Pewnego dnia, w szkole na przerwie, Tori i Cindy jak zwykle rozmawiały.
-Hej, może wpadniesz dziś do mnie? Pogramy na PS3. - spytała w końcu Tori.
-Niee, dzisiaj nie mogę, mam zajęcia dodatkowe z algebry. Nie nawidzę jej, ale muszę chodzić, ojciec mnie zmusza, bo "muszę poszerzać swoje nadzwyczajnie skromne horyzonty z matematyki, bo jak na razie jestem beznadziejna". - odpowiedziała Cindy, naśladując głos ojca.
-Cóż, szkoda, a może jutro? - zachęcała przyjaciółkę Tori.
-Hmm, jutro, jutro.... Co jutro jest? Czwartek? Niee, nie mogę, przyjeżdża do mnie kuzynka i muszę się nią zajmować. Ma 3 latka. Ale może w piątek znajdę czas.... Taak, w piątek jestem wolna. - powiedziała Cindy.
-Ok, to może o piątej?
-Zgoda, 17.00 mi pasuje. - zgodziła się Cindy, kiedy zadzwonił dzwonek.
-Kurcze, szkoda, że nie chodzimy do tej samej klasy... - powiedziała smutno Tori.
-Noo, to na razie, muszę lecieć na wf. Przyjdź tu na następnej przerwie, oki?
-Spoko, będę. Mnie czeka teraz chemia. O niee. To pa. - przyjaciółki przytuliły się i pobiegły w przeciwne strony. Kiedy lekcja się kończyła, dziewczyny usłyszały trzy dzwonki, alarmujące pożar. Wszystkie klasy wyszły ze szkoły. Na końcu wybiegła dyrektorka.
-Bardzo mi przykro z powodu pożaru. Straż już jedzie. Mam tylko nadzieję, że to nie z winy żadnego z uczniów. (...) - tu zrobiła pauzę - Zostaniecie deportowani do innej szkoły. - dokończyła i poszła obserwować nadjeżdżające wozy strażackie. Tori i Cindy stanęły obok siebie. Nie wiedziały, że pożar to początek ich koszmaru...
-O kurde, ciekawe jak do tego doszło. - zaśmiała się ironicznie Cindy.
-Noom. - odpowiedziała bez największego Tori. Potem dyrektorka zaalarmowała, że wszyscy uczniowie mają udać się do domów. Wtedy Cindy zaalarmowała, że jej dom jest zamknięty a rodzice w pracy.
-Możesz przyjść do mnie, ja mam klucze. - nalegała Tori.
-No cóóż... Zgoda. - zgodziła się Cindy. Inni uczniowie już wyszli po za teren szkoły, uszczęśliwieni na maxa.
-Ciekawe, z czego onu się tak cieszą! Przecież szkoła ich nie ominie, wręcz przeciwnie, będą chodzić do innej. A wiesz jak ludzie traktują "nowych". - skomentowała to Tori z akcentem podkreślając słowo "nowych".
-Nom. - odpowiedziała Cindy i przyspieszyła kroku, w jej ślady poszła też Tori, bo zobaczyła że na horyzoncie pojawił się jakiś facet, który ciągle się na nie gapił. Wokół nie było żadnych ludzi, Tori mieszkała na opustoszałym osiedlu.
-Szybciej, Tori, spadamy!!! - szepnęła Cindy, żeby ten koleś nie usłyszał. Dziewczyny zaczęły uciekać co sił w nogach. Facet również biegł coraz szybciej. Nastolatki poczuły głęboki strach i przerażenie. Były pewne, że nie zdążą dobiec do domu Tori (...). Wtedy, gdy przebiegały przez ulicę, za nimi przejechał samochód, który potrącił dziwnego mężczyznę. Dziewczyny poczuły wielką ulgę, ale nadal nie były do końca bezpieczne więc nie zwolniły biegu. Facet próbował wstać, ale nie udawało mu się to. Wtedy wyciągnął nóż, który rzucił w kierunku Cindy. Tori rzuciła się na przyjaciółkę i popchnęła ją w krzaki, a nóż wbił się w szybę jakiegoś samochodu, który zaczął piszczeć jak głupi. Natychmiast wybiegł właściciel auta, sąsiad Tori. Dziewczyny dopiero teraz poczuły się wystarczająco bezpiecznie, by móc zwolnić.
-Ooo, weź przestań, przyjaźnimy się. Nic mi nie musisz oddawać. A co do tego faceta......
-Noo.... Straszny był. Dobrze, że potrąciło go auto, bo niewiadomo co by z nami było. Mogłyśmy zginąć. - powiedziała, jeszcze ze strachem w głosie, Cindy.
-Mi serce stanęło i przestało bić. Tak się bałam. - podsumowała Tori i rozpłakała się. Cindy przytuliła przyjaciółkę i otarła jej łzy chusteczką. Potem objęła ją ramieniem i tak szły aż do domu Tori, który był już blisko. Tori otworzyła drzwi, i razem z Cindy weszły pośpiesznie do domu. Tori nie ściągając butów, weszła do swojego pokoju i wskoczyła do łóżka, zakrywając się kołdrą. Cindy zrzuciła swoje martensy i usiadła obok Tori. W głowie krążyło jej milion myśli, które nie dawały jej spokoju. Tori ciągle leżała i płakała.
Pewnego dnia Marta i Basia postanowiły zrobić sobie poranny piknik.Na spotkanie przyniosły suchy prowiant,wodę i różne słodkości.Wieczorem rozłożyły swój wspólny namiot.Zjadły kolację i chciały iść spać,gdy naglę usłyszały straszną burzę . Bardzo się przestraszyły,zarzuciły na siebie koc i wyszły zobaczyć co się dzieje na zewnątrz.Jednak gdy były na podwórku nic nie dostrzegły i poszły spać,ale znowu je coś obudziło.-Marta,mam dosyć! Jeżeli sobie ze mnie żartujesz ,bo wiesz ,że się boję ciemności to nie chcę miec nic z Tobą wspólnego.-powiedziała Basia i zabrała swoje rzeczy.- Baśka to nie ja!Uwierz mi ,zostań chociaż jeszcze chwilę.Obiecuję Ci,że jak znowu zdarzy się coś niepokojącego pójdę z Tobą do domu.Dziewczynki przed snem opowiadały sobie straszne historie o potworach,a tu nagle... w ich namiocie zobaczyły ducha ! Były już tak zdruzgotane ,że czuły się podobnie jak Pinokio.Przecież pajacykowi też zdarzały się same nieszczęścia... Basia poszła pierwsza ,bo miała dość zaistniałej sytuacji . Było już bardzo późno i wiedziała,że mama napewno już śpi,więc nie chciała jej przeszkadzać i próbowała zasnąć obok drzewa.-Cześć Baśka,muszę lecieć!-krzyknęła do dziewczynki Marta-Paa...Myślałam,że prawdziwe przyjaciółki są ze sobą na zawsze i wspierają się w trudnych sprawach...-mruknęła pod nosem Basia.Gdy mała urwiska próbowała zasnąć ,zorientowała się,że ktoś zabrał jej prowiant,a Ziemia zaczęła się trzęść.Gdy rozłamała się na pół dziewczynka wpadła do dziury i nigdy z tamtąd nie wróciła ...
Jaki z tego wniosek: Przyjaciele trzymają się razem !
Pewnego dnia, w szkole na przerwie, Tori i Cindy jak zwykle rozmawiały.
-Hej, może wpadniesz dziś do mnie? Pogramy na PS3. - spytała w końcu Tori.
-Niee, dzisiaj nie mogę, mam zajęcia dodatkowe z algebry. Nie nawidzę jej, ale muszę chodzić, ojciec mnie zmusza, bo "muszę poszerzać swoje nadzwyczajnie skromne horyzonty z matematyki, bo jak na razie jestem beznadziejna". - odpowiedziała Cindy, naśladując głos ojca.
-Cóż, szkoda, a może jutro? - zachęcała przyjaciółkę Tori.
-Hmm, jutro, jutro.... Co jutro jest? Czwartek? Niee, nie mogę, przyjeżdża do mnie kuzynka i muszę się nią zajmować. Ma 3 latka. Ale może w piątek znajdę czas.... Taak, w piątek jestem wolna. - powiedziała Cindy.
-Ok, to może o piątej?
-Zgoda, 17.00 mi pasuje. - zgodziła się Cindy, kiedy zadzwonił dzwonek.
-Kurcze, szkoda, że nie chodzimy do tej samej klasy... - powiedziała smutno Tori.
-Noo, to na razie, muszę lecieć na wf. Przyjdź tu na następnej przerwie, oki?
-Spoko, będę. Mnie czeka teraz chemia. O niee. To pa. - przyjaciółki przytuliły się i pobiegły w przeciwne strony. Kiedy lekcja się kończyła, dziewczyny usłyszały trzy dzwonki, alarmujące pożar. Wszystkie klasy wyszły ze szkoły. Na końcu wybiegła dyrektorka.
-Bardzo mi przykro z powodu pożaru. Straż już jedzie. Mam tylko nadzieję, że to nie z winy żadnego z uczniów. (...) - tu zrobiła pauzę - Zostaniecie deportowani do innej szkoły. - dokończyła i poszła obserwować nadjeżdżające wozy strażackie. Tori i Cindy stanęły obok siebie. Nie wiedziały, że pożar to początek ich koszmaru...
-O kurde, ciekawe jak do tego doszło. - zaśmiała się ironicznie Cindy.
-Noom. - odpowiedziała bez największego Tori. Potem dyrektorka zaalarmowała, że wszyscy uczniowie mają udać się do domów. Wtedy Cindy zaalarmowała, że jej dom jest zamknięty a rodzice w pracy.
-Możesz przyjść do mnie, ja mam klucze. - nalegała Tori.
-No cóóż... Zgoda. - zgodziła się Cindy. Inni uczniowie już wyszli po za teren szkoły, uszczęśliwieni na maxa.
-Ciekawe, z czego onu się tak cieszą! Przecież szkoła ich nie ominie, wręcz przeciwnie, będą chodzić do innej. A wiesz jak ludzie traktują "nowych". - skomentowała to Tori z akcentem podkreślając słowo "nowych".
-Nom. - odpowiedziała Cindy i przyspieszyła kroku, w jej ślady poszła też Tori, bo zobaczyła że na horyzoncie pojawił się jakiś facet, który ciągle się na nie gapił. Wokół nie było żadnych ludzi, Tori mieszkała na opustoszałym osiedlu.
-Szybciej, Tori, spadamy!!! - szepnęła Cindy, żeby ten koleś nie usłyszał. Dziewczyny zaczęły uciekać co sił w nogach. Facet również biegł coraz szybciej. Nastolatki poczuły głęboki strach i przerażenie. Były pewne, że nie zdążą dobiec do domu Tori (...). Wtedy, gdy przebiegały przez ulicę, za nimi przejechał samochód, który potrącił dziwnego mężczyznę. Dziewczyny poczuły wielką ulgę, ale nadal nie były do końca bezpieczne więc nie zwolniły biegu. Facet próbował wstać, ale nie udawało mu się to. Wtedy wyciągnął nóż, który rzucił w kierunku Cindy. Tori rzuciła się na przyjaciółkę i popchnęła ją w krzaki, a nóż wbił się w szybę jakiegoś samochodu, który zaczął piszczeć jak głupi. Natychmiast wybiegł właściciel auta, sąsiad Tori. Dziewczyny dopiero teraz poczuły się wystarczająco bezpiecznie, by móc zwolnić.
-O Boże, Tori, uratowałaś mi życie! - krzyknęła rozentuzjazmowana Cindy. - Jestem twoją dłużniczką.
-Ooo, weź przestań, przyjaźnimy się. Nic mi nie musisz oddawać. A co do tego faceta......
-Noo.... Straszny był. Dobrze, że potrąciło go auto, bo niewiadomo co by z nami było. Mogłyśmy zginąć. - powiedziała, jeszcze ze strachem w głosie, Cindy.
-Mi serce stanęło i przestało bić. Tak się bałam. - podsumowała Tori i rozpłakała się. Cindy przytuliła przyjaciółkę i otarła jej łzy chusteczką. Potem objęła ją ramieniem i tak szły aż do domu Tori, który był już blisko. Tori otworzyła drzwi, i razem z Cindy weszły pośpiesznie do domu. Tori nie ściągając butów, weszła do swojego pokoju i wskoczyła do łóżka, zakrywając się kołdrą. Cindy zrzuciła swoje martensy i usiadła obok Tori. W głowie krążyło jej milion myśli, które nie dawały jej spokoju. Tori ciągle leżała i płakała.
Straszna noc ....
Pewnego dnia Marta i Basia postanowiły zrobić sobie poranny piknik.Na spotkanie przyniosły suchy prowiant,wodę i różne słodkości.Wieczorem rozłożyły swój wspólny namiot.Zjadły kolację i chciały iść spać,gdy naglę usłyszały straszną burzę . Bardzo się przestraszyły,zarzuciły na siebie koc i wyszły zobaczyć co się dzieje na zewnątrz.Jednak gdy były na podwórku nic nie dostrzegły i poszły spać,ale znowu je coś obudziło.-Marta,mam dosyć! Jeżeli sobie ze mnie żartujesz ,bo wiesz ,że się boję ciemności to nie chcę miec nic z Tobą wspólnego.-powiedziała Basia i zabrała swoje rzeczy.- Baśka to nie ja!Uwierz mi ,zostań chociaż jeszcze chwilę.Obiecuję Ci,że jak znowu zdarzy się coś niepokojącego pójdę z Tobą do domu.Dziewczynki przed snem opowiadały sobie straszne historie o potworach,a tu nagle... w ich namiocie zobaczyły ducha ! Były już tak zdruzgotane ,że czuły się podobnie jak Pinokio.Przecież pajacykowi też zdarzały się same nieszczęścia... Basia poszła pierwsza ,bo miała dość zaistniałej sytuacji . Było już bardzo późno i wiedziała,że mama napewno już śpi,więc nie chciała jej przeszkadzać i próbowała zasnąć obok drzewa.-Cześć Baśka,muszę lecieć!-krzyknęła do dziewczynki Marta-Paa...Myślałam,że prawdziwe przyjaciółki są ze sobą na zawsze i wspierają się w trudnych sprawach...-mruknęła pod nosem Basia.Gdy mała urwiska próbowała zasnąć ,zorientowała się,że ktoś zabrał jej prowiant,a Ziemia zaczęła się trzęść.Gdy rozłamała się na pół dziewczynka wpadła do dziury i nigdy z tamtąd nie wróciła ...
Jaki z tego wniosek: Przyjaciele trzymają się razem !