KasiuniaXxX
Było to 11 sierpnia 2009 roku. Postanowiłam wybrać się na długi, letni spacer. Pogoda była piękna. Ciepłe promienie słońca rozbłyskiwały na zielonych liściach drzew i krzewów. Błękit nieba współtworzył interesujący kontrast z barwami ziemi. Śpiew ptaków dorodnie roznosił się po całym paśmie górskim. W oddali słychać było koncert cykających bez ustanku świerszczy. Poranna rosa, osiadała na gałązkach jarzębiny tworząc ciekawą, trudno zrozumiałą egzystencję natury... A ja... Kroczyłam przed siebie, nucąc wesołą piosenkę i podziwiając przepiękne widoki. Szłam tak dłuższy czas, gdy nagle, gdzieś w zaroślach, ujrzałam dziwny, połyskujący przedmiot. Z początku byłam niepewna podejścia do niego, jednak po paru chwilach i dłuższym zastanowieniu się, odważyłam się wyciągnąć go z bujnej trawy. Ku mojemu zaskoczeniu, owy przedmiot okazał się prześlicznym, srebrnym łańcuszkiem. mieniącym się we wszystkich kolorach tęczy. Był tak niezwykły, że jego widok sprawił iż pogrążyłam się w marzeniach i niespodziewanie kiedy, zatraciłam się w krainie snu... Obudziłam się po paru godzinach. Słońce chyliło się ku zachodowi i zaczynało robić się ciemno. Nawet nie wiem jak to możliwe ale spędziłam cały dzień, otoczona łonem natury. Spojrzałam na rękę. Łańcuszek wciąż tam był, a każde spojrzenie w jego stronę powodowało uśmiech na mojej twarzy. Szczęśliwa i pełna entuzjazmu, zabrałam znalezisko ze sobą i ruszyłam w drogę powrotną.
A ja... Kroczyłam przed siebie, nucąc wesołą piosenkę i podziwiając przepiękne widoki. Szłam tak dłuższy czas, gdy nagle, gdzieś w zaroślach, ujrzałam dziwny, połyskujący przedmiot. Z początku byłam niepewna podejścia do niego, jednak po paru chwilach i dłuższym zastanowieniu się, odważyłam się wyciągnąć go z bujnej trawy.
Ku mojemu zaskoczeniu, owy przedmiot okazał się prześlicznym, srebrnym łańcuszkiem. mieniącym się we wszystkich kolorach tęczy. Był tak niezwykły, że jego widok sprawił iż pogrążyłam się w marzeniach i niespodziewanie kiedy, zatraciłam się w krainie snu...
Obudziłam się po paru godzinach. Słońce chyliło się ku zachodowi i zaczynało robić się ciemno. Nawet nie wiem jak to możliwe ale spędziłam cały dzień, otoczona łonem natury.
Spojrzałam na rękę. Łańcuszek wciąż tam był, a każde spojrzenie w jego stronę powodowało uśmiech na mojej twarzy. Szczęśliwa i pełna entuzjazmu, zabrałam znalezisko ze sobą i ruszyłam w drogę powrotną.