Pewnego dnia poszedłem do lasu. Mama nieźle mnie wkurzyła i chciałem trochę odreagować. NIe wiem po co zabrałąem ze sobą łopatę. Jakiś głos wewnątrz mnie mowił mi, że mam tak zrobić.
Gdy dotarłem na miejsce zacząłem kopać. Po pewnym czasie coś zaczęło stawiać mi opor. W końcu wyjęłem tajemniczą skrzyneczkę z ziemi. NIe mogłem jej otworzyć, ale po wielu próbach w koncu ujrzałem jej zawartość. W środku leżała przepiękna złota bransoletka wysadzana cytrynami. Nie wiedziałem co mam zrobić. Powiedzieć o ty komuś czy nie? Ten sam głos odezwał się do mnie:
- nałoż ją, będziesz wtedy szczęśliwy
Nie mam pojecia czemu go posłuchałem. To było silniejsze ode mnie. Po chwili ten sam głos znow sie do mnie odezwał:
- Ona jest magiczna, co pomyslisz to się stanie, zawsze...
Tak, pomyślałem. Teraz będę mogł pokazać mojej matce kto tu naprawdę jes krolem. Poszedłem do domu i pomyślałem sobie:
- Niech mama zginie, niech nigdy nie powroci.
W tym samym momenci mama jakby rozpłyneła się w powietrzu. Nie było jej.
Świetnie!- pomyślałem
treaz pora na mojego brata. To samo uczyniłem z nim. Jednak było mi jeszcze mało, chciałem aby na świecie zaczęły grasować wampiry i wilkołaki, a wszystko byłoby ze srebra i złota. Tak też się stało. Jednak po pewnym czasie wampiry zamordowały wszystkich z wyjątkiem mnie, nie miałem z kim rozmawiać, z kim sie dzielić moimi uczuciami. Pierwszy raz w życiu pożałowałem, ze nie ma ze mną rodziny, uświadomiłem sobie jak kochałem matkę, kóra uśmierciłem. NIe mogę tak dłużej zyć, a bransoletka nie mogła mi pomóc, ponieważ swoich rozkazów nie mogłem cofnąć. Zapragnąłem w tym momencie tylko jednego
-Chcę zginąć nie mogę już dłużej tak żyć.- w tym samym momencie wokoł mnie zapanowała ciemność, ktora mnie porwała..
Mam nadzieję, ze pomogłam, przepraszam ,że tam tyle błeów zapewne jest i takie krótkie, ale nie mam bardzo czasu pisać, dlatego nie zwracałam już uwagi jak piszę. W kazdym bądz razie na pewno mnie rozczytasz.
Pewnego dnia poszedłem do lasu. Mama nieźle mnie wkurzyła i chciałem trochę odreagować. NIe wiem po co zabrałąem ze sobą łopatę. Jakiś głos wewnątrz mnie mowił mi, że mam tak zrobić.
Gdy dotarłem na miejsce zacząłem kopać. Po pewnym czasie coś zaczęło stawiać mi opor. W końcu wyjęłem tajemniczą skrzyneczkę z ziemi. NIe mogłem jej otworzyć, ale po wielu próbach w koncu ujrzałem jej zawartość. W środku leżała przepiękna złota bransoletka wysadzana cytrynami. Nie wiedziałem co mam zrobić. Powiedzieć o ty komuś czy nie? Ten sam głos odezwał się do mnie:
- nałoż ją, będziesz wtedy szczęśliwy
Nie mam pojecia czemu go posłuchałem. To było silniejsze ode mnie. Po chwili ten sam głos znow sie do mnie odezwał:
- Ona jest magiczna, co pomyslisz to się stanie, zawsze...
Tak, pomyślałem. Teraz będę mogł pokazać mojej matce kto tu naprawdę jes krolem. Poszedłem do domu i pomyślałem sobie:
- Niech mama zginie, niech nigdy nie powroci.
W tym samym momenci mama jakby rozpłyneła się w powietrzu. Nie było jej.
Świetnie!- pomyślałem
treaz pora na mojego brata. To samo uczyniłem z nim. Jednak było mi jeszcze mało, chciałem aby na świecie zaczęły grasować wampiry i wilkołaki, a wszystko byłoby ze srebra i złota. Tak też się stało. Jednak po pewnym czasie wampiry zamordowały wszystkich z wyjątkiem mnie, nie miałem z kim rozmawiać, z kim sie dzielić moimi uczuciami. Pierwszy raz w życiu pożałowałem, ze nie ma ze mną rodziny, uświadomiłem sobie jak kochałem matkę, kóra uśmierciłem. NIe mogę tak dłużej zyć, a bransoletka nie mogła mi pomóc, ponieważ swoich rozkazów nie mogłem cofnąć. Zapragnąłem w tym momencie tylko jednego
-Chcę zginąć nie mogę już dłużej tak żyć.- w tym samym momencie wokoł mnie zapanowała ciemność, ktora mnie porwała..
Mam nadzieję, ze pomogłam, przepraszam ,że tam tyle błeów zapewne jest i takie krótkie, ale nie mam bardzo czasu pisać, dlatego nie zwracałam już uwagi jak piszę. W kazdym bądz razie na pewno mnie rozczytasz.