Dla Kasi dzień zaczął się zwyczajnie. Jak zwykle rano zbudziły ją promienie słońca przedostające się do pokoju przez uchylone okno.
Szybko wstała i zadbała o higienę osobistą, po czym zeszła do kuchni, uprzednio witając się z rodzicami, których spotkała na korytarzu. Właśnie wychodzili do pracy. Dziewczyna samotnie usiadła przy stole i w milczeniu spożywała posiłek. Przeważnie soboty spędzała w towarzystwie przyjaciół, jednak teraz nie miała na to ochoty. Po krótkim namyśle postanowiła udać się do parku. Ubrała ciepłą kurtkę i trampki, po czym zamknęła drzwi na klucz. Jesienna aura nie sprzyjała spacerom. Chodniki pokryte były barwnymi liśćmi, jednak ciągły deszcz, znacznie bardziej odstraszał niż zachęcał. Nastolatka ruszyła szybkim krokiem. Spotkała znajomych ze szkoły, jednak nie zwróciła na nich uwagi, chociaż niejednokrotnie ją nawoływali. W parku nie było wielu ludzi. Usiadła na mokrej ławce, naciągając na głowę kaptur. Obserwowała ludzi w skupieniu. Niespodziewanie cisze przerwał dźwięk dzwonka jej telefonu.
-Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Katarzyną Nowak? – zapytała urzędowym głosem kobieta.
-Tak, słucham? -Chciałam przekazać pani smutne wieści. Pańscy rodzice mieli wypadek… ojciec umarł, a pani matka jest w ciężkim, acz stabilnym stanie. Bardzo mi przykro.
Dziewczyna upuściła telefon, który wpadł do kałuży. Drżącymi rękoma starała się go wyjąć, jednak komórka się wyłączyła. Przeklęła siarczyście i pobiegła w stronę jezdni. Z jej czekoladowych oczy ciekły łzy. czuła się taka bezradna. Jak najszybciej chciała dotrzeć do rodziców… być przy nich w tak trudnych chwilach. Nie chciała przyjąć do wiadomości, że jej ojciec nie żyje. Wciąż liczyła, że to pomyłka. Pragnęła uciec od problemów. W jej głowie kotłowało się tysiące myśli. Wyobraźnia podsuwała jej najgorsze scenariusze, w których główną rolę grali rodziciele. W sercu miała pustkę, która była widoczna również w jej oczach. Czuła żal do Boga i całego świata. Dlaczego akurat teraz musiało przytrafić się jej coś tak strasznego? Rozgoryczenie i ból nie opuszczały jej ani na chwilę. Biegła szybko, a siły dodawały jej targające nią emocje. Zupełnie nad sobą nie panowała. Wiedziała w jakim szpitalu się znajdują. Weszła na jezdnie, nie zwracając uwagi na czerwone światło. Kierowca z piskiem opon zatrzymał się przed jej wątłym ciałem. Na początku zdenerwował się jednak widząc w jakim stanie jest dziewczyna, zaproponował pomoc. Podwiózł ją do wskazanego miejsca, a później życzył szczęścia, które bardzo by się jej przydało. Przestała mieć nadzieję. Potęgował w niej ogromny strach, ale zdołała podejść do recepcjonistki. Dowiedziała się w jakiej sali leży jej matka. Czym prędzej się tam znalazła. Niestety nie pozwalano jej wejść do środka. Mogła obserwować rodzicielkę przez szybę. Lekarze starali się ją uspokoić, na marne. Ona chciała się znaleźć blisko matki.
Siedząc przed salą zdała sobie sprawę z wielu rzeczy. Wcześniej nie doceniała tego ci miała. Może to była nauczka od Boga? Wiedziała tylko, że był to dzień, który zmienił wszystko… dzień, który zapamięta do końca życia.
Dla Kasi dzień zaczął się zwyczajnie. Jak zwykle rano zbudziły ją promienie słońca przedostające się do pokoju przez uchylone okno.
Szybko wstała i zadbała o higienę osobistą, po czym zeszła do kuchni, uprzednio witając się z rodzicami, których spotkała na korytarzu. Właśnie wychodzili do pracy. Dziewczyna samotnie usiadła przy stole i w milczeniu spożywała posiłek. Przeważnie soboty spędzała w towarzystwie przyjaciół, jednak teraz nie miała na to ochoty. Po krótkim namyśle postanowiła udać się do parku. Ubrała ciepłą kurtkę i trampki, po czym zamknęła drzwi na klucz. Jesienna aura nie sprzyjała spacerom. Chodniki pokryte były barwnymi liśćmi, jednak ciągły deszcz, znacznie bardziej odstraszał niż zachęcał. Nastolatka ruszyła szybkim krokiem. Spotkała znajomych ze szkoły, jednak nie zwróciła na nich uwagi, chociaż niejednokrotnie ją nawoływali. W parku nie było wielu ludzi. Usiadła na mokrej ławce, naciągając na głowę kaptur. Obserwowała ludzi w skupieniu. Niespodziewanie cisze przerwał dźwięk dzwonka jej telefonu.
-Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Katarzyną Nowak? – zapytała urzędowym głosem kobieta.
-Tak, słucham?
-Chciałam przekazać pani smutne wieści. Pańscy rodzice mieli wypadek… ojciec umarł, a pani matka jest w ciężkim, acz stabilnym stanie. Bardzo mi przykro.
Dziewczyna upuściła telefon, który wpadł do kałuży. Drżącymi rękoma starała się go wyjąć, jednak komórka się wyłączyła. Przeklęła siarczyście i pobiegła w stronę jezdni. Z jej czekoladowych oczy ciekły łzy. czuła się taka bezradna. Jak najszybciej chciała dotrzeć do rodziców… być przy nich w tak trudnych chwilach. Nie chciała przyjąć do wiadomości, że jej ojciec nie żyje. Wciąż liczyła, że to pomyłka. Pragnęła uciec od problemów. W jej głowie kotłowało się tysiące myśli. Wyobraźnia podsuwała jej najgorsze scenariusze, w których główną rolę grali rodziciele. W sercu miała pustkę, która była widoczna również w jej oczach. Czuła żal do Boga i całego świata. Dlaczego akurat teraz musiało przytrafić się jej coś tak strasznego? Rozgoryczenie i ból nie opuszczały jej ani na chwilę. Biegła szybko, a siły dodawały jej targające nią emocje. Zupełnie nad sobą nie panowała. Wiedziała w jakim szpitalu się znajdują. Weszła na jezdnie, nie zwracając uwagi na czerwone światło. Kierowca z piskiem opon zatrzymał się przed jej wątłym ciałem. Na początku zdenerwował się jednak widząc w jakim stanie jest dziewczyna, zaproponował pomoc. Podwiózł ją do wskazanego miejsca, a później życzył szczęścia, które bardzo by się jej przydało. Przestała mieć nadzieję. Potęgował w niej ogromny strach, ale zdołała podejść do recepcjonistki. Dowiedziała się w jakiej sali leży jej matka. Czym prędzej się tam znalazła. Niestety nie pozwalano jej wejść do środka. Mogła obserwować rodzicielkę przez szybę. Lekarze starali się ją uspokoić, na marne. Ona chciała się znaleźć blisko matki.
Siedząc przed salą zdała sobie sprawę z wielu rzeczy. Wcześniej nie doceniała tego ci miała. Może to była nauczka od Boga? Wiedziała tylko, że był to dzień, który zmienił wszystko… dzień, który zapamięta do końca życia.