Napisz opowiadanie optymistyczne na dowolny temat!!!
Zgłoś nadużycie!
Tegoroczne wakacje spędziłem w Ziemi Obiecanej - na Słowacji. Wynajęliśmy ładne mieszkanie w przepięknej okolicy. Przez całą drogę do Strbów* pogoda była upalna i słoneczna. Dopiero gdy dojechaliśmy, pogoda się pogorszyła. Nastały egipskie ciemności i po kilku minutach słychać było grzmoty. Podczas naszego pobytu na Słowacji, pogoda cały czas była deszczowa, ale sądny dzień nastał dopiero wtedy, kiedy na basenie zginął mój kuzyn- Michał. Krzyż pański był z tym rozbrykanym chłopakiem. Na szczęście błędna owca się odnalazła. Po trzech dniach pobytu za granicą postanowiliśmy wrócić do Polski, a dokładniej do Zakopanego. Dojechaliśmy na miejsce o godzinie osiemnastej, gdy robiło się już ciemno. Szukając mieszkania, chodziliśmy po domach jak od Annasza do Kaifasza. Nagle spadłan nam manna z nieba, trafił nam się tani, ładny domek, w miłej i przyjaznej okolicy. Nazajutrz wieczorem zorganizowaliśmy sobie grilla w góralskiej altanie. Bawiliśmy się wesoło w rytm tamtejszej muzyki. Gospodarz miał pięknego haskiego owczarka, który wabił się Hugo. Kuzyn Michał panicznie bał się tego psa, który nikomu nie zrobiłby nic złego. Wszyscy zapewniali go, że pies nikomu nie zrobi krzywdy, lecz ten był jak niewierny Tomasz. Nadszedł czas powrotu do domu. Żal było wyjeżdżać. Rodzice musieli wrócić do swojej pracy, bo z próżnego i Salomon nie naleje.
0 votes Thanks 1
patusia
W ostatnim miesiącu, moi starsi koledzy i jechaliśmy do Zakopanego. Było pochmurnie, wietrznie i troszkę zimno ale prognoza pogody była optymistyczna. W połowie drogi (przez) rankiem, zaczęło padać. Droga była śliska i zdecydowaliśmy jechać na skróty przez las. Robiło się coraz ciemniej. Wiatr stawał się coraz mocniejszy. Słyszeliśmy łamiące się gałęzie wokół nas. Podczas gdy jechaliśmy w dół, nasz samochód wpadł w poślizg i uderzyło w złamane drzewo z okropnym hałasem. Byliśmy przestraszeni ale szczęśliwi, że żyjemy. Nasz samochód był poważnie zniszczony i nie wiedzieliśmy co robić. Spojrzeliśmy na mapę i zdaliśmy sobie sprawę, że się zgubiliśmy. Mocno padało i byliśmy sztywni z zimna. Czekając na pomoc spędziliśmy całą noc w samochodzie. Następnego ranka, usłyszeliśmy silnik samochodu (w odległości) w oddali. Zobaczyliśmy światła samochodu zbliżające się do nas. Kobieta z tego samochodu zadzwoniła po pomoc (grupa ratownicza) z jej telefonu komórkowego. Kilka minut później przybył helikopter. Byliśmy przemarznięci i czuliśmy się nieszczęśliwie ale uratowani.
Wynajęliśmy ładne mieszkanie w przepięknej okolicy. Przez całą drogę do Strbów* pogoda była upalna i słoneczna. Dopiero gdy dojechaliśmy, pogoda się pogorszyła. Nastały egipskie ciemności i po kilku minutach słychać było grzmoty. Podczas naszego pobytu na Słowacji, pogoda cały czas była deszczowa, ale sądny dzień nastał dopiero wtedy, kiedy na basenie zginął mój kuzyn- Michał. Krzyż pański był z tym rozbrykanym chłopakiem. Na szczęście błędna owca się odnalazła. Po trzech dniach pobytu za granicą postanowiliśmy wrócić do Polski, a dokładniej do Zakopanego. Dojechaliśmy na miejsce o godzinie osiemnastej, gdy robiło się już ciemno. Szukając mieszkania, chodziliśmy po domach jak od Annasza do Kaifasza. Nagle spadłan nam manna z nieba, trafił nam się tani, ładny domek, w miłej i przyjaznej okolicy. Nazajutrz wieczorem zorganizowaliśmy sobie grilla w góralskiej altanie. Bawiliśmy się wesoło w rytm tamtejszej muzyki. Gospodarz miał pięknego haskiego owczarka, który wabił się Hugo. Kuzyn Michał panicznie bał się tego psa, który nikomu nie zrobiłby nic złego. Wszyscy zapewniali go, że pies nikomu nie zrobi krzywdy, lecz ten był jak niewierny Tomasz.
Nadszedł czas powrotu do domu. Żal było wyjeżdżać. Rodzice musieli wrócić do swojej pracy, bo z próżnego i Salomon nie naleje.
Mocno padało i byliśmy sztywni z zimna. Czekając na pomoc spędziliśmy całą noc w samochodzie. Następnego ranka, usłyszeliśmy silnik samochodu (w odległości) w oddali. Zobaczyliśmy światła samochodu zbliżające się do nas. Kobieta z tego samochodu zadzwoniła po pomoc (grupa ratownicza) z jej telefonu komórkowego. Kilka minut później przybył helikopter. Byliśmy przemarznięci i czuliśmy się nieszczęśliwie ale uratowani.