W szkołach gimnazjalnym często dochodzi do ujawniania się przemocy wśród rówieśników. Tym razem ofiarą stał się Ludwik - uczeń uczęszczający do Miejskiego Gimnazjum nr 4 w Mielcu.
"Dzwonek na przerwe"
Środa, godz. 11.20, zadzwonił dzwonek, a pogoda była piękna, więc wszyscy uczniowie postanowili należycie uczcić najdłuższą przerwę i wyszli na dwór, nabrać trochę świeżego powietrza. Wśród owej grupy był Ludwik, szczupły chłopiec o mocno brązowych, długich włosach. Przechadzali się w dobrych humorach, opowiadając sobie dowcipy i żartując z wszystkiego, co było możliwe.
"Zderzenie ze ścianą"
11.30. Chłopcom zbladły twarze, zdecydowanie zwolnili kroku, a magia dobrego humoru prysnęła, kiedy to Ludwik ostrzegł ich z przerażeniem na twarzy, że banda starszych ucziów stojących obok chodnika wygląda dziwnie podejrzanie. Wszyscy ubrani w ciemne bluzy z założonymi kapturami, chociaż dosłownie żar lał się z nieba. Przeszli obok, wpatrując sie tylko w ich twarze. - Przez takich jak oni, moja reputacja ginie! - wykrzyknął jeden z wandali. Sekunde poźniej podbiegł do niego autor tej kwestii i bez słowa, zaatakował go. Jego nieuzasadniony gniew doprowadził do poważnej przepychanki. W najmniej spodziewanym momencie Ludwik został popchnięty w plecy przez kumpla agresora i z ogromną siła niefortunnie uderzył głową o ostry kant krawężnika. Stracił przytomność.
"Od zwykłego spojrzenia do zagrożenia"
W szkołach gimnazjalnym często dochodzi do ujawniania się przemocy wśród rówieśników. Tym razem ofiarą stał się Ludwik - uczeń uczęszczający do Miejskiego Gimnazjum nr 4 w Mielcu.
"Dzwonek na przerwe"
Środa, godz. 11.20, zadzwonił dzwonek, a pogoda była piękna, więc wszyscy uczniowie postanowili należycie uczcić najdłuższą przerwę i wyszli na dwór, nabrać trochę świeżego powietrza. Wśród owej grupy był Ludwik, szczupły chłopiec o mocno brązowych, długich włosach. Przechadzali się w dobrych humorach, opowiadając sobie dowcipy i żartując z wszystkiego, co było możliwe.
"Zderzenie ze ścianą"
11.30. Chłopcom zbladły twarze, zdecydowanie zwolnili kroku, a magia dobrego humoru prysnęła, kiedy to Ludwik ostrzegł ich z przerażeniem na twarzy, że banda starszych ucziów stojących obok chodnika wygląda dziwnie podejrzanie. Wszyscy ubrani w ciemne bluzy z założonymi kapturami, chociaż dosłownie żar lał się z nieba. Przeszli obok, wpatrując sie tylko w ich twarze.
- Przez takich jak oni, moja reputacja ginie! - wykrzyknął jeden z wandali. Sekunde poźniej podbiegł do niego autor tej kwestii i bez słowa, zaatakował go. Jego nieuzasadniony gniew doprowadził do poważnej przepychanki. W najmniej spodziewanym momencie Ludwik został popchnięty w plecy przez kumpla
agresora i z ogromną siła niefortunnie uderzył głową o ostry kant krawężnika. Stracił przytomność.