu... ja trochę się boję,
Bo te zęby są jakieś nie twoje..."
Wilk:
"Dobre są każde zęby,
Które prowadzą do gęby,
A że jeść tymi zębami wygodnie,
Zaraz ci udowodanię!"
To rzekłszy wilk połknął dziewuszkę,
Tak jak wróbel połyka muszkę.
Oblizał się, jęzorem mlasnął,
Wlazł pod pierzynę i zasnął,
Nie troszcząc się więcej o nic.
Ale to, moi drodzy, nie koniec.
O, nie! Bo właśnie z dąbrowy
Szedł w tamte strony gajowy.
Posłuchał, co gil wyśpiewał,
Posłuchał, co szumią drzewa,
Potem jeszcze przybiegła wiewiórka...
I tak się dowiedział o losie Czerwonego Kapturka.
Gajowy:
"Przez lasy, przez dąbrowy
Wędruje gajowy,
Na trąbce w lesie
Gra i gra,
A echo niesie
Tra-ra-ra!
Ma broń nabitą w dłoni,
Ta broń go obroni,
Niestraszny mu jest niedźwiedź zły,
Niestraszne mu są wilcze kły!
Przez lasy, przez dąbrowy
Wędruje gajowy,
Na trąbce w lesie
Gra i gra,
A echo niesie
Tra-ra-ra!"
Galowy idzie, wydłuża krok,
Bo już dokoła zapada mrok,
I głos puchacza leci przez knieję.
W oddali chatka babci widnieje.
Idzie gajowy, patrzy przez szybkę...
O, tu potrzebne działanie szybkie!
Wchodzi do środka, zapałką świeci!
I cóż zobaczył? Zgadnijcie, dzieci!
Wilk pod pierzyną spokojnie chrapie,
Trzyma czerwoną czapkę w łapie,
A brzuch ma taki pękaty,
Że zajmuje nieomal pół chaty.
Galowy mu do gardła przystawił dwururkę.
Gajowy:
"Hej, wilku bury!
Łapy do góry!
Coś zrobił z babcią i Czerwonym Kapturkiem?
Oddawaj je, bo ci szyję
Kulami przeszyję!"
Wilk:
"Ojej! Po co tyle hałasu?
Zapomniałem wrócić do lasu,
Zaspałem, bo myślałem, że to niedziela.
Błagam, niech pan nie strzela,
Litości, panie gajowy!"
Gajowy:
"O lirości nie ma mowy!
Będziesz miał, wilku, nauczkę!
Oddawaj tu babcię i wnuczkę!
Liczę do trzech, a potem..."
Wilk:
"Już je oddaję z powrotem,
Tylko niech pan tę lufę odsunie...
Muszę się wytężyć maluczko...
Eech... Eech... Uuch... Masz pan babunię...
Uuch... Eech... Uuch... Razem z wnuczką!"
I wyobraźcie sobie,
Że z paszczy wyskoczyły mu obie,
Nienaruszone, a przy tym
W stanie całkiem przyzwoitym.
Babcia nawet uzdrowiona.
Czerwonego Kapturka chwyciła w ramiona
I tak się całowały, ściskały, cieszyły,
Że odzyskały zaraz i humor, i siły.
Potem się gajowemu rzuciły na szyję.
Babcia i Czerwony Kapturek:
"Niech nam pan gajowy żyje
Sto lat albo i więcej!"
Babcia:
"Cóż my możemy dać panu w podzięce?
Chyba ten kapturek z czerwonej włóczki
Na pamiątkę od mojej wnuczki."
Czerwony Kapturek:
"Świetnie! Niech go pan przymierzy!
Nawet całkiem dobrze leży,
Trochę jest może zbyt kusy..."
Babcia:
"Dodaj więc do kapturka jeszcze dwa całusy."
Gajowy był w siódmym niebie.
Okręcił babcię dookoła siebie,
Uściskał się z Czerwonym Kapturkiem,
A wilka związał bardzo mocnym sznurkiem
I zawiózł od razu prosto do Warszawy.
Oto jest koniec bajki. I koniec zabawy.
A wiecie, co z wilkiem się dzieje?
Wilk pożegnać musiał knieję
I zamieszkał w warszawskim zoo,
Gdzie mu niezbyt wesoło,
Toteż jest na wszystkich zły
I przez kraty szczerzy kły.
Nie podchodźcie do klatki za blisko,
Bo to bardzo niedobre wilczysko.
A teraz już, dzieci, koniec.
Nie pytajcie mnie więcej o nic,
Bo gdybym coś więcej wiedział,
Tobym wam sam opowiedział