Był ciepły wiosenny ranek, kiedy moja mama obudziła mnie jak co dzień do szkoły. Dzień był naprawdę ładny, więc zaraz po szkole umówiona byłam z moją przyjaciółką w parku.
Lekcje minęły nam bardzo szybko: na wspólnych planach na popołudnie, poprzez słuchanie co mówią do nas nauczuciele. Gdy zadzowinł dzwonek oznaczający koniec lekcji byłyśmy w niebozwiętę. Od razu pobiegłyśmy do szatni gdzie zminiłyśmy buty i wyszłyśmy ze szkoły. Maszerowałyśmy bardzo spokojnie, by jak najdłużej cieszyć się piękną pogodą, gdy nagle poczułyśmy zapach dymu. Zaniepokoiło nas to jednak, po chwili namysłu stwierdziłyśmy iż ktoś planuje ognisko-w końcu słońce zachęcało do tego. Szłyśmy boczną alejką, kiedy dostrzegłam w oddali jakieś światła, czy płomyczki. Ja- z natury ciekawa, bardzo pragęłam zobaczyć co się tam dzieję. Razem z koleżanką pobiegłyśmy w stronę dzinych "błysków". Gdy po kilku minutach biegu dotarłyśmy już na miejsce, zobaczyłyśmy niespodziewany widok. To jeden z domów moich sąsiadó płąnął! Nie mogłyśmy uwierzyć włąsnym oczom, lecz w pobliżu nie dostrzegłyśmy żadnej osoby. No tak, była przecież godzina 12:00, środek tygodnia, nie miało prawo być tu żadnej osoby. Szybko poleciłam koleżance, aby zadzwoniła na straż pożarną, w czasie gdy ja znajdę osobę dorosłą. Po kilkunastu minutach poszukiwań udało mi się znaleźć, drgiego sąsiada. Ten przyszedł razem z gaśnicą, która w porónaniu z ofniem wydawała się niczym. Chwilę potem przyjechałą straż pożarna i zaczęła się akcja strażaków. Gaszenie domu trwało około godziny, ale nie wiedziałam czy to dużo. Byłam w szkou. Wieczorem, do mojego domu w pobliżu pożaru przyszli państwo mieszkający w spalonym budynku. Podziękowali za sprowadzenie pomocy i oferowali wspólne wyjście do kina i na lody. Byłam zachwycona.
Następnego dnia w gazecie ukazał się artykuł o mim bohaterskim czynie. ZOstałam okrzyknięta bohaterką i wszcy mnie chwalili. Teraz już wiem, iż warto znać numery alarmowe.
Siedziałam wtedy z chłopakiem i oglądałam telewizje, wszystko było idelanie. Poszłam po coś do picia i wtedy to ujrzałam, z okna pana X buchał ogień, ogród stał w płomieniach.
Szklanka wypadła mi z ręki, nie wiedziałam co począć, zaczełam wołać Marka że ma tu natychmiast przybiec, on na szczęście zachował więksoszą jasność umysłu i szybko wykręcił 998, starch zajął całe moje ciało, sparaliżował je, wybiegłam przed dom i patrzyłam jak dom sąsiada staje w płomieniach!
Strażacy przyjechali. nie wiem ile to trwało może pięć minut, a może cztery godziny, widziałam jak dom pochłaniają płomienie, sama jednak nie mogłam nic zrobić.
Dobytek pana X zniszczony, jego na szczęscie nie było w domu...
Był ciepły wiosenny ranek, kiedy moja mama obudziła mnie jak co dzień do szkoły. Dzień był naprawdę ładny, więc zaraz po szkole umówiona byłam z moją przyjaciółką w parku.
Lekcje minęły nam bardzo szybko: na wspólnych planach na popołudnie, poprzez słuchanie co mówią do nas nauczuciele. Gdy zadzowinł dzwonek oznaczający koniec lekcji byłyśmy w niebozwiętę. Od razu pobiegłyśmy do szatni gdzie zminiłyśmy buty i wyszłyśmy ze szkoły. Maszerowałyśmy bardzo spokojnie, by jak najdłużej cieszyć się piękną pogodą, gdy nagle poczułyśmy zapach dymu. Zaniepokoiło nas to jednak, po chwili namysłu stwierdziłyśmy iż ktoś planuje ognisko-w końcu słońce zachęcało do tego. Szłyśmy boczną alejką, kiedy dostrzegłam w oddali jakieś światła, czy płomyczki. Ja- z natury ciekawa, bardzo pragęłam zobaczyć co się tam dzieję. Razem z koleżanką pobiegłyśmy w stronę dzinych "błysków". Gdy po kilku minutach biegu dotarłyśmy już na miejsce, zobaczyłyśmy niespodziewany widok. To jeden z domów moich sąsiadó płąnął! Nie mogłyśmy uwierzyć włąsnym oczom, lecz w pobliżu nie dostrzegłyśmy żadnej osoby. No tak, była przecież godzina 12:00, środek tygodnia, nie miało prawo być tu żadnej osoby. Szybko poleciłam koleżance, aby zadzwoniła na straż pożarną, w czasie gdy ja znajdę osobę dorosłą. Po kilkunastu minutach poszukiwań udało mi się znaleźć, drgiego sąsiada. Ten przyszedł razem z gaśnicą, która w porónaniu z ofniem wydawała się niczym. Chwilę potem przyjechałą straż pożarna i zaczęła się akcja strażaków. Gaszenie domu trwało około godziny, ale nie wiedziałam czy to dużo. Byłam w szkou. Wieczorem, do mojego domu w pobliżu pożaru przyszli państwo mieszkający w spalonym budynku. Podziękowali za sprowadzenie pomocy i oferowali wspólne wyjście do kina i na lody. Byłam zachwycona.
Następnego dnia w gazecie ukazał się artykuł o mim bohaterskim czynie. ZOstałam okrzyknięta bohaterką i wszcy mnie chwalili. Teraz już wiem, iż warto znać numery alarmowe.
Przepraszam za błędy ;/// Myślę że pomogłam ;)))
Siedziałam wtedy z chłopakiem i oglądałam telewizje, wszystko było idelanie. Poszłam po coś do picia i wtedy to ujrzałam, z okna pana X buchał ogień, ogród stał w płomieniach.
Szklanka wypadła mi z ręki, nie wiedziałam co począć, zaczełam wołać Marka że ma tu natychmiast przybiec, on na szczęście zachował więksoszą jasność umysłu i szybko wykręcił 998, starch zajął całe moje ciało, sparaliżował je, wybiegłam przed dom i patrzyłam jak dom sąsiada staje w płomieniach!
Strażacy przyjechali. nie wiem ile to trwało może pięć minut, a może cztery godziny, widziałam jak dom pochłaniają płomienie, sama jednak nie mogłam nic zrobić.
Dobytek pana X zniszczony, jego na szczęscie nie było w domu...
nie z internetu