Napisz recenzje do filmu "Dzieci Ireny Sendlerowej"
maddie92
Autentyczna historia życia Ireny Sendlerowej zachwyca, urzeka i budzi podziw, sam film, choć ambitny, wydaje się jednak w pełni nie odzwierciedlać czasów getta i rzeczywistych wydarzeń, jakie wówczas miały miejsce i jakie sprawiły, że postać Ireny Sendlerowej jest dziś znana i szanowana na całym świecie.
Irena Sendlerowa, to kobieta, którą śmiało można określić mianem heroicznej bohaterki, która nie miała oporów, aby przeciwstawić się Niemcom i ratować spod ich morderczych rąk żydowskie dzieci. To właśnie ona chroniła i wywoziła z getta dzieci, których śmierć miała być przesądzona, ale dzięki jej charakterowi, uporowi i pasji – nie była. Uratowała ponad 2 tysiące maluchów, które miały zginąć w warszawskim getcie w czasie II-wojny światowej.
O niej miała być historia, która wzrusza, fascynuje, budzi podziw i szacunek do tych, którzy narażali własne życie dla ratowania cudzego. I taki jest film Johna Kenta Harrisona, chociaż niektórzy po wyjściu z kina czują niedosyt i rozczarowanie. Czy jednak trzeba lać po ekranie tony krwi, pokazywać agresję, brutalność i hektolitry ludzkiego potu wymieszanego z rzezią krwi, żeby zrobić na nas wrażenie? Wydaje się, że tak, bo pobudzające nas historie filmowe takie w głównej mierze są. Ale nie ta, mimo, że „Dzieci Ireny Sendlerowej” to czasy wojny, getta i prześladowania żydowskich dzieci, to film Harrisona nie zamierza pokazać nam jatki, która tak naprawdę niczego nie wnosi i nie przekazuje. Widzimy Irenę Sendler, która nie ma żadnych wątpliwości ratując dzieci z rąk okupanta, widzimy wojnę cichą i wyniszczająca, niewrażliwą ale i nie budzącą lawiny ludzkich wnętrzności rzucanych po ekranie. Widzimy przejmujący strach dzieci przed siłą, która ma je zgładzić i determinację kobiety, która nie podda się nazistowskim zapędom na życie niewinnych. Widzimy ból i odwagę, emocje, które przeplatają się ze sobą i które każą nam na chwilę zwolnić, zamyślić się, zastanowić.
I co z tego, że kinematografia jest do kitu? Co z tego, że nie ma krwi a bohaterowie są przewidywalni, Polacy bohaterscy lub oportunistyczni, Żydzi pogodzeni ze swoim losem, a Niemcy źli. Co z tego, że muzyka Karczmarka gdzieś ginie w tle i nie daje napięcia? I jakie znacznie ma to, że sceny filmowe są nudne, przewidywalne, poprawne polityczne i moralnie, czyli takie, które nie robią nas wrażenia? I czy tak ważne jest wbijanie nas w fotel wymyślnymi sztuczkami i efektami specjalnymi, których w tym filmie nie ma? To jest życie. To jest wojna. To jest próba ratowania drugiego istnienia i bohaterstwo zwykłej kobiety, która dziś opowiadając o tym, co się wtedy stało nie mówi wzniośle, nie szczyci się tym, co zrobiła. Cieszy się, że Mogła. _________________ w necie masz wszystko xp ;)
0 votes Thanks 0
grafi
Dzieci Ireny Sendlerowej to opowieść o kobiecie, która poświęca wszystko dla ratowania innych. Jej poświęcenie jest tym większe, że oprócz niebezpieczeństwa, jakie brała na siebie każdego dnia narażając się na śmierć z rąk Gestapo, musiała dokonywać także wyborów moralnych - odbierała rodzicom ich dzieci, którym nigdy nie była w stanie zagwarantować, że ich potomstwo przeżyje. Irena doskonale rozumiała dramaty żydowskich rodzin, w tajemnicy prowadziła kartoteki, w których skrupulatnie zapisywała komu powierza w opiekę uratowane dzieci. To właśnie te zakopywane w słoiku informacje po latach pozwoliły niektórym z uratowanych dzieci „odkopać" swoją historię. Najbardziej wzruszające w filmie są właśnie owe momenty, w których matki decydują się zaufać Sendlerowej i oddają w jej ręce maluchy. Większość z nich wie, że pewnie nigdy więcej już nie zobaczy swoich dzieci, ale podejmują ryzyko, z nadzieją na ich ocalenie.
W główną rolę wcieliła się zdobywczyni Oskara Anna Paquin, która statuetkę otrzymała w wieku 11 lat, za drugoplanową rolę w słynnym „Fortepianie" Jane Campion. W jej wykonaniu Irena Sendler jest kobietą odważną, dzielną, pewną siebie i zdecydowaną. Partnerują jej z równie dobrym skutkiem dwie polskie aktorki obsadzone w rolach drugoplanowych: Maja Ostaszewska jako pracownica opieki społecznej i Danuta Stenka jako zaprzyjaźniona z Ireną Żydówka.
Liczna krytyka zarzuca filmowi, że nie jest dostatecznie emocjonalny, że został pozbawiony napięcia i zrealizowany przez Amerykanów na potrzeby ich telewizji. W moim odczuciu wyszło to jednak filmowi na dobre, a historia potraktowana z duża rezerwą, a może i nawet chłodem, unika typowego dla takich historii patosu i pozwala nabrać widzowi dystansu do tego co ogląda. Przecież znając tragiczne losy bohaterki nie potrzebujemy widzieć na ekranie jej łez, aby zrozumieć jak trudnych wyborów musiała dokonywać.
„Dzieci Ireny Sendlerowej" to obok „Listy Schindlera" Stevena Spielberga i „Pianisty" Romana Polańskiego kolejny film opowiadający o ciężkich losach Żydów i o ludziach, którym pomimo cierpienia i okrucieństwa jakiego doświadczyli udało się zachować „człowieczeństwo" . I choć „Dzieci Ireny Sendlerowej" nie są dziełem tak wybitnym jak wyżej wymienione, to jednak zasługuje na uwagę. Choćby dlatego, że film przypomina o osobie, której pamięć powinna trwać w naszej świadomości nawet na długo po tym, jak umrą świadkowie - ostatnie żyjące do dziś dzieci wyprowadzone przez Sendlerową zza murów warszawskiego getta.
Irena Sendlerowa, to kobieta, którą śmiało można określić mianem heroicznej bohaterki, która nie miała oporów, aby przeciwstawić się Niemcom i ratować spod ich morderczych rąk żydowskie dzieci. To właśnie ona chroniła i wywoziła z getta dzieci, których śmierć miała być przesądzona, ale dzięki jej charakterowi, uporowi i pasji – nie była. Uratowała ponad 2 tysiące maluchów, które miały zginąć w warszawskim getcie w czasie II-wojny światowej.
O niej miała być historia, która wzrusza, fascynuje, budzi podziw i szacunek do tych, którzy narażali własne życie dla ratowania cudzego. I taki jest film Johna Kenta Harrisona, chociaż niektórzy po wyjściu z kina czują niedosyt i rozczarowanie. Czy jednak trzeba lać po ekranie tony krwi, pokazywać agresję, brutalność i hektolitry ludzkiego potu wymieszanego z rzezią krwi, żeby zrobić na nas wrażenie? Wydaje się, że tak, bo pobudzające nas historie filmowe takie w głównej mierze są. Ale nie ta, mimo, że „Dzieci Ireny Sendlerowej” to czasy wojny, getta i prześladowania żydowskich dzieci, to film Harrisona nie zamierza pokazać nam jatki, która tak naprawdę niczego nie wnosi i nie przekazuje. Widzimy Irenę Sendler, która nie ma żadnych wątpliwości ratując dzieci z rąk okupanta, widzimy wojnę cichą i wyniszczająca, niewrażliwą ale i nie budzącą lawiny ludzkich wnętrzności rzucanych po ekranie. Widzimy przejmujący strach dzieci przed siłą, która ma je zgładzić i determinację kobiety, która nie podda się nazistowskim zapędom na życie niewinnych. Widzimy ból i odwagę, emocje, które przeplatają się ze sobą i które każą nam na chwilę zwolnić, zamyślić się, zastanowić.
I co z tego, że kinematografia jest do kitu? Co z tego, że nie ma krwi a bohaterowie są przewidywalni, Polacy bohaterscy lub oportunistyczni, Żydzi pogodzeni ze swoim losem, a Niemcy źli. Co z tego, że muzyka Karczmarka gdzieś ginie w tle i nie daje napięcia? I jakie znacznie ma to, że sceny filmowe są nudne, przewidywalne, poprawne polityczne i moralnie, czyli takie, które nie robią nas wrażenia? I czy tak ważne jest wbijanie nas w fotel wymyślnymi sztuczkami i efektami specjalnymi, których w tym filmie nie ma? To jest życie. To jest wojna. To jest próba ratowania drugiego istnienia i bohaterstwo zwykłej kobiety, która dziś opowiadając o tym, co się wtedy stało nie mówi wzniośle, nie szczyci się tym, co zrobiła. Cieszy się, że Mogła.
_________________
w necie masz wszystko xp ;)
W główną rolę wcieliła się zdobywczyni Oskara Anna Paquin, która statuetkę otrzymała w wieku 11 lat, za drugoplanową rolę w słynnym „Fortepianie" Jane Campion. W jej wykonaniu Irena Sendler jest kobietą odważną, dzielną, pewną siebie i zdecydowaną. Partnerują jej z równie dobrym skutkiem dwie polskie aktorki obsadzone w rolach drugoplanowych: Maja Ostaszewska jako pracownica opieki społecznej i Danuta Stenka jako zaprzyjaźniona z Ireną Żydówka.
Liczna krytyka zarzuca filmowi, że nie jest dostatecznie emocjonalny, że został pozbawiony napięcia i zrealizowany przez Amerykanów na potrzeby ich telewizji. W moim odczuciu wyszło to jednak filmowi na dobre, a historia potraktowana z duża rezerwą, a może i nawet chłodem, unika typowego dla takich historii patosu i pozwala nabrać widzowi dystansu do tego co ogląda. Przecież znając tragiczne losy bohaterki nie potrzebujemy widzieć na ekranie jej łez, aby zrozumieć jak trudnych wyborów musiała dokonywać.
„Dzieci Ireny Sendlerowej" to obok „Listy Schindlera" Stevena Spielberga i „Pianisty" Romana Polańskiego kolejny film opowiadający o ciężkich losach Żydów i o ludziach, którym pomimo cierpienia i okrucieństwa jakiego doświadczyli udało się zachować „człowieczeństwo" . I choć „Dzieci Ireny Sendlerowej" nie są dziełem tak wybitnym jak wyżej wymienione, to jednak zasługuje na uwagę. Choćby dlatego, że film przypomina o osobie, której pamięć powinna trwać w naszej świadomości nawet na długo po tym, jak umrą świadkowie - ostatnie żyjące do dziś dzieci wyprowadzone przez Sendlerową zza murów warszawskiego getta.