Napisz opowiadanie z dialogami o swoim dzieciństwie DAJE NAJ
pik785
Swoje dzieciństwo wspominam niezwykle pięknie. Nie miałem większych problemów ze zdrowiem, choć czasami zdarzyło się zachorować. Pamiętam, że za domem był taki piękny ogród, gdzie lubiłem się bawić. Spędzałem tam bardzo dużo czasu, czasami sam albo z kimś jeszcze. Mama bez żadnego oporu wysłała mnie do zerówki, bardzo lubiłem kontakty z innymi dziećmi. W domu niczego mi nie brakowało, miałem cudownych rodziców, którzy czuwali nade mną. Choć czasami musieli użyć pasa, to teraz wiem, że był w tym jakiś cel. Już od najmłodszych lat chętnie pomagałem tacie, spędzałem z nim wiele czasu. Miałem również pewnego sąsiada, który był o rok młodszy ode mnie. Często bawiliśmy się na takiej górce, na której stały beczki.... Dzieciństwo jest jednym z najpiękniejszych okresów człowieka. To wtedy człowiek poznaje się świat, uczy się zawierać przyjaźnie. Te czasy na zawsze utkwią mi w pamięci. albo to Chciałabym cofnąć się do czasów mojego dzieciństwa i opowiedzieć o spotkaniach, tych rodzinnych, które w tamtych czasach były czymś tak naturalnym i oczywistym, że nigdy potem już tak nie było. Moja babcia ze strony mamy miała sześć sióstr i jednego brata. Niestety dwóch sióstr babci nigdy nie miałam okazji poznać. Pozostałe rodzeństwo pozakładało swoje rodziny i tak z „małej” gromadki dzieci nagle zrobiła się całkiem sporych rozmiarów rodzina:)Kiedy sięgam pamięcią wstecz to przypominam sobie popołudnia kiedy to do babci przychodziły cztery jej siostry i godzinami allbo to plotkowały o różnych sprawach. Pamiętam jak ja, jako mały berbeć siedziałam u babci w pokoju i z otwartą buzią słuchałam tego co opowiadają ciotki. Czasem babcia chciała mnie wyrzucić z pokoju (widocznie nie wszystkie tematy były dla moich uszu:)), ale nie tak łatwo można było się mnie pozbyć. Najczęściej kończyło się to moim płaczem i to histerycznym:) Prawie co sobotę, wieczorami spotykali się starsi i młodsi, co róż to u kogoś innego z rodziny po to, aby pograć karty. Pamiętam jak czasem gry toczyły się na dwóch stołach! W pokoju zazwyczaj grały Panie (moja babcia, jej siostry i któraś z córek) a w kuchni Panowie (mój dziadek, wujkowie i mężowie córek) Tutaj może nadmienię, iż w naszej rodzinie jest taki fenomen , iż każda z sióstr mojej babci i oczywiście babcia rodziły dziewczynki, natomiast brat babci miał trzech chłopaków! Na takich spotkaniach dym unosił się i to gęsto i niejedna flaszka została obalona i to zarówno w pokoju, jak i w kuchni:) Chociaż w kuchni zawsze było o jedną więcej:) W każdą niedzielę natomiast obowiązkowo szliśmy do mojej prababci, matki „małej” gromadki dzieci. Spotykaliśmy się wszyscy. Ciocie z mężami i wuja z żoną i ich dzieci, co niektórzy już ze swoimi dziećmi i było świetnie, mimo że tłoczno. Prababcia robiła herbatę i kawę, a córki piekły słodkie placki. Czasami można było naliczyć prawie trzydzieści osób. Starsi rozmawiali o swoich sprawach, młode małżeństwa wymieniały się doświadczeniami i to tymi związanymi z dziećmi i tymi mieszkaniowymi, bo to wtedy przydzielali mieszkania dla „młodych małżeństw”, małe dzieciaki, czyli ja z kuzynami i kuzynkami, biegaliśmy dookoła, zajadając się cukierkami, których pomimo kryzysu nigdy dla nas nie brakowało:) A potem prababcia zmarła i nagle nikt już nie mógł znaleźć czasu na to, aby się spotkać. Powiem szczerze, że tęskniłam za tamtymi spotkaniami, za tamtą atmosferą. Potem sama wyszłm za mąż i mając swoje dziecko żałowałam, że nie będzie ono mogło doświadczyć takich rodzinnych spotkań, że nie pobiega z kuzynami i, że nie podsłucha rozmów dorosłych. Ale okazało się, że nie tylko ja tęskniłam za tamtymi tak rodzinnie spędzanymi wieczorami. Kuzynki mojej mamy wymyśliły, że choć raz w miesiącu będą się spotykały. I tak już od dziesięciu lat co miesiąc spotkania odbywają się u innej kuzynki, co jakiś czas jest wprowadzana nowa „członkini” czyli córka którejś z kuzynek. Wspominamy jak to było kiedyś, bo każda z nas tak naprawdę pamięta inne wydarzenia, pomimo, iż działy się one w tym samym czasie. Wspominamy tych co już odeszli i zawsze przypomni nam się jakaś anegdota. Na spotkaniach wprawdzie w karty nie gramy (chociaż chyba trzy razy się zdarzyło!), ale dym czasem gęsto się unosi i zawsze przynajmniej jedna flaszka jest:) Co spotkanie robimy zdjęcia do albumu, w którym nasz „kronikarz” opisuje najważniejsze wydarzenia, wkleja zdjęcia i co jakiś czas oglądając go śmiejemy się do łez. W tym roku mija okrągła rocznica naszych spotkań i planujemy urządzić rodzinne spotkanie. Będą nestorki naszego rodu, wszystkie kuzynki z mężami, dzieci kuzynek ze swoimi drugimi połówkami i swoimi dziećmi i tylko zabraknie prababci, ale myślę, że będzie szczęśliwa patrząc na nas z góry, że w końcu w tym zabieganym życiu znaleźliśmy czas, aby znów spotkać się w tak rodzinnym gronie. albo to Swoje dzieciństwo wspominam fajnie.Najbardziej lubiłam, gdy tata zabierał mnie na konie, chciałam nauczyć się jeździć.Miałam kilka sporów z rodzicami, zazwyczaj to była moja wina.Mama wysłała mnie do zerówki, gdzie poznałam inne dzieci,z niektórymi utrzymuje kontakt do dziś, inni powyjeżdżali do innego miasta, zdjęć miałach kilka, zostawiłam na pamiątkę.Miałam kochanych rodziców,zawsze byli przy mnie,gdy miałam problem, pomagali mi.Od zawsze byłam córką tatusia.Kiedy tata wyjechał za granicę, nasz kontakt nie urwał się na zawsze,ale nie było tak jak wcześniej, mało rozmawialiśmy, tata był zapracowany,kiedy miałam duży problem, chciałam zeby pomógł mi tata,wtedy potrzebowałam go najbardziej.Kochałam zabawy z moją najlepszą przyjaciołką,chodzenie po drzewach coś co lubiłyśmy obydwie.Dzieciństwo moje było ciekawe.To co najbardziej lubie wspominać. wybierz sobie któreś i powstawiaj akapity. mam nadzieje ze pomogłam!
Dzieciństwo jest jednym z najpiękniejszych okresów człowieka. To wtedy człowiek poznaje się świat, uczy się zawierać przyjaźnie. Te czasy na zawsze utkwią mi w pamięci.
albo to
Chciałabym cofnąć się do czasów mojego dzieciństwa i opowiedzieć o spotkaniach, tych rodzinnych, które w tamtych czasach były czymś tak naturalnym i oczywistym, że nigdy potem już tak nie było. Moja babcia ze strony mamy miała sześć sióstr i jednego brata. Niestety dwóch sióstr babci nigdy nie miałam okazji poznać. Pozostałe rodzeństwo pozakładało swoje rodziny i tak z „małej” gromadki dzieci nagle zrobiła się całkiem sporych rozmiarów rodzina:)Kiedy sięgam pamięcią wstecz to przypominam sobie popołudnia kiedy to do babci przychodziły cztery jej siostry i godzinami
allbo to plotkowały o różnych sprawach. Pamiętam jak ja, jako mały berbeć siedziałam u babci w pokoju i z otwartą buzią słuchałam tego co opowiadają ciotki. Czasem babcia chciała mnie wyrzucić z pokoju (widocznie nie wszystkie tematy były dla moich uszu:)), ale nie tak łatwo można było się mnie pozbyć. Najczęściej kończyło się to moim płaczem i to histerycznym:) Prawie co sobotę, wieczorami spotykali się starsi i młodsi, co róż to u kogoś innego z rodziny po to, aby pograć karty. Pamiętam jak czasem gry toczyły się na dwóch stołach! W pokoju zazwyczaj grały Panie (moja babcia, jej siostry i któraś z córek) a w kuchni Panowie (mój dziadek, wujkowie i mężowie córek) Tutaj może nadmienię, iż w naszej rodzinie jest taki fenomen , iż każda z sióstr mojej babci i oczywiście babcia rodziły dziewczynki, natomiast brat babci miał trzech chłopaków! Na takich spotkaniach dym unosił się i to gęsto i niejedna flaszka została obalona i to zarówno w pokoju, jak i w kuchni:) Chociaż w kuchni zawsze było o jedną więcej:) W każdą niedzielę natomiast obowiązkowo szliśmy do mojej prababci, matki „małej” gromadki dzieci. Spotykaliśmy się wszyscy. Ciocie z mężami i wuja z żoną i ich dzieci, co niektórzy już ze swoimi dziećmi i było świetnie, mimo że tłoczno. Prababcia robiła herbatę i kawę, a córki piekły słodkie placki. Czasami można było naliczyć prawie trzydzieści osób. Starsi rozmawiali o swoich sprawach, młode małżeństwa wymieniały się doświadczeniami i to tymi związanymi z dziećmi i tymi mieszkaniowymi, bo to wtedy przydzielali mieszkania dla „młodych małżeństw”, małe dzieciaki, czyli ja z kuzynami i kuzynkami, biegaliśmy dookoła, zajadając się cukierkami, których pomimo kryzysu nigdy dla nas nie brakowało:) A potem prababcia zmarła i nagle nikt już nie mógł znaleźć czasu na to, aby się spotkać. Powiem szczerze, że tęskniłam za tamtymi spotkaniami, za tamtą atmosferą. Potem sama wyszłm za mąż i mając swoje dziecko żałowałam, że nie będzie ono mogło doświadczyć takich rodzinnych spotkań, że nie pobiega z kuzynami i, że nie podsłucha rozmów dorosłych. Ale okazało się, że nie tylko ja tęskniłam za tamtymi tak rodzinnie spędzanymi wieczorami. Kuzynki mojej mamy wymyśliły, że choć raz w miesiącu będą się spotykały. I tak już od dziesięciu lat co miesiąc spotkania odbywają się u innej kuzynki, co jakiś czas jest wprowadzana nowa „członkini” czyli córka którejś z kuzynek. Wspominamy jak to było kiedyś, bo każda z nas tak naprawdę pamięta inne wydarzenia, pomimo, iż działy się one w tym samym czasie. Wspominamy tych co już odeszli i zawsze przypomni nam się jakaś anegdota. Na spotkaniach wprawdzie w karty nie gramy (chociaż chyba trzy razy się zdarzyło!), ale dym czasem gęsto się unosi i zawsze przynajmniej jedna flaszka jest:) Co spotkanie robimy zdjęcia do albumu, w którym nasz „kronikarz” opisuje najważniejsze wydarzenia, wkleja zdjęcia i co jakiś czas oglądając go śmiejemy się do łez. W tym roku mija okrągła rocznica naszych spotkań i planujemy urządzić rodzinne spotkanie. Będą nestorki naszego rodu, wszystkie kuzynki z mężami, dzieci kuzynek ze swoimi drugimi połówkami i swoimi dziećmi i tylko zabraknie prababci, ale myślę, że będzie szczęśliwa patrząc na nas z góry, że w końcu w tym zabieganym życiu znaleźliśmy czas, aby znów spotkać się w tak rodzinnym gronie.
albo to
Swoje dzieciństwo wspominam fajnie.Najbardziej lubiłam, gdy tata zabierał mnie na konie, chciałam nauczyć się jeździć.Miałam kilka sporów z rodzicami, zazwyczaj to była moja wina.Mama wysłała mnie do zerówki, gdzie poznałam inne dzieci,z niektórymi utrzymuje kontakt do dziś, inni powyjeżdżali do innego miasta, zdjęć miałach kilka, zostawiłam na pamiątkę.Miałam kochanych rodziców,zawsze byli przy mnie,gdy miałam problem, pomagali mi.Od zawsze byłam córką tatusia.Kiedy tata wyjechał za granicę, nasz kontakt nie urwał się na zawsze,ale nie było tak jak wcześniej, mało rozmawialiśmy, tata był zapracowany,kiedy miałam duży problem, chciałam zeby pomógł mi tata,wtedy potrzebowałam go najbardziej.Kochałam zabawy z moją najlepszą przyjaciołką,chodzenie po drzewach coś co lubiłyśmy obydwie.Dzieciństwo moje było ciekawe.To co najbardziej lubie wspominać.
wybierz sobie któreś i powstawiaj akapity. mam nadzieje ze pomogłam!