Literatura oraz film daje nam liczne dowody na potwierdzenie stwierdzenia „człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać” (E. Hemingway). Dosyć często ma to również odzwierciedlenie w życiu codziennym. Każdy z nas stacza brutalną walkę z własnymi słabościami, z której nie zawsze wychodzimy cało i z uśmiechem na ustach. Zazwyczaj jednak jesteśmy usatysfakcjonowani tym co zrobiliśmy, że nie pozostaliśmy bierni wobec danej sytuacji.
Te mądre słowa umieścił w jednej ze swoich powieści Ernest Hemingway. Właśnie „Stary człowiek i morze” przyniósł mu prestiżową nagrodę Nobla. Książka ta opowiada o mężczyźnie w podeszłym wieku, który staje przed dokonaniem życiowej decyzji. Waha się czy wypłynąć na kolejny połów, czy nie. Bohater liczy się z tym, że może do końca życia zostać marnym salao, czyli pechowcem, a być nawet pożegnać się z ziemskim życiem. Jednak starzec decyduje się wypłynąć na połów, jednocześnie po raz kolejny potwierdzając swoją wielką odwagę. Morze to jedno, ogromne niebezpieczeństwo, a złowienie ryby wymagało od Santiago wiele wysiłku, a kiedy mężczyzna spełnia swoje marzenie i pierwszy raz od niepamiętnych czasów ma wrócić do wioski po udanym połowie, znowu wszystko obraca się przeciwko niemu. Rekin pożera jego rybę, z której zostaje sam szkielet, starzec wychodzi z tej opresji bez szwanku. Można pomyśleć, iż po raz kolejny naraził się na pogardę i poniżenie ze strony innych rybaków, jednak Santiago jest w stanie znieść wszystko. Dla mężczyzny ważniejsze jest to, że aby złowić marlina, czyli choć przez chwilę czuć się szczęśliwym, musiał pokonać własne słabości. Salao stoczył walkę z własnym sobą, udowodnił sobie, że jest w stanie zrobić wszystko. Przez kilkadziesiąt lat, morze zniszczyło mu nie tylko skórę, ale również psychikę, lecz ono go nie pokonało. Morze było jego przyjacielem, bardzo różnym od człowieka, jednak tak samo jak on niewdzięcznym oraz częściowo obojętnym wobec ludzkiego cierpienia
Stwierdzenie Hemingway'a jest przenośnią, ale ma również swoje odzwierciedlenie, jeżeli jest pojmowane dosłownie. Pod koniec szesnastego wieku w Rosji panował car Iwan IV Groźny. Miał on syna Dymitra, którego sam zabił. Po jego śmierci rządy objął Borys Gadunow. W 1604 roku pojawił się “cudem” ocalały Dymitr, zwany później Łżedymitr czy Dymitrsamozwaniec. Aby zapobiec pojawianiu się kolejnych oszustów spiskowiec Wasyl Szujski kazał spalić ciało Dymitra na stosie, a następnie jego prochy wystrzelić z armaty na cztery strony swiata. Ale już w 1607 roku pojawił się kolejny Dymitr, był to w Rosji “okres wielkiej smuty”. Trwał on do 1613 roku – zakończenia powstania przeciwko Dymitrowi.
Słuszności słów Hemingway'a można się również doszukać w filmie. Przykładem może być “Billy Elliot”. Jest to historia chłopca, który pragnął być baletnicą, jednak jego ojciec się temu przeciwstawiał. Billy był w stanie zrobić wszystko, aby móc spełniać swoje marzenie. Ukrywał się, okłamywał ojca. Nie chciał dopuścić do tego, aby ojciec przeszkodził mu w rozwijaniu swoich talentów. Bohater wychowywał się w karygodnych warunkach, ale nie to było najgorsze. Chłopiec nie miał żadnych autorytetów, bo kto mógłby spełnić ten warunek. Ojciec, który robił wszystko przeciwko chłopcu? Jednak mężczyzna przeszedł ogromną metamorfozę. Zrozumiał, że nie na tym to wszystko polega. Dotarło do niego, że on zabrania chłopcu rozwijać się i spełniać najskrytsze marzenia. Uświadomił sobie, że pozbawił chłopca wiary we własne siły, zniszczył go, ale nie pokonał...
Człowiek jest istotą z natury dobrą, a słowa Hemingway’a doskonale odzwierciedlają jego psychikę. Jednak w życiu codziennym o wiele trudniej znaleźć odzwierciedlenie tych słów, niż w historii czy literaturze. Mam nadzieję, że to się zmieni i ludzie nie zniszczą samych siebie.
Literatura oraz film daje nam liczne dowody na potwierdzenie stwierdzenia „człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać” (E. Hemingway). Dosyć często ma to również odzwierciedlenie w życiu codziennym. Każdy z nas stacza brutalną walkę z własnymi słabościami, z której nie zawsze wychodzimy cało i z uśmiechem na ustach. Zazwyczaj jednak jesteśmy usatysfakcjonowani tym co zrobiliśmy, że nie pozostaliśmy bierni wobec danej sytuacji.
Te mądre słowa umieścił w jednej ze swoich powieści Ernest Hemingway. Właśnie „Stary człowiek i morze” przyniósł mu prestiżową nagrodę Nobla. Książka ta opowiada o mężczyźnie w podeszłym wieku, który staje przed dokonaniem życiowej decyzji. Waha się czy wypłynąć na kolejny połów, czy nie. Bohater liczy się z tym, że może do końca życia zostać marnym salao, czyli pechowcem, a być nawet pożegnać się z ziemskim życiem. Jednak starzec decyduje się wypłynąć na połów, jednocześnie po raz kolejny potwierdzając swoją wielką odwagę. Morze to jedno, ogromne niebezpieczeństwo, a złowienie ryby wymagało od Santiago wiele wysiłku, a kiedy mężczyzna spełnia swoje marzenie i pierwszy raz od niepamiętnych czasów ma wrócić do wioski po udanym połowie, znowu wszystko obraca się przeciwko niemu. Rekin pożera jego rybę, z której zostaje sam szkielet, starzec wychodzi z tej opresji bez szwanku. Można pomyśleć, iż po raz kolejny naraził się na pogardę i poniżenie ze strony innych rybaków, jednak Santiago jest w stanie znieść wszystko. Dla mężczyzny ważniejsze jest to, że aby złowić marlina, czyli choć przez chwilę czuć się szczęśliwym, musiał pokonać własne słabości. Salao stoczył walkę z własnym sobą, udowodnił sobie, że jest w stanie zrobić wszystko. Przez kilkadziesiąt lat, morze zniszczyło mu nie tylko skórę, ale również psychikę, lecz ono go nie pokonało. Morze było jego przyjacielem, bardzo różnym od człowieka, jednak tak samo jak on niewdzięcznym oraz częściowo obojętnym wobec ludzkiego cierpienia
Stwierdzenie Hemingway'a jest przenośnią, ale ma również swoje odzwierciedlenie, jeżeli jest pojmowane dosłownie. Pod koniec szesnastego wieku w Rosji panował car Iwan IV Groźny. Miał on syna Dymitra, którego sam zabił. Po jego śmierci rządy objął Borys Gadunow. W 1604 roku pojawił się “cudem” ocalały Dymitr, zwany później Łżedymitr czy Dymitrsamozwaniec. Aby zapobiec pojawianiu się kolejnych oszustów spiskowiec Wasyl Szujski kazał spalić ciało Dymitra na stosie, a następnie jego prochy wystrzelić z armaty na cztery strony swiata. Ale już w 1607 roku pojawił się kolejny Dymitr, był to w Rosji “okres wielkiej smuty”. Trwał on do 1613 roku – zakończenia powstania przeciwko Dymitrowi.
Słuszności słów Hemingway'a można się również doszukać w filmie. Przykładem może być “Billy Elliot”. Jest to historia chłopca, który pragnął być baletnicą, jednak jego ojciec się temu przeciwstawiał. Billy był w stanie zrobić wszystko, aby móc spełniać swoje marzenie. Ukrywał się, okłamywał ojca. Nie chciał dopuścić do tego, aby ojciec przeszkodził mu w rozwijaniu swoich talentów. Bohater wychowywał się w karygodnych warunkach, ale nie to było najgorsze. Chłopiec nie miał żadnych autorytetów, bo kto mógłby spełnić ten warunek. Ojciec, który robił wszystko przeciwko chłopcu? Jednak mężczyzna przeszedł ogromną metamorfozę. Zrozumiał, że nie na tym to wszystko polega. Dotarło do niego, że on zabrania chłopcu rozwijać się i spełniać najskrytsze marzenia. Uświadomił sobie, że pozbawił chłopca wiary we własne siły, zniszczył go, ale nie pokonał...
Człowiek jest istotą z natury dobrą, a słowa Hemingway’a doskonale odzwierciedlają jego psychikę. Jednak w życiu codziennym o wiele trudniej znaleźć odzwierciedlenie tych słów, niż w historii czy literaturze. Mam nadzieję, że to się zmieni i ludzie nie zniszczą samych siebie.
proszę.!