Zawsze lubiłam tańczyć. Dla mnie taniec był oderwaniem się od wszystkich codziennych problemów, zmartwień i kłótni w domu. Lubiłam chodzić wieczorami do teatru, gdy nikogo nie było. Wtedy wyobrażałam sobie, że występuję dla ogromnej publiczności, że wszyscy mnie podziwiają i oglądają z uśmiechem na twarzy mój występ. Takie były moje marzenia. W głębi duszy miałam nadzieję, że kiedyś się spełnią.
Moją przygodę z tańcem zaczęłam już w wieku 7 lat, kiedy to mama po raz pierwszy zaprowadziła mnie na zajęcia baletu. Nieustannie chodziłam na zajęcia, jeździłam na wszystkie możliwe konkursy, a przede wszystkim cieszyłam się, że wreszcie znalazłam jakieś hobby.
Wszystko zmieniło się dwa lata temu, kiedy mój tata zmarł tragicznie w wypadku samochodowym. Wtedy przestałam tańczyć. Wszyscy wokół mnie mówili mi, że mam ogromny talent i bez sensu go marnować. Nikt nie przejął się tym co teraz dzieję się w mojej głowie i w sercu, wszyscy widzieli we mnie tylko uzdolnioną nadzieję polskiego baletu.
Po utracie najważniejszej osoby w moim życiu zerwałam wszystkie przyjaźnie, przestałam być taka jak dotychczas. Zmieniłam swój styl ubierania, a co najważniejsze styl bycia. Zaczęłam być oschła, często egoistyczna, albo po prostu zamknięta w sobie. Ludzie ze szkoły przestali się do mnie odzywać, mieli mnie po prostu za dziwadło, w sumie to im się nie dziwiłam.
Alicjo? - z rozmyśleń wyrwała mnie mama, która właśnie weszła do mojego pokoju.
Odwróciłam głowę w jej stronę i posłałam jej pytające spojrzenie.
Przyszedł list do ciebie – poinformowała mnie spokojnym głosem.
Wytrzeszczyłam na nią oczy, po czym sięgnęłam po kopertę, którą mama trzymała w ręce. Rozdarłam ją szybkim ruchem ręki i wyciągnęłam kartkę, która w niej była.
Witaj Alicjo!
Od paru lat śledzimy uważnie Twoje poczynienia taneczne i jesteśmy zaintrygowani Twoim niezwykłym talentem. Dlatego serdecznie zapraszamy Cię na mistrzostwa Polski baletu. Bylibyśmy zaszczyceni gdybyś...
Tutaj przerwałam czytanie, zmięłam kartkę i rzuciłam ją na podłogę.
Nie ma mowy – mruknęłam tylko wściekłym głosem i odwróciłam się w stronę mojego biurka.
Mama podniosła list z podłogi i szybko go przeczytała.
Dlaczego chociaż nie spróbujesz? - zapytała mnie moja rodzicielka.
Bo nie mam ochoty – odpowiedziałam krótko.
Czyli co? Zamierzasz skończyć na kasie w Tesco?! - zapytała mnie, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się słysząc to – Zrób to dla taty i wystąp tam – dodała po chwili zastanowienia.
Nie odpowiedziałam, tylko włączyłam pierwszą lepszą piosenkę na cały regulator. Mama wiedziała, że w takich chwilach jest bezsilna. Kiedy tylko wyszła w pokoju, wyłączyłam piosenkę i rzuciłam się zmęczona na łóżko.
Od tamtego dnia minęły już dwa tygodnie, wszystko było po staremu, mama już nawet nie próbowała mnie przekonywać do wystąpienia w Warszawie.
Wybieramy się dzisiaj do Warszawy na zakupy, jedziesz z nami? - zapytał mnie nagle brat.
Nie, nie mam ochoty – odpowiedziałam szybko.
Daj spokój, mogłabyś wreszcie kupić sobie jakieś fajne ciuchy – rzekł patrząc na moją rozciągniętą koszulkę i sprane dżinsy.
No dobra, pojadę – odezwałam się po chwili zastanowienia.
Kamil wymienił tajemnicze uśmiechy z mamą, a ja tylko wywróciłam oczami i poszłam do pokoju się przebrać.
Nawet nie wiem, po co zgodziłam się tutaj przyjechać. Mnóstwo ludzi patrzących krzywo na ciebie, mnóstwo ciuchów, które nie są na twoją kieszeń i przynudzający koło ciebie brat.
Chodź, tam jest fajny sklep! - krzyknął nagle Kamil i pociągnął mnie za sobą.
Nagle idąc pomiędzy spieszącymi się ludźmi usłyszałam dobrze znajomą mi melodię. Melodię z baletu „Dziadek do orzechów”. Mimowolnie się zatrzymałam i spojrzałam na miejsce, z którego dochodziła piosenka. Teatr Wielki w Warszawie – głosił napis na budynku przed którym stałam. Znieruchomiałam. Ciarki przeszły mnie po plecach, przypomniałam sobie jak uczyłam się tego układu prawie 5 lat temu. Wszystko doskonale pamiętam, każdy krok, każdy skok, nie potrafiłabym tego zapomnieć. W pewnej chwili coś we mnie pękło i po prostu pchnęłam drzwi i weszłam do budynku. Rozglądnęłam się po korytarzu i zauważyłam w kącie mamę. Tak, moją mamę, która „zawieruszyła” się gdzieś po drodze. Trzymała w ręce mój ulubiony strój do baletu. Otwarłam buzię, ale nie powiedziałam nic. Mama uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo i podała mi strój do ręki. Poszłam do łazienki się przebrać.
Mamo... - zaczęłam kiedy wyszłam z toalety.
Nic nie mów, po prostu idź tam i pokaż kto tu jest najlepszy – powiedziała i przytuliła mnie mocno.
Poczułam lekkość na sercu, byłam po prostu szczęśliwa. Oderwałam się od mamy i pobiegłam za kulisy sceny.
Alicja Dąbrowska? - zapytała mnie kobieta która stała najbliżej kurtyny.
Kiwnęłam głową.
Miło cię znowu widzieć, wyrosłaś trochę – odezwała się i uśmiechnęła serdecznie.
Otwarłam szeroko oczy ze zdumienia. To była pani Magda, moja nauczycielka z dzieciństwa! Już chciałam coś powiedzieć, jednak kobieta mnie uprzedziła.
Wychodzisz – poinformowała mnie – Dziadek do orzechów jak się nie mylę, tak?
Przytaknęłam z uśmiechem. Jeśli mam coś zatańczyć, to tylko „Dziadka do orzechów”.
Idź – ponagliła mnie ręką pani Magda.
Wzięłam głęboki oddech i wkroczyłam na scenę. Odwróciłam głowę i spojrzałam na publiczność. Cała, ogromna sala ludzi, a przed sceną jury. Rozległy się pierwsze dźwięki piosenki. Pierwszy raz od dwóch lat zaczęłam tańczyć. Pierwszy raz od dwóch lat poczułam, jak ważny jest dla mnie taniec. Pierwszy raz od dwóch lat poczułam, że tata gdzieś tam w niebie cieszy się razem ze mną. Pierwszy raz od dwóch poczułam się naprawdę SZCZĘŚLIWA.
Podczas każdego tańca, któremu oddajemy się z radością, umysł traci swoją zdolność kontroli, a ciałem zaczyna kierować serce, bo każdy taniec jest odkryciem nas samych.
jeśli chcesz - wykorzystaj. pisałam to sama, całkiem niedawno. jest długie w sumie, jak chcesz :)
2 votes Thanks 1
myszka19982
Pewnej nocy wybrałam się z koleżankami na cmentarz w Halloween. Było zimno, ciemno i przerażająco. Gdy szłysmy dróżką jedynie było słychać szelest liści i powiew wiatru. Jak doszłyśmy na miejsce usłyszałysmy wycie psów i kroki jakiegoś osobnika, który również był na cmentarzu. Natalia - co to ?! Adrianna - niewiem, boję się ! Ania - to pewnie wiatr ! Natalia i Adrianna - wątpię są to jakieś kroki ! Ania - słyszycie to wycie psów dziewczyny ?! Adrianna i Natalia - taaaak i to bardzo wyraźxnie ! Ania - patrzcie jakiś człowiek ! Natalia - co ?! kto to jest ? Adrianna - niewiem, twarz tego człowieka jest zakryta Ania - i co teraz ?! Natalia - Uciekajmy przez bramę ! Adrianna - tak masz rację ! uciekajmy i to szybko ! Gdy byłyśmy już tuż przy bramie wyjścia z cmentarza zobaczyłyśmy ducha Pirata z Karaibów. Pomyślałyśmy, że to nie możliwe, ale jednak był to on.Zaczęłyśmy uciekać, ponieważ zaczął nas gonić i przez przypadek znalazłyśmy drugie wyjście i wybiegłysmy przez nie . Ngdy nie zapomniałyśmy tej historii .
Zawsze lubiłam tańczyć. Dla mnie taniec był oderwaniem się od wszystkich codziennych problemów, zmartwień i kłótni w domu. Lubiłam chodzić wieczorami do teatru, gdy nikogo nie było. Wtedy wyobrażałam sobie, że występuję dla ogromnej publiczności, że wszyscy mnie podziwiają i oglądają z uśmiechem na twarzy mój występ. Takie były moje marzenia. W głębi duszy miałam nadzieję, że kiedyś się spełnią.
Moją przygodę z tańcem zaczęłam już w wieku 7 lat, kiedy to mama po raz pierwszy zaprowadziła mnie na zajęcia baletu. Nieustannie chodziłam na zajęcia, jeździłam na wszystkie możliwe konkursy, a przede wszystkim cieszyłam się, że wreszcie znalazłam jakieś hobby.
Wszystko zmieniło się dwa lata temu, kiedy mój tata zmarł tragicznie w wypadku samochodowym. Wtedy przestałam tańczyć. Wszyscy wokół mnie mówili mi, że mam ogromny talent i bez sensu go marnować. Nikt nie przejął się tym co teraz dzieję się w mojej głowie i w sercu, wszyscy widzieli we mnie tylko uzdolnioną nadzieję polskiego baletu.
Po utracie najważniejszej osoby w moim życiu zerwałam wszystkie przyjaźnie, przestałam być taka jak dotychczas. Zmieniłam swój styl ubierania, a co najważniejsze styl bycia. Zaczęłam być oschła, często egoistyczna, albo po prostu zamknięta w sobie. Ludzie ze szkoły przestali się do mnie odzywać, mieli mnie po prostu za dziwadło, w sumie to im się nie dziwiłam.
Alicjo? - z rozmyśleń wyrwała mnie mama, która właśnie weszła do mojego pokoju.
Odwróciłam głowę w jej stronę i posłałam jej pytające spojrzenie.
Przyszedł list do ciebie – poinformowała mnie spokojnym głosem.
Wytrzeszczyłam na nią oczy, po czym sięgnęłam po kopertę, którą mama trzymała w ręce. Rozdarłam ją szybkim ruchem ręki i wyciągnęłam kartkę, która w niej była.
Witaj Alicjo!
Od paru lat śledzimy uważnie Twoje poczynienia taneczne i jesteśmy zaintrygowani Twoim niezwykłym talentem. Dlatego serdecznie zapraszamy Cię na mistrzostwa Polski baletu. Bylibyśmy zaszczyceni gdybyś...
Tutaj przerwałam czytanie, zmięłam kartkę i rzuciłam ją na podłogę.
Nie ma mowy – mruknęłam tylko wściekłym głosem i odwróciłam się w stronę mojego biurka.
Mama podniosła list z podłogi i szybko go przeczytała.
Dlaczego chociaż nie spróbujesz? - zapytała mnie moja rodzicielka.
Bo nie mam ochoty – odpowiedziałam krótko.
Czyli co? Zamierzasz skończyć na kasie w Tesco?! - zapytała mnie, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się słysząc to – Zrób to dla taty i wystąp tam – dodała po chwili zastanowienia.
Nie odpowiedziałam, tylko włączyłam pierwszą lepszą piosenkę na cały regulator. Mama wiedziała, że w takich chwilach jest bezsilna. Kiedy tylko wyszła w pokoju, wyłączyłam piosenkę i rzuciłam się zmęczona na łóżko.
Od tamtego dnia minęły już dwa tygodnie, wszystko było po staremu, mama już nawet nie próbowała mnie przekonywać do wystąpienia w Warszawie.
Wybieramy się dzisiaj do Warszawy na zakupy, jedziesz z nami? - zapytał mnie nagle brat.
Nie, nie mam ochoty – odpowiedziałam szybko.
Daj spokój, mogłabyś wreszcie kupić sobie jakieś fajne ciuchy – rzekł patrząc na moją rozciągniętą koszulkę i sprane dżinsy.
No dobra, pojadę – odezwałam się po chwili zastanowienia.
Kamil wymienił tajemnicze uśmiechy z mamą, a ja tylko wywróciłam oczami i poszłam do pokoju się przebrać.
Nawet nie wiem, po co zgodziłam się tutaj przyjechać. Mnóstwo ludzi patrzących krzywo na ciebie, mnóstwo ciuchów, które nie są na twoją kieszeń i przynudzający koło ciebie brat.
Chodź, tam jest fajny sklep! - krzyknął nagle Kamil i pociągnął mnie za sobą.
Nagle idąc pomiędzy spieszącymi się ludźmi usłyszałam dobrze znajomą mi melodię. Melodię z baletu „Dziadek do orzechów”. Mimowolnie się zatrzymałam i spojrzałam na miejsce, z którego dochodziła piosenka. Teatr Wielki w Warszawie – głosił napis na budynku przed którym stałam. Znieruchomiałam. Ciarki przeszły mnie po plecach, przypomniałam sobie jak uczyłam się tego układu prawie 5 lat temu. Wszystko doskonale pamiętam, każdy krok, każdy skok, nie potrafiłabym tego zapomnieć. W pewnej chwili coś we mnie pękło i po prostu pchnęłam drzwi i weszłam do budynku. Rozglądnęłam się po korytarzu i zauważyłam w kącie mamę. Tak, moją mamę, która „zawieruszyła” się gdzieś po drodze. Trzymała w ręce mój ulubiony strój do baletu. Otwarłam buzię, ale nie powiedziałam nic. Mama uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo i podała mi strój do ręki. Poszłam do łazienki się przebrać.
Mamo... - zaczęłam kiedy wyszłam z toalety.
Nic nie mów, po prostu idź tam i pokaż kto tu jest najlepszy – powiedziała i przytuliła mnie mocno.
Poczułam lekkość na sercu, byłam po prostu szczęśliwa. Oderwałam się od mamy i pobiegłam za kulisy sceny.
Alicja Dąbrowska? - zapytała mnie kobieta która stała najbliżej kurtyny.
Kiwnęłam głową.
Miło cię znowu widzieć, wyrosłaś trochę – odezwała się i uśmiechnęła serdecznie.
Otwarłam szeroko oczy ze zdumienia. To była pani Magda, moja nauczycielka z dzieciństwa! Już chciałam coś powiedzieć, jednak kobieta mnie uprzedziła.
Wychodzisz – poinformowała mnie – Dziadek do orzechów jak się nie mylę, tak?
Przytaknęłam z uśmiechem. Jeśli mam coś zatańczyć, to tylko „Dziadka do orzechów”.
Idź – ponagliła mnie ręką pani Magda.
Wzięłam głęboki oddech i wkroczyłam na scenę. Odwróciłam głowę i spojrzałam na publiczność. Cała, ogromna sala ludzi, a przed sceną jury. Rozległy się pierwsze dźwięki piosenki. Pierwszy raz od dwóch lat zaczęłam tańczyć. Pierwszy raz od dwóch lat poczułam, jak ważny jest dla mnie taniec. Pierwszy raz od dwóch lat poczułam, że tata gdzieś tam w niebie cieszy się razem ze mną. Pierwszy raz od dwóch poczułam się naprawdę SZCZĘŚLIWA.
Podczas każdego tańca, któremu oddajemy się z radością, umysł traci swoją zdolność kontroli, a ciałem zaczyna kierować serce, bo każdy taniec jest odkryciem nas samych.
jeśli chcesz - wykorzystaj. pisałam to sama, całkiem niedawno. jest długie w sumie, jak chcesz :)