Napisz opowiadanie pt. Pasażer na gapę. Przynajmniej 10- 20 zdań ładne i bez błędów. Proszę o pomoc na jutro!!!!!!!!!!!!!!!! Daje dziękuje, naj i gwiazdki !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! PLIS!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ZająckaKieckaBalowa
Iga popatrzyła z niesmakiem na swoją młodszą siostrę, którą mama zostawiła pod jej opieką. Ania bawiła się właśnie swoją ulubioną lalką. Mama pojechała do szpitala odwiedziny do taty. Tydzień temu złamał nogę. Nagle zadzwonił telefon. Iga rzuciła się biegiem do słuchawki. - Halo? - Iguś, słuchaj... Idź zobacz, czy w salonie na stoliku nie leży może mój bilet... Mama dosłyszała nieszczęśliwe westchnięcie w słuchawce, ale nic nie powiedziała. Doskonale wiedziała, że jej starsza córka jest zbyt ambitna, żeby sprawdzać, czy czasem jakiś nierozgarnięty człowiek wziął wszystko co potrzebuje... Iga spojrzała na stolik. Zbladła z wrażenia. - Mamo... - odezwała się nie pewnym głosem. - Tak? O co cho... Iga, zapomniałam, na stoliku jest straszny bałagan, przełóż kilka książek i poszukaj mi tego...To bardzo pilne. Przepraszam, tak się spieszyłam, że nie zdążyłam! - Co? - głos dziewczyny brzmiał raczej jak puste echo. Po dwóch minutach przekopywania znalazła "magiczny" skrawek papieru, na którym tak zależało. - Jest, mamo, tutaj. - Ach, no tak. Gdybym wróciła po niego, to nie zdążę na pociąg, bo roweru jeszcze nie odebrałam z garażu od czasu naszego powrotu z wakacji. - To ty szłaś pieszo na dworze?! W taką pogodę?!!! Iga przesadnie zwracała uwagę na dwie rzeczy: modę i pogodę. Jeśli choćby leciutko mżawiło a ona musiała gdzieś wyjść - wyjmowała z szafy swój albo miętowy albo kawowy parasol przyozdabiany zawijasami, ubierała się wykwitnie i wychodziła. - Nie mogłabyś rowerem mi go podwieźć? Twój odebrał tata... Jęk dziewczyny rozbawił mamę do granic możliwości. Wybuchnęła gwałtownym, histerycznym śmiechem. - Oj, Iga, Iga... - Mamo! Mój rower jest przecież zepsuty! - ku swej radości uświadomiła sobie to właśnie teraz. - No, nic... Za pięć minut pociąg... Pojadę na gapę, bo co mam zrobić? - spytała mama z rozbawieniem. - A jak wrócisz? - Wstąpię potem do cioci Elizy, przecież mieszka niedaleko szpitala. Ona ma samochód, podwiezie mnie. - A jak cię przyłapią w pociągu? - Nie wiem, ale nie mam innej opcji. Tylko dzisiaj można z resztą odebrać wyniki badań. Dwie godziny później deszcz lał jak z cebra. Iga wzdrygnęła się na samą myśl o tym, że mama ubrana była dzisiaj w cieniuteńką kurteczkę. Nagle usłyszała otwierające się drzwi i śmiech. Skierowała się do przedsionka. Zobaczyła mamę prowadzącą wesołą rozmowę z ciocią Elizą. - Iga, zrób herbatę, proszę cię. - mama rzuciła wieszając przemokniętą do suchej nitki kurtkę swoją oraz nieco cieplejszy płaszcz siostry. Idze chciało się śmiać, ale powstrzymała się. Czasami wydawało jej się, że dla jej mamy nie ma rzeczy nie możliwych...
Nagle zadzwonił telefon. Iga rzuciła się biegiem do słuchawki.
- Halo?
- Iguś, słuchaj... Idź zobacz, czy w salonie na stoliku nie leży może mój bilet...
Mama dosłyszała nieszczęśliwe westchnięcie w słuchawce, ale nic nie powiedziała. Doskonale wiedziała, że jej starsza córka jest zbyt ambitna, żeby sprawdzać, czy czasem jakiś nierozgarnięty człowiek wziął wszystko co potrzebuje...
Iga spojrzała na stolik. Zbladła z wrażenia.
- Mamo... - odezwała się nie pewnym głosem.
- Tak? O co cho... Iga, zapomniałam, na stoliku jest straszny bałagan, przełóż kilka książek i poszukaj mi tego...To bardzo pilne. Przepraszam, tak się spieszyłam, że nie zdążyłam!
- Co? - głos dziewczyny brzmiał raczej jak puste echo.
Po dwóch minutach przekopywania znalazła "magiczny" skrawek papieru, na którym tak zależało.
- Jest, mamo, tutaj.
- Ach, no tak. Gdybym wróciła po niego, to nie zdążę na pociąg, bo roweru jeszcze nie odebrałam z garażu od czasu naszego powrotu z wakacji.
- To ty szłaś pieszo na dworze?! W taką pogodę?!!!
Iga przesadnie zwracała uwagę na dwie rzeczy: modę i pogodę. Jeśli choćby leciutko mżawiło a ona musiała gdzieś wyjść - wyjmowała z szafy swój albo miętowy albo kawowy parasol przyozdabiany zawijasami, ubierała się wykwitnie i wychodziła.
- Nie mogłabyś rowerem mi go podwieźć? Twój odebrał tata...
Jęk dziewczyny rozbawił mamę do granic możliwości. Wybuchnęła gwałtownym, histerycznym śmiechem.
- Oj, Iga, Iga...
- Mamo! Mój rower jest przecież zepsuty! - ku swej radości uświadomiła sobie to właśnie teraz.
- No, nic... Za pięć minut pociąg... Pojadę na gapę, bo co mam zrobić? - spytała mama z rozbawieniem.
- A jak wrócisz?
- Wstąpię potem do cioci Elizy, przecież mieszka niedaleko szpitala. Ona ma samochód, podwiezie mnie.
- A jak cię przyłapią w pociągu?
- Nie wiem, ale nie mam innej opcji. Tylko dzisiaj można z resztą odebrać wyniki badań.
Dwie godziny później deszcz lał jak z cebra. Iga wzdrygnęła się na samą myśl o tym, że mama ubrana była dzisiaj w cieniuteńką kurteczkę.
Nagle usłyszała otwierające się drzwi i śmiech. Skierowała się do przedsionka. Zobaczyła mamę prowadzącą wesołą rozmowę z ciocią Elizą.
- Iga, zrób herbatę, proszę cię. - mama rzuciła wieszając przemokniętą do suchej nitki kurtkę swoją oraz nieco cieplejszy płaszcz siostry.
Idze chciało się śmiać, ale powstrzymała się. Czasami wydawało jej się, że dla jej mamy nie ma rzeczy nie możliwych...