Pewnego pochmurnego dnia razem se swoją siostrą Matyldą wybrałyśmy się na zielone wzgórza.Byłyśmy tam podekscytowane bo miał tam się zjawić nasz sąsiad.Miałyśmy z nim pójść do zoo.
Po pięciu minutach pojechałysmy z nim do zoo .Zobaczyłyśmy tam dużo zwierząt np.żyrafy,lwy czy niedźwiedzie.Matylda bardzo się przestraszyła,ale mój sąsiad ją uspokoił.
-Matyldo nie bój się on Cię nie zje.Nie umie wyjść z klatki.
Po tych słowach matylda się uspokoiła.Nagle przyszedł mi pomysł,żeby rozejrzeć się po ruinach zamkku.Oczywiście sąsiadowi się to nie spodobało.
-Gdzie wy chciecie iśc?Nie wolno!
Ale my z matyldą nie posłuchałyśmy poszłyśmy tam.Nagle zobaczyłyśmy malutkiego pieska .Nazwałyśmy go hektor.Bardzo ucieszyłyśmy się na jego widok , bo nigdy nie miałyśmy w domu małego szczeniaczka, a on był bardzo słodziutki.Cały dzień spedziłyśmy w tych ruinach,a sąsiad nas szukał.Na godzinę przed wyjazdem zjawiłyśmy się u niego z tym pieskiem.A on powiedział...
-Co to jest za pies . Nie wolno nam go wziąć.
-Ale czemu?
-Rodzice się mogą nie ucieszyć na ten widok
-Ale bardzo prozimy on jest milutki,nie sprawia żadnychv problemów.
-Dobrze weźmiemy go, ale wy wszytko bierzecie na siebie.Rozumiemy się ?
-Oczywiście -zawołałyśmy radosnym głosem.
wsiadłyśmy do auta i pojechałyśmy do domy.Rodzicom na widok ,że przywiozłyśmy psa byli bardzo na nas zesłoszczeni,ale ja z Matyldą powiedziałyśmy,że nigdy nie miałyśmy zwierzaczka w domu no to rodzice pozwoli nam go zodtawić.
To już koniec tej historii,ale na pewno kiedyś jeszcze przytrafi się nam taka przygoda.
Pewnego dnia ja i mój brat postanowiliśmy wybrać się nad rzekę. Było to upalne lato, wiec stwierdziliśmy, że będziemy się kąpać. Spakowaliśmy do koszyka wszystko to do było potrzebne. Kiedy wszystko zabraliśmy wsiedliśmy na rowery i co tchu pojechaliśmy nad rzekę. Na miejscu plaża wyglądała tak zachęcająco, że bez zastanowienia zostawiliśmy na niej nasze rzeczy i pomknęliśmy do wody. Była ona tak przyjemna, że można było z niej nie wychodzić. Czas mijał na zapabie i wzajemnym chlapaniu. Nagle mój brat zauważył przy brzegu zacumowaną łódź. Niewiele myśląc podbiegliśmy do niej by ją obejrzeć. Łódź jak łódź. Trochę zużyta, ale wciąż sprawna. Obok łódki należliśmy wiosło. Wspólnie postanowiliśmy wsiąść na nią i wypłynąć na środek rzeki. W pewnom momencie zaproponowałam, żebyśmy pobawili się w piratów. Udawaliśmy, że rozkazujemy naszej załodze. Ja byłam kapitanem, a brat starszym oficerem. Zdobywaliśmy i odkrywaliśmy nowe lądy. Udawaliśmy, że znalezione kamienie to cenne klejnoty. Bawiliśmy się tak do wieczora, aż przyszedł czas powrotu do domu. Nigdy nie zapomnię tej "morskiej" przygody.
"Porwani przez przygodę"
Pewnego pochmurnego dnia razem se swoją siostrą Matyldą wybrałyśmy się na zielone wzgórza.Byłyśmy tam podekscytowane bo miał tam się zjawić nasz sąsiad.Miałyśmy z nim pójść do zoo.
Po pięciu minutach pojechałysmy z nim do zoo .Zobaczyłyśmy tam dużo zwierząt np.żyrafy,lwy czy niedźwiedzie.Matylda bardzo się przestraszyła,ale mój sąsiad ją uspokoił.
-Matyldo nie bój się on Cię nie zje.Nie umie wyjść z klatki.
Po tych słowach matylda się uspokoiła.Nagle przyszedł mi pomysł,żeby rozejrzeć się po ruinach zamkku.Oczywiście sąsiadowi się to nie spodobało.
-Gdzie wy chciecie iśc?Nie wolno!
Ale my z matyldą nie posłuchałyśmy poszłyśmy tam.Nagle zobaczyłyśmy malutkiego pieska .Nazwałyśmy go hektor.Bardzo ucieszyłyśmy się na jego widok , bo nigdy nie miałyśmy w domu małego szczeniaczka, a on był bardzo słodziutki.Cały dzień spedziłyśmy w tych ruinach,a sąsiad nas szukał.Na godzinę przed wyjazdem zjawiłyśmy się u niego z tym pieskiem.A on powiedział...
-Co to jest za pies . Nie wolno nam go wziąć.
-Ale czemu?
-Rodzice się mogą nie ucieszyć na ten widok
-Ale bardzo prozimy on jest milutki,nie sprawia żadnychv problemów.
-Dobrze weźmiemy go, ale wy wszytko bierzecie na siebie.Rozumiemy się ?
-Oczywiście -zawołałyśmy radosnym głosem.
wsiadłyśmy do auta i pojechałyśmy do domy.Rodzicom na widok ,że przywiozłyśmy psa byli bardzo na nas zesłoszczeni,ale ja z Matyldą powiedziałyśmy,że nigdy nie miałyśmy zwierzaczka w domu no to rodzice pozwoli nam go zodtawić.
To już koniec tej historii,ale na pewno kiedyś jeszcze przytrafi się nam taka przygoda.
pomogłam?
Pewnego dnia ja i mój brat postanowiliśmy wybrać się nad rzekę. Było to upalne lato, wiec stwierdziliśmy, że będziemy się kąpać. Spakowaliśmy do koszyka wszystko to do było potrzebne. Kiedy wszystko zabraliśmy wsiedliśmy na rowery i co tchu pojechaliśmy nad rzekę. Na miejscu plaża wyglądała tak zachęcająco, że bez zastanowienia zostawiliśmy na niej nasze rzeczy i pomknęliśmy do wody. Była ona tak przyjemna, że można było z niej nie wychodzić. Czas mijał na zapabie i wzajemnym chlapaniu. Nagle mój brat zauważył przy brzegu zacumowaną łódź. Niewiele myśląc podbiegliśmy do niej by ją obejrzeć. Łódź jak łódź. Trochę zużyta, ale wciąż sprawna. Obok łódki należliśmy wiosło. Wspólnie postanowiliśmy wsiąść na nią i wypłynąć na środek rzeki. W pewnom momencie zaproponowałam, żebyśmy pobawili się w piratów. Udawaliśmy, że rozkazujemy naszej załodze. Ja byłam kapitanem, a brat starszym oficerem. Zdobywaliśmy i odkrywaliśmy nowe lądy. Udawaliśmy, że znalezione kamienie to cenne klejnoty. Bawiliśmy się tak do wieczora, aż przyszedł czas powrotu do domu. Nigdy nie zapomnię tej "morskiej" przygody.
_________________________________
Repetitio est mater studiorum
myślę, że pomogłam :)