Zazwyczaj wstając spoglądam za okno i dobudzam się śpiewem ptaków. Oto moja własna kraina - ogród, wszystko zasłaniający żywopłot i mój mały domek na wsi.
Jest kilka powodów, które sprawiają, że cieszę się z miejsca zamieszkania. Pierwszym z nich na pewno jest niezmącona cisza, spokój i mnóstwo przestrzeni jaką daje posesja położona w niezurbanizowanej części województwa mazowieckiego. Za pomocą wysokiego żywopłotu odcinam się nawet od wydarzeń w mojej malutkiej miejscowości ceniąc sobie nader wszystko prywatność. Ot wychodzę na podwórko swobodnie, idę do własnego ogródka warzywnego i nie ważne jest co mam na sobie.
Drugim argumentem, który cieszy mnie jest wyżej wymieniony warzywniak. Codziennie zaglądam do niego, ponieważ wymaga systematycznej pracy - pielenia, podlewania, obserwowania. Jednak te czynności wykonuję z przyjemnością ponieważ owocuje on kilka słonecznych miesięcy ofiarowując nieskażone chemią plony. I tak wyciągam z ziemi rzodkiewki, ucinam sałatę, cebulę dymkę. Czekam jeszcze na cukinię, ogórki, poziomkę i arbuza.
Jak wiadomo życie na wsi nie jest łatwe. Każda podróż to koszt benzyny wlanej do samochodu. I owszem komunikacja jest o wiele droższa niż w mieście gdzie kursują autobusy czy tramwaje. Jednak na przekór ja cenię sobie swoją mobilność. O wiele mniejsze korki niż w stolicy, minimalny do jej porównania ruch uliczny a co za tym idzie jakoś powietrza jest wyższa. I chociaż konserwacja samochodu, koszty utrzymania są większe to jestem samodzielna i niezależna od płatnych parkingów, wiecznie ciągnących się robót drogowych czy protestach w Warszawie.
I tak z zadowoleniem na twarzy zyję w moim domku. W dużym pokoju o metrażu całego mieszkania w mieście wyleguję się co dnia ciesząc się świętym spokojem.
Zazwyczaj wstając spoglądam za okno i dobudzam się śpiewem ptaków. Oto moja własna kraina - ogród, wszystko zasłaniający żywopłot i mój mały domek na wsi.
Jest kilka powodów, które sprawiają, że cieszę się z miejsca zamieszkania. Pierwszym z nich na pewno jest niezmącona cisza, spokój i mnóstwo przestrzeni jaką daje posesja położona w niezurbanizowanej części województwa mazowieckiego. Za pomocą wysokiego żywopłotu odcinam się nawet od wydarzeń w mojej malutkiej miejscowości ceniąc sobie nader wszystko prywatność. Ot wychodzę na podwórko swobodnie, idę do własnego ogródka warzywnego i nie ważne jest co mam na sobie.
Drugim argumentem, który cieszy mnie jest wyżej wymieniony warzywniak. Codziennie zaglądam do niego, ponieważ wymaga systematycznej pracy - pielenia, podlewania, obserwowania. Jednak te czynności wykonuję z przyjemnością ponieważ owocuje on kilka słonecznych miesięcy ofiarowując nieskażone chemią plony. I tak wyciągam z ziemi rzodkiewki, ucinam sałatę, cebulę dymkę. Czekam jeszcze na cukinię, ogórki, poziomkę i arbuza.
Jak wiadomo życie na wsi nie jest łatwe. Każda podróż to koszt benzyny wlanej do samochodu. I owszem komunikacja jest o wiele droższa niż w mieście gdzie kursują autobusy czy tramwaje. Jednak na przekór ja cenię sobie swoją mobilność. O wiele mniejsze korki niż w stolicy, minimalny do jej porównania ruch uliczny a co za tym idzie jakoś powietrza jest wyższa. I chociaż konserwacja samochodu, koszty utrzymania są większe to jestem samodzielna i niezależna od płatnych parkingów, wiecznie ciągnących się robót drogowych czy protestach w Warszawie.
I tak z zadowoleniem na twarzy zyję w moim domku. W dużym pokoju o metrażu całego mieszkania w mieście wyleguję się co dnia ciesząc się świętym spokojem.