Napisz opowiadanie twórcze (lub odtwórcze) o wędrowcy który przeżył dramatyczną przygodę. Swoją prac wzbogać o opis przeżyć wewnętrznych . ( takie które bedę mógł napisać na diagnozie z języka polskiego w 2 klasie gimnazjum ) i aby zajmowało ok 1,5 kartki w zeszycie
kruszynka7
Dwa lata temu planowałem z moim przyjacielem wejście zimą na Babią Górę. Podczas wspinaczek zawsze towarzyszy nam dużo adrenaliny, ale nigdy nie przypuszczałem, ze tą przygadę zapamietam aż do końca życia. Po długich przygotowaniach w końcu pojechaliśmy wraz z markiem na naszą kolejną wyprawę. Tym razem nie miało być tak bardzo ekstremalnie, chceliśmy zdobyć kolejny szczyt. Jedynie warunki pogodowe utrudniały nam bardzo wejscie. Po kilku godzinach wspinaczki zmeczenie dawało o sobie znać a mróz doskwierał niemiłosiernie. W mojej głowie cały czas odzywał sie jakiś głos i podpowiadał, aby zawrócić. Upór sportowca nie pozwalał mi na to i nie chciałem nic mówić mojemu przyjacielowi. Po chwili przerwy szliśmy dalej i nagle do naszych uszu dotarł jakiś dziwny dźwięk. Po chwili zauważyliśmy lawinę. Bardzo sie bałem, moje serce staneło mi w gardle w jednej chwili. Następne co pamieta to fakt, że leżałem pod śniegiem, ale dosyc łatwo udało mi sie wydostać. Było mi bardzo zimno i czułem przerażenie. Od raz zacząłem nawoływać mojego przyjaciela , ale jego już nigdzie nie znalazłem. Nie marnowałem swojego ciepła i energii na dalsze poszukiwania. Schowałem sie w jednym miejscu i modliłem sie o ratunek. Takiego strachu nigdy w życiu nie czułem. Zacząłem wspominać sobie całe życie. Nie wiem nawet ile czasu minęło, ale usłyszałem, że nadchodzi pomoc. Byłem wyczerpany i bardzo zmarznięty. Poczułem ogromne szczęście a gdy zobaczyłem ludzką twarz to było dla mnie zbawienie. Zabrali mnie do szpitala, cały czas byłem psychicznie podłamany, mój stan pogorszył się wraz z wiadomoscią, że mojego przyjaciela nie dało sie uratować. Cały czas miałem nadzieję, że jeszcze go zobaczę. Serce mi sie krajało. Czułem ogromy żal do wszystkich. Gdy wyszedłem ze szpitala przeleżałem jeszcze kilka tygodni załamany w łóżku. Jednak po kilku miesiącach pogodziłem się ze stratą a pasja do gór nigdy nie zaginie. Dalej jestem wędrowcą i planuję zdobywać kolejne szczyty.
Po długich przygotowaniach w końcu pojechaliśmy wraz z markiem na naszą kolejną wyprawę. Tym razem nie miało być tak bardzo ekstremalnie, chceliśmy zdobyć kolejny szczyt. Jedynie warunki pogodowe utrudniały nam bardzo wejscie.
Po kilku godzinach wspinaczki zmeczenie dawało o sobie znać a mróz doskwierał niemiłosiernie. W mojej głowie cały czas odzywał sie jakiś głos i podpowiadał, aby zawrócić. Upór sportowca nie pozwalał mi na to i nie chciałem nic mówić mojemu przyjacielowi. Po chwili przerwy szliśmy dalej i nagle do naszych uszu dotarł jakiś dziwny dźwięk. Po chwili zauważyliśmy lawinę. Bardzo sie bałem, moje serce staneło mi w gardle w jednej chwili.
Następne co pamieta to fakt, że leżałem pod śniegiem, ale dosyc łatwo udało mi sie wydostać. Było mi bardzo zimno i czułem przerażenie. Od raz zacząłem nawoływać mojego przyjaciela , ale jego już nigdzie nie znalazłem. Nie marnowałem swojego ciepła i energii na dalsze poszukiwania. Schowałem sie w jednym miejscu i modliłem sie o ratunek. Takiego strachu nigdy w życiu nie czułem. Zacząłem wspominać sobie całe życie.
Nie wiem nawet ile czasu minęło, ale usłyszałem, że nadchodzi pomoc. Byłem wyczerpany i bardzo zmarznięty. Poczułem ogromne szczęście a gdy zobaczyłem ludzką twarz to było dla mnie zbawienie. Zabrali mnie do szpitala, cały czas byłem psychicznie podłamany, mój stan pogorszył się wraz z wiadomoscią, że mojego przyjaciela nie dało sie uratować. Cały czas miałem nadzieję, że jeszcze go zobaczę. Serce mi sie krajało. Czułem ogromy żal do wszystkich.
Gdy wyszedłem ze szpitala przeleżałem jeszcze kilka tygodni załamany w łóżku. Jednak po kilku miesiącach pogodziłem się ze stratą a pasja do gór nigdy nie zaginie. Dalej jestem wędrowcą i planuję zdobywać kolejne szczyty.