Pewnego dnia, w lato, wybrałam się na wycieczkę rowerową. Słońce grzało już od rana i było strasznie duszno. Nie byłam pewna, ale zdawało mi się, że niedługo zacznie padać deszcz i będzie burza. Nie zwracając na to wielkiej uwagi, ruszyłam w drogę.
Jechałam najpierw asfaltową drogą, potem postanowiłam skręcić w cichą, leśną dróżkę. Jadąc powoli, obserwowałam ptaki, które wesoło ćwierkały, szumiące drzewa oraz trawy. Nagle usłyszałam ciche szczekanie. Dobiegało z gęstych krzaków rosnących nieopodal ścieżki. Szybko zeszłam z roweru i podeszłam powoli do krzaków. Wtedy wysunął się z nich mały nosek, a za chwilę wyszedł mały piesek o brązowym futerku i małych oczkach. Popatrzył na mnie błagalnie i stał tak przez dłuższą chwilę. Wyciągnęłam rękę, by go pogłaskać, on jednak uchylił się i schował z powrotem w krzaki.
- No chodź, nie bój się - zawołałam go przyjaźnie i podeszłam do roweru z myślą, że przyjdzie za mną. On jednak nie wychodził. Pomyslałam, że zabiorę go w drodze powrotnej, a teraz pojadę jeszcze kawałek - tam gdzie zamierzałam. Nagle zaczęło grzmieć. Krople deszczu kapały coraz szybciej, zerwał się silny wiatr.Podbiegłam szybko do krzaka, w którym schował się szczeniak.
- Chodź ze mną, nie mogę cię tak tutaj zostawić!
On jednak dalej nie reagował. Usłyszałam mocniejszy piorun i jakby łamane nieopodal drzewo. Pies wytrzeszczył oczy, wybiegł z krzaków, złapał mnie zębami za rękaw bluzki i pociągnął mocno. Tuż obok mnie wylądowało wielkie drzewo. Pies był tak sprytny, że w porę ocalił mnie może nawet od śmierci.
Już się nie bał. Dał się nawet pogłaskać.
- Dziękuję Ci. Gdyby nie ty pewnie bym tu leżała i umierała. A teraz jedźmy już do domu.
Włożyłam psa do koszyczka na przodzie roweru i zaczęłam szybko pedałować.
Już po 15 minutach byliśmy w domu. Zmokliśmy nieco, ale nie przejmowaliśmy się tym. Nazwałam psa Kiki i odtąd jesteśmy nierozłącznymi przyjaciółmi. I pomyśleć, że połączył nas tak niebezpieczny przypadek
pamiętam jak zawsze chciałem mieć małego kotka w dzieciństwie, pewnego dnia jak wracałem ze szkoły w pewien mroźny dzień zobaczyłem młodą kocicę, która błąka się po śmietnikach, ponieważ byłem wolontariuszem pewnego schroniska dla psów i kotów i postanowiłem spróbować się z nią zaprzyjaźnić
-kici kici...-szepnąłem
kociczka okazała się bardzo przyjazna, a ponieważ miałem ze sobą niedojedzoną kanapkę z szynką.rozdrobniłem kanapkę i dałem kotu.jadła tak jakby w życiu nie dotknęła jedzenia.Wziąłem ją na ręce-kot zaczął mruczeć.ponieważ była rudo-biała, więc nadałem jej imię Rudzia i zaprowadziłem ją do domu.
Rodzice powiedzieli mi że mamy za mały dom na zwierze, ale zaczołem błagać
-prosze mamo!Będe płacić za weterynarza i sam kupować jedzenie, proszę!
-no dobrze...Ale wiesz że musimy kupić też kuwete i żwirek, drapak i posłanie a to jest strasznie drogie.
-przeciesz pieniędzy nam nie brakuje,proszę!
-no dobrze, dobrze jedziemy do weterynarza Zeby ją zaszczepić i sprawdzić w jakim jest stanie fizycznym
Byłem taki szczęśliwy od tamtej pory rudzia jest znami szczęśłiwa, a rodzice planują kupić nowy dom i wziąść ze schroniska 2 kota.To były moję najleprze lata
Pewnego dnia, w lato, wybrałam się na wycieczkę rowerową. Słońce grzało już od rana i było strasznie duszno. Nie byłam pewna, ale zdawało mi się, że niedługo zacznie padać deszcz i będzie burza. Nie zwracając na to wielkiej uwagi, ruszyłam w drogę.
Jechałam najpierw asfaltową drogą, potem postanowiłam skręcić w cichą, leśną dróżkę. Jadąc powoli, obserwowałam ptaki, które wesoło ćwierkały, szumiące drzewa oraz trawy. Nagle usłyszałam ciche szczekanie. Dobiegało z gęstych krzaków rosnących nieopodal ścieżki. Szybko zeszłam z roweru i podeszłam powoli do krzaków. Wtedy wysunął się z nich mały nosek, a za chwilę wyszedł mały piesek o brązowym futerku i małych oczkach. Popatrzył na mnie błagalnie i stał tak przez dłuższą chwilę. Wyciągnęłam rękę, by go pogłaskać, on jednak uchylił się i schował z powrotem w krzaki.
- No chodź, nie bój się - zawołałam go przyjaźnie i podeszłam do roweru z myślą, że przyjdzie za mną. On jednak nie wychodził. Pomyslałam, że zabiorę go w drodze powrotnej, a teraz pojadę jeszcze kawałek - tam gdzie zamierzałam. Nagle zaczęło grzmieć. Krople deszczu kapały coraz szybciej, zerwał się silny wiatr.Podbiegłam szybko do krzaka, w którym schował się szczeniak.
- Chodź ze mną, nie mogę cię tak tutaj zostawić!
On jednak dalej nie reagował. Usłyszałam mocniejszy piorun i jakby łamane nieopodal drzewo. Pies wytrzeszczył oczy, wybiegł z krzaków, złapał mnie zębami za rękaw bluzki i pociągnął mocno. Tuż obok mnie wylądowało wielkie drzewo. Pies był tak sprytny, że w porę ocalił mnie może nawet od śmierci.
Już się nie bał. Dał się nawet pogłaskać.
- Dziękuję Ci. Gdyby nie ty pewnie bym tu leżała i umierała. A teraz jedźmy już do domu.
Włożyłam psa do koszyczka na przodzie roweru i zaczęłam szybko pedałować.
Już po 15 minutach byliśmy w domu. Zmokliśmy nieco, ale nie przejmowaliśmy się tym. Nazwałam psa Kiki i odtąd jesteśmy nierozłącznymi przyjaciółmi. I pomyśleć, że połączył nas tak niebezpieczny przypadek
mam nadzieję że pomogłam pozdrawiam :))
pamiętam jak zawsze chciałem mieć małego kotka w dzieciństwie, pewnego dnia jak wracałem ze szkoły w pewien mroźny dzień zobaczyłem młodą kocicę, która błąka się po śmietnikach, ponieważ byłem wolontariuszem pewnego schroniska dla psów i kotów i postanowiłem spróbować się z nią zaprzyjaźnić
-kici kici...-szepnąłem
kociczka okazała się bardzo przyjazna, a ponieważ miałem ze sobą niedojedzoną kanapkę z szynką.rozdrobniłem kanapkę i dałem kotu.jadła tak jakby w życiu nie dotknęła jedzenia.Wziąłem ją na ręce-kot zaczął mruczeć.ponieważ była rudo-biała, więc nadałem jej imię Rudzia i zaprowadziłem ją do domu.
Rodzice powiedzieli mi że mamy za mały dom na zwierze, ale zaczołem błagać
-prosze mamo!Będe płacić za weterynarza i sam kupować jedzenie, proszę!
-no dobrze...Ale wiesz że musimy kupić też kuwete i żwirek, drapak i posłanie a to jest strasznie drogie.
-przeciesz pieniędzy nam nie brakuje,proszę!
-no dobrze, dobrze jedziemy do weterynarza Zeby ją zaszczepić i sprawdzić w jakim jest stanie fizycznym
Byłem taki szczęśliwy od tamtej pory rudzia jest znami szczęśłiwa, a rodzice planują kupić nowy dom i wziąść ze schroniska 2 kota.To były moję najleprze lata
NIE ZAPOMNIJCIE O AKAPITACH
MAM NADZIEJE ŻE POMOGŁAM