Napisz Opowiadanie Szkolne ( Historię dziejącą się w szkole ) z WYKORZYSTANIEM SLANGU UCZNIOWSKIEGO ( Dowolne słowa których nie ma w słowniku ) ( To SP ) ( Np. Siema , Hej , co je ? , Czwóra ... ) . Na pewno będzie NAJ . Z góry dziękuję.
Idąc do szkoły na ulicy Warszawskiej spotkałem mojego najlepszego kumpla, Janka. Był dziś coś nie w sosie. Nic nie rozumiałem. Doszliśmy do szkoły w milczeniu.
W szkole było wesoło jak zwykle. Za ścianą usłyszałem skrobanie pióra jednego ucznia, który zapomniał zadania domowego, z korytarza wydobywał się dźwięk odbijanej piłeczki pingpongowej, a za oknem słyszałem śpiew ptaków. Wszystko było takie wesołe, tylko Janek siedział zachmurzony.
-Co jest, stary? - zapytałem
-A nic… - odpowiedział Janek
-No weź odpowiedz! – krzyknąłem
-Odczep się, i tak nic nie zrozumiesz.
Więc się odczepiłem. Wszyscy do mnie krzyczeli, a ja jakoś dziwnie się czułem, głowa mnie bolała. Janek dziś był bardzo rozkojarzony. Na pierwszej lekcji, czyli na chemii, Janek dodał do miski zły płyn, i tym wywołał wybuch. Śmierdziało strasznie. Kujonki z pierwszej ławki znowu zaliczyły po szóstce. Jak ja ich nienawidzę. Z kolei nasi szkolni leserzy nie zawiedli. Cztery pały i jedna dwója i to na pierwszej lekcji. No, dzień zaczął się ciekawie. Nasi kompani z III d krzyczeli, żebym poszedł na wagary, bo nauczycielka daje straszne pytania z geografii. O nie!!! Dziś pytanie z geografii!!! Nie wyuczyłem się, zapomniałem o niej. Za Chiny nie zdobędę lepszej oceny niż dwójka. Do drugiej lekcji zostały 30 sekund, 29. To były najdłuższe sekundy mojego życia. Moja nadzieja była w Janku, bo to wzorowy uczeń. On oznajmił, że nie wyuczył się na dzisiaj, ponieważ to nie jego kolej. Akurat dziś przypadła na mnie. Czemu wyszedłem dziś z wyra!!! Druga lekcja się zaczęła. Pani zaczęła szukać ofiary.
-Piotrek, do tablicy!
- No ale akurat dlaczego ja?
-Bo tak chcę.
-No dobra.
-Dobrze. Stolica Peru.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Te debile, w ostatnich ławkach krzyczeli coś o Kairze, ale nie chciałem ich słuchać. Więc musiałem zdać się na szczęście i burknąłem:
-Lima?
-Brawo!
Pytanie zeszło bardzo szybko. Dostałem 4. Uff. Psorka strasznie się zdziwiła, że tak płynnie odpowiadałem. Na kolejnej przerwie nękałem Janka, żeby coś powiedział o tym, czemu on jest taki dziwny. Po kilku minutach wreszcie się odezwał:
-Mój chomik dedł. Mama teraz mnie zabije nawet za 4. A dzisiaj jest sprawdzian z matematyki , na którego się nie przygotowałem. Nie wiem co ze mną będzie.
-Pójdziesz ze mną do domu. No dobra, uspokój się. Jakoś to powiemy psorce o twojej sytuacji.
Na matmie, wszystko powiedzieliśmy psorce, a ona zlitowała się nad naszymi duszami, i odpuściła ze sprawdzianem. Z psorki jest równy gość.
Janek był od tamtej chwili weselszy. Po szkole nawet postawił mi gorącego psa. (hot doga) Naprawdę, dobry z niego kumpel.
Idąc do szkoły na ulicy Warszawskiej spotkałem mojego najlepszego kumpla, Janka. Był dziś coś nie w sosie. Nic nie rozumiałem. Doszliśmy do szkoły w milczeniu.
W szkole było wesoło jak zwykle. Za ścianą usłyszałem skrobanie pióra jednego ucznia, który zapomniał zadania domowego, z korytarza wydobywał się dźwięk odbijanej piłeczki pingpongowej, a za oknem słyszałem śpiew ptaków. Wszystko było takie wesołe, tylko Janek siedział zachmurzony.
-Co jest, stary? - zapytałem
-A nic… - odpowiedział Janek
-No weź odpowiedz! – krzyknąłem
-Odczep się, i tak nic nie zrozumiesz.
Więc się odczepiłem. Wszyscy do mnie krzyczeli, a ja jakoś dziwnie się czułem, głowa mnie bolała. Janek dziś był bardzo rozkojarzony. Na pierwszej lekcji, czyli na chemii, Janek dodał do miski zły płyn, i tym wywołał wybuch. Śmierdziało strasznie. Kujonki z pierwszej ławki znowu zaliczyły po szóstce. Jak ja ich nienawidzę. Z kolei nasi szkolni leserzy nie zawiedli. Cztery pały i jedna dwója i to na pierwszej lekcji. No, dzień zaczął się ciekawie. Nasi kompani z III d krzyczeli, żebym poszedł na wagary, bo nauczycielka daje straszne pytania z geografii. O nie!!! Dziś pytanie z geografii!!! Nie wyuczyłem się, zapomniałem o niej. Za Chiny nie zdobędę lepszej oceny niż dwójka. Do drugiej lekcji zostały 30 sekund, 29. To były najdłuższe sekundy mojego życia. Moja nadzieja była w Janku, bo to wzorowy uczeń. On oznajmił, że nie wyuczył się na dzisiaj, ponieważ to nie jego kolej. Akurat dziś przypadła na mnie. Czemu wyszedłem dziś z wyra!!! Druga lekcja się zaczęła. Pani zaczęła szukać ofiary.
-Piotrek, do tablicy!
- No ale akurat dlaczego ja?
-Bo tak chcę.
-No dobra.
-Dobrze. Stolica Peru.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Te debile, w ostatnich ławkach krzyczeli coś o Kairze, ale nie chciałem ich słuchać. Więc musiałem zdać się na szczęście i burknąłem:
-Lima?
-Brawo!
Pytanie zeszło bardzo szybko. Dostałem 4. Uff. Psorka strasznie się zdziwiła, że tak płynnie odpowiadałem. Na kolejnej przerwie nękałem Janka, żeby coś powiedział o tym, czemu on jest taki dziwny. Po kilku minutach wreszcie się odezwał:
-Mój chomik dedł. Mama teraz mnie zabije nawet za 4. A dzisiaj jest sprawdzian z matematyki , na którego się nie przygotowałem. Nie wiem co ze mną będzie.
-Pójdziesz ze mną do domu. No dobra, uspokój się. Jakoś to powiemy psorce o twojej sytuacji.
Na matmie, wszystko powiedzieliśmy psorce, a ona zlitowała się nad naszymi duszami, i odpuściła ze sprawdzianem. Z psorki jest równy gość.
Janek był od tamtej chwili weselszy. Po szkole nawet postawił mi gorącego psa. (hot doga) Naprawdę, dobry z niego kumpel.