FILM TO ,,GWIAZD NASZYCHWINA"POLECAM OBEJRZEĆBO ŚWIETNYFILM
Bohaterką "Gwiazd" jest Hazel Grace Lancaster, 17-latka z wyrokiem śmierci. Gdy miała 13 lat, zdiagnozowano u niej raka tarczycy i nie dawano dużych szans na przeżycie. Udało się ją uratować dzięki eksperymentalnej kuracji, która jednak ma znaczące efekty uboczne – w płucach Hazel zbiera się woda, która pewnego dnia może doprowadzić do jej uduszenia. Każdy dzień bez ataku to dla dziewczyny błogosławieństwo i jednocześnie strach przed nieuniknionym. Kiedy na grupie wsparcia pozna 18-letniego Augustusa Watersa (Ansel Elgort) – weterana raka kości z amputowaną nogą – jej policzone dni nabiorą nowego wymiaru.
Zarówno Hazel, jak i Augustus są bohaterami, których każdy chciałby mieć za przyjaciół. Oboje są wyjątkowo inteligentni, serdeczni, łagodni, dobrze wychowani i zdystansowani do swojej sytuacji. Wydaje się, że nikt bardziej niż oni nie zasługuje na długie i szczęśliwe życie, szczególnie, że miłość, jaka między nimi wybucha, jest podręcznikowo doskonała. Zakochujący się w sobie bohaterowie są uroczy, a śledzenie kolejnych etapów rozwijającego się między nimi uczucia sprawia autentyczną przyjemność. Dopiero, kiedy scenarzyści na powrót przypominają, że historia Hazel i Gusa nigdy nie skończy się słowami: i żyli długo i szczęśliwie, dramatyzm ich sytuacji ścina z nóg. Od pewnego momentu w filmie nieprzerwanie płyną strumienie łez – wylewane zarówno przez postaci, jak i obserwujących je widzów. Trzeba by mieć serce z kamienia, żeby nie wzruszać się położeniem tych niewinnie cierpiących superdobrych bohaterów. I jest w tej metodzie pewien szantaż emocjonalny – jak nie opłakiwać postaci, które pokochało się chwilę wcześniej, a które są tak super, że chciałoby się im oddać ostatnie pieniądze, pierwsze śniadanie i odbierać każdy ich telefon, nawet w środku nocy. Uśmiercanie takich bohaterów jest ciosem poniżej pasa i jest to w dodatku cios starannie wykoncypowany. Co prawda twórcy filmu, podobnie jak autor książki, starają się – zgodnie ze złotą zasadą – smutne sceny przeplatać dowcipnymi kwestiami; padają nawet żarty na temat kalek, czyli ich samych, ale są to żarty tak słodkie, że wzruszają same w sobie i sprawiają, że chciałoby się bohaterów przytulić jeszcze mocniej.
Oprócz miłości Hazel, Gusa, a także nieuleczalnej choroby ich i ich niewidomego przyjaciela Isaaca (Nat Wolff), jest w "Gwiazd naszych wina" jeszcze jeden ważny wątek – fikcyjna książka fikcyjnego autora, którą Hazel traktuje jak swoją prywatną biblię. "Cios udręki" Petera van Houtena o Annie umierającej na raka staje się zapalnikiem znaczących dla rozwoju historii wydarzeń. Nie wiemy, o czym dokładnie opowiada – wydaje się, że nie jest to istotne, ważne, że służy za metaforę sytuacji bohaterów, a jest to – trzeba dodać – metafora pretensjonalna, wydumana, mająca dowodzić inteligencji i wyjątkowości bohaterów. Wszystko, co związane jest w filmie z książką van Houtena, jest niewiarygodne, włącznie z postacią jej autora. Hazel i Gus poradziliby sobie bez tego wątku. Opowieść o nich byłaby wtedy po prostu romansem dla nastolatków, a tak dodałabym do tego zestawu jeszcze "pseudo" i "intelektualnym".
2 votes Thanks 1
cytrynka1286
kurcze zapomnialam napisac zeby to nie bylo skopiowane z internetu
Cud z nieba to według mnie bardzo wzruszający film. Jest on oparty na prawdziwej historii Annabel Beam, dziewczynki, która za życia odwiedziła niebo. Film po raz pierwszy został wydany 27 marca 2016 roku w Polsce. Tematyką ekranizacji jest choroba dziewczynki, która spędzała większość czasu w szpitalach, przykuta do łóżka przez rzadką chorobę, która nie dawała jej szans na na normalne życie. Na pierwszy rzut oka okładka filmu jest bardzo rodzinna oraz sympatyczna. Różne kolory w niej zawarte dodają ciepła filmu co zachęca jeszcze bardziej do obejrzenia. Gorąco namawiam do wideofilmu. Obiecuje, że nie pożałujesz i to będzie świetna zabawa na spędzenie czasu z na przykład z rodzicami czy znajomymi. To będzie niezapomniany wieczór.
Odpowiedź:
FILM TO ,,GWIAZD NASZYCH WINA" POLECAM OBEJRZEĆ BO ŚWIETNY FILM
Bohaterką "Gwiazd" jest Hazel Grace Lancaster, 17-latka z wyrokiem śmierci. Gdy miała 13 lat, zdiagnozowano u niej raka tarczycy i nie dawano dużych szans na przeżycie. Udało się ją uratować dzięki eksperymentalnej kuracji, która jednak ma znaczące efekty uboczne – w płucach Hazel zbiera się woda, która pewnego dnia może doprowadzić do jej uduszenia. Każdy dzień bez ataku to dla dziewczyny błogosławieństwo i jednocześnie strach przed nieuniknionym. Kiedy na grupie wsparcia pozna 18-letniego Augustusa Watersa (Ansel Elgort) – weterana raka kości z amputowaną nogą – jej policzone dni nabiorą nowego wymiaru.
Zarówno Hazel, jak i Augustus są bohaterami, których każdy chciałby mieć za przyjaciół. Oboje są wyjątkowo inteligentni, serdeczni, łagodni, dobrze wychowani i zdystansowani do swojej sytuacji. Wydaje się, że nikt bardziej niż oni nie zasługuje na długie i szczęśliwe życie, szczególnie, że miłość, jaka między nimi wybucha, jest podręcznikowo doskonała. Zakochujący się w sobie bohaterowie są uroczy, a śledzenie kolejnych etapów rozwijającego się między nimi uczucia sprawia autentyczną przyjemność. Dopiero, kiedy scenarzyści na powrót przypominają, że historia Hazel i Gusa nigdy nie skończy się słowami: i żyli długo i szczęśliwie, dramatyzm ich sytuacji ścina z nóg. Od pewnego momentu w filmie nieprzerwanie płyną strumienie łez – wylewane zarówno przez postaci, jak i obserwujących je widzów. Trzeba by mieć serce z kamienia, żeby nie wzruszać się położeniem tych niewinnie cierpiących superdobrych bohaterów. I jest w tej metodzie pewien szantaż emocjonalny – jak nie opłakiwać postaci, które pokochało się chwilę wcześniej, a które są tak super, że chciałoby się im oddać ostatnie pieniądze, pierwsze śniadanie i odbierać każdy ich telefon, nawet w środku nocy. Uśmiercanie takich bohaterów jest ciosem poniżej pasa i jest to w dodatku cios starannie wykoncypowany. Co prawda twórcy filmu, podobnie jak autor książki, starają się – zgodnie ze złotą zasadą – smutne sceny przeplatać dowcipnymi kwestiami; padają nawet żarty na temat kalek, czyli ich samych, ale są to żarty tak słodkie, że wzruszają same w sobie i sprawiają, że chciałoby się bohaterów przytulić jeszcze mocniej.
Oprócz miłości Hazel, Gusa, a także nieuleczalnej choroby ich i ich niewidomego przyjaciela Isaaca (Nat Wolff), jest w "Gwiazd naszych wina" jeszcze jeden ważny wątek – fikcyjna książka fikcyjnego autora, którą Hazel traktuje jak swoją prywatną biblię. "Cios udręki" Petera van Houtena o Annie umierającej na raka staje się zapalnikiem znaczących dla rozwoju historii wydarzeń. Nie wiemy, o czym dokładnie opowiada – wydaje się, że nie jest to istotne, ważne, że służy za metaforę sytuacji bohaterów, a jest to – trzeba dodać – metafora pretensjonalna, wydumana, mająca dowodzić inteligencji i wyjątkowości bohaterów. Wszystko, co związane jest w filmie z książką van Houtena, jest niewiarygodne, włącznie z postacią jej autora. Hazel i Gus poradziliby sobie bez tego wątku. Opowieść o nich byłaby wtedy po prostu romansem dla nastolatków, a tak dodałabym do tego zestawu jeszcze "pseudo" i "intelektualnym".
Odpowiedź:
Cud z nieba to według mnie bardzo wzruszający film. Jest on oparty na prawdziwej historii Annabel Beam, dziewczynki, która za życia odwiedziła niebo. Film po raz pierwszy został wydany 27 marca 2016 roku w Polsce. Tematyką ekranizacji jest choroba dziewczynki, która spędzała większość czasu w szpitalach, przykuta do łóżka przez rzadką chorobę, która nie dawała jej szans na na normalne życie. Na pierwszy rzut oka okładka filmu jest bardzo rodzinna oraz sympatyczna. Różne kolory w niej zawarte dodają ciepła filmu co zachęca jeszcze bardziej do obejrzenia. Gorąco namawiam do wideofilmu. Obiecuje, że nie pożałujesz i to będzie świetna zabawa na spędzenie czasu z na przykład z rodzicami czy znajomymi. To będzie niezapomniany wieczór.
(Mam nadzieję, że będzie dobrze)