meri93
W "Dlaczego nie!", nowej polskiej "komedii romantycznej", nie obserwujemy osób, ale kilku aktorów wypowiadających beznamiętnym tonem nieciekawe kwestie. Aktorzy biegają albo się snują, siedzą, rozmawiają, śpią. Łowią ryby, jeżdżą samochodami, kąpią się w jeziorze (w ciągu półtoragodzinnej projekcji sceny kąpieli to dobre piętnaście minut). Używają telefonów nokia, jeżdżą lexusami, wypoczywają w hotelach Spa Ireny Eris. Są spiętymi pracownikami agencji reklamowych, luźnymi studentami, lub jeszcze bardziej luźnymi prezesami agencji reklamowych. No i są jeszcze rolnicy - rodzice głównej bohaterki. Gdy ta bez zapowiedzi wraca do domu autostopem, rodzice czekają na nią przy drodze, skąd wnioskujemy, że stoją tam całe dnie. Przez sporą część filmu aktorzy poruszają się po Warszawie, która jednak nie tyle jest prawdziwym miastem, ile czymś w rodzaju drobnomieszczańskiego snu o luksusowej metropolii; jedyne plenery to place przed drapaczami chmur, Pałac Prezydencki, Plac Teatralny i tym podobne pocztówkowe i "nowoczesne" miejsca, to wszystko, co od biedy w prowincjonalnej Polsce może być postrzegane jako wielki świat.
Fabuła filmu pozwala spokojnie na robienie sobie relaksacyjnych przerw w śledzeniu jej biegu - możemy się zastanowić czy nie zapomnieliśmy wyłączyć żelazka albo gdzie spędzić resztę wieczoru, a kiedy wydobędziemy się z zamyślenia, możemy nie zauważyć istotniejszych zmian. Ewentualne problemy mogą sprawiać nielogiczności akcji, ale i tak nie ma to znaczenia. Oto młoda dziewczyna, mieszkająca na wsi, ma plan. Postanawia zdać na studia, dostać pracę, znaleźć księcia z bajki i urodzić mu trójkę dzieci (właśnie tak wykłada swoje priorytety w pierwszej scenie filmu). Mimo że jest utalentowana - z łatwością dostaje się na ASP - nie może w stolicy znaleźć pracy (co nie przeszkadza jej mieszkać w kamienicy przy Krakowskim Przedmieściu). Składa projekt do agencji reklamowej. Pracownica agencji przedstawia ów projekt jako swój, nasza bohaterka zatem pracy nie dostaje, a także nie odzyskuje teczki z projektem. Aby ją odebrać, włamuje się do gabinetu prezesa firmy (Maciej Zakościelny) i z tego wszystkiego upija się (?). Następnie w alkoholowym transie trafia do samochodu prezesa, a ten uprowadza ją za miasto, bo akurat ma ochotę jechać na ryby. Dziewczyna nie wie, że nieśmiały i wrażliwy (a jakże!) chłopak jest ważną i bogatą personą, myśli że jest ochroniarzem (lexusa miałby mu pożyczyć szef). Czy nawiąże się miedzy nimi nić porozumienia? Czy dziewczyna domyśli się, kim jest tajemniczy mężczyzna? Czy wyjdzie na jaw, kto jest autorem najlepszego projektu reklamowego? Te pytania, lojalnie wobec dystrybutorów filmu, pozostawiam bez odpowiedzi.
Fabuła filmu pozwala spokojnie na robienie sobie relaksacyjnych przerw w śledzeniu jej biegu - możemy się zastanowić czy nie zapomnieliśmy wyłączyć żelazka albo gdzie spędzić resztę wieczoru, a kiedy wydobędziemy się z zamyślenia, możemy nie zauważyć istotniejszych zmian. Ewentualne problemy mogą sprawiać nielogiczności akcji, ale i tak nie ma to znaczenia. Oto młoda dziewczyna, mieszkająca na wsi, ma plan. Postanawia zdać na studia, dostać pracę, znaleźć księcia z bajki i urodzić mu trójkę dzieci (właśnie tak wykłada swoje priorytety w pierwszej scenie filmu). Mimo że jest utalentowana - z łatwością dostaje się na ASP - nie może w stolicy znaleźć pracy (co nie przeszkadza jej mieszkać w kamienicy przy Krakowskim Przedmieściu). Składa projekt do agencji reklamowej. Pracownica agencji przedstawia ów projekt jako swój, nasza bohaterka zatem pracy nie dostaje, a także nie odzyskuje teczki z projektem. Aby ją odebrać, włamuje się do gabinetu prezesa firmy (Maciej Zakościelny) i z tego wszystkiego upija się (?). Następnie w alkoholowym transie trafia do samochodu prezesa, a ten uprowadza ją za miasto, bo akurat ma ochotę jechać na ryby. Dziewczyna nie wie, że nieśmiały i wrażliwy (a jakże!) chłopak jest ważną i bogatą personą, myśli że jest ochroniarzem (lexusa miałby mu pożyczyć szef). Czy nawiąże się miedzy nimi nić porozumienia? Czy dziewczyna domyśli się, kim jest tajemniczy mężczyzna? Czy wyjdzie na jaw, kto jest autorem najlepszego projektu reklamowego? Te pytania, lojalnie wobec dystrybutorów filmu, pozostawiam bez odpowiedzi.