Napisz opowiadanie, w którym przedstawisz projekt wynalazku własnego autorstwa.
beagle502
Pewnego dnia wpadłam na genialny pomysł, który mógłby ułatwić nam życie i pomóc w przemieszczaniu się między jednym a drugim miejscem. Postanowiłam zbudować teleporter. Moją budowę zaczęłam od zbierania potrzebnych materiałów i rysowania projektu. Po roku ciężkiego gromadzenia wszystkich rzeczy m.in. pasa transmisyjnego, przerzutnika, kabli, żarówek, przełączników, wyświetlacza, klawiatury, zabrałam się do budowy. Całymi dniami siedziałam w pracowni i łączyłam poszczególne części. Budowa teleportera trwała trzysta sześćdziesiąt cztery dni i trzysta sześćdziesiąt cztery nocy. Były to schody z przymocowanym do nich wyświetlaczem, klawiaturą i przełącznikami. Klawiaturą wpisywało się miejsce do którego chciało się dotrzeć, a na wyświetlaczu ukazywała się to miejsce. Trzeba było wpisać dokładny adres i wcisnąć zielony przycisk. Postanowiłam wypróbować ten teleporter, więc wpisałam adres koleżanki, stanęłam na drugi stopień i wcisnęłam guzik. Nagle wszystkie żarówki się zapaliły, coś zabrzęczało, był ogromny hałas. Zamknęłam oczy i... znalazłam się przed domem koleżanki. Byłam bardzo szczęśliwa, że mi się udało. Postanowiłam wrócić tą samą drogą, którą przybyłam. Wróciłam do domu i pomyślałam, że przyda się więcej egzemplarzy. Zaczęłam budować kolejne teleportery, ale tym razem praca szła o wiele sprawniej i szybciej. Pewnego wieczoru stwierdziłam, że opatentuje ten wynalazek, bo bez tego nic nie wyjdzie. Poszłam następnego dnia do Ośrodka Patentowego dla Geniuszy, opatentowałam telereporter i wprowadziłam go w życie. Moje projekty sprzedałam Ośrodkowi, a z stamtąd trafiły do fabryki. Mój teleporter okazał się bardzo przydatną rzeczą w czasach korków ulicznych. Tego wynalazku zaczęto używać w wielu miejscach. Coraz więcej osób go nabywało i używało. Byłam bardzo szczęśliwa, że ludzie nie musieli stać godzinami w korkach i nie zatruwają atmosfery spalinami z samochodów tylko używają ekologicznego produktu.
Moją budowę zaczęłam od zbierania potrzebnych materiałów i rysowania projektu. Po roku ciężkiego gromadzenia wszystkich rzeczy m.in. pasa transmisyjnego, przerzutnika, kabli, żarówek, przełączników, wyświetlacza, klawiatury, zabrałam się do budowy. Całymi dniami siedziałam w pracowni i łączyłam poszczególne części. Budowa teleportera trwała trzysta sześćdziesiąt cztery dni i trzysta sześćdziesiąt cztery nocy. Były to schody z przymocowanym do nich wyświetlaczem, klawiaturą i przełącznikami. Klawiaturą wpisywało się miejsce do którego chciało się dotrzeć, a na wyświetlaczu ukazywała się to miejsce. Trzeba było wpisać dokładny adres i wcisnąć zielony przycisk. Postanowiłam wypróbować ten teleporter, więc wpisałam adres koleżanki, stanęłam na drugi stopień i wcisnęłam guzik. Nagle wszystkie żarówki się zapaliły, coś zabrzęczało, był ogromny hałas. Zamknęłam oczy i... znalazłam się przed domem koleżanki. Byłam bardzo szczęśliwa, że mi się udało. Postanowiłam wrócić tą samą drogą, którą przybyłam. Wróciłam do domu i pomyślałam, że przyda się więcej egzemplarzy. Zaczęłam budować kolejne teleportery, ale tym razem praca szła o wiele sprawniej i szybciej. Pewnego wieczoru stwierdziłam, że opatentuje ten wynalazek, bo bez tego nic nie wyjdzie. Poszłam następnego dnia do Ośrodka Patentowego dla Geniuszy, opatentowałam telereporter i wprowadziłam go w życie. Moje projekty sprzedałam Ośrodkowi, a z stamtąd trafiły do fabryki.
Mój teleporter okazał się bardzo przydatną rzeczą w czasach korków ulicznych. Tego wynalazku zaczęto używać w wielu miejscach. Coraz więcej osób go nabywało i używało. Byłam bardzo szczęśliwa, że ludzie nie musieli stać godzinami w korkach i nie zatruwają atmosfery spalinami z samochodów tylko używają ekologicznego produktu.