Strach i heroizm. Dobro i zło. Biel i czerń. Prawda i fałsz. W pierwszej chwili wydają się te pojęcia przeciwstawnymi, ale gdy się głębiej nad tym za-stanowimy, dochodzimy do wniosku, że tak naprawdę są bardzo do siebie po-dobne. Dlaczego ? Ponieważ wszystkie są wartościami względnymi, empi-rycznie niedefiniowalnymi. Nie znaczy to, że człowiek nie odróżnia bieli od czerni. Zdarza się tylko tak, że w szczególnej sytuacji czarne zmienia się w białe i na odwrót. To, o czym chcę napisać, pokazuje niedoskonałość ludzkiej percepcji, ludzkiego pojmowania świata.
Człowiek nigdy nie ma i nie będzie miał jasnego, jednoznacznego wybo-ru. Przekonanie o czymś takim, to tylko humanistyczna mrzonka. Los ludzki nigdy nie był i nie jest zdeterminowany, to tylko wypadkowa sił działających na korzyść lub przeciwko. Strach i heroizm, tak jak dobro i zło muszą istnieć obok siebie dlatego, że nikt nie doceniłby nieba, gdyby nie wiedział czym jest piekło. Oczywiście, można pokusić się o definicję jednego i drugiego pojęcia. Z punktu widzenia medycznego strach to „negatywna emocja pojawiająca się w stanach zagrożenia lub w przypadku nagłej zmiany sytuacji, której nie można szybko ocenić”. Heroizm zaś to (gr.heros=półbóg, bohater) bohaterstwo
Istnieje zaś przecież cały obszar „między” i to będzie przedmiotem mego rozważania. Niezwykle wyraźnie temat strachu został ukazany w „Opowiadaniach” Tadeusza Borowskiego. Widzimy tutaj obraz ludzi w brutalny sposób znisz-czonych przez otoczenie, którzy w obliczu wojny, obozu, nieludzkich warun-ków zatracili swoje człowieczeństwo. Widzimy, co potrafi zrobić z człowieka strach. W ciągu krótkiego czasu, człowiek jest w stanie zmienić się nie do po-znania. W obozach koncentracyjnych przedstawionych przez Borowskiego, jeden działa przeciwko drugiemu... a osadzony w obozie człowiek zatraciwszy wszystkie dotychczasowe wartości, cały kodeks moralny, dekalog, w drugim widzi już tylko przeciwnika, kosztem którego być może uda mu się dłużej po-żyć, gdy na przeżycie nie ma już praktycznie żadnych szans.
Wniosek nasuwa się jeden, a mianowicie: w obliczu zagrożenia życia, nieopisanego cierpienia- zarówno fizycznego, jak i psychicznego- mąk, stra-chu - człowiek przestaje myśleć w sposób logiczny, zaczyna się zachowywać jak zwierzę, w drugim człowieku nie widzi żywej istoty ludzkiej, lecz rywala, którego trzeba zlikwidować , choćby najbrutalniejszymi sposobami. W obliczu strachu zanikają wszelkie wartości. Sfera sacrum NIE ISTNIEJE!!Nie ma świętości, ani dekalogu, a człowiek potrafi wyprzeć się wia-ry, tak jak „chlopiec z Biblią”. Z uporem powtarza, że jest niewinny, a jego aresztowanie to pomyłka i wskazuje na Biblię jako dowód, że nie jest Żydem.
W opowiadaniach Borowskiego zostaje ukazany schemat niszczenia człowieczeństwa, „ego”, gdzie nie ma miejsca dla słabych. I choć tak naprawdę wszyscy – i ci chwilowo „zwycięzcy” i ci „przegrani” skazani są na męki - wszyscy pozbawieni zostali godności, wszyscy są poniżeni. Więźniowie i tak między sobą wzajemnie siebie niszczą. Borowski pokazuje zwierzęcy strach i zwierzęce zachowania gatunku „homo sapiens”. Człowiek, który przeżył Oświęcim, sięga jeszcze głębiej w tragiczną materię świata. Borowski zbliżył się do przerażającej niekiedy praw-dy o naturze ludzkiej. Jego proza zwrócona jest przeciwko mitom, jakie czło-wiek przez wieki tworzył na swój temat, oraz zachowaniom, które w normal-nych warunkach uznano by za dewiacyjne. Mowa o antropofa-gii(kanibalizmie).Temat ten w szczególnie wyrazisty sposób podejmuje opo-wiadanie pt. „Kolacja”. Przerażający jest cytat : „Zmuzułmaniały Żyd z Estonii, który nosił ze mną rury, przez cały dzień zapewniał mnie żarliwie jakoby mózg ludzki naprawdę był tak delikatny, że można go jeść bez gotowania, zupełnie surowo”. Podobny obraz utraty człowieczeństwa został ukazany w „Medalionach” Zofii Nałkowskiej. Rzeczywistość, w której jeden jest w stanie chociażby zabić swojego ”przyjaciela” , bliźniego, aby ocalić siebie, swoje życie. Kolejnym przykładem może być scena z opowiadania „Przy torze kole-jowym" Zofii Nałkowskiej. Autorka uświadamia czytelnikom jak wielkie spu-stoszenia w ludzkiej psychice poczyniła wojna i okupacja hitlerowska. Ranna w kolano Żydówka leżała samotna na torach, a ludzie sparaliżowani strachem o własne życie nie odważyli się udzielić jej pomocy. Ranna zdawała sobie z tego sprawę. Prosiła policjantów aby ją zastrzelili, lecz oni nie mogli się na to zdecydować. Zrobił to młody człowiek który wcześniej przyniósł rannej wódkę i papierosy. Podjął decyzję z łatwością. Oto ludzka śmierć stała się w czasie okupacji zjawiskiem powszednim, prawie normalnym. Przywołane powyżej utwory są specyficznym przykładem wyniszczenia siebie nawzajem, ponieważ tak naprawdę psychika większości z nas nie jest w stanie pozostać „czułą” na cierpienie innych w tak brutalnych, nieludzkich wa-runkach. Jednak zarówno w „Medalionach”, jak i w „Opowiadaniach” Borowskiego widzimy obraz ludzkiego „kanibalizmu”, obraz tego, do czego doprowadzony zostaje człowiek,.
Zadać sobie należy pytanie: czy w takim momencie jeszcze to jest czło-wiek ? A może tylko człekokształtna bestia opanowana strachem ? Pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi. Może mogliby na nie odpowie-dzieć ludzie, którzy „tam” byli? Również Stanisław Grzesiuk w swej książce „Pięć lat kacetu” nie daje na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. A przecież tam był… Wydaje się ( po latach ), że nie ma żadnego usprawiedliwienia, gdyż przemocy, tak wysokiej brutalności wobec innych ludzi, jaką posługiwali się hitlerowcy w czasie II wojny, nie da się niczym wytłumaczyć. Strasznym faktem była nienawiści, jaką zionął jeden człowiek do drugiego... A jeszcze straszniejsze jest, gdy sobie pomyślimy, że ludzie, którzy przecież na co dzień razem żyli, przebywali i którzy jakby na to nie patrzeć, powinni sobie pomagać, tak bardzo się ranili, utrudniali sobie przecież i tak trudne życie, stając się przyczyną swojego cierpienia, bólu... ”To ludzie ludziom zgotowali ten los” – pozostawiam to bez komenta-rza…
„Czy my jesteśmy ludzie dobrzy?” Myślę, że często nie potrafimy odna-leźć samych siebie, w rzeczywistości czujemy się osaczeni, zagrożeni, w wy-niku czego odzywa się nasz instynkt, walczymy o przetrwanie, budujemy na-sze szczęście kosztem innych ludzi – jakby na to nie patrzeć – naszych bliź-nich....
Powyższy problem został już nieraz poruszony w literaturze- czy o ludziach można mówić jako o istotach dobrych? W Auschwitz - i innych obozach koncentracyjnych - człowieka pozba-wiano jego podmiotowości, wyzuwano z jakichkolwiek praw: można z nim było zrobić wszystko, zagazować, spalić. Oświęcim to w istocie fabryka, której głównym produktem jest śmierć. Można obserwować to na rampie kolejowej, przedsta-wionej w opowiadaniu Borowskiego "Proszę państwa do gazu". Na rampie najpierw rozdziela się ludzi od tobołów, potem ludzie są dzieleni na tych zdol-nych do pracy (jeszcze trochę pożyją) i tych, którzy szli od razu do ga-zu:starców,chorych,dzieci. Normalni ludzie, w normalnych warunkach reagują na ogół głęboko na zagrożenie śmiercią, a jeszcze głębiej na samą śmierć. Istotnym składnikiem życia w obozie jest zobojętnienie na śmierć, wywołane jej masowością. W Auschwitz między życiem a śmiercią przebiegała cienka, łatwa do przekroczenia linia. Wystarczyło być wskazanym do wywózki do komory, aby wedle praw obozu, stać się martwym, czyli przedmiotem, którego los nikogo już nie przejmuje, gdyż człowiek(?), więzień nie lituje się nad swoim bliźnim. Perfidia Auschwitz polegała na tym, że ofiary często występowały w roli katów, a wina i odpowiedzialność spadały także na więźniów. Raz można było być katem, a chwilę potem ofiarą. Kto chciał przeżyć, musiał się przystosować do nowych warunków, a tym samym zobojętnieć na ludzki ból, cierpienie i śmierć. Obóz dezintegrował psychikę - powodując zobojętnienie, wzmagając cynizm, każąc uwierzyć w prawo siły, i tym samym w pewien sposób zaakceptować nowe prawa. Borowski precyzyjnie narysował metody i skutki upodlenia człowieka. Zachowanie, w warunkach obozowych jakichkolwiek zasad moralnych, prze-kraczało możliwości prawie każdego człowieka. Do tego wszystkiego doprowadził ludzi strach…
To była ta „ciemna” strona ludzkości. A z drugiej strony? Każdy człowiek przynajmniej raz w życiu poświęcił się dla mniejszej lub większej sprawy. Poświęcenie ludzkie zależy od wielu rzeczy, np. miłości, przywiązania, honoru lub patriotyzmu. Lecz czy istnieją jego granice? Chciałabym nawiązać do II wojny światowej i jej brutalności. W tym względzie przykładu dostarczyć nam może książka Aleksandra Kamińskiego pod tytułem „Kamienie na szaniec”. Jest to opowieść o bohaterskiej walce młodych, będących tuż po maturze, chłopców z okupantem hitlerowskim. Au-tor opisuje sylwetki trzech z nich- Tadeusza Zawadzkiego( Zośki), Jana Bytna-ra( Rudego) i Aleksandra Dawidowskiego(Alka). Łączy ich jeden cel- walka z Niemcami, pokazanie, że choć „Polska przegrała szereg bitew, nie przegrała jednak wojny”. Dla ojczyzny są gotowi poświęcić nawet własne życie, co udo-wadniają choćby w akcji pod Arsenałem, po której ginie ”Alek” i uwolniony z niewoli „Rudy”. Na takie poświęcenie w latach 39-43 był gotowy prawie każdy Polak. Przypomnę tu również „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte” K.I.Gałczyńskiego. Myślę, że epos ten można nazwać kwintesencją heroizmu, jakże prostą w swej wymowie. Nie ma tu nic z patosu, greckiej tragedii, jest tylko suchy opis faktów: „A gdy się wypełniły dni i przyszło zginąć latem…” Gdzie tu heroizm? Zwykły, żołnierski obowiązek… „Przyszło zginąć”… Czy ktoś się zastanowił nad prostotą tych słów? Nie ma tutaj dramatycznego krzy-ku, nie ma strachu prze śmiercią… Ot, po prostu – przyszło zginąć… nic do-dać, nic ująć… Przykładów heroizmu w ówczesnym życiu jak i w literaturze było wiele. Myślę jednak, że wielu bohaterów tamtych czasów nie identyfikowałoby się z pojęciem herosa, bohatera. Wielu odpowiedziałoby pytaniem: a cóż ja takiego zrobiłem? Przecież każdy człowiek poświęcił się przynajmniej raz w życiu dla mniejszej lub większej sprawy…Czy to jest heroizm? Normalni ludzie, w normalnych warunkach reagują na ogół prawidłowo na różne, zaskakujące sytuacje: ktoś skoczy do wody, by ratować tonącego, ktoś zareaguje na napaść chuligana, ktoś wreszcie obroni napadniętą dziew-czynę… Każdy z tych „bohaterów” czy „herosów” ( ale bez cudzysłowów ) z całą pewnością powiedziałby: ”A co ja takiego zrobiłem?” I pewno miałby rację, bo to są przecież tylko zwykłe, ludzkie, normalne odruchy, w normalnych warunkach…
Na zakończenie chciałabym przywołać postać głównego bohatera z opowiadania Michaiła Szołochowa „Los człowieka”. Wydaje mi się, że ten „Iwan” może stanowić wręcz klasyczny wzór postaci „między” strachem, a he-roizmem. Trafił do obozu jenieckiego jako były żołnierz. Wcześniej uratował od niechybnej śmierci młodego „politruka”, dusząc współtowarzysza, który chciał go wydać. Przeszedł wszystkie szczeble obozowej „kariery” – od „muzułmanina” do Lagerartzta ( lekarza obozowego ). Nie zawahał się poświęcić swego życia po to aby móc uratować innych… Kiedy stanął przed komendantem obozu, który oznajmił mu, że za chwilę go zastrzeli – nie było w nim strachu. To zaimponowało nawet takiemu bydlę-ciu… Dał mu chleb i darował życie…
Myślę, że ten „Ruski” nie uczynił tego, aby ocalić swoje życie. Jemu było już wszystko jedno… I właśnie on – moim zdaniem – plasuje się jak najbardziej w przedziale między strachem, a heroizmem… Znacie może lepszy przykład ? Wydaje się, że granica ( o ile istnieje ) między strachem, a heroizmem jest bardzo płynna. Nie wielu ludzi staje przed dylematem: co wybrać? Często zamiast wyboru decyduje po prostu instynkt. Człowiek jest tylko człowiekiem… A może bydlęciem…?
Strach i heroizm. Dobro i zło. Biel i czerń. Prawda i fałsz. W pierwszej chwili wydają się te pojęcia przeciwstawnymi, ale gdy się głębiej nad tym za-stanowimy, dochodzimy do wniosku, że tak naprawdę są bardzo do siebie po-dobne. Dlaczego ? Ponieważ wszystkie są wartościami względnymi, empi-rycznie niedefiniowalnymi. Nie znaczy to, że człowiek nie odróżnia bieli od czerni. Zdarza się tylko tak, że w szczególnej sytuacji czarne zmienia się w białe i na odwrót. To, o czym chcę napisać, pokazuje niedoskonałość ludzkiej percepcji, ludzkiego pojmowania świata.
Człowiek nigdy nie ma i nie będzie miał jasnego, jednoznacznego wybo-ru. Przekonanie o czymś takim, to tylko humanistyczna mrzonka. Los ludzki nigdy nie był i nie jest zdeterminowany, to tylko wypadkowa sił działających na korzyść lub przeciwko.
Strach i heroizm, tak jak dobro i zło muszą istnieć obok siebie dlatego, że nikt nie doceniłby nieba, gdyby nie wiedział czym jest piekło.
Oczywiście, można pokusić się o definicję jednego i drugiego pojęcia. Z punktu widzenia medycznego strach to „negatywna emocja pojawiająca się w stanach zagrożenia lub w przypadku nagłej zmiany sytuacji, której nie można szybko ocenić”. Heroizm zaś to (gr.heros=półbóg, bohater) bohaterstwo
Istnieje zaś przecież cały obszar „między” i to będzie przedmiotem mego rozważania.
Niezwykle wyraźnie temat strachu został ukazany w „Opowiadaniach” Tadeusza Borowskiego. Widzimy tutaj obraz ludzi w brutalny sposób znisz-czonych przez otoczenie, którzy w obliczu wojny, obozu, nieludzkich warun-ków zatracili swoje człowieczeństwo. Widzimy, co potrafi zrobić z człowieka strach. W ciągu krótkiego czasu, człowiek jest w stanie zmienić się nie do po-znania. W obozach koncentracyjnych przedstawionych przez Borowskiego, jeden działa przeciwko drugiemu... a osadzony w obozie człowiek zatraciwszy wszystkie dotychczasowe wartości, cały kodeks moralny, dekalog, w drugim widzi już tylko przeciwnika, kosztem którego być może uda mu się dłużej po-żyć, gdy na przeżycie nie ma już praktycznie żadnych szans.
Wniosek nasuwa się jeden, a mianowicie: w obliczu zagrożenia życia, nieopisanego cierpienia- zarówno fizycznego, jak i psychicznego- mąk, stra-chu - człowiek przestaje myśleć w sposób logiczny, zaczyna się zachowywać jak zwierzę, w drugim człowieku nie widzi żywej istoty ludzkiej, lecz rywala, którego trzeba zlikwidować , choćby najbrutalniejszymi sposobami.
W obliczu strachu zanikają wszelkie wartości. Sfera sacrum NIE ISTNIEJE!!Nie ma świętości, ani dekalogu, a człowiek potrafi wyprzeć się wia-ry, tak jak „chlopiec z Biblią”. Z uporem powtarza, że jest niewinny, a jego aresztowanie to pomyłka i wskazuje na Biblię jako dowód, że nie jest Żydem.
W opowiadaniach Borowskiego zostaje ukazany schemat niszczenia człowieczeństwa, „ego”, gdzie nie ma miejsca dla słabych. I choć tak naprawdę wszyscy – i ci chwilowo „zwycięzcy” i ci „przegrani” skazani są na męki - wszyscy pozbawieni zostali godności, wszyscy są poniżeni. Więźniowie i tak między sobą wzajemnie siebie niszczą.
Borowski pokazuje zwierzęcy strach i zwierzęce zachowania gatunku „homo sapiens”. Człowiek, który przeżył Oświęcim, sięga jeszcze głębiej w tragiczną materię świata. Borowski zbliżył się do przerażającej niekiedy praw-dy o naturze ludzkiej. Jego proza zwrócona jest przeciwko mitom, jakie czło-wiek przez wieki tworzył na swój temat, oraz zachowaniom, które w normal-nych warunkach uznano by za dewiacyjne. Mowa o antropofa-gii(kanibalizmie).Temat ten w szczególnie wyrazisty sposób podejmuje opo-wiadanie pt. „Kolacja”. Przerażający jest cytat : „Zmuzułmaniały Żyd z Estonii, który nosił ze mną rury, przez cały dzień zapewniał mnie żarliwie jakoby mózg ludzki naprawdę był tak delikatny, że można go jeść bez gotowania, zupełnie surowo”.
Podobny obraz utraty człowieczeństwa został ukazany w „Medalionach” Zofii Nałkowskiej. Rzeczywistość, w której jeden jest w stanie chociażby zabić swojego ”przyjaciela” , bliźniego, aby ocalić siebie, swoje życie.
Kolejnym przykładem może być scena z opowiadania „Przy torze kole-jowym" Zofii Nałkowskiej. Autorka uświadamia czytelnikom jak wielkie spu-stoszenia w ludzkiej psychice poczyniła wojna i okupacja hitlerowska. Ranna w kolano Żydówka leżała samotna na torach, a ludzie sparaliżowani strachem o własne życie nie odważyli się udzielić jej pomocy. Ranna zdawała sobie z tego sprawę. Prosiła policjantów aby ją zastrzelili, lecz oni nie mogli się na to zdecydować. Zrobił to młody człowiek który wcześniej przyniósł rannej wódkę i papierosy. Podjął decyzję z łatwością. Oto ludzka śmierć stała się w czasie okupacji zjawiskiem powszednim, prawie normalnym.
Przywołane powyżej utwory są specyficznym przykładem wyniszczenia siebie nawzajem, ponieważ tak naprawdę psychika większości z nas nie jest w stanie pozostać „czułą” na cierpienie innych w tak brutalnych, nieludzkich wa-runkach.
Jednak zarówno w „Medalionach”, jak i w „Opowiadaniach” Borowskiego widzimy obraz ludzkiego „kanibalizmu”, obraz tego, do czego doprowadzony zostaje człowiek,.
Zadać sobie należy pytanie: czy w takim momencie jeszcze to jest czło-wiek ? A może tylko człekokształtna bestia opanowana strachem ?
Pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi. Może mogliby na nie odpowie-dzieć ludzie, którzy „tam” byli?
Również Stanisław Grzesiuk w swej książce „Pięć lat kacetu” nie daje na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. A przecież tam był…
Wydaje się ( po latach ), że nie ma żadnego usprawiedliwienia, gdyż przemocy, tak wysokiej brutalności wobec innych ludzi, jaką posługiwali się hitlerowcy w czasie II wojny, nie da się niczym wytłumaczyć.
Strasznym faktem była nienawiści, jaką zionął jeden człowiek do drugiego... A jeszcze straszniejsze jest, gdy sobie pomyślimy, że ludzie, którzy przecież na co dzień razem żyli, przebywali i którzy jakby na to nie patrzeć, powinni sobie pomagać, tak bardzo się ranili, utrudniali sobie przecież i tak trudne życie, stając się przyczyną swojego cierpienia, bólu...
”To ludzie ludziom zgotowali ten los” – pozostawiam to bez komenta-rza…
„Czy my jesteśmy ludzie dobrzy?” Myślę, że często nie potrafimy odna-leźć samych siebie, w rzeczywistości czujemy się osaczeni, zagrożeni, w wy-niku czego odzywa się nasz instynkt, walczymy o przetrwanie, budujemy na-sze szczęście kosztem innych ludzi – jakby na to nie patrzeć – naszych bliź-nich....
Powyższy problem został już nieraz poruszony w literaturze- czy o ludziach można mówić jako o istotach dobrych?
W Auschwitz - i innych obozach koncentracyjnych - człowieka pozba-wiano jego
podmiotowości, wyzuwano z jakichkolwiek praw: można z nim było zrobić wszystko, zagazować, spalić. Oświęcim to w istocie fabryka, której głównym produktem jest śmierć. Można obserwować to na rampie kolejowej, przedsta-wionej w opowiadaniu Borowskiego "Proszę państwa do gazu". Na rampie najpierw rozdziela się ludzi od tobołów, potem ludzie są dzieleni na tych zdol-nych do pracy (jeszcze trochę pożyją) i tych, którzy szli od razu do ga-zu:starców,chorych,dzieci.
Normalni ludzie, w normalnych warunkach reagują na ogół głęboko na zagrożenie śmiercią, a jeszcze głębiej na samą śmierć. Istotnym składnikiem życia w obozie jest zobojętnienie na śmierć, wywołane jej masowością.
W Auschwitz między życiem a śmiercią przebiegała cienka, łatwa do przekroczenia linia. Wystarczyło być wskazanym do wywózki do komory, aby wedle praw obozu, stać się martwym, czyli przedmiotem, którego los nikogo już nie przejmuje, gdyż człowiek(?), więzień nie lituje się nad swoim bliźnim.
Perfidia Auschwitz polegała na tym, że ofiary często występowały w roli katów, a wina i
odpowiedzialność spadały także na więźniów. Raz można było być katem, a chwilę potem ofiarą. Kto chciał przeżyć, musiał się przystosować do nowych warunków, a tym samym zobojętnieć na ludzki ból, cierpienie i śmierć. Obóz dezintegrował psychikę - powodując zobojętnienie, wzmagając cynizm, każąc uwierzyć w prawo siły, i tym samym w pewien sposób zaakceptować nowe prawa.
Borowski precyzyjnie narysował metody i skutki upodlenia człowieka. Zachowanie, w warunkach obozowych jakichkolwiek zasad moralnych, prze-kraczało możliwości prawie każdego człowieka.
Do tego wszystkiego doprowadził ludzi strach…
To była ta „ciemna” strona ludzkości. A z drugiej strony?
Każdy człowiek przynajmniej raz w życiu poświęcił się dla mniejszej lub większej sprawy. Poświęcenie ludzkie zależy od wielu rzeczy, np. miłości, przywiązania, honoru lub patriotyzmu. Lecz czy istnieją jego granice?
Chciałabym nawiązać do II wojny światowej i jej brutalności. W tym względzie przykładu dostarczyć nam może książka Aleksandra Kamińskiego pod tytułem „Kamienie na szaniec”. Jest to opowieść o bohaterskiej walce młodych, będących tuż po maturze, chłopców z okupantem hitlerowskim. Au-tor opisuje sylwetki trzech z nich- Tadeusza Zawadzkiego( Zośki), Jana Bytna-ra( Rudego) i Aleksandra Dawidowskiego(Alka). Łączy ich jeden cel- walka z Niemcami, pokazanie, że choć „Polska przegrała szereg bitew, nie przegrała jednak wojny”. Dla ojczyzny są gotowi poświęcić nawet własne życie, co udo-wadniają choćby w akcji pod Arsenałem, po której ginie ”Alek” i uwolniony z niewoli „Rudy”. Na takie poświęcenie w latach 39-43 był gotowy prawie każdy Polak.
Przypomnę tu również „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte” K.I.Gałczyńskiego. Myślę, że epos ten można nazwać kwintesencją heroizmu, jakże prostą w swej wymowie. Nie ma tu nic z patosu, greckiej tragedii, jest tylko suchy opis faktów: „A gdy się wypełniły dni i przyszło zginąć latem…” Gdzie tu heroizm? Zwykły, żołnierski obowiązek… „Przyszło zginąć”… Czy ktoś się zastanowił nad prostotą tych słów? Nie ma tutaj dramatycznego krzy-ku, nie ma strachu prze śmiercią… Ot, po prostu – przyszło zginąć… nic do-dać, nic ująć…
Przykładów heroizmu w ówczesnym życiu jak i w literaturze było wiele. Myślę jednak, że wielu bohaterów tamtych czasów nie identyfikowałoby się z pojęciem herosa, bohatera. Wielu odpowiedziałoby pytaniem: a cóż ja takiego zrobiłem? Przecież każdy człowiek poświęcił się przynajmniej raz w życiu dla mniejszej lub większej sprawy…Czy to jest heroizm?
Normalni ludzie, w normalnych warunkach reagują na ogół prawidłowo na różne, zaskakujące sytuacje: ktoś skoczy do wody, by ratować tonącego, ktoś zareaguje na napaść chuligana, ktoś wreszcie obroni napadniętą dziew-czynę…
Każdy z tych „bohaterów” czy „herosów” ( ale bez cudzysłowów ) z całą pewnością powiedziałby: ”A co ja takiego zrobiłem?” I pewno miałby rację, bo to są przecież tylko zwykłe, ludzkie, normalne odruchy, w normalnych warunkach…
Na zakończenie chciałabym przywołać postać głównego bohatera z opowiadania Michaiła Szołochowa „Los człowieka”. Wydaje mi się, że ten „Iwan” może stanowić wręcz klasyczny wzór postaci „między” strachem, a he-roizmem.
Trafił do obozu jenieckiego jako były żołnierz. Wcześniej uratował od niechybnej śmierci młodego „politruka”, dusząc współtowarzysza, który chciał go wydać. Przeszedł wszystkie szczeble obozowej „kariery” – od „muzułmanina” do Lagerartzta ( lekarza obozowego ). Nie zawahał się poświęcić swego życia po to aby móc uratować innych…
Kiedy stanął przed komendantem obozu, który oznajmił mu, że za chwilę go zastrzeli – nie było w nim strachu. To zaimponowało nawet takiemu bydlę-ciu… Dał mu chleb i darował życie…
Myślę, że ten „Ruski” nie uczynił tego, aby ocalić swoje życie. Jemu było już wszystko jedno…
I właśnie on – moim zdaniem – plasuje się jak najbardziej w przedziale między strachem, a heroizmem… Znacie może lepszy przykład ?
Wydaje się, że granica ( o ile istnieje ) między strachem, a heroizmem jest bardzo płynna. Nie wielu ludzi staje przed dylematem: co wybrać? Często zamiast wyboru decyduje po prostu instynkt. Człowiek jest tylko człowiekiem… A może bydlęciem…?