Napisz opowiadanie z dialogiem że sprzedaję ja sposób na nauczyciela Kosę długos około 2 strony plissssssssssssssss pomóżcie daje naj
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2025 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Nie napiszę Ci całego opowiadania, bo to byłoby takie... no... oszustwo?:)
Zapodam początek, Ty to dokończ:
Sprzedawanie jabłek czy kanapek to pestka przy tym, co ja zrobiłam. No cóż, może się to wydawać dziwne, ale kiedyś zupełnie przypadkiem odkryłam sposób na nauczyciela, którego nazwisko jest u nas w szkole powszechnie znane. Jest to pan Kos, strasznie wymagający i "trudny". Wymaga, bardzo dużo wymaga. Może nie uczę się najlepiej, ale akurat u tego nauczyciela napisanie klasówki na piątkę to jest osiągnięcie godne podziwu, czwórka u pana Kosa jest jak piątka u innych nauczycieli, a trójka i dwójka jest czasem marzeniem dla niektórych uczniów. Ja znalazłam TO, odkryłam całkiem przypadkiem (wiadomo, wynalazki zazwyczaj wpadają nam w ręce całkiem przypadkiem), TO o czym marzy każdy z nas - natomiast sposób na pana Kosę...
Powodzenia w dalszym pisaniu:D
Zacznę może już od momentu, kiedy dzień po klasówce u pana Kosy dostałam piątkę. Byłam zdziwiona, bardzo zdziwiona! To był szczyt moich marzeń! Przez krótką chwilę ogarnął mnie lęk, że może jest to jedynie nauczycielski żart, drwina, albo pomyłka? Odepchnęłam od siebie tą myśl. Uśmeichnęłam się szeroko i podziękowałam nayczycielowi za ocenę.
-A nie ma za co. Napisałaś najlepiej... a ta wypowiedź? Istne cudo! - wychwalał nauczyciel, oddając w moje ręce napisaną klasówkę i szukając w dzienniku mojego nazwiska. - Wyśmienicie. Wyśmienicie, doprawdy! Mam nadzieję, że reszta twoich klasówek będzie tak wspaniała, jak ta! Wspaniale. Doprawdy!
Zauważyłam, że koledzy z mojej klasy wysyłają mi spojrzenia typu: polizywałaś się, co? albo ściągałaś!
Jedynie niektórzy mi pogratulowali, ale i na ich twarzy widziałam smutek, że to nie im zdarzyło się to szczęście.
Kiedy po lekcji zamierzałam już wyjść z klasy, pan ten podszedł do mnie i powiedział:
-Napiałaś dokłądnie to, czego oczekuję od uczniów. Jak to zrobiłaś? Skąd wiedziałaś?
Stałam zdziwiona. Nie wiedziałam, o co chodzi. Moja wypowiedź była, jak każda inna.
-Nie rozumiem... napisałam dokładnie to, co pan dyktował na lekcji. Każdy tak pewnie napisał - tłumaczyłam.
-Ale ty użyłaś TEGO słowa. Słowa klucza! Trafiłaś w samo sedno!
I wówczas moje życie stało się łatwiejsze. Odkryłam ten sposób. Trzeba było mówić to, czego oczekiwał, mówić wprost! Mało rozmawiać na lekcji lub udawać, że się słucha - to jest wiadome, bo każdy uczący to lubi. Ale oprócz tego wystarczyło mi zagadywać często nauczyciela - o czymkolwiek, o polityce, nowych osiągnięciach, o piłce nożnej, którą uwielbiał. I, oczywiście, wynajdywać słowa klucze. To było łatwe, w tym byłam świetna.
Postanowiłam zapisać to w małym segrekatorze, aby nie zapomnieć. Gdybym wtedy wiedziała, jak bardzo się przyda...