dropsia123"Bogowie" przynoszą też ciekawe spojrzenie na czasy PRL-u. Film, bogaty w warstwie ikonograficznej (wspomniana szklanka z kawą sypaną, Fiat 125 Religi), obrazowej (pokryte delikatną patyną zdjęcia Piotra Sobocińskiego) czy językowej (koloryt zwrotów w rodzaju "panie kolego"), wymiguje się od – wydawałoby się, obowiązkowego – politykowania. Zamiast charakterystycznej dla opowieści o tamtych czasach narracji "my kontra oni", Pałkowski proponuje obojętną na podobne dylematy fabułę. Polityka jest tu tylko jedną z przeszkód na drodze do celu Religi. Kompletując sprzęt, dopinając budżet, operując, chirurg nie dzieli ludzi – jeśli trzeba wejdzie w układ z partyjnym dygnitarzem albo przyjmie podziękowania od gangstera, którego synowi uratował życie. W istocie medycyna jawi się tu wręcz jako piąta władza. W jednej ze scen lekarz przepędza prześladujących jego personel esbeków z czarnej wołgi argumentem, że "i was ktoś musi leczyć". Autorytet lekarza pozwala mu też wyrównać relacje z traktującym go z góry wysoko postawionym urzędnikiem – wystarczy mimochodem rzucić… niekorzystną diagnozę. "Boska" perspektywa Religi polega więc na tym, że stoi on prawdziwie ponad podziałami, porzucając uprzedzenia, politykę, religię – w trosce o dobro pacjenta. Inspirujący, charyzmatyczny bohater, niosący pozytywne przesłanie – chyba rzadkość w polskim kinie. mam nadzieje ze pomogłam
mam nadzieje ze pomogłam