Napisz recenzję bardzo ZNANEGO filmu. Proszę aby to było w miarę prostym językiem napisane. A no i właśnie, tak na poziomie 5 klasy szkoły podstawowej. Długa, ale nie za długa, a, także nie za krótka.
kwiatuszeklool
Mikołajek Mimo, że film nie do końca spełnił moje oczekiwania, to jedno twórcom filmu trzeba przyznać: z wielu pojedynczych historyjek stworzyli spójną całość, która koniec końców ma sens. Fabuła toczy się wokół tytułowego Mikołajka. Z zachowania swoich rodziców wydedukował, że będzie miał braciszka, a co za tym idzie – zostanie porzucony w lesie. Na początku, zgodnie z radą kolegów (słynnego Alcesta, Gotfryda, Rufusa , Kleofasa i Euzebiusza) zaczyna się podlizywać. Niestety, to nie pomaga i rodzice dalej chcą zabrać go na spacer do lasu. Następnie chłopaki zamierzają wynająć gangstera do „usunięcia” braciszka, gdy ten pojawi się na świecie. Historia mająca potencjał. Młodzi aktorzy mający potencjał. Ale wszystko jakoś nie tak. Kto zawinił? Dorośli.
Podczas gdy mikołajkowa banda chłopaków jest doskonale dobrana i każdy z chłopców świetnie sprawdza się w swojej roli (mnie najbardziej urzekł Kleofas, który jest dokładnie tym Kleofasem z książki – zafascynowanym kolarstwem i spędzającym lekcje w kącie), to dorośli po prostu dali plamę. Tata Mikołajka – w porządku, aktor nie wziął siebie za poważnie i pozwolił na oglądanie siebie z przymrużonym okiem. Mama Mikołajka – najgorsza i najbardziej irytująca postać w filmie. Rozumiem, że Gościnny zawsze przedstawiał ją jako znerwicowaną i troszkę dziwną. Ale błagam, scena gdy na kolację przychodzi Pan Białouche z żoną, a mama Mikołajka się upija? Totalna porażka! Ciągle odnosiłam wrażenie, że postać ta jest grubo przerysowana i akcja filmu trochę za bardzo skupia się właśnie na niej. Wychowawca Rosół i sąsiad, pan Baldur – obaj w książce byli przezabawni i pełnili w życiu Mikołajka bardzo ważną rolę. W filmie zostali pominięci i przedstawieni tylko w epizodach – a szkoda, bo to właśnie z nimi łączy się większość zabawnych historii.
Mimo, że film nie do końca spełnił moje oczekiwania, to jedno twórcom filmu trzeba przyznać: z wielu pojedynczych historyjek stworzyli spójną całość, która koniec końców ma sens. Fabuła toczy się wokół tytułowego Mikołajka. Z zachowania swoich rodziców wydedukował, że będzie miał braciszka, a co za tym idzie – zostanie porzucony w lesie. Na początku, zgodnie z radą kolegów (słynnego Alcesta, Gotfryda, Rufusa , Kleofasa i Euzebiusza) zaczyna się podlizywać. Niestety, to nie pomaga i rodzice dalej chcą zabrać go na spacer do lasu. Następnie chłopaki zamierzają wynająć gangstera do „usunięcia” braciszka, gdy ten pojawi się na świecie. Historia mająca potencjał. Młodzi aktorzy mający potencjał. Ale wszystko jakoś nie tak. Kto zawinił? Dorośli.
Podczas gdy mikołajkowa banda chłopaków jest doskonale dobrana i każdy z chłopców świetnie sprawdza się w swojej roli (mnie najbardziej urzekł Kleofas, który jest dokładnie tym Kleofasem z książki – zafascynowanym kolarstwem i spędzającym lekcje w kącie), to dorośli po prostu dali plamę. Tata Mikołajka – w porządku, aktor nie wziął siebie za poważnie i pozwolił na oglądanie siebie z przymrużonym okiem. Mama Mikołajka – najgorsza i najbardziej irytująca postać w filmie. Rozumiem, że Gościnny zawsze przedstawiał ją jako znerwicowaną i troszkę dziwną. Ale błagam, scena gdy na kolację przychodzi Pan Białouche z żoną, a mama Mikołajka się upija? Totalna porażka! Ciągle odnosiłam wrażenie, że postać ta jest grubo przerysowana i akcja filmu trochę za bardzo skupia się właśnie na niej. Wychowawca Rosół i sąsiad, pan Baldur – obaj w książce byli przezabawni i pełnili w życiu Mikołajka bardzo ważną rolę. W filmie zostali pominięci i przedstawieni tylko w epizodach – a szkoda, bo to właśnie z nimi łączy się większość zabawnych historii.