Napisz opowiadanie z dialogiem, w którym ukażesz zabawne lub niecodzienne prepetie spowodowane rozprzestrzenianiem się nieprawdziwejinformacji.Swojąwypowiedż zacznij od słów Marka Twaina "Dobre kłamstwo moze przewedrowac pół świata zanim prawda wstanie z łóżka"
Tylko nie z neta proszę:(
aaaa2000Dobre kłamstwo może przewędrować pół świata, zanim prawda wstanie z łóżka , sam na swojej skórze przekonałem się, że to prawda. Wczesną wiosną zeszłego roku w moim mieście z przestrachem przekazywano sobie informacje o próbie porwania dziecka w naszym centrum handlowym . Szeptano z przerażeniem, że w proceder zamieszani są ochraniarze sklepu, którzy za kuszącą opłatą uprowadzają a potem odsprzedają uprowadzone dzieci handlarzom organów. Wiadomość robiła piorunujace wrażenie. Każdy czuł, jak cierpnie mu skóra na karku na myśl, że mogloby to spotkać kogoś bliskiego. Wyobraźnia podsuwała najokropniejsze scenariusze losu porwanych dzieci. Chociaż od dawna nie zaliczałem się do małych dzieci, mama zabroniła mi włóczyć się wieczorami po mieście. Głucha była na wszelkie próby negocjacji. O ósmej wieczorem musiałem już być w domu. Wymierną korzyść z zaistniałej sytuacji odniosłem taką, że rodzice kupili mi telefon. Wcześniej nawet słyszeć nie chcieli, że takowy jest mi wręcz niezbędny do istnienia - Bywałbyś częściej w domu to nie potrzebowałbyś telefonu żeby porozmawiać z rodzicami! kwitowała moje prośby matka. W niedługim czasie dotarła kolejna wieść- w naszym miejskim markecie zaginęła dziewczynka! Jak opowiadano dziecko wraz z matką było na zakupach i gdy tylko matka spuściła małą z oka, dosłownie na kilka sekund, dziecko zniknęło! Dosłownie jakby się zapadło pod ziemię. Byłem wtedy u mojego kumpla Królika, graliśmy u niego na koputerze w darty, kiedy jego Matka przyniosła te okropne newsy. Poczułem , że ciarki mi przechodzą po plecach. Spojrzałem na Królika – nie mieliśmy ochoty grac dalej. Nawet nie umiem powiedziec dlaczego, w jednej chwili, jednocześnie poczuliśmy z Królikiem , że musimy udac się na „miejsce zbrodni”. - Idziemy na trening do szkoły! Rzucił matce Królik i już nas nie było. Market , w którym porwano dziewczynkę znajdował się dwie przecznice od domu Królika. Przebiegliśmy dystans wydawało mi się, że w kilka sekund i już byliśmy przed sklepem. Spodziewaliśmy się tłumów, policji, pogotowia nawet straży pożarnej. Tymczasem nic, cisza- to znaczy normalnie, jak to w sklepie. Weszliśmy do środka, nic noormalnie: ludzie kręca się oglądają, jedni stoją w kolejcce do kas inni ładują towary do wózków. Ale co z dzieckiem, czy ktoś zauważył tragedię? Gdzie matka dziewczynki?! Nasz wzrok padł na ochroniarza. On także przyglądał nam się uważnie! No tak! Jasne! Przecież to oni bywają porywaczami! Ten tu to pewnie jeden z nich! - Królik wejdź na salę sklepu! Ja poobserwuję chwilę , co robi ten cieć, a potem dołączę do ciebie! - Jasne, ale może ty idź? Próbował wycofać się Królik. - Nie ja jestem mniejszy, to nie rzucam się tak w oczy, przypilnuję go łatwiej niż ty. Kiedy tylko Krolik wszedł na salę ochroniarz podążył za nim! Wtedy ruszyłem za nim. Cały czas szedł za Krolikiem i nie spuszczał go z oczu.Serce waliło mi jak mlotem! Co zrobię , jak zaatakuje Królika? I jakbym wypowiedział w złą godzinę! - ochroniarz podszedł do mojego kolegi i złapał go za ramię! Królik az krzyknął z przerażenia. Dobiegłem do nich. - Niech pan zostawi mojego kolegę , bo wezwę policję! – pisnąłem, tak mi glos uwiązł w gardle. - To ja chyba powinienem ich wezwać- huknął ochroniarz. - Co przyszliście coś skubnąć? Wyprowadził nas ze sklepu. Ludzie patrzyli na nas , jak na opryszków. A, jak się zakończyła ta historia? Żadnego porwania dziecka nie było. Ochroniarz powiedział nam, że owszem jedna kobieta dziś w południe narobiła rabanu, że zaginęło jej dziecko. Okazało się, że tak zagłębiła się w wybieranie zakupów, że znudzone dziecko samo poszło do domu. Mieszkają tu , niedaleko. I jeszcze; w domu czekała na mnie wściekła matka. Już wiedziała, że złapano mnie w markecie za próbę kradzieży. Zabrała mi za karę komórkę…..
Wczesną wiosną zeszłego roku w moim mieście z przestrachem przekazywano sobie informacje o próbie porwania dziecka w naszym centrum handlowym .
Szeptano z przerażeniem, że w proceder zamieszani są ochraniarze sklepu, którzy za kuszącą opłatą uprowadzają a potem odsprzedają uprowadzone dzieci handlarzom organów.
Wiadomość robiła piorunujace wrażenie. Każdy czuł, jak cierpnie mu skóra na karku na myśl, że mogloby to spotkać kogoś bliskiego. Wyobraźnia podsuwała najokropniejsze scenariusze losu porwanych dzieci.
Chociaż od dawna nie zaliczałem się do małych dzieci, mama zabroniła mi włóczyć się wieczorami po mieście. Głucha była na wszelkie próby negocjacji. O ósmej wieczorem musiałem już być w domu.
Wymierną korzyść z zaistniałej sytuacji odniosłem taką, że rodzice kupili mi telefon. Wcześniej nawet słyszeć nie chcieli, że takowy jest mi wręcz niezbędny do istnienia
- Bywałbyś częściej w domu to nie potrzebowałbyś telefonu żeby porozmawiać z rodzicami! kwitowała moje prośby matka.
W niedługim czasie dotarła kolejna wieść- w naszym miejskim markecie zaginęła dziewczynka! Jak opowiadano dziecko wraz z matką było na zakupach i gdy tylko matka spuściła małą z oka, dosłownie na kilka sekund, dziecko zniknęło! Dosłownie jakby się zapadło pod ziemię.
Byłem wtedy u mojego kumpla Królika, graliśmy u niego na koputerze w darty, kiedy jego Matka przyniosła te okropne newsy.
Poczułem , że ciarki mi przechodzą po plecach. Spojrzałem na Królika – nie mieliśmy ochoty grac dalej.
Nawet nie umiem powiedziec dlaczego, w jednej chwili, jednocześnie poczuliśmy z Królikiem , że musimy udac się na „miejsce zbrodni”.
- Idziemy na trening do szkoły! Rzucił matce Królik i już nas nie było.
Market , w którym porwano dziewczynkę znajdował się dwie przecznice od domu Królika.
Przebiegliśmy dystans wydawało mi się, że w kilka sekund i już byliśmy przed sklepem.
Spodziewaliśmy się tłumów, policji, pogotowia nawet straży pożarnej. Tymczasem nic, cisza- to znaczy normalnie, jak to w sklepie.
Weszliśmy do środka, nic noormalnie: ludzie kręca się oglądają, jedni stoją w kolejcce do kas inni ładują towary do wózków.
Ale co z dzieckiem, czy ktoś zauważył tragedię? Gdzie matka dziewczynki?!
Nasz wzrok padł na ochroniarza. On także przyglądał nam się uważnie!
No tak! Jasne! Przecież to oni bywają porywaczami! Ten tu to pewnie jeden z nich!
- Królik wejdź na salę sklepu! Ja poobserwuję chwilę , co robi ten cieć, a potem dołączę do ciebie!
- Jasne, ale może ty idź? Próbował wycofać się Królik.
- Nie ja jestem mniejszy, to nie rzucam się tak w oczy, przypilnuję go łatwiej niż ty.
Kiedy tylko Krolik wszedł na salę ochroniarz podążył za nim! Wtedy ruszyłem za nim.
Cały czas szedł za Krolikiem i nie spuszczał go z oczu.Serce waliło mi jak mlotem!
Co zrobię , jak zaatakuje Królika?
I jakbym wypowiedział w złą godzinę! - ochroniarz podszedł do mojego kolegi i złapał go za ramię!
Królik az krzyknął z przerażenia.
Dobiegłem do nich.
- Niech pan zostawi mojego kolegę , bo wezwę policję! – pisnąłem, tak mi glos uwiązł w gardle.
- To ja chyba powinienem ich wezwać- huknął ochroniarz.
- Co przyszliście coś skubnąć?
Wyprowadził nas ze sklepu. Ludzie patrzyli na nas , jak na opryszków.
A, jak się zakończyła ta historia?
Żadnego porwania dziecka nie było.
Ochroniarz powiedział nam, że owszem jedna kobieta dziś w południe narobiła rabanu, że zaginęło jej dziecko. Okazało się, że tak zagłębiła się w wybieranie zakupów, że znudzone dziecko samo poszło do domu. Mieszkają tu , niedaleko.
I jeszcze; w domu czekała na mnie wściekła matka. Już wiedziała, że złapano mnie w markecie za próbę kradzieży. Zabrała mi za karę komórkę…..