Napisz opowiadanie z podanymi wyrazami: żółty, burza, chodzić, znaleźć, przeźroczysty, główka, chrabąszcz, trzcina, książka, przecinać, hodowla, chodnik. Formę tych wyrazów można zmienić!!! Proszę o sensowne opowiadanie! Pierwszej osobie daje NAJ!
elwira123456789
Pewnego, pochmurnego dnia chrabąszcz Tadeusz poszedł na spacer. Był to spacer po mieście, więc szedł chodnikiem. Przez szczelin żółtym murze zobaczył hodowlę owiec. Kawałek dalej znalazł książkę Jana Brzechwy. Otworzył ją i okazało się, że jedna strona jest przecięta. Chrabąszcz nie wiedział co zrobić, ponieważ nie mógł doczytać opowiadania do końca. Tadeusz zostawił więc książkę i z nietęgą miną poszedł dalej. Przeszedł kilka metrów i zobaczył łąki. Nie zauważył jednak, że niebo zasnuły czarne, deszczowe chmury. Szedł i szedł. Nagle zaczęło się błyskać,a z z góry na ziemie spadały duże i przeźroczyste krople deszczu. Tadeusz szybko schował się w trzcinie. Co chwilę wychylał swoją małą główkę z ogromniej trawy. Chrabąszcz trząsł się z zimna. Na szczęście burza szybko przeszła, a zmarznięty i mokry Tadeusz wrócił do domu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
1 votes Thanks 1
radoslawz Franek postanowił wybrać się na spacer do lasu. Zanosiło się jednak na burzę, bo niebo pokrywały coraz ciemniejsze chmury. Włożył więc żółty płaszcz przeciwdeszczowy i gumowe buty. Kiedy doszedł na miejsce, postanowił pochodzić po nieco gęstszych zaroślach, bo w nich najłatwiej znaleźć jakiegoś grzybka. Po dłuższej chwili poczuł jednak znużenie, tym bardziej, że nie znalazł nawet biednego maślaczka. Słyszał od kolegów, że grzybów w lesie pełno, jednak dla niego były chyba przezroczyste. Postanowił więc usiąść i chwilę odpocząć na przydrożnym pieńku. Wyciągnął z plecaka książkę, którą zabrał na wszelki wypadek i zaczął czytać. Nagle usłyszał jakiś dziwny szelest, przypominający odgłos trzcin poruszanych na wietrze. Rozejrzał się wokół i ustalił, że szelest dobiega tuż zza jego pleców. Przyjrzał się dokładnie kępce mchu wystającej z opadłych liści i zobaczył brązowiejącą w niej główkę dorodnego prawdziwka. Zerwał się na równe nogi i szybko wyciął grzybek nożykiem. A potem ujrzał, że na jego kapeluszu siedzi wielki chrabąszcz. To on właśnie szeleścił w liściach i on dał niechcący znać Frankowi gdzie rośnie prawdziwek. Chłopiec rozejrzał się dokładnie wokół, bo wiedział, że z grzybami jest trochę jak w hodowli- tam gdzie rośnie jeden grzyb, tam może być ich więcej, gdyż w tym miejscu rozwija się grzybnia , czyli podziemne chodniki grzybowych "korzeni", przecinające się gęsto dzięki rozsianym zarodnikom. I rzeczywiście, w niedużej odległości Franek wypatrzył jeszcze pięć borowików. Zachęcony tym znaleziskiem poszedł głębiej w las i wrócił do domu z prawdziwie okazałym zbiorem. Mimo, że zmókł, bo w końcu rzeczywiście lunęło z nieba, chłopiec był z siebie i z wyprawy bardzo zadowolony.
Na szczęście burza szybko przeszła, a zmarznięty i mokry Tadeusz wrócił do domu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Franek postanowił wybrać się na spacer do lasu. Zanosiło się jednak na burzę, bo niebo pokrywały coraz ciemniejsze chmury. Włożył więc żółty płaszcz przeciwdeszczowy i gumowe buty.
Kiedy doszedł na miejsce, postanowił pochodzić po nieco gęstszych zaroślach, bo w nich najłatwiej znaleźć jakiegoś grzybka. Po dłuższej chwili poczuł jednak znużenie, tym bardziej, że nie znalazł nawet biednego maślaczka. Słyszał od kolegów, że grzybów w lesie pełno, jednak dla niego były chyba przezroczyste.
Postanowił więc usiąść i chwilę odpocząć na przydrożnym pieńku. Wyciągnął z plecaka książkę, którą zabrał na wszelki wypadek i zaczął czytać.
Nagle usłyszał jakiś dziwny szelest, przypominający odgłos trzcin poruszanych na wietrze. Rozejrzał się wokół i ustalił, że szelest dobiega tuż zza jego pleców. Przyjrzał się dokładnie kępce mchu wystającej z opadłych liści i zobaczył brązowiejącą w niej główkę dorodnego prawdziwka. Zerwał się na równe nogi i szybko wyciął grzybek nożykiem. A potem ujrzał, że na jego kapeluszu siedzi wielki chrabąszcz. To on właśnie szeleścił w liściach i on dał niechcący znać Frankowi gdzie rośnie prawdziwek. Chłopiec rozejrzał się dokładnie wokół, bo wiedział, że z grzybami jest trochę jak w hodowli- tam gdzie rośnie jeden grzyb, tam może być ich więcej, gdyż w tym miejscu rozwija się grzybnia , czyli podziemne chodniki grzybowych "korzeni", przecinające się gęsto dzięki rozsianym zarodnikom.
I rzeczywiście, w niedużej odległości Franek wypatrzył jeszcze pięć borowików. Zachęcony tym znaleziskiem poszedł głębiej w las i wrócił do domu z prawdziwie okazałym zbiorem. Mimo, że zmókł, bo w końcu rzeczywiście lunęło z nieba, chłopiec był z siebie i z wyprawy bardzo zadowolony.