Wraz z Moim chłopakiem Marcinem, ubiegłego roku udaliśmy się na wakacje. Planowaliśmy spędzić czas miło, tylko we dwoje. Na co dzień bardzo rzadko się widzimy, praktycznie ciągle się mijamy. Bardzo się Kochamy i chcieliśmy, żeby te wakacje nas zbliżyły do siebie. Przyjaciel Marcina złożył nam propozycję, abyśmy zamieszkali w domu Jego zmarłej babci. Ja na początku miałam mieszane uczucia co do tego domu, zawsze jakoś źle patrzyłam na domy osób zmarłych. Po pewnym czasie mój chłopak przekonał mnie. Trzeciego lipca wyruszyliśmy w długą podróż samochodem, zabraliśmy ze sobą Mojego pieska Lucky. Droga była bardzo długa. Mieszkamy w Szczecinie a jechaliśmy do małej miejscowości niedaleko Rzeszowa. Można powiedzieć, że zwiedziliśmy całą Polskę. Mimo tego byłam podekscytowana i jak również szczęśliwa, że będę mogła mieć Marcina tylko dla siebie. Zamierzaliśmy zatrzymać się w tym miejscu na 2 tygodnie. Gdy dojechaliśmy do tego miejsca, okazało się, że dom znajduję się, można powiedzieć, że w lesie. Jakoś w tym momencie nie przeszkadzało mi to. Domek wyglądał na bardzo opuszczony, porośnięty był zielonymi liśćmi, gałązkami. Prawdopodobnie był szary, miał małe drewniane okienka i piękne brązowe drzwi wejściowe. Za domem znajdował się ogromny las. Gdy weszłam na schody spostrzegłam krople krwi, które prowadziły do domu. Zaniepokoiłam się. Powiedziała o tym Marcinowi. On powiedział, że zaraz to sprawdzi, przytulił mnie i zapewnił, że wszystko jest pod kontrolą. Mój pies zachowywał się dziwnie, na początku nie chciał wyjść z samochodu, a gdy już wyszedł strasznie szczekał. Marcin otworzył drzwi wejściowe i zaniósł walizki, ja po chwili również weszłam. na pierwszy rzut oka zobaczyłam, że krople krwi ciągnął się w kierunku strychu, poczułam również niezbyt przyjemną woń, tak jakby rozkładające się zwierzęta. W pierwszym momencie, powiedziałam stanowczo. że nie chce tu być, że się boję. Tu wszystko było inne, takie stare, przerażające. Nad komodą znajdowało się rozbite lustro, w łazience było otworzone okno, w wannie znajdowała się napuszczona woda, ręcznik był mokry, widać było, że ktoś niedawno brał prysznic, łóżko w pokoju było zachlapane krwią. Poprosiłam Mojego chłopaka żeby zadzwonił do przyjaciela i jeszcze raz zapytał: Czy nikt tu nie mieszka. Przyjaciel uświadomił Nam, że dom stoi pusty od ponad roku. Mimo wszystko bardzo się bałam, przytuliłam się do Marcina i jakoś było mi lepiej. Gdy on poszedł za śladami krwi w kierunku strychu ja próbowałam uspokoić Mojego psa. Siłą zaciągnęłam go do domu, zaczął okropnie wyć. Marcin bardzo przeraźliwie zbiegł ze schodów strychu. W jego pięknych oczach które Kocham, był straszny lęk. Zapytałam co się dzieję- milczał. Jedynie po jakimś czasie, wziął mnie za rękę i zaprowadził na strych. Im bardziej zbliżałam się do tego miejsca, tym bardziej czułam tę nieprzyjemną woń. Wzięłam latarkę z rąk ukochanego i ujrzałam.. Tego widoku nigdy nie zapomnę. Były tam zdechłe zwierzęta, powieszone na różnych hakach, łańcuchach itd. W beczce zauważyłam martwą rękę człowieka. Zaczęłam krzyczeć ze strachu i płakać. Nawet obecność Marcina nie pomogła. Usłyszałam strzał w domu. Szybko zbiegliśmy i zobaczyłam postrzelonego Mojego psa, a nad Nim znajdował się ktoś, kogo nie można nazwać człowiekiem. Miał w reku broń. Był zdenerwowany, całe jego ubranie było brudne i poplamione krwią. Jego twarz przypominała zombie. Nagle zaczął podążać w naszym kierunku. Marcin stanął przede mną, zachował się jak prawdziwy mężczyzna. Gdy byli już tak blisko siebie, ta okropna postać usiłowała strzelić do Marcina. Zaczęłam strasznie krzyczeć, aby uciekał. On jednak zdobył się na odwagę i wyrwał mu broń z ręki. W odpowiedzi na to, zombie zaczęło dusić Mojego chłopaka. Próbowałam go odciągnąć, ale on jedynie mnie popchną i wpadłam na komodę, z której wysypały się kości ludzkie. Marcin ostatkiem sił, krzyczał abym uciekła.. Zrobiłam to. Szybko zadzwoniłam po Policję, ale to miejsce było tak daleko od wszelkich domów, że przyjazd kogokolwiek trwałby ponad godzinę. Zdezorientowana, załamana, zaczęłam krzyczeć, płakać, przeklinać. Tak strasznie nie chciałam Go stracić. Po niecałych dwóch minutach otworzyły się drzwi, już wcale nie były takie piękne jak wydawało mi się na początku. Ujrzałam Marcina, który na rękach trzymał Mojego psa. Pobiegłam w Jego kierunku, a on powiedział, że jest już dobrze i że bardzo mnie Kocha. Mój pies przeżył. A Marcin do tej pory nie powiedział mi co się działo w środku. Teraz wiem, że Moje życie, jest dla Niego najważniejsze. Pozdrawiam serdecznie i liczę na Naj
Wraz z Moim chłopakiem Marcinem, ubiegłego roku udaliśmy się na wakacje. Planowaliśmy spędzić czas miło, tylko we dwoje. Na co dzień bardzo rzadko się widzimy, praktycznie ciągle się mijamy. Bardzo się Kochamy i chcieliśmy, żeby te wakacje nas zbliżyły do siebie. Przyjaciel Marcina złożył nam propozycję, abyśmy zamieszkali w domu Jego zmarłej babci. Ja na początku miałam mieszane uczucia co do tego domu, zawsze jakoś źle patrzyłam na domy osób zmarłych. Po pewnym czasie mój chłopak przekonał mnie. Trzeciego lipca wyruszyliśmy w długą podróż samochodem, zabraliśmy ze sobą Mojego pieska Lucky. Droga była bardzo długa. Mieszkamy w Szczecinie a jechaliśmy do małej miejscowości niedaleko Rzeszowa. Można powiedzieć, że zwiedziliśmy całą Polskę. Mimo tego byłam podekscytowana i jak również szczęśliwa, że będę mogła mieć Marcina tylko dla siebie. Zamierzaliśmy zatrzymać się w tym miejscu na 2 tygodnie. Gdy dojechaliśmy do tego miejsca, okazało się, że dom znajduję się, można powiedzieć, że w lesie. Jakoś w tym momencie nie przeszkadzało mi to. Domek wyglądał na bardzo opuszczony, porośnięty był zielonymi liśćmi, gałązkami. Prawdopodobnie był szary, miał małe drewniane okienka i piękne brązowe drzwi wejściowe. Za domem znajdował się ogromny las. Gdy weszłam na schody spostrzegłam krople krwi, które prowadziły do domu. Zaniepokoiłam się. Powiedziała o tym Marcinowi. On powiedział, że zaraz to sprawdzi, przytulił mnie i zapewnił, że wszystko jest pod kontrolą. Mój pies zachowywał się dziwnie, na początku nie chciał wyjść z samochodu, a gdy już wyszedł strasznie szczekał. Marcin otworzył drzwi wejściowe i zaniósł walizki, ja po chwili również weszłam. na pierwszy rzut oka zobaczyłam, że krople krwi ciągnął się w kierunku strychu, poczułam również niezbyt przyjemną woń, tak jakby rozkładające się zwierzęta. W pierwszym momencie, powiedziałam stanowczo. że nie chce tu być, że się boję. Tu wszystko było inne, takie stare, przerażające. Nad komodą znajdowało się rozbite lustro, w łazience było otworzone okno, w wannie znajdowała się napuszczona woda, ręcznik był mokry, widać było, że ktoś niedawno brał prysznic, łóżko w pokoju było zachlapane krwią. Poprosiłam Mojego chłopaka żeby zadzwonił do przyjaciela i jeszcze raz zapytał: Czy nikt tu nie mieszka. Przyjaciel uświadomił Nam, że dom stoi pusty od ponad roku. Mimo wszystko bardzo się bałam, przytuliłam się do Marcina i jakoś było mi lepiej. Gdy on poszedł za śladami krwi w kierunku strychu ja próbowałam uspokoić Mojego psa. Siłą zaciągnęłam go do domu, zaczął okropnie wyć. Marcin bardzo przeraźliwie zbiegł ze schodów strychu. W jego pięknych oczach które Kocham, był straszny lęk. Zapytałam co się dzieję- milczał. Jedynie po jakimś czasie, wziął mnie za rękę i zaprowadził na strych. Im bardziej zbliżałam się do tego miejsca, tym bardziej czułam tę nieprzyjemną woń. Wzięłam latarkę z rąk ukochanego i ujrzałam.. Tego widoku nigdy nie zapomnę. Były tam zdechłe zwierzęta, powieszone na różnych hakach, łańcuchach itd. W beczce zauważyłam martwą rękę człowieka. Zaczęłam krzyczeć ze strachu i płakać. Nawet obecność Marcina nie pomogła. Usłyszałam strzał w domu. Szybko zbiegliśmy i zobaczyłam postrzelonego Mojego psa, a nad Nim znajdował się ktoś, kogo nie można nazwać człowiekiem. Miał w reku broń. Był zdenerwowany, całe jego ubranie było brudne i poplamione krwią. Jego twarz przypominała zombie. Nagle zaczął podążać w naszym kierunku. Marcin stanął przede mną, zachował się jak prawdziwy mężczyzna. Gdy byli już tak blisko siebie, ta okropna postać usiłowała strzelić do Marcina. Zaczęłam strasznie krzyczeć, aby uciekał. On jednak zdobył się na odwagę i wyrwał mu broń z ręki. W odpowiedzi na to, zombie zaczęło dusić Mojego chłopaka. Próbowałam go odciągnąć, ale on jedynie mnie popchną i wpadłam na komodę, z której wysypały się kości ludzkie. Marcin ostatkiem sił, krzyczał abym uciekła.. Zrobiłam to. Szybko zadzwoniłam po Policję, ale to miejsce było tak daleko od wszelkich domów, że przyjazd kogokolwiek trwałby ponad godzinę. Zdezorientowana, załamana, zaczęłam krzyczeć, płakać, przeklinać. Tak strasznie nie chciałam Go stracić. Po niecałych dwóch minutach otworzyły się drzwi, już wcale nie były takie piękne jak wydawało mi się na początku. Ujrzałam Marcina, który na rękach trzymał Mojego psa. Pobiegłam w Jego kierunku, a on powiedział, że jest już dobrze i że bardzo mnie Kocha. Mój pies przeżył. A Marcin do tej pory nie powiedział mi co się działo w środku. Teraz wiem, że Moje życie, jest dla Niego najważniejsze.
Pozdrawiam serdecznie
i liczę na Naj