Był piękny majowy wieczór. Postanowiłem przejść się na spacer, aby poobserwować przyrodę. Bardzo lubiłem to robić. Przechadzałem się leśnymi ścieżkami przekonany, że jestem sam. Ptaki cicho poćwierkiwały, wiatr szumiał. Było niezwykle spokojnie, właśnie dlatego tak często tam przychodziłem...
Nagle usłyszałem czyjeś kroki. Po chwili okazało się, że ktoś tu jeszcze jest. Odwróciłem głowę i zauważyłem swojego kolegę - Zbyszka. Z zaciekawieniem zapytałem:
- cześć! Co tutaj robisz?
- a wiesz, pomyślałem sobie, że przejdę się dotlenić - odparł Zbyszek
- jestem tutaj z tego samego powodu, myślę sobie, że dziś zajmę się obserwowaniem ptaków - powiedziałem
- możemy tym się zająć, pełno ich tutaj - przytaknął z zaciekawieniem.
Chodziliśmy z dobrą godzinę rozglądając się dookoła. Widać było w lesie dużą różnorodność, pełno było rozmaitych gatunków . Napotkaliśmy mnóstwo: dzięciołów, czyżyków, wron, kukułek i innych gatunków. Jednak w pewnym momencie Zbyszek dostrzegł w trawie małe pisklę. Podszedł bliżej i przypatrzył się. Okazało się, że była to mała cyraneczka. Pisklę niezwykle głośno piszczało, widać było, że jakiś czas tu przebywa. Bez wahania postanowiliśmy poszukać gniazda. Niestety poszukiwania nie powiodły się i zaniosłem go do domu.Zapewniałem Zbyszka, że zaopiekuję się nim i zawiozę do Azylu. Po powrocie do domu mama zapytała:
- skąd masz te pisklę?
- znalazłem je z kolegą podczas spaceru w lesie, to pewnie mała cyraneczka - odparłem
- masz rację, wszystko na to wskazuje, musimy zapewnić mu jak najlepszą opiekę - powiedziała.
Umieściliśmy pisklę pod lampką, aby mogło się ogrzać. Daliśmy cyraneczce kilka kawałków jajka na twardo i napoiliśmy kropelkami wody. Następnego dnia (jak zapewniałem) daliśmy pisklę do Azylu, tam otrzymało fachową opiekę. I wszystko się szczęśliwie zakończyło.
Był piękny majowy wieczór. Postanowiłem przejść się na spacer, aby poobserwować przyrodę. Bardzo lubiłem to robić. Przechadzałem się leśnymi ścieżkami przekonany, że jestem sam. Ptaki cicho poćwierkiwały, wiatr szumiał. Było niezwykle spokojnie, właśnie dlatego tak często tam przychodziłem...
Nagle usłyszałem czyjeś kroki. Po chwili okazało się, że ktoś tu jeszcze jest. Odwróciłem głowę i zauważyłem swojego kolegę - Zbyszka. Z zaciekawieniem zapytałem:
- cześć! Co tutaj robisz?
- a wiesz, pomyślałem sobie, że przejdę się dotlenić - odparł Zbyszek
- jestem tutaj z tego samego powodu, myślę sobie, że dziś zajmę się obserwowaniem ptaków - powiedziałem
- możemy tym się zająć, pełno ich tutaj - przytaknął z zaciekawieniem.
Chodziliśmy z dobrą godzinę rozglądając się dookoła. Widać było w lesie dużą różnorodność, pełno było rozmaitych gatunków . Napotkaliśmy mnóstwo: dzięciołów, czyżyków, wron, kukułek i innych gatunków. Jednak w pewnym momencie Zbyszek dostrzegł w trawie małe pisklę. Podszedł bliżej i przypatrzył się. Okazało się, że była to mała cyraneczka. Pisklę niezwykle głośno piszczało, widać było, że jakiś czas tu przebywa. Bez wahania postanowiliśmy poszukać gniazda. Niestety poszukiwania nie powiodły się i zaniosłem go do domu.Zapewniałem Zbyszka, że zaopiekuję się nim i zawiozę do Azylu. Po powrocie do domu mama zapytała:
- skąd masz te pisklę?
- znalazłem je z kolegą podczas spaceru w lesie, to pewnie mała cyraneczka - odparłem
- masz rację, wszystko na to wskazuje, musimy zapewnić mu jak najlepszą opiekę - powiedziała.
Umieściliśmy pisklę pod lampką, aby mogło się ogrzać. Daliśmy cyraneczce kilka kawałków jajka na twardo i napoiliśmy kropelkami wody. Następnego dnia (jak zapewniałem) daliśmy pisklę do Azylu, tam otrzymało fachową opiekę. I wszystko się szczęśliwie zakończyło.